Temat: Facet z którym trudno dojść do porozumienia.

Hej kochane, z racji tego że jestem nie doświadczona w związkach chciałam prosić was o opinię.
 Po prostu o to żebyście napisały co zrobiłybyście w mojej sytuacji i co o tym myślicie.

Jestem osobą bardzo spokojną i opanowaną.Potrafię znieść nawet najbardziej nieznośne charaktery ludzi i zazwyczaj nie mam problemu z rozwiązywaniem konfliktów.Moja babcia wychowała mnie na osobę która kłóci czy awanturuję się tylko w sytuacjach gdzie nie ma innego wyjścia.Z tego powodu w moim związku kłótni i sprzeczek było bardzo mało.
Zazwyczaj starałam się każdą nadchodzącą 'burzę' zgasić już w zarodku dlatego dopiero po pewnym czasie dostrzegłam największą wadę mojego partnera. Otóż on nigdy ale to nigdy nie przyznaję się do błędu i szczerze nie przeprasza.Tu nie chodzi o to że on jest jakiś ograniczony umysłowo. On nie widzi tego co robi zle i nie chce starać się tego zrozumieć.Kiedy juz dochodzi do kłótni i kiedy jest moja wina potrafię bez problemu przyznać się do błędu przeprosić i zadośćuczynić.On z kolei woli się pokłócić niż przyznać i nie odzywać kilka dni.
Nasze kłócenie się kiedy jest jego wina wyglądają tak:
 ---> on twierdzi że się czepiam---> nie widzi co zrobił źle i kiedy staram mu się to wytłumaczyć zgania winę na mnie---->
twierdzi że popsułam mu humor/lub że się czepiam----->nie przeprasza bo nie widzi swojej winy--->obraża się---->każe mi siebie przeprosić----> nie odzywa się do póki tego nie zrobię----->kiedy ja się nie odzywam on robi to kiedy w końcu zrozumie że nie ma innego wyjścia wtedy zazwyczaj przeprasza ale i tak po pewnym czasie w praniu wychodzi że zrobił to nie szczerze---->  kiedy ja ustępuję i przepraszam wybacza mi ale ma zły humor przez resztę dnia. 
Na co dzień jest dobrym inteligentnym i dowcipnym facetem ale kiedy dochodzi do sprzeczki sprawa wygląda tak jak wyżej opisałam.Do tej pory mi to nie przeszkadzało ponieważ kłóciliśmy się raz na 4-5 miesięcy ale ostatnie czasy są ciężkie a ja mam wrażenie że tłumaczenie mu czegoś lub przekonanie że jednak on nie ma racji jest tak mówienie do ściany.
Próbowałam mu wielokrotnie wytłumaczyć i przekonać że on nie jest bez winy w wielu sprawach ale tak jakby nie przyjmuję tego do wiadomości.Żeby przybliżyć podam przykład ostatniej kłótni która miała miejsce kilka dni temu i w której się do siebie nie odzywamy.

Parę tygodni temu prosiłam i trąbiłam mu żeby mi pisał mniej więcej kiedy skończy zajęcia w swoim klubie.Zazwyczaj po 5 minutach od wejścia on dostaję informację kiedy zajęcia się kończą.Sprawa jest dość nie korzystna ponieważ zmieniamy mieszkanie i mamy jeden klucz do starego dlatego zawsze się umawiamy lub przekazujemy sobie klucz.Jednak w każdym tygodni 'nie mógł znaleźć czasu' żeby napisać mi kiedy mniej więcej kończy i czy mam robić obiad czy mogę wyjść do babci.Jakby napisanie 15 sekundowej wiadomości sprawiało mu problem.To klub pingpongowy więc nie jest cały czas zajęty a wizyta tam czasami zajmuję mu godzinę a czasami powyżej 5h. Byłam tam wiele razy razem z nim i często siedzą i rozmawiają albo oglądają mecze.W ostatnim tygodniu postawiłam sprawę jasno ponieważ musiałam wyjść z domu w ważnej sprawie do pracy i sama nie wiedziałam kiedy wrócę.Okazało się że on tego dnia akurat wtedy zabrał klucz ze sobą chociaż go uprzedzałam (nigdy tego nie robił) w dodatku nie mogłam się z nim skontaktować bo nie odpisywał i nie odbierał i ogólnie miał mnie głęboko w poważaniu.W ten sposób następnego dnia musiałam przesiedzieć do późnego wieczora  w pracy i znosić wkurzoną szefową.
Oczywiście on do winy się nie przyznał i ogólnie zgonił winę na mnie i kazał mi się odezwać do siebie jak będę chciała przeprosić.:)
Minęły już 3 dni.
Powiedzcie mi czy nie powinno być tak że jeśli facet kocha swoją kobietę to sam dba o to żeby ona nie musiała się martwić i nie zachowuję się w ten sposób?
Ogólnie jestem zdania że jeśli mężczyzna kocha swoją kobietę poruszy ziemię i niebo żeby sprawić jej przyjemność i dbać o nią a jak to się ma w praktyce? Może  mój pogląd na związki jest dziecinny? 
Yyyy no trochę to niepoważne. Ja bym nie przepraszała, a jakby mi wyleciał z tekstem, że mam przyjść jak będę chciała przeprosić, to bym powiedziała, że się może nie doczekać bo jest nadętym bubkiem i bym go przetrzymała, aż sam to zrobi, chociaż to dziecinne i jeżeli takie sytuacje by się powtarzały to bym sie zastanowiła poważnie czy warto, bo jak dojdą kiedyś poważniejsze problemy to nie ogarniecie tego. Można też spróbować zasady jak kUba Bogu tak Bóg Kubie, a później udawać, że się nie wie o co chodzi, czyli podejść do tematu tak samo jak Twój partner. Jeżeli to nie sprawi, że przejrzy na oczy no to nie wiem... albo zaakceptować albo olać gościa.
Wspolczuje... Nastepnym razem zrob to samo co on poki sama tak nie zrobisz on nie zrozuumiie jak sie czulas. 

Ygriitte napisał(a):

Hej kochane, z racji tego że jestem nie doświadczona w związkach chciałam prosić was o opinię. Po prostu o to żebyście napisały co zrobiłybyście w mojej sytuacji i co o tym myślicie.Jestem osobą bardzo spokojną i opanowaną.Potrafię znieść nawet najbardziej nieznośne charaktery ludzi i zazwyczaj nie mam problemu z rozwiązywaniem konfliktów.Moja babcia wychowała mnie na osobę która kłóci czy awanturuję się tylko w sytuacjach gdzie nie ma innego wyjścia.Z tego powodu w moim związku kłótni i sprzeczek było bardzo mało.Zazwyczaj starałam się każdą nadchodzącą 'burzę' zgasić już w zarodku dlatego dopiero po pewnym czasie dostrzegłam największą wadę mojego partnera. Otóż on nigdy ale to nigdy nie przyznaję się do błędu i szczerze nie przeprasza.Tu nie chodzi o to że on jest jakiś ograniczony umysłowo. On nie widzi tego co robi zle i nie chce starać się tego zrozumieć.Kiedy juz dochodzi do kłótni i kiedy jest moja wina potrafię bez problemu przyznać się do błędu przeprosić i zadośćuczynić.On z kolei woli się pokłócić niż przyznać i nie odzywać kilka dni.Nasze kłócenie się kiedy jest jego wina wyglądają tak: ---> on twierdzi że się czepiam---> nie widzi co zrobił źle i kiedy staram mu się to wytłumaczyć zgania winę na mnie---->twierdzi że popsułam mu humor/lub że się czepiam----->nie przeprasza bo nie widzi swojej winy--->obraża się---->każe mi siebie przeprosić----> nie odzywa się do póki tego nie zrobię----->kiedy ja się nie odzywam on robi to kiedy w końcu zrozumie że nie ma innego wyjścia wtedy zazwyczaj przeprasza ale i tak po pewnym czasie w praniu wychodzi że zrobił to nie szczerze---->  kiedy ja ustępuję i przepraszam wybacza mi ale ma zły humor przez resztę dnia. Na co dzień jest dobrym inteligentnym i dowcipnym facetem ale kiedy dochodzi do sprzeczki sprawa wygląda tak jak wyżej opisałam.Do tej pory mi to nie przeszkadzało ponieważ kłóciliśmy się raz na 4-5 miesięcy ale ostatnie czasy są ciężkie a ja mam wrażenie że tłumaczenie mu czegoś lub przekonanie że jednak on nie ma racji jest tak mówienie do ściany.Próbowałam mu wielokrotnie wytłumaczyć i przekonać że on nie jest bez winy w wielu sprawach ale tak jakby nie przyjmuję tego do wiadomości.Żeby przybliżyć podam przykład ostatniej kłótni która miała miejsce kilka dni temu i w której się do siebie nie odzywamy.Parę tygodni temu prosiłam i trąbiłam mu żeby mi pisał mniej więcej kiedy skończy zajęcia w swoim klubie.Zazwyczaj po 5 minutach od wejścia on dostaję informację kiedy zajęcia się kończą.Sprawa jest dość nie korzystna ponieważ zmieniamy mieszkanie i mamy jeden klucz do starego dlatego zawsze się umawiamy lub przekazujemy sobie klucz.Jednak w każdym tygodni 'nie mógł znaleźć czasu' żeby napisać mi kiedy mniej więcej kończy i czy mam robić obiad czy mogę wyjść do babci.Jakby napisanie 15 sekundowej wiadomości sprawiało mu problem.To klub pingpongowy więc nie jest cały czas zajęty a wizyta tam czasami zajmuję mu godzinę a czasami powyżej 5h. Byłam tam wiele razy razem z nim i często siedzą i rozmawiają albo oglądają mecze.W ostatnim tygodniu postawiłam sprawę jasno ponieważ musiałam wyjść z domu w ważnej sprawie do pracy i sama nie wiedziałam kiedy wrócę.Okazało się że on tego dnia akurat wtedy zabrał klucz ze sobą chociaż go uprzedzałam (nigdy tego nie robił) w dodatku nie mogłam się z nim skontaktować bo nie odpisywał i nie odbierał i ogólnie miał mnie głęboko w poważaniu.W ten sposób następnego dnia musiałam przesiedzieć do późnego wieczora  w pracy i znosić wkurzoną szefową.Oczywiście on do winy się nie przyznał i ogólnie zgonił winę na mnie i kazał mi się odezwać do siebie jak będę chciała przeprosić.:)Minęły już 3 dni.Powiedzcie mi czy nie powinno być tak że jeśli facet kocha swoją kobietę to sam dba o to żeby ona nie musiała się martwić i nie zachowuję się w ten sposób?Ogólnie jestem zdania że jeśli mężczyzna kocha swoją kobietę poruszy ziemię i niebo żeby sprawić jej przyjemność i dbać o nią a jak to się ma w praktyce? Może  mój pogląd na związki jest dziecinny? 


kurde nie napisałas kiedy zmieniacie to mieskanie dokładnie ale wolałabym sobie dorobic klucz nawet na dwa dni 

a co do faceta - to watpie by sie zmienił , mozna isc vet za vet
dorobienie klucza to koszt 8 zl, a ile problemow zaoszczedza
Pasek wagi

menevagoriel napisał(a):

dorobienie klucza to koszt 8 zl, a ile problemow zaoszczedza
Moim zdaniem problemem nie jest brak zapasowego klucza, a nieodpowiedzialne zachowanie chlopaka autorki.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.