Temat: Mieszkanie razem bez ślubu a finanse

Hej, jak to jest u was z tym budzetem doowym gdy mieszkacie razem z partnerem a nie macie slubu? placicie wszystko po polowie? macie wspolne konto? 

Ja zamierzam z moim zamieszkac od lutego i pojawił sie temat finansow( doszlo do malego zgrzytu) dodam ze mieszkanie jest jego na kredyt, ja studiuje zaocznie. On zarabia 5000 netto, ja ponad 2000 netto. On ma kredyt mieszkaniowy - 1500 ja mam oplate za studia - - 750. Ja zaproponowalam ze bedziemy za wszystko placic po polowei czyli na koniec miesiaca siadamy i oplacamy rachunki na pol a zywnosc i tak dalej to liczymy kto ile wydal i obliczamy kto komu powinien i ile oddac. Tak samo z rzeczami do domu typu koce, sztucce czy cos ....to wiadomo jak on bedzie chcial kupic sobie np. stol za 2000 zł to jasne jest ze ja nie dam rady sie zlozyc wiec tu sie bedzie trzeba dogadac...

no i jak to zaproponowalam to on sie zdziwil i wymyslił ze ja bede za rachunki placic wiecej niz on z racji tego ze moge u niego mieszkac, nie musząc wynajmowac mieszkania( co jest znacznie drozsze)..........strasznie mnie to rozzloscilo:( bo ja nie chce z nim mieszkac bo po prostu szukam lokum tylko chce z nim mieszkac bo chce mieszkac Z NIM...myslalam ze on tak samo mysli...a poza tym zezlosciło mnie to bo zarabia 3 x tyle co ja..wiec dlaczego ja mam placic wiecej za rachunki...

Jak to u was wyglada?:)
rozmawialam z nim wczoraj o tym jak wrocil z pracy ( czekalam u niego) i skonczylo sie mega awanturą....
poruyszylam temat ze mi przykro ze powiedzial ze dlatego ze moge u niego mieszkac i ze on oferuje mi takie dobre warunki mieszkaniowe mam placic wiecej bo nie jestem jego lokatrką tylko dziewczyną....na co on ze jemu chodzilo o to ze mialabym placic wiecej bo rzeczy w domu sie zuzywaja i trzeba kupowac nowe i dlatego mialabym mu w ten sposob sie do tego dokladac.....na co ja mu powiedzialam ze ja wole zebysmy skladali sie po pol jak bedziemy cos kupowac do domu typu posciel itd bo co by było jak ja bym sama chciala kupic cos do domu np. lampe? bo to chyba normalne ze jak bede tam mieszkac to tez bede chciala urzadzac to mieszkanie jakos zeby dobrze sie w nim czuc....na co on ze nie wiedzial, ze bede chciala cos do domu kupowac..dziwne ze nie wiedzial:( dla mnie to bylo oczywiste....

co do tych 100 zł ktore mu przelewam..powiedzialam mu ze wiem ze sie na to umawialismy ale teraz po czasie wydaje mi sie to strasznie dziwne ze mu place za to ze moge tam byc na co on ze przeciez nie place za to ze moge tam byc tylko za jedzenie bo jestem u niego zawsze z pol tygodnia i dla niego to jest normalne ze sie dokladam...

co do tego ze musialabym sie wyprowadzic jak strace prace - powiedzialam ze mi przykro ze on tylko na to przytaknal jak ja cos takiego chlapnelam ( troche w zartach ) bo zle sie z tym czuje ze musialabym sie wyprowadzac bo nie bede sie czula bezpiecznie...na co on powiedzial ze powinno swoje poczucie bezpieczenstwa uzalezniac od siebie samej a nie od innych osob ( bo on tak robi...) czyli np. odkladac sobie pieniadze na taka ewentualnosc ....na co ja powiedzialam ze mowie bardziej o sytuacji kiedy rzeczywiscie strace prace i nie bede miec tych pieniedzy ( nie bede miec po prostu oszczednosci nie wazne z jakiej przyczyny ) to powiedzial ze normalne zeby mnie nie wyrzucil ( i zdziwil sie ze w ogole tak pomyslalam) i ze nic by sie nie stalo jakbym nie miala przez miesiac pieniedzy....ale nie chcialby zeby taka sytuacja sie ciagnela przez 3 miesiace czy pol roku - powiedzial ze nie chce sie tu teraz deklarowac ze on mnie bedzie utrzymywal bo nie chce zebym sie poczula totalnie na luzie ze moge sobie rzucac prace bez zadnych konsekwencji ( a mi to przeciez w ogole nie o to chcodzilo....jestem odpowiedzialna i nie rzucalabym tak sobie po prostu pracy, mialam na mysli sytuacje gdy mnie po prostu zwolnią....na co on ze jakbym widzial ze sie staram szukac to na poczatku nie byloby problemy ale nie chcialby zeby to trwalo w nieskonczonosc bo nie jestesmy malzentwem zeby mnie utrzymywal......

na koniec dodal ze jestesmy przeciez w zwiazku a nie malzenstwie i on to wszystko traktuje co sie u nas dzieje jak partnerstwo.....

a na koniec uslyszalam ze zalezy mi tylko na jego kasie i mieszkaniu....( tak odebral rozmowe o wsparciu gdybym prace stracila)
potem dodal ze mu przykro, bo pewnie jakby tyle nie zarabial i nie mial tego mieszkania to zadal mi pytanie czy wtedy bym go prosila o poczucie bezpieczenstwa na wypadek kryzysu u mnie?

.....................................

nie rozumie ze nie chodzilo mi ozwyczajne wsparcie niezaleznie od tego ile zarabia....po prostu o zwykle wsparcie i nie zostawienie mnie w potrzebie...
na koniec jeszcze zapytal czy jakby on stracil prace i potrzebowal pomocy to ciekawe kto jemu by pomogl? powiedzialam mu ze tak go kocham ze moglabym mu nawet cala pensje oddawac ( to normalne ze w kryzysie ludzie tak robią...pomagają...) na co on " yhym jasne...juz to widze jakbys pomagala mi kredyt splacac"

jeszcze powiedzial ze wystarczyloby ze bym mu zaufala ze mnie nie wyrzuci....a ja tego nie zrobilam
bo gdyby jego ktos tak wyrzucil w takiej sytuacji to on by sie nawet cieszyl ze tak sie stalo, bo znaczyloby ze nie warto z taka osoba byc...


juz nie wiem co mam o tym wszystkim myslec......jest mi zle i czuje sie zagubiona....:(
aha i powiedzialam mu ze jest sknerą juz w zlosci na co on 

ze nie jest sknera tylko jest oszczedny.....
moj partner wczoraj pokrecil z niedowierzania ze taki element bytuje na ziemi. sa sytuacje ze sama cos kupuje, np blender i piekarnik to jest moje a partner powiedzial ze to zbedna rzecz, ale widac ze przydatna, tak samo kupilam nocna lampke, serwis obiadowy, uzgodnilismy to czy wyraza zgodne.

 ale na laptopa sie skladalismy (ja wiecej) i w razie w doloze sie partnerowi do jego laptopa. na prezenty swiateczne sie skladamy (prezenty sa od nas a nie od niego albo ode mnie) wczoraj partner przyniosl polowe tygodniowki i powiedzial ze moge jej uzywac. talony z pracy daje mi do dyspozycji bo ja robie zakupy i gotuje, zaplacil moj internet z ktorego korzystamy oboje


moim zdaniem tu nie ma partnerstwa tylko jest interes, zeby nikt nie zostal stratny na koniec miesiaca
Pasek wagi

lalilaa napisał(a):

aha i powiedzialam mu ze jest sknerą juz w zlosci na co on ze nie jest sknera tylko jest oszczedny.....

SYNONIM, znaczenie to samo.
Nie rób tego, naprawdę, nic dobrego dla Ciebie nie wyniknie z tej relacji. Bądź niezależna od niego we wszystkim. A najlepiej poszukaj faceta, który Cię szanuje
Pasek wagi
Przeczytałam Twoją wypowiedź powyżej - nigdy nie wprowadziłabym się do takiego faceta i na pewno zakończyłabym taki "związek". MASAKRA!
Pasek wagi
to chory uklad z jego strony, w zyciu bym z nim nie zamieszkala, o malzenstwie nawet nie mowiac. Wogole, zebys placila wiecej, bo on ma kredyt, poronione. A co bedzie jak sie by wam nie udalo? Zwroci ci te nadwyzke? On jest sknera, pomysl co bedzie jak kiedys bedzie dziecko i na nim tez bedzie "oszczedzal". Zero poczucia bezpieczenstwa przy nim bedziesz miec, wolabym przy obcych pokoj wynajac, niz mieszkac z nim
Pasek wagi
po prostu nie dojrzał do wspólnego zamieszkiwania. olej tą jego propozycję i nadal niech każde z was mieszka u siebie
Uciekaj !!!!! Za skorzystanie z toalety też musisz płacic? W końcu sedes też sie zużywa i ten cały mechanizm, szok !!!!!!
no nie no w koncu ustalilismy ze placimy tak jak ja zarpoponowalam 
ciekawe na jak dlugo...

"na co on ze jakbym widzial ze sie staram szukac to na poczatku nie byloby problemy ale nie chcialby zeby to trwalo w nieskonczonosc bo nie jestesmy malzentwem zeby mnie utrzymywal....." i pewnie niepredko bedziecie skoro daje Ci tylko miesiac na znalezienie nowej pracy, to nie sknera tylko egoista

niech wynajmie SWOJE mieszkanie  (kredyt bedzie sie sam splacal, jesli nie calosc to przynajmniej czesc) a Wy zamieszkajcie tez w wynajmowanym, moze wtedy by zrozumial ze nie lecisz na kase, Boshe co za dupek, kupil mieszknie i zal mu d.pe sciska bo ktos chodzi po jego panelach i sie zuzywaja

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.