Witam, jeśli masz czas i chcesz mi pomóc przeczytaj :) Przepraszam, że tak duuużo.
Jestem już z moim partnerem ponad 3 lata, dla niektórych to będzie mało, a dla innych dużo. Mieliśmy już swoje wzloty i upadki..ale zawsze wracaliśmy do siebie pałając nieziemskim uczuciem. A teraz? Właśnie teraz coś się stało, że to wszystko znikło. Na początku myślałam, że mi przejdzie i to tylko chwilowe, ale potem czułam jakbym go nie kochała, czułam taką pustkę. Nie przytulałam się do niego, nie całowałam, nie chciałam aby inni widzieli że jesteśmy ze sobą blisko.. Sama nie wiedziałam dlaczego tak się stało? Z jednej strony odsunęłam się od niego, a z drugiej chciałam go codziennie widywać i spotykać się z nim jak najwięcej się dało.
Minęło już troszkę od tego czasu(ok.miesiąc) i wiele się nie zmieniło, czasem go pocałuję tak jak kiedyś i jest dobrze, a czasem nie chcę się nawet do niego przytulić. Czy to we mnie jest problem? :(
Próbowałam rozpalić płomień, który zgasł, spotykaliśmy się na "randki", ale czułam się niedoceniania, miałam wrażenie że on patrzy tylko na siebie. Kiedyś zobaczył mnie jak wróciłam z uczelni ubrana i zaczął narzekać, że dla niego tak się nie ubieram, chociaż to nie prawda. I na tą ową randkę, ubrałam się w krótką dziewczęcą sukienkę i rajstopy + cienki płaszcz, a było strasznie zimno. Poszliśmy na miasto, padał deszcz, szukaliśmy jakiegoś przytulnego miejsca do posiedzenia, był środek tygodnia, nic nowego nie znaleźliśmy, ja szłam dosyć szybko bo było mi zimno, a on mnie spowalniał i mówił, że chce się jeszcze ze mną przejść na spacer. No tak bo jemu było ciepło.. chwilę wytrzymałam, a potem powiedziałam, że mi zimno, a on na to że mogłam się grubiej ubrać. I zaś go nienawidziłam z całego serca. :( .
Jednak przyzwyczaiłam się do niego znam go na wylot i nie chciałam, aby tak to się skończyło. Walczyłam i walczę. Kupowałam mu prezenty bez okazji, on też to odwzajemniał. Ale jak np. zaczęłam z nim flirtować to nic, kompletna klapa..tak jakby nie chciał albo nie potrafił..sama już nie wiem. A potem tylko słyszę od niego pretensje, że ja nie chcę się z nim kochać. Tłumaczenia, że to że jestem jego dziewczyną i muszę mu się oddawać kiedy on chce, a on nawet nie chce ze mną poflirtować nic nie dają. Próbuję go rozśmieszyć a on nic ;( , opowiadam coś co jest dla mnie ważne, a on nic :( Po prostu płakać mi się chce. Jest strasznie sztywny, tylko mówi, że przeze mnie "nic" nie może zrobić na komputerze(taką ma pracę). Niby czuję się z nim dobrze, ale nie potrafię się z nim pośmiać. Jak mu na żarty dogadam to się obraża, nie potrafi śmiać się z siebie.
Ja na ogół jestem dosyć wesoła i lubię się bawić, on czasem uważa że to dziecinne, a jesteśmy w tym samym wieku.
Nie wiem co z tym zrobić? Jak zrobić by nasz związek się ożywił, aby rozpalić ten płomień, zależy mi na tym.
Chciałabym w końcu, aby zaczął doceniać mój wygląd, śmiał się a nie ciągle obrażał o byle co i potrafił flirtować z własną kobietą! a nie tylko narzekał, że go nie zadowalam, za przeproszeniem. :(
Macie jakieś pomysły?
Myślałam, że to moja wina, pewnie po części tak.. Ale spotykam się ze starym przyjacielem, który kiedyś coś do mnie coś czuł, ja do niego nic więcej oprócz przyjaźni i mój partner nie ma nic do niego.(ten wątek nie jest zbyt istotny)
I na tych spotkaniach rozmawiamy cały czas, jest bardzo wesoło, z nim śmieję się jak z nikim innym, troszczy się o mnie np. ciągle zasłania mi szyję przed wiatrem. Czasem w żartach dalej ze mną flirtuje, chciałabym aby mój chłopak był taki z charakteru jak mój przyjaciel.
Wiem, że to nie możliwe, ale od początku poszukuję w moim chłopaku takiego wesołego otwartego człowieka, a nie tylko ciągle narzekającego i marudnego..
Przepraszam za tak długi wywód, ale musiałam się wygadać :( Może wiecie jak mi pomóc? Czy to moja wina? Co mam zrobić by było dobrze?
Z góry dziękuję za pomoc.