Temat: Problemy z partnerem

Jestem prawie od 2 lat w związku z jednym mężczyzną. Jesteśmy jeszcze dosyć młodzi, ale mimo wszystko od początku jakoś wiedziałam, że to na niego czekałam. Do pewnego momentu. Teraz już sama nie wiem. Moja przyjaciółka uważa, że powinnam to zakończyć i muszę mieć nieziemską cierpliwość jeśli go znoszę. Trudno przedstawić mi to z mojej strony, kiedy nadal w pewien sposób go kocham i zależy mi na nas. A na samą myśl, że mogłoby się to skończyć pęka mi serce. Jest jedynym mężczyzną, z którym dogaduję się naprawdę dobrze. Czuję, że mnie kocha, stara się... w pewien sposób. Ale jednocześnie nie wiem czy kiedykolwiek było naprawdę dobrze... Na początku związku, nie wiem, może w 2-3tyg usłyszałam, że mogłabym schudnąć z 2-3kg, bo zwykle umawiał się z chudszymi. Usłyszałam już wielokrotnie, że inne na moim miejscu w tym momencie rzuciłyby to w pizdu. A ja wzięłam się za siebie i schudłam dla niego... Dzięki temu w pewien sposób nadal uważam, że nie jest to coś co mogłoby mu się podobać i uważam się za grubą. Ale jednocześnie brak mi samozaparcia żeby to poprawić... Nie raz nie dwa, musiałam wyciągać swoją przeszłość z byłymi facetami przed nim. Było ich trochę przed nim, raczej krótkie "związki", bo umawianie się na spotkania w ciągu 2 tyg też nie zawsze można uznać za związek. Wypytywał o to co robiliśmy w łóżku itp itd, po czym w pewien sposób się obrażał, ale twierdził, że dzięki temu mu lepiej, że przyzwyczaja się do tej myśli (sam miał przede mna tylko jedną partnerkę, randkował z kilkoma, ale nigdy nic z tego nie wyszło). Nie lubię przypominać sobie o byłych, osobiście nigdy nie zdarzył mi się taki facet, który oczekiwałby wiedzieć wszystko o tym. Do tej pory się to zdarza. Nie jest to miłe, ale znoszę to. Zdarzają się takie sytuacje, że próbuje mi udowodnić, że jestem idiotką. Tłumaczy mi podstawowe rzeczy, czynności. A kiedy ja robię coś, w typie "jakbym to zrobił, to czuję się prawdziwym mężczyzną". Nie wiem, rozkręcenie jakiegoś pilota i tam 'naprawienie' go. To uznaje, że podkopuję jego męskość i nie może się wykazać, choć wiem, że zrobię to lepiej, bo nie jest typem złotej rączki i nigdy takich rzeczy nie robił i z samym rozkręceniem bawiłby się 30min.  Ale mimo wszystko to powód do tego żeby mi kiedy indziej pouświadamiać, że jestem tylko głupią babą. Kiedy zbliża mi się okres, to zwala wszystko na pms, choć szczerze mu mówię co myślę, on twierdzi, że go wkurwiam, że tylko tak mówie, bo to pms i że zniknie i pojawi się po pmsie. Kiedy się kłócimy, próbuje zawsze udowodnić mi, że to on ma racje, a kiedy jej nie ma to zwykle nadal się kłóci, albo po prostu olewa temat i uważa 'no dobrze, zapomnijmy o tym' żeby przytoczyć tą kłótnie w kolejnej kłótni. Zdarzyło mi się raz pociąć przez niego.. Nie powinnam wiem... Kiedy się poznaliśmy miałam lekkie problemy z własną psychiką, podpadałam w depresje. I kiedy słyszałam niektóre rzeczy od niego to zdarzyło się to, przyniosło w pewien sposób trochę ukojenia. Później zdarzyło się to jeszcze 3 krotnie. Dowiedział się o tym ostatnio, przyjechał, przepraszał, że zawiódł itp, kazał mi obiecać, że nigdy więcej tego nie zrobie itp. Ale ostatni raz zdarzyło się to w tamtym tyg, kiedy zwyzywał mnie od nienormalnych, chorych na głowę itp rzeczy., że tnę się celowo, bo to lubię. Że lubię robić z siebie ofiarę. Że tak naprawdę to narzekam na siebie tylko i wyłącznie dlatego żeby robić z siebie celowo ofiarę. Nie wytrzymałam, zrobiłam to znowu. Przyjechał na drugi dzień i przepraszał... Odbija się na mnie także błąd jego byłej. Mam znajomego, którego znam w sumie już od 5 lat. Nigdy nic pomiędzy nami nie było. Traktujemy się wyłącznie jak kumple. Jak kumple, bo on mnie ma bardziej za faceta, niż za kobietę. Dodatkowo mieszka ponad 300km ode mnie. Ale nie raz, nie dwa usłyszałam już, że go z nim zdradzę. Że pewnie mi się podoba, że gdyby tylko był bliżej to pewnie z nim bym była. Albo, że tak jak jego była zostawię go dla swojego przyjaciela. Widzę to, naprawdę widzę jego wady. Ale widzę  też wiele zalet. Jest opiekuńczy, daje mi tą miłość, której od zawsze chciałam. Przynosi kwiaty, kiedy płacze całuje moje oczy. Ma wielkie plany, wyprowadzka, dom, wspólne dzieci. Potrafimy często przegadać całe dnie o pierdołach. Naprawdę wiele nas łączy. I gdybym miała szukać ponownie kogoś takiego, kogoś z kim potrafie dogadać się bez słów, z kim mam wspólne myśli, plany, tyle pięknych wspomnień, to musiałabym szukać długo, naprawdę ogrom czasu. Zależy mi, ale brak mi sił na to wszystko...
Piszę do was, ponieważ jako w pewien sposób postronna osoba, możecie szczerze odpowiedzieć na to, co byście zrobiły na moim miejscu. Nie patrząc na to jak się poczuję, w wypadku moich znajomych.

Pozdrawiam i dziękuję za odpowiedź.
jeżeli mówi do Ciebie i tu cytuję "wkurwiasz mnie", wyzywa od psychicznej i Bóg wie co jeszcze i Ty mówisz, że jest kochany i opiekuńczy??? O NIE! Dziewczyno, to jest Twój pierwszy związek, pewnie długo byłaś sama i teraz chcesz się go uczepić. On nie jest tego wart. W ogóle Cię nie szanuje...Możesz mu powiedzieć, żeby się zmienił itd, ale ja bym na Twoim miejscu rzuciła go w cholerę. I wiem, że tych cięć nie robisz sobie ot tak, bo chcesz być ofiarą czy coś. Moja przyjaciółka się też cięła, bo mówiła, że ból fizyczny tłumi psychiczny choć na chwilkę. Rozumiem Cię. Nie bój się zerwać. Nie będziesz sama. Nie masz przecież 70 lat na karku. Niech Twoja niepewność siebie nie skazuje Cię na tego typa. Na Twoim miejscu poszłabym do psychologa, popracowała nad pewnością siebie i odeszła od tego frajera. Pozdrawiam i trzymam kciuki za Ciebie :)
Jesteś manipulowana. Możesz się nie rozstawac i obserwowac swoją pozycję w związku. Jest dośc niska ale możesz ją podnieśc. Czy warto, sama zdecydujesz  (radzę jednak uciekac i się ratowac) a zagrożenie zmiany/udoskonalenia metod w tym samym celu uzależnienia Cię od siebie, wysoce prawdopodobna. Niezależnie od tego jakie decyzje podejmiesz - psycholog jest Ci niezbędny. Autoagresja będzie Ci zabierała Ciebie na różnych polach i wyniszczała życie w każdej sferze. On Cię tresuje, sprytnie i nieszablonowo, ale tresuje i uzależnia od siebie. Karci Cię, a potem nagrodą ubezwłasnowolnia. Decyzje bolesne ale tu się ważą Twoje losy. Przechodziłam sama.
Pasek wagi
Trochę po 2 latach za późno na nieopowiadanie. Na początku wierz mi, też się broniłam. Ale kiedy po raz 1000 się obrażał, wymyślał, dopowiadał sobie sytuacje, których nie było. Że puszczałam się na prawo i lewo, dlatego nie chce powiedzieć. Może nie mówił tak wprost, ale tak to wyglądało. To uległam.

Co do okaleczania, uważam, że to nie jest problemem, nie mam jakiejś ochoty tego robić czy coś. Trudno to pojąć, ale kiedy serce mi pęka, do tego stopnia, że mam ochotę zniknąć, albo nigdy się w jego życiu nie pojawić, bo jedyna osoba, na którą liczę odstawia takie rzeczy, to wolę żeby bolały mnie ręce niż serce.

Fakt faktem, nie jest uległy. Jest niesamowicie uparty i trudno mu przyznać mi rację, zawsze musi być tym idealnym, wspaniałym, udaje rycerzyka na białym koniu, ale on nie potrafi pojąć czasami co to kompromis i woli brnąć dalej w swoje racje, choć mam cierpliwość mu jego wady tłumaczyć. Ja sama pozmieniałam naprawdę sporo swoich cech, które mi uświadomił, że są złe. I cały czas się staram. Tylko co mi z tego, że się zmieniam jak jemu jednocześnie to sprawia taką trudność i ciągle twierdzi, że to moja wina, że to źle zrobiłam, że to, że tamto. Nie mam 3 lat żebym była głupia i nie wiedziała co robię dobrze, a co źle. A często się zdarza, że przeinacza moje słowa do takiego stopnia, że to ja napisałam coś takiego, ale w tym zdaniu zawarta była dodatkowa myśl w typie 'wal się' itp sprawy.
Puella1992, nie pierwszy. I też długo nie byłam sama. Pierwszy mój 1,5roczny skończył się tym, że koleś zwyczajnie mnie zlewał, a ja nie mogłam tego znieść. Drugi, ponad pół roku - zostałam zdradzona. Pomiędzy były jeszcze jakieś 2tyg, miesięczne, 2 miesięczne zaczepki. Nic większego, ale nadal coś się pojawiało.
Twoja przyjaciółka idealnie to ujęła...
Fajnie, że zareagowałaś. Napisałam, ze pierwszy, bo tak sądziłam, że to pierwszy poważny. Wracając do mojej przyjaciółki. Zaczęła się ciąć, jak z chłopakiem jej się nie układało. Nie wpierał jej w ogóle. On zerwał.  I chyba to było jego najlepszą rzeczą, jaką mógł dla niej zrobić. Jej było trudno, strasznie rozpaczała. Ale teraz jest szczęśliwa. Ma nowego faceta. Odżyła. I też mówiła, że sobie nie wyobraża bycia z kimś innym. Ale jakoś dała radę. Tobie też tego życzę. :)
A ile macie lat?
21, 24.
To moim zdaniem nie ma się co zastanawiać, tylko ratować siebie i resztkę swojego poczucia wartości i uciekać od tego pana w te pędy. Jesteś młoda, masz szansę dużo przeżyć, wielu ludzi poznać. Nie ma co komplikować sobie życia. 

Przez tego faceta najpewniej przemawiają jego kompleksy, a to nigdy dobrze nie wróży. Tym bardziej,że facet jakoś nie ma ochoty nad sobą pracować...
Uciekaj póki jeszcze masz czas, naprawdę życie jest zbyt krótkie żeby je przeżyć z kimś kto Cię wyniszcza, nie pozwala być sobą, i rozgniata resztki Twojego poczucia wartości na drobny mak.
mało zrozumiałam z tego tekstu, trudno jest cokolwiek powiedzieć. ja Ci powiem tak: ja mam depresję, która mija, ale jednak jest i chłopaka, którego cholernie podziwiam za wytrwałość. Jak kiedyś miałam gorsze stany i się pocięłam to on nazwał mnie "egoistyczną suką", co niby jest obraźliwe itd, ale miał rację, CHOLERNĄ RACJĘ. Nie miałam do niego o to żalu, wręcz przeciwnie, no bo jestem egoistyczną suką, która tnie się wzdłuż ręki nie myśląc o tym, co przeżyją rodzice, czy on, jeśli "wyjdzie", bo to niby takie ukojenie nerwów a przecież zawsze może skończyć się inaczej. Mój też często jest zły na mnie a potem przeprasza, że tak reaguje, bo nie wie jak się zachować, choć to JA POWINNAM PRZEPROSIĆ JEGO, BO TO JA ZACHOWUJĘ SIĘ TAK A NIE INACZEJ. On rozumie moje zachowanie, stara się, lecz czasami po prostu też nie wytrzymuje i ja to rozumiem. Może te zachowania są spowodowane tym, że czuje się bezsilny i nie wie co robić, nie wie jak Ci pomóc? Nie zauważyłam niczego złego w zachowaniu Twojego chłopaka, poza tym, że nie umie słuchać, bo "on zawsze ma rację", ale to jest do naprawy. Mój nie umiał rozmawiać, nie słuchał tego, co mówiłam, bo on miał swoją wersję i już, a teraz... rozmawiamy, ja widzę jego racje, on moje i dogadujemy się. Co do schudnięcia, głupie to "bo umawiałem się z chudszymi", no i? Jak ma problem to niech spada. Jakby ci powiedział, że mogłabyś schudnąć 2 kg po Twoim pytaniu, czy jesteś gruba to ok, ale tak o, bo "umawiał się z chudszymi" to jak dla mnie dziecinada jakaś. Poza tym, moim zdaniem wszystko jest do zrobienia, musicie nauczyć się rozmawiać, bo podejrzewam, że wasze poważne rozmowy są tylko w kłótniach, przez co mało o sobie wiecie (nie mówię o pierdołach, ale o podejściu, perspektywie) i stąd te nieporozumienia. Rozmowa, rozmowa, rozmowa. Nie warto kończyć czegoś, co można naprawić. Warto spróbować, bo skończyć zawsze można, a problemy będą zawsze, w każdym związku.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.