Temat: Problem z synem

Mój 6 latek zawsze sprawiał problemy wychowawcze ale myślałam, ze z tego wyrośnie. Nie stało sie tak a tego jest coraz gorzej. Dodatkowo sytuacja w domu, kiedy czeka mnie rozwod, nie pomaga małemu. Ja juz nie mam do niego cierpliwości, cały czas mnie denerwuje a był takim słodkim dzieckiem. Problemy w szkole. Słyszę od nauczycieli, ze nie ma żadnych regol, ze jest głośny, ze sie bije z kolegami. On tłumaczy, ze mu dokuczają. Nie ma przyjaciół i nie chce mieć. W domu zachowuje sie skandalicznie a mi często puszczają nerwy. Momentami nawet mogę powiedzieć, ze nie mam żadnych uczuć do niego. Wydziera sie do mnie, potrafi powiedzieć mi, ze jestem durniem, ze jestem zła matka, ze inne dzieci maja lepiej, ze jego siostra ma lepiej ( córka ma 10 miesięcy). Niewiem czy robi to z zazdrości, czy sytuacja go w domu przerasta, czy ja rzeczywiście jestem zła matka. Brakuje mi cierpliwości ale naprawdę, jemu można powtarzać 10 razy to samo a on wogole nie reaguje. Ani frozba, ani prośba. Ma lepsze dni i gorsze. Czuje mój stres i to promieniuje na niego. Zdarzyło mi sie, ze dostał przyslowiowego klapsa a ja potem czuje sie z tym podle. Tłumacze mu, ze nie chce tego robić, żeby sie zmienił, żeby zaczął sie słuchać, żeby nie przysparza lim problemów. Nic nie pomaga a koło sie zamyka. On jest niegrzeczny, wręcz ordynarny, ja wybuchem, jest chwila spokoju a potem znowu to samo. Kiedy mam go dosyć wyrzucamy go do jego pokoju, żeby przemyślał swoje postępowanie, wyciągnął wnioski i jak sie uspokoi, żeby przyszedł i porozmawiamy. I tak sie dzieje, znowu chwila spokoju, za chwile znowu cos. Wysysa ze mnie cała energię. Jak mowię, ze ma posprzątać to zawsze jest pytanie ,dlaczego. Jak mowię, ze idziemy sie kompac marudzi, drze sie, ze nie chce. Wszystko na nie..
Ja juz nie mam do niego siły. Wydaje mi sie, ze cos robię zle, ze jestem do niego za nerwowa. Ale z drugiej strony polubownie tez sie nie da bo on i tak zwraca sie do mnie okropnie.. Potrafi wybuchnąć z byle powodu. Zapytam o cos a ten sie wydziera, ze po co ja sie pytam. Wybaczcie za nieskladne opisanie sytuacji w domu. Mam straszny mętlik w głowie. Może cos mi doradzicie jak z nim postępować bo ja juz sama niewiem. Wiem, ze jak bede spokojna to on tez będzie spokojny. Ale czasami jest fajnie, miło a nagle cos mu sie nie spodoba i wybucha. Nie mogę tego tolerować bo jak będzie miał 10 lat to mi w twarz naplują. Niewiem czy mnie nie obwinia podświadomie za to, ze jego ojciec z nami nie mieszka..niewiem. Nigdy mi tego nie powiedział. Tylko, ze cieżko jest jak nie ma dwóch rodziców, ze ma za mała głowę na to wszystko..płakał. Wiem, ze cierpi..
Do tego zazdrość o siostrę, chociaż kocha ja bardzo, głaska, przytula. Jest dobry dla niej. Zawsze był moim ukochanym jedynakami, moja przytulanka, bardzo go kochałam a teraz targają mną rożne emocje. Kocham go ale nie rozumiem. Żałuje, ze mieszkam za granica bo chętnie poszłabym z nim na terapie rodzinna do psychologa ale z moim językiem cieżko. Szukałam polskiego ale nie ma w pobliżu. 
Sama juz niewiem jak postępować, żeby go wyciszyć, dać mu poczucie bezpieczeństwa, naprawić nasz kontakt. Pomóżcie mamuśki :((( 
Dziękuje yuratka 
przede wszystkim to póki ojciec i Ty będziecie mieli inne podejście do wychowania to nic nie wskóracie... dziecku trzeba zabrać słodycze, prezenty i inne dodatkowe atrakcje i stosować je jako nagrody za dobre zachowanie. niby po co on ma być grzeczny jeśli tak czy tak dostanie słodycze czy zabawki? trzeba małemu wprowadzić trochę dyscypliny, uregulować jego dzień, pokazać co wolno, a czego nie, bo póki co to on wlazł Ci na głowę i robi z Tobą wszystko.

yuratka napisał(a):

6 lat to zaden maluszek, przede wszystkim konsekwencja w działaniu i nie daj sie wyprowadzac z równowagi. Dzieciak widzi, ze jestes zmeczona, słaba i atakuje, z czystej złosliwosci. Nigdy przy nim nie płacz z bezsilności. Dzieci potrafia byc okrutne, nie wszystkie, ale sa takie, ze odczuwaja satysfakcje. Przestań sluchac pierdół o potrzebie jakis terapii, na ogół to pic na wode (te terapie! terapeuci po podyplomówkach, dajacych ksiazkowe rady, pracuje i przebywam wsród takich, nie przeceniaj tytułów!!!). Takie gadanie wywołuje u Ciebie poczucie winy, ze jestes kiepska i robisz błędy. Nie robisz!!!! Jesteś dobra matka, ale trafiłaś na trudne dziecko. Nie szukaj w sobie winy i pieprzenia innych, bo to zaprowadzi Cie tylko i wyłacznie do załamania nerwowego. Wtedy nie bedziesz miec siły na nic, ani na wychowanie dwójki dzieci, ani na własne zycie, osobiste czy zawodowe. Syn całkowicie przejmie kontrolę nad Tobą, a to źle sie skonczy....jesli masz ochote, pisz na priv

Może nie maluszek, ale małe dziecko. Emocjonalnie nie daje sobie rady, bo jego płat czołowy nie jest jeszcze rozwinięty i ma trudności z opanowaniem i kontrolowaniem swoich emocji, poza tym nie jest dorosłym człowiekiem, a jedynie DZIECKIEM.

Owszem, dziecko korzysta ze słabości mamy i możliwości kontroli, bo widocznie niesie to za sobą jakieś korzyści i nagrodę oraz zainteresowanie. Dzieci potrafią być złośliwe, okrutne i niegrzeczne, może to być wina zaburzeń psychicznych - między innymi zaburzeń osobowości czy zaburzeń buntwoniczych. Dzieci mogą się rodzić z różnym temperamentem i tendencjami, ale to my rodzice / wychowawcy/ dorośli powinniśmy im pokazać, że takie, a nie inne postępowanie jest słuszne, jaka jest różnica między dobrem , a złem itp. 

Skoro kobieta sobie sama nie radzi, nie ma w nikim oparcia i ledwo żyje to terapia jest potrzebna i jej, i dziecku. Choćby dlatego, żeby dostać wsparcie, nabyć pewności siebie i nie ulegać, zrozumieć swoje problemy i problemy dziecka, ułożyć sobie wszystko w głowie. I nie jest to "pic na wodę", a jedynie bardzo dobra rada. 

Prawdziwym psychologiem czy psychoterapeutą nie można być po podyplomówce, a po studiach magisterskich oraz dodatkowych specjalizacjach. Więc skoro pracujesz w tego typu placówce i otaczają Cię tacy "specjaliści" to nie jest to placówka, ani godna polecenia , ani wartościowa - także bym z niej jak najprędzej uciekała na Twoim miejscu.

Autorka tematu robi błędy i zdaje sobie z nich sprawę, nikt nie powiedział że jest złą i niedobrą matką, a zagubioną i potrzebującą wsparcia. Poprosiła o rady, dostała je i powinna z nich skorzystać (mam nadzieję, że skoro tak mówi to to zrobi).  Nikt nie wpędza jej w poczucie winy, ani żeby szukała tej winy w sobie, a jedynie ma znaleźć w sobie siłę i pewność siebie. 
Dziecko nie jest trudne, a jedynie zagubione tak jak ona sama, obydwoje się błąkają w świecie i popełniają błędy, taka kolej rzeczy, naturalna, to nie koniec świata. Ważne, że autorka szuka pomocy i porady, a nie robi to co Ty jej radzisz. To, że dziecko zachowuje się jak zachowuje jest winą losu, braku czasu, problemów i życia. 

Autorko tematu, życzę Ci powodzenia i wytrwałości w dążeniu do celu, mam nadzieję, że wszystko się w końcu dobrze ułoży :)

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.