Cześć wszystkim postanowiłam tu poprosić o pomoc ponieważ od dłuższego czasu śledzę forum i wiem że użytkowniczki zawsze służą pomocą i radą. Nie jestem zwolenniczką pisania o swoich problemach ale ze względu na brak doświadczenia i obiektywnego spojrzenia zdecydowałam się przełamać. Z góry przepraszam za błędy ponieważ jest to mój pierwszy post.
W ramach wprowadzenia, obecnie jestem w 3 letnim związku z Ł. Znamy się około 4 lat i pomimo tego że zaczęliśmy wspólny związek jako dzieciaki do tej pory był to dobry stały związek z miłością(on jest 3 lata starszy). Jak w każdym związku były oczywiście też lepsze i gorsze chwile, ale nie było nigdy żadnego dramatu.Obecnie od 3 miesiąca życia mieszkam z dziadkiem ponieważ moja matka porzuciła mnie gdy byłam dzieckiem z powodu rozwijającej się firmy i wróciła po 10 latach kiedy razem z ojcem zbankrutowali. W tej chwili mieszka piętro niżej razem z bratem i starszą siostrą.
No więc dokładnie w niedziele mam 18 urodziny, dla większości nastolatków to super przeżycie, imprezy itp.. a ja zostałam zmuszona przez matkę do pozostania w domu (to bardzo skomplikowana sytuacja której nie ma sensu to opisywać). Ogólnie nie mam z nią dobrych kontaktów i pomimo wielu prób dogadania się z nią po prostu się nie dało.Ponieważ jest człowiekiem który widzi tylko swoje zdanie które zazwyczaj jest absurdalne i nie prawdziwe od kiedy wróciła, sprawia mi ciągle przykrość i robi na złość.
Wracając do setna sprawy.
Przedwczoraj zeszłam na dół zgrać filmy z komputera brata i przypadkowo usłyszałam rozmowę mojej matki.
W dużym skrócie wynikało z niej że:
- nie wie ile mam lat i w jakim miesiącu mam urodziny
- myślała że chodzę do liceum a nie do technikum
- kiedy już się dowiedziała że w niedziele kończę 17 lat powiedziała że nie będzie sobie zawracała głowy takimi bzdurami( dodam że ostatni raz złożyła mi życzenia urodzinowe 4 lata temu)
- powiedziała że ma swoje problemy i w dup**e to że mam urodziny i nie będzie traciła czasu na składanie jakiś życzeń.
Pomimo tego że widuję ją na co dzień i często słyszę jakieś przykre rzeczy z jej strony to, to bardzo mnie to zabolało.
Szczerze to już dano nie czułam się tak skrzywdzona. Nie jestem osobą wylewną i nawet Ł. rzadko mówię o wszystkich moich problemach ale tym razem miałam po prostu potrzebę jak nigdy wcześniej wygadać się mu, wyżalić ... Czekałam cały dzień żeby porozmawiać i kiedy w końcu wrócił i zaczęłam opowiadać o tym jak się czuje i co zaszło miałam wrażenie że go to denerwuje..
Kiedy mówiłam wziął sobie laptopa i coś na nim ciagle robił nie poświęcając mi 100% uwagi, kiedy opowiadałam on mówił ciągle tylko 'mniej wyj***ane" jakby nie było go stać na coś innego... w końcu gdy z 7 razy powiedział "miej wyj**" zaczął porównywać moją sytuację do swojej przerywając mi co chwile aż w końcu powiedział coś w stylu:
"Eliza przestań wyjeżdżać ciągle z czymś nowym, nie mów o tym i nie rób z siebie ofiary nie dołuj się i skończ temat" .... potem poszło szybko powiedziałam w prost że się na nim zawiodłam on potem mówił ciągle teksty w stylu tego wyżej i co najlepsze na sam koniec kazał się przeprosić za to że się 'czepiam'... rozumiem żebym mu codziennie zawracała głowę sobą i swoimi problemami ale ja naprawdę rzadko się komuś zwierzam. Zawszę wolę słuchać i pomagać niż mówić o sobie... zupełnie po tym się załamałam.. miałam wrażenie że akurat kiedy go potrzebowałam to on mnie nadzwyczajnie w świecie olał.
Nie wiem co mam o tym myśleć.. na dodatek po tej sprawie jakoś specjalnie nie próbował sie ze mną skontaktować.. wczoraj się odezwał pisząc jakby nigdy nic a kiedy nie odpisywałam nawet nie zadzwonił...
Postawicie się proszę w mojej sytuacji i powiedzcie co byście zrobiły na moim miejscu? Nie mam pojęcia co robić ,, wszystko mi się teraz sypie ..... to było w środę.