Temat: Różnice między mną o chłopakiem- ważne?

Postaram się to napisac jak najkrócej się da, więc przejde od razu to rzeczy.

Jestem z X od grubo ponad 2,5 roku. Ja 21 lat on 22. 
Wiele przeszliśmy, oboje mamy wiele za uszami, padały bardzo bolesne słowa, bywały trudne sytuacje, łzy lały sie litrami. Często się rozchodziliśmy, czasem na krócej, czasem na dłużej. (nie było agresji, zdrad, byly przede wszystkim SŁOWA)
Zawsze do siebie wracaliśmy, bo doskonale wiemy że bez siebie nie możemy żyć. Nasze ciężkie, uparte charaktery nie zawsze da się utemperować, czasami emocje biorą górę i dzieje się źle. On zwłaszcza nie umie pochamować swojego języka. Tak czy inaczej oboje się kochamy, ja nigdy nie zwątpiłam w jego miłość i nigdy nie kochałam nikogo równie mocno jak jego. Gdy umiemy wyhamować jest naprawdę świetnie i nigdy bym go nie wypuściła ze swoich rąk. Nasze uczucie zaczeło się praktycznie odrazu- chemia jak w filmie :D:D

No ale nie w tym problem - problem jest w naszych RÓŻNICACH. Wiadomo, ludzie są różni, docierają się, maja różne poglądy,opinie ale zaczynam sie zastanawiać czy te różnice nie są decydujące w kontekście naszej przyszłości.

1. Nasze rodziny są różne. Jego - prości ludzie ze wsi, ojciec rolnik, matka sprzątaczka. Nie wymagający, często używający prostego jezyka, przeklinający i nie dbający o swój wygląd. Moi - po magisterce (jak cała moja rodzina zreszta) , na wysokim stanowisku, dobra pensja. Znają jezyki obce, nie zarabiają mało, bardzo eleganccy i wykształceni. Nie mówie że jedna strona jest lepsza druga gorsza- podkreślam jedynie jak duże to są różnice.

2. Nasze własne wykształcenie. On- nie ma matury, pracuje fizycznie. Jest zaradny, ambitny, robi kursy, robi co może by się dokształcać ale nadal na dobrą sprawę nie ma jakiejś ogromnej przyszłości jeśli chodzi o edukacje czy awans w pracy. Ja- studentka psychologii, kończąca liceum z świenynm wynikiem, marząca o własnym gabinecie , o studiach podyplomowychm, o podróżach...

3. Plany mieszkania. On- chce na wsi, bo na niej sie wychowywał, pracuje w mieście ale mieszkać chce w spokoju. Ja- nie wyobrażam sobie takiego życia, jestem typowo miastową dziewuchą.

4. Inne opinie, zdania, wyrażanie emocji. On- by poprzeklinał, pokrzyczał, wkurzał się na wszystko co w jego mniemaniu jest tego warte. Uważa że tylko praca fizyczna jest męcząca a kobieta powinna codziennie robić obiad i służyć mężowi. Ja- gadałabym o emocjach 3 h na dobe, nigdy nie krzycze, wiecznie tłumacze. Nie wyobrażam sobie być kurą domową.

Nie mamy w planach ślubu, nie jesteśmy zaręczeni, ale czasami myśle czy ten związek ma sens, czy to nie są zbyt istotne różnice między nami. 
Nie chodzi mi że wątpie w uczucie, że wątpie w niego jako w człowieka, bo kocham go bardzo. Wątpie w całą reszte i zastanawiam się czy słusznie...?
Obawiam się, że na dłuższą metę takie różnice zaczną męczyć obydwie strony i kiedy opadnie zauroczenie, jeszcze bardziej się one uwydatnią.
Jasne -  można powiedzieć, że najważniejsza jest miłość i chemia, że różnice nie mają znaczenia i takie tam, ale prawda jest taka, że rzeczywistość często brutalnie weryfikuje taki dziewczęco-romantyczny pogląd.

Nie szukaj pacjenta, któremu musisz tłumaczyć jak rozmawiać o emocjach, znajdź mężczyznę, który jest Ciebie warty, który będzie Cię rozumiał i nie będzie Cię ograniczał. Chyba, że chcesz otwierać gabinet na wsi.

(mam nadzieję, że nie czujesz się urażona moją wypowiedzią)
Nie, ska nie jestem urażona, biorę pod uwagę to że usłyszę rzeczy nie do końca dla mnie odpowiednie. :)

Zauroczenia już nie ma, uważam że jest to dojrzały wbrew pozorom , długotrwaly związek, oboje traktujemy się bardzo poważnie i mamy dość przykrą przeszłość z której oboje się wyciągneliśmy. Chemia jest , była i myśle że będzie jeszcze bardzo bardzo długo.

Nie chce gabinetu na wsi. Nie chcę tak żyć i on doskonale o tym wie. To nie jest miejsce dla mnie, moje wychowanie, sposob bycia, życie którego nauczyli mnie rodzice to życie w mieście, z wysokim wykształceniem, nigdy nie będę "prostą kobitą stojącą przy kurach i świniach". 

niektórzy mówią, że przeciwieństwa się przyciągają ale jak dla mnie jedynie na krótką metę, niektóre sprawy w długoletnim związku mogą bardziej szkodzić niż pomagać ale to oczywiście zależy od osób tworzących dany związek, ja osobiście nie wyobrażam sobie być w związku, w którym z partnerem dzieli mnie zbyt wiele różnic, gdybym miała powiedzieć tak z marszu jaka różnica jest dla mnie akceptowalna to różne temperamenty gdy jedno łagodzi drugie ale to też nie zawsze wychodzi, dwie spokojne osoby też są ok ale dwa tornada już gorzej
Pasek wagi

Feraleth napisał(a):

niektórzy mówią, że przeciwieństwa się przyciągają ale jak dla mnie jedynie na krótką metę, niektóre sprawy w długoletnim związku mogą bardziej szkodzić niż pomagać ale to oczywiście zależy od osób tworzących dany związek, ja osobiście nie wyobrażam sobie być w związku, w którym z partnerem dzieli mnie zbyt wiele różnic, gdybym miała powiedzieć tak z marszu jaka różnica jest dla mnie akceptowalna to różne temperamenty gdy jedno łagodzi drugie ale to też nie zawsze wychodzi, dwie spokojne osoby też są ok ale dwa tornada już gorzej

Ja jestem ta spokojna, analizuje wszystko, mówie o swoich uczuciach, jestem emocjonalna, często mówie czego oczekuje, jak to widze, co czuje,trwa to czasami z 30-40 minut co go doprowadza do SZAŁU. On woli krótko brutalnie i na temat. Potem dzień spokoju, ciszy , przeprosiny i przechodzimy do porządku dziennego. Często z tego powodu mieliśmy ogromne problemy bo rozmawiamy ze sobą zupełnie inaczej. Mnie nie da się wyprowadzić z równowagi, on jest cholerykiem i wkurzy go najmniejsza głupota. 
różne temperamenty są ok jeśli żadna ze stron nie rani drugiej, jeśli Tobie nie przeszkadzają jego napady gniewu to ok, ja sama jestem raczej tornadem ale głównie gdy jestem niewyspana lub głodna i wiem, że to dla spokojniejszej połówki czasem może być przykre
Pasek wagi

Feraleth napisał(a):

różne temperamenty są ok jeśli żadna ze stron nie rani drugiej, jeśli Tobie nie przeszkadzają jego napady gniewu to ok, ja sama jestem raczej tornadem ale głównie gdy jestem niewyspana lub głodna i wiem, że to dla spokojniejszej połówki czasem może być przykre

Oczywiście że mnie też to rani i oczywiście że mi to przeszkadza - nie rozumiem go, chociaż bardzo się staram. Tak jak mówie, ja inaczej rozwiązuje problem i nigdy nie przeklinam w rozmowie z drugim człowiekiem. On mówi wszystko, bez zachamowań, gada co mu ślina na jezyk przyniesie i jednocześnie nie wiele słów może go  faktycznie zranić. Mnie rani wszystko - taka o to różnica między nami. I nie mówie że on jest ten zły, bo ja tez jestem trudnym człowiekim , chcialabym czasami "w jego sposob" postępować ale nie umiem. Z czasem nabrałam lekkiego dystansu, więcej zrozumienia ...
stawiając się w Twojej sytuacji chyba nie umiałabym być w takim związku ale życie weryfikuje poglądy

a tymczasem dobrej nocy bo już uciekam, rano trzeba wstać
Pasek wagi
Jeżeli on jest to osoba chcącą rządzić w Waszym związku to nie będziesz miała łatwego życia. Bo będzie chciał ustawiać Wasze życie według siebie, a czy Ty dasz radę żyć według jego zasad? A pomyśl jak przyjdzie na świat dziecko, czy będzie pomagał Ci przy dziecku, pomagał wrócić Ci do pracy zawodowej.
Masz dopiero 21 lat, dopiero otwiera się życie przed Tobą. Masz marzenia. Może warto poczekać na kogoś innego???
Ja trzymam kciuki za Ciebie, bo teraz podejmujesz decyzję, które są bardzo decydujące dla Twojego życie. Albo będziesz żyła tak jak chcesz albo sobie spieprzysz. (Sorry że tak trochę wulgarnie piszę, ale trochę mam doświadczenia na ten temat.)
POMYŚL O SWOJEJ PRZYSZŁOŚCI JAK CHCESZ ŻYĆ!!!
Oj znam to... U mnie skończyło się rozstaniem. Nie mówię, że u Ciebie będzie tak samo, ale musisz się zastanowić, czy te kwestie, które Was dzielą będą miały wpływ na Wasze życie i czy da się pójść na kompromis. Nie mówię oczywiście o kwestii różnic między Waszymi rodzinami, ale to chyba niekoniecznie musi mieć znaczenie w perspektywie długoterminowej, chodzi mi bardziej o to jego podejście do życia i do Twojej roli w rodzinie. Może zmieni zdanie jak się zorientuje, że jednak  życie jest drogie i lepiej kiedy obie osoby pracują. Może jednak nie będzie pracował jako fizyczny w przyszłości i doceni, że każda praca potrafi być męcząca. Co do wyrażania emocji to zależy czy faktyczznie o wyrażanie siebie chodzi czy o to że on jest wrzeszczącym wkurzającym się na wszystko królem dramatu, który ze wszystkiego robi zadymę, a ty próbujesz wszystko załagodzić siłą spokoju (u mnie tak było - wytrzymałam 5 lat, ale całe życie bym nie dała rady). Tymczasem może spróbuj zaaranżować namiastkę wspólnego życia, żeby sprawdzić jak to podejście jego wygląda w praktyce (np. wjazd gdzieś gdzie będzie kuchnia - sprawdzisz czy by Ci pomógł w gotowaniu czy nie). Nie zazdroszczę Ci sytuacji - źle jest poświęcić dużo czasu związkowi bez przyszłości.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.