Temat: terapia małżeńska

Dziewczyny doradźcie...
Moje małżeństwo się sypie, nie wiem co robić. Nie jestem maltretowana czy poniżana ale jest to dla mnie równie trudny i przykry temat więc proszę potraktujcie to poważnie. I tak jestem w proszku i nie chciałabym czytać obraźliwych uwag. jesteśmy z mężem w sumie 10 lat. Po ślubie 3, 5 lat ze sobą mieszkamy. Osoby z zewnątrz uważają nas za wspaniałą parę. Mówią, że miłość aż kipi, że A. taki wpatrzony we mnie, że zazdroszczą... Tak, miłość między nami zawsze była ale... ostatnio A. się zmienił. Usłyszałam, że nim rządzę i że on chce robić co mu się podoba. Ok, było mi przykro ale stwierdziłam, że może przechodzi jakiś kryzys. Od zawsze wszystkie decyzje podejmowaliśmy razem. Zawsze wiedziałam gdzie jest, co robi bo w ciągu dnia odbieram od niego sporo telefonów. Nie jest to wymuszone. to nie obowiązek. Po prostu  dzwoni zapytać co słychać, jak mi dzień mija. Po tych słowach odsunęłam się od niego. Nie chciałam go przytłaczać. Po kilku dniach dostałam wielki bukiet róż, tłumaczył się, że nie wie co mu odbiło, że jest mu ze mną cudownie i nie chce nic zmieniać. W tym tygodniu coś znowu mu odwaliło. Wykrzyczał mi, że go osaczam i że mam odpuścić, nie tylko w domu ale i w pracy... (nie wiem co mu do tego? - nigdy pracy do domu nie przynosiłam, a przez te moje "nieodpuszczanie" ostatnio wpadła mi niezła premia, która zasiliła nasz budżet). Mamy ciche dni. Jest mi przykro. Wychodzi z domu o różnych porach, nie wiem gdzie jest, co robi. Najgorsze jest to, że zdarzało mu się w przeszłości popełniać głupie błędy (np. jeździć autem po alkoholu). Wiele razy nadszarpnął moje zaufanie w różnych kwestiach. Teraz jak to analizuje to wydaje mi się, że właśnie te sytuacje z przeszłości były ucieczką ode mnie, zrobił coś niemądrego, żeby mi pokazać, że jest wolny jak ptak a ja go nie zatrzymam. Później wracał z podkulonym ogonem a ja wybaczałam. Mam wrażenie, że dla niego małżeństwo to klatka i co jakiś czas próbuje z niej uciec. Kiedy proponuje mu wyjście ze znajomymi on nie chce, mówi że beze mnie nie pójdzie. Ja czasami wychodzę, rzadko ale się zdarza. Jemu imponują kumple, którzy gdzieś po kryjomu, w garażu piją, włóczą się gdzieś po nocach. Ja raz poszedł na taką impreze, to go policja do domu przywiozła, znaleźli go na chodniku w innym mieście. Cholera wie co robił i co się stało.  W tej chwili się nie odzywamy. Nie ma go w domu. Co mam zrobić? Jak wytłumaczyć mu, że małżeństwo to życie razem, kompromisy a nie ucieczki co jakiś czas? Chciałabym mieć dziecko, on mówi że nie mamy warunków, ale też nie robi nic żeby te warunki stworzyć. Wszystko na mojej głowie. On jest zainteresowany bardziej nowym sprzętem audio niż ceną dachówki potrzebną nam na dokończenie domu. to chyba nie ma sensu. On nie daje mi poczucia bezpieczeństwa. Cały czas czekam na kolejną ucieczkę... Boję się, że kiedyś zrobi coś czego mu się będę w stanie wybaczyć...
Pierwsza moja myśl to że kogoś ma. Myślałaś w tym kierunku?

Poza tym o tym osaczaniu w domu i pracy- tak jak rozumiem to jemu nie chodzi o odpuszczenie twojej pracy. On się skupia na sobie i chce żebyś nie osaczała go w domu ani w JEGO pracy,może czuję się źle,że dzwonisz często i pytasz co robi,jak mu leci dzień itp.Chcę mieć więcej luzu.

Jedyna rada- jeśli on wychodzi ładnie ubrany gdzieś i nic ci nie mówi.To zacznij robić to samo!!!jak będzie w domu,zacznij się zbierać,ładny ciuch,makijaż,szpilki i wyjdź- nie ważne gdzieś,ważne żeby on widział i nie wiedział gdzie idziesz. Może to go ruszy,poczuje się zagrożony że może cię stracić.

Trzymam kciuki aby wam się ułożyło.
Dzięki za wszystkie rady. Co to odpuszczania... Zrozumiałam to tak, jakbym miała wygórowane ambicje i że jemu to przeszkadza. Prawdą jest, że staram się robić wszystko najlepiej jak potrafię ale w mojej pracy łączy się to z awansami, premiami itp. Rozwijam się i nie chcę rezygnować z tego dla niego. Mam wrażenie, że byłoby mu dobrze z kimś, kto nie ma ambicji, kto zatrzymał się w jednym punkcie i cieszy się z kolejnej imprezy. Nie chodzi o to, że nie jestem rozrywkowa. Jestem, i to bardzo. Mamy mnóstwo przyjaciół, często wychodzimy i nie bawimy się wtedy ciągle razem. Nie ma takiej potrzeby. 

Aspenn - to on dzwoni do mnie. Ja dzwonie tylko z jakąś sprawą. Nie wiem, czy kogoś ma. Wątpię, ale kto wie... Nic na to nie wskazuje. Wiem, że mnie kocha, czuje to. Nawet teraz czuje jego wzrok na sobie. Nie wychodzi z pokoju. W nocy nakrywał się kołdrą. Jak zawsze... dba o mnie. Ale rozmowy wciąż brak.
a myslalas moze żeby spróbowac terapii? moze tam wyjasniłyby sie dokładnie jego motywy, doszlibyscie do kompromisu?
Pasek wagi

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.