Otoż moja historia wygląda nastepująco.
Mój poprzedni 6letni związek zakończył się-żyłam z alkoholikiem, który nie był fair... ale nie o tym miałam mówić. Po tym związku zostałam z myślą, którą wpojono mi na terapii dla alko-jestes osobą współuzależnioną(dla tych co nie wiedzą,poczytajcie w necie,bo nie oznacza to,że ja też piję)- będziesz przyciągać facetów z problemami-powinna isc do psychologa. I rzeczywiscie przyciagalam takich facetow-jeden cpal, drugi tez pil i każdy, który chciał czegoś więcej "miał coś na sumieniu"a ja byłam głównie ich psychologiem..
w końcu trafiłam na na tego jedynego/ukochanego.
jedyną wadą było to, że często jarał-ok mnie też się zdarza,ale raz na pol roku czasami częściej.. nie 5x w ciagu tygodnia.
z poprzedniego zwiazku wynioslam wiele dobrego- przede wszystkim rozmowa, zrozumienie-zmieniłam negatywne zachowania na te efektowne.
dlugi czas to byly tylko spotkania kolezenskie-pochodzi z wielodzietnej rodziny zawsze czuł się pomijany-jest mega zdolnym chlopakiem odpowiedzialnym intelgentnym przystojnym. z problemami radził sobie paląc-bo sie wyluzowal,zapominal.
od kiedy zaczelismy rozmawiac -zdecydowal, że życie jest piękne bez tego.. więc postanowiła ograniczyć palenie.
Wtedy zaczęły się bóle klatki,problemy z oddychaniem, lekka utrata kontaktu z rzecywistoscia-zdarzało się to często. Biegaliśmy po lekarzach -nikt nie wiedział co mu jest- w końcu okazało się,że to nerwica. wysłali go na badania-od tamtej pory nie stawił sie u lekarza.
Objawy nie są już tak silne zdarzają sie w mocnych przypadkach- najczesciej po alkoholu.
wygląda to tak: glebokie szybkie oddechy,ból w klatce piersiowej, trudnosci z oddychaniem, przymyka oczy, traci siły, zaczyna płakać,na chwile się uspokaja,ale pozniej "staje sie rozbudzony" rzoglada po pokoju dziwnymi oczami-jakby czegos sie bal..dzisiaj sie przyznal, że się boi..-ja patrzac na niego wystraszylam sie odsunęłam i sama zaczęlam płakac.. zazwyczaj tule go i uspokajam.po prostu byłam przerażona.. nie wiedziałam co zrobić..
jest to mega wrazliwy i wspaniały.. dlatego boli mnie,że dopadło to tak wspaniałego człowieka..
ALE JAK MAM GO NAMÓWIĆ NA PÓJŚCIE DO LEKARZA/PSYCHOLOGA? jego wytłumaczenie to-ale zobacz już prawie mi się to nie zdarza! albo -dobrze zrobię to,ale nie teraz..
nikt oprócz jego siostry nie wie -ale my najkochańsze osoby w jego życiu nie dajemy rady go przekonać..
czasami myślę,że minęłam się z powołaniem.. że trafiam na takich ludzi specjalnie,żeby im pomagać..
błagam,może macie taki przypadek w rodzinie, albo wiecie co może do niego przemówić?
rozmawiam,tłumaczę,że to jego życie,że o niego chodzi.. że się martwię...
nerwicę ma chyba od gimnazjum bo już wtedy pobolewało go serce. myślę,że nasiliło się po gwałtownym ograniczeniu palenia..
teraz pali raz na 2 tygodnie. i "atak" ma w przypadku np. kiedy ktoś prowokuje go do bicia,albo ktoś go nie miłosiernie zdenerwuje