Temat: a co TY zrobiłabyś na moim miejscu?

Witam, jestem na forum już od dłuższego czasu. Chcę się zwrócić do Was, bo potrzebuję opinie obiektywnych osób, którymi nie rządzą emocje i mogą na chłodno ocenić mój problem.


Otóż: 


Jestem z chłopakiem od 4 lat w związku (z kilkoma przerwami). Mamy dopiero po 21 lat ale bardzo się kochamy, łączy nas mnóstwo rzeczy. Ale też trochę nas dzieli. Kłócimy się nieustannie, głownie o jego chorobliwą zazdrość.

Miał obiekcje do tego, żebym np. nosiła leginsy, staniki z push upem, malowała się różem i tego typu rzeczy. Spódniczki mini nie wchodzą w grę. Mam brata w Amsterdamie i czasem jeżdżę do niego (chłopak ma pracę, więc nie zawsze możemy latać razem) i o to też były awantury- boi się, że coś tam się stanie, nie chce żebym latała sama. Kolejna awantura dotyczyła tego, że poszłam z koleżanką na siłownię- był zazdrosny.  Co prawda po fakcie wie o tym, że źle robi i niektóre rzeczy już zaakceptował po wielogodzinnych dyskusjach. Ale zjawisko istnieje i bardzo mi przeszkadza.

Przez jego zazdrość już raz się rozstaliśmy, na kilka miesięcy. Wróciliśmy do siebie bo dalej mnóstwo czujemy. Teraz jesteśmy w kropce- musimy podjąć decyzję czy warto dalej to ciągnąć. Zdajemy sobie sprawę, że nie jesteśmy do siebie dopasowani, ale łączy nas miłość. Spędziliśmy teraz ostatni weekend razem (obydwoje się staraliśmy więc był naprawdę udany) i mamy tydzień bez kontaktu na przemyślenie czego chcemy. Chłopak chce iść się leczyć do psychologa, ale nie wiadomo, czy w ogóle mu to pomoże i czy będzie lepiej nam się żyło.

Ja jestem osobą, która lubi być zauważana, w pewnym okresie tańczyłam na meczach koszykówki (oczywiście musiałam przestać, bo chłopak tego nie akceptował), lubię ładnie wyglądać, nie jestem typem "szarej myszki", a ciągle mam wrażenie, że lepiej by mu się żyło z taką właśnie osobą.

Chciałabym dać nam jeszcze szansę, ale nie wiem, czy nie warto żebyśmy obydwoje zaakceptowali różnice charakterów i ruszyli z własnymi życiami naprzód. Ostatnia sprawa, która mnie martwi to brak pociągania z mojej strony. Nie sprawia mi przyjemności w łóżku, nie ciągnie mnie do niego fizycznie. Uwielbiam się przytulać, kocham go całego, ale to wybitnie nie daje mi spokoju. Ciągle myślę, że to może przez tabletki albo długi staż związku, że może w większości par po jakimś czasie już nie jest ekscytująco, ale z drugiej strony chciałabym jeszcze kiedyś przeżyć coś takiego (miałam to uczucie kiedy spotykałam się z pewnym chłopakiem podczas przerwy w związku z moim- on też spotykał się z inną dziewczyną, obydwoje próbowaliśmy ułożyć sobie życie). 

Proszę, poradźcie co Wy byście poczyniły, bo spędzając z nim ten weekend co chwilę płakałam patrząc na niego i mając świadomość, że to może być ostatni nasz wspólny czas.  Dodam, że straciłam pare lat temu mamę i strasznie ciężko jest mi odejść od osoby, którą kocham. Mimo wszystko nie jest to związek, w którym obydwoje jesteśmy bez rpzerwy szczęśliwi, dużo złego się działo i boję się, że będzie tak dalej.


ja Ci doradzę tak, możesz znaleźć miłość z którą będziesz szczęsliwa, tak po prostu, życie jest za krótkie zebyś chodziła na mnóstwo kompromisów...bo w imię czego? Jesteś młoda, znajdziesz nie jednego faceta, nie warto rezygnować ze swojej osobowości bo jakiś facet tego chce
Pasek wagi
Nigdy w życiu nie byłabym z kimś, kto dyktowałby mi, jak mam się ubierać. Tym bardziej nie byłabym z kimś, kto oczekiwałby, żebym zrezygnowała ze swojego hobby (cheerleading) dla jego chorobliwej zazdrości.

Ale różni ludzie są gotowi różne rzeczy poświęcić dla związku...
rozumiem, myślę tak samo, jednak przez te 4 lata bardzo się pokochaliśmy, chłopak ma mnóstwo zalet (jest pomocny,opiekuńczy, ma poczucie humoru itd)i jedną dużą wadę, którą postanowił leczyć u psychologa, powinnam dać mu szansę, znacie w ogóle przypadki, że ktoś z tego się wyleczył?
Zazdrość można przepracować. Więc jeśli on fatycznie chce się zmienić i będzie ku temu robił coś więcej, niż obiecywał, to wydaje mi się, że jest wart czekania

Jak bym czytała o sobie. U mnie facet jest zazdrosny nawet jak chcę sama iść na zakupy. Myśli że jestem na tyle atracyjna by stado facetów zaczęło mnie podrywać pod jego nieobeność hahah  Ale jak się wkurzyłam to mu postawiłam sprawę jasno, że nie mam zamiaru z czegoś rezygnować w imię jego chorych wymysłów i jeżeli ma mnie za taką puszczalską że polecę z jakimś chłoptasiem bo mam akurat spódniczkę i jestem sama no to sory...to nie jest zaufanie. Zrozumiał trochę, teraz spokojnie łażę również w miniówach. To wynika również z niskiej samooceny faceta.  Twój facet musi w końcu zrozumieć, że związek polega też na zaufaniu i że to jest normalne, przecież nie jesteśmy u arabów żeby nakładać na siebie chusty. I faktycznie niech pogada o tym z psychologiem.

A i myślę żebyś dała mu szansę jeśli jest taki dobry. Wiem to po swoim, żal skreślać dobrego faceta z jednego powodu, bo sama widzisz jacy są teraz faceci...o gnojka bardzo łatwo a trudno o naprawdę dobrego. Ale niestety musi zrozumieć, że ty też masz pasje, chcesz chodzić ubrana jak inne kobiety itd...

popełniłaś duży błąd rezygnując ze swojej pasji, żeby sprostać jego wymaganiom. dałaś sygnał, że jego paranoje można traktować serio i że jesteś gotowa na ustępstwa. wydaje mi się, że teraz, żeby zaradzić tej sytuacji, mogą poskutkować tylko radykalne kroki. rozstańcie się. jeśli za parę miesięcy on uzna, że sobie poradził ze swoim problemem i nadal będziecie chcieli być razem, możecie spróbować. ale NIE czekaj na niego, żyj swoim życiem
Wiem, że popełniam duży błąd, tak naprawdę powinniśmy byli się rozstać już dawno temu zanim tak strasznie się pokochaliśmy. Z jednej strony jest się ze sobą na dobre i na złe, powinnam być przy nim jak będzie się leczył, bo jest wspaniałą osobą, a z drugiej chciałabym jeszcze poczuć wolność, beztroskę, pociąg seksualny.. Chociaż wiem, że teraz dobrych facetów na świecie jak kot napłakał i boję się, że stracę wartościową osobę. Jestem kompletnie rozdarta.

Ja bm poroznawiała.

To banalne, wiem.

Mimo to bym nie wytrzymała i bym wywaliła wszystko to co leży mi na sumieniu. Rozmowa z nim to podstawa.

Rozmawiamy juz od trzech dni. Doszliśmy do wniosku, że albo teraz się rozstajemy już na zawsze (chłopak wie, że zachowywał się jak idiota przez ostatnie 4 lata), albo dajemy sobie szansę i czekamy na skutki terapii, tyle, że nie wiadomo czy zadziała a on nie chce mnie już ranić. 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.