Temat: Wspólne mieszkanie - co sądzicie, pomocy..

A więc tak.
Kończę pierwszy rok studiów, mój Skarb drugi. (ja 20 on 21 lat).
Jesteśmy razem 1 rok i 3 miesiące, wcześniej byliśmy bliskimi przyjaciółmi ponad rok, a znamy się w sumie (wliczająć związek i przyjaźń, bo znamy sie ze szkoły) 5 lat. 
Obecnie wynajmujemy osobne mieszkania, mamy do siebie 40min tramwajem. Widujemy się czasem w tygodniu, czasem tylko w weekendy. 
Podjęliśmy decyzję, że chcemy zamieszkać razem.
Rozwazyliśmy wszystkie argumenty: będziemy czuli się bezpieczniej (ja często choruje), uczyć się potrafimy - znaczy potrafimy się uczyć będąc obok siebie, skupić się na tym, jak jedno ma luźniejszy czas pomaga drugiemu - przepytuje, pomoże zrobić notatki itp. Oprócz bycia parą, jesteśmy naprawde zgranym teamem, namiętność jest jak parabola, raz większa, raz mniejsza, my mamy jeszcze przyjaźń : )
Wcześniej było tak, że np. ja siedząc u niego w weekend jadłam "jego jedzenie" i odwrotnie, on siedząc u mnie, nie objadaliśmy się nawzajem i nie traciliśmy na tym, a jak mieliśmy ochotę na coś innego, fastfood - to zawsze zrzutka. Więc ani ja, ani jego rodzice nie utrzymywaliby "tego drugiego". Jedzenie swoje, a my byśmy jakoś sobie to podzielili, jak dotychczas : ) Moja mama zawsze dorzuca więcej pierogów, które on uwielbia gratis ; ) Ja od jego mamy czasem dostaję ulubioną czekoladę, czekoladki...Jak jedzie do mnei dostanie coś ekstra słodkiego - dla mnie.
Bardzo się kochamy i myślimy o sobie na poważnie, on w sylwestra obiecał mi, że kiedyś spędzimy wspólnie życie.
Ja jestem jego pierwszą, a on moją prawdziwą miłością.
Jesteśmy sobie wierni i tak nam dobrze ze sobą.

Chcemy zamieszkać razem, ale...
Mnie mama sama wychowuje, jego uwielbia i jest za "jestem dorosła, wiesz co robisz, wiesz co dla Ciebie dobrę. Ja mogę Ci doradzić ewentualnie, decyzję podejmiesz sama". Częściej do mnie przyjeżdżał, z moją mamą ma świetny kontakt, jak do mnie dzwoni to też gadają itp.

On ma oboje rodziców.
Tata małomówny, ale spoko. Mama też w sumie.
Oni nie są zbyt wylewni, ale gościnni, ułożeni, ale konserwatywni.
Jego mama najbardziej jest przeciwna, chyba chodzi jej o to, że jak wyobrażamy sobie mieszkanie razem bez ślubu. A z tego co wiem, ona nie lata co niedzielę do kościoła.
Lubi mnie, ale ponoć dobrze nie zna.
Próbował dwa razy poddejmować temat, kończyło się na krótkiej rozmowie, ale mamy zebrane argumenty. Rodzice muszą międyz sobą pogadać i dopiero wtedy wytoczy pozostałwe  argumenty.

Mój Skarb jest trochę roztrzepany, często coś gubi.
Jest jedynakiem jak ja.
Ale trochę mami synkiem, ale mam wrażenie, że to bardziej mama go tak traktuje.
Cały czas zarzuca mu brak odpowiedzialności.
Cały rok dorywczo pracował, wstawał o 5 rano i dorabiał, teraz skonczył sesję i ma kolejną pracę.
Dzięki mnie mniej "pije" w tygodniu piwka, nie szaleje tak, nie włóczy się z kumplami.
Same pozytywy niby.

Co o tym myśleć?
Albo on za mało gadał z mamą i ona nie wie, że tak poważnie o mnie myśli.
Albo boi się stracić syna.
Albo mnie nie lubi i liczy, że to przejściowe, że znajdzie sobie inną, lepszą kandydatkę.

Mówiąc o zaręczynach... on kiedyś to zrobi, ale jak będzie gotowy. Nie dociera do niego fakt, że zaręczyny to tylko "słowo, obietnica, oficjalne przedstawienie związku", że można być w narzeczeństwie 10 lat, zawsze je można zerwać nikt nie każe od razu zakładać rodziny i bawić się w dom...

Może jest zależny finansowo od rodziców, ale... znajdziemy coś tańszego, jak mówię. Z jedzeniem też nei ma problemu. Jego mama jakby rządzi w domu, zawsze musi postawić na swoim. Jak ma ją do czegoś przkeonać myśli zawsze tydzień wcześniej i szuka argumentów, jak na jakąś debatę.
Jego rodzice jakoś na studiach się poznali też i od tego czasu są razem.

Jak ją przekonać?

Myślimy o taniej kawalerce, w miejscu gdzie będziemy mieli oboje po równo na swoje uczelnie. Więc dzielnica ustalona.

Yenla napisał(a):

 Jeśli was utrzymują, to cóż no niestety dopóki jesteście na garnuszku rodziców, to oni mają dużo do powiedzenia, więc tylko mogę poradzić próbować się usamodzielnić. Ewentualnie możecie próbować z argumentem, że wynajem we dwoje wychodzi taniej. Może pogadajcie oboje z jego mamą, czemu ma takie opory przed waszym zamieszkaniem razem.

dokładnie, popieram.
jakbyście się sami utrzymywali i zarabiali sobie na wynajem to faktycznie rodzice nie powinni się do tego wtrącać.

Matyliano napisał(a):

a ja w ogole nie rozumiem mieszania w to rodzicow ... zamieszkacie razem i tyle. dopuki nie wprowadzacie sie do jego rodzicow to moim zdaniem nie maja nic do gadania. mozna wysluchac ich zdania, a i tak zrobic po swojemu - to jest zamieszkac ze soba.. 

no chyba maja cos do powiedzenia bo to ich pieniadze.

edit: doczytalam: ogólnie sprawa wyglada tak, ze wy mieszkacie sami tak? (bez rodzicow). w takim razie to im sie bedzie bardziej oplacac, ale wcale nie musi podobac.

Pasek wagi
Nie podoba mi sie Twoje podejście do zaręczyn. 
Jesli utrzymujecie sie sami - zamieszkajcie razem chocby zaraz.
Jesli utrzymuja Was rodzice - uzyskajcie ich zgodę.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.