Temat: wychowanie pasem

Witam, to będzie długi post na bardzo trudny dla mnie temat (dlatego piszę z innego konta), więc proszę o zachowanie kultury.

Mam 16 , rocznikowo 17 lat. Przez około 12 lat ojciec nie szczędził na mnie swojego pasa, którym jako ciekawostkę dodam sam dostawał. Ostatni raz dostałam w swoje 15 urodziny, bo mu pysknęłam. Dostałam wtedy pasem po plecach, akurat ściągał spodnie.  Wiele razy mnie straszył, że za pyskówki będę dostawać w twarz, ale nigdy tego nie zrobił.

Chciałabym przytoczyć tutaj kilka sytuacji i poradzić się Was.

 

Miałam może z 10 lat i miałam dzień wolny, wstawałam zwykle około 8 i do 16 byłam sama. Krótko przed 16 zachciało mi się strasznie pić, a brzydziłam się wody z kranu, więc wstawiłam wodę w czajniku i wsadziłam do lodówki, żeby szybko wystygła. W ŻYCIU MI NIKT NIE POWIEDZIAŁ, ŻE TAK NIE WOLNO, BO SIĘ LODÓWKA ROZWALI, MIAŁAM 10 LAT, Z KUCHNI KORZYSTAŁAM TYLKO WTEDY, JAK CHCIAŁAM ZROBIĆ SOBIE KANAPKĘ Z SZYNKĄ. Wróciła matka, ojciec poszedł jeszcze do sklepu, zagląda do lodówki i mówi, że co ja zrobiłam, że powie ojcu. Przyszedł, matka opowiedziała mu, a ten od razu, ściągnął pas ze spodni i ani mee ani bee mruknął tylko ile pasów dostane ( zawsze mi przed egzekucją mówił ile dostanę). Powiedział, że dostanę 10 na dupę. No ale jak ja miałam wytrzymać 10 pasów bez przerwy i bez zakrywania pupy rękami??? A on robił tak, że jak zakrywałam rękami, to lubił mówić „weź ręce”. Ja oczywiście rzadko brałam, i dostawałam bonusy w postaci dwóch- trzech kolejnych pasów. Więc za ten czajnik nie dostałam 10, tylko 12.

 

Zdarzało się, że jak zakrywałam dupę rękami, to dostawałam przez przypadek po palcach i przez godzinę nie mogłam nimi ruszać, były całe czerwone z odciskiem, czasem nawet na następny dzień.

 

Albo pamiętam taką sytuację, że miałam dwie kanapeczki do zjedzenia (z 6 lat miałam), i ojciec, który mi wtedy akurat szedł na śmietnik, powiedział, że jak nie zjem tych kanapek zanim on wróci, to mi się dostanie. To ja w panice zaczęłam jeść jedną połóweczkę, już nie mogłam dalej, a tu słyszę dzwonek do drzwi, ojciec wraca, a ja jeszcze drugą połóweczkę mam, to całą wepchnęłam do buzi. Co z tego, że miałam odruchy wymiotne, i nie raz nie dwa dusiłam się, gdy mnie karmił, krztusiłam się, miałąm odruchy wymiotne, wypluwałam, bo nie nadążałam z gryzieniem. A jak wyplułam coś, albo wyrzygałam, to jeszcze dostawałam.  Jako dziecko byłam niejadkiem i potrafiłam 3 godziny spędzić nad 4 połóweczkami kanapki.

 

Najgorsze wieczory były z matematyką. Siadałam najczęściej przy kuchennym stole, ojciec obok mnie, czytam zadanie którego nie rozumiem, zaczyna się spokojnie, ojciec mówi zrelaksowany, pyta się mnie co mamy dane, szukane, odpowiadam, wypisuje, teraz działanie i obliczenia. I tu się zaczyna cała zabawa. Czasem nie wiedziałam od której strony zacząć. Ojciec się denerwował już szedł po pasa i od 5 klasy nawet się nie certolił „ kładź się” już nie dostawałam na dupę. Za dużo czasu by zajmowało wstawanie i kładzenie się, wracanie z obolałym dupskiem. Nieee… Dostawałam tak jak siedziałam, „przez grzbiet”, czyli po plecach. I już oszczędzaliśmy czas, który poświęcaliśmy na matematykę. Gdy już byliśmy blisko skończenia zadania, to ojciec z pasem na de mną, ja cała czerwona i napuchnięta od płaczu (zaznaczam, że płakać też mi nie wolno było, bo miałam być cały czas skupiona na zadaniu, a jak zaczęłam pociągać, to znowu dostawałam, „na uspokojenie”) często bałam się powiedzieć co powinnam zrobić, bo za błędną odpowiedź też dostawałam, więc najlepiej było jak milczałam. A jak mówiłam, że nie rozumiem, to też dostawałam, aby „zmobilizować mnie do skupienia” i „wypędzić ze mnie lenia”, więc nie mogłam mówić, że czegoś nie zrozumiałam, albo nie wiem jak się za to zabrać. Gdy po godzinie takiej zabawy, ojciec już nie wytrzymywał, siadał i rozpisał mi całe zadanie z wynikiem, pokazał mi co z czego, jak i na koniec się pytał „i co? Było aż takie trudne?” Ja oczywiście odpowiadałam, że nie, ale tak naprawdę nadal nie rozumiałam tych zadań, i zadania domowe oddawałam na szóstki, piątki, a prace klasowe pisałam na 3-4.

 

Czasem sobie myślę, że wszystko wyolbrzymiam. Przecież nigdy nie chodziłam głodna, zawsze ciepło ubrana, ładnie. Mama mi wszystko kupowała, na zdjęciach jestem ślicznym dzieckiem.

 Są rodziny, w których alkohol się przelewa, pijactwo, a my byliśmy przecież dobrą, szanowaną rodziną, normalną, do tej pory przecież jesteśmy. Nikt nam niczego nie może zarzucić.

 

Przecież to JA sprowokowałam ojca, to przeze mnie się zdenerwował, gdy nie rozumiałam zadania z matematyki. Mogłam się bardziej skupić na treści. Mogłąm się przecież bardziej do tego przyłożyć, a ja jak zwykle zrobiłam wszystko „na odpierdol”, jak to mi zawsze powtarzali.

 

 Po awanturze z mojego powodu, przychodziła matka do mnie i zawsze mówiła : „ No i co??? Po co tak tatę zdenerwowałaś? Nie lepiej było tak od razu zrobić? Przecież ty zdolna jesteś, no choć już nie płacz, przytul się”.

 

Nie wiem, co o tym sądzić, płaczę po nocach, nie mogę spać, zwijam się często z bólu, nie rozmawiam z rodzicami o swoich uczuciach, bo się wstydzę, bo nie mogę na nich patrzeć. Mój ojciec mnie obrzydza i nie jest dla mnie żadnym autorytetem. Nie potrafię czuć przed nim respektu, jedynie strach.

 

Nie wiem, czy to dziecięca wyobraźnia, ale jak miałam z 10 lat, to kładłam się do łóżka, brałam skakankę i owijałam ją sobie wokół szyi i się zastanawiałam, czy gdybym umarła, to czy ojciec płakałby na moim pogrzebie, ale mi było żal mojej mamy, którą bardzo wtedy kochałam.

 

Powiedzcie mi co ja mam zrobić, bo już nie mogę tak, potrzebuję wsparcia, bo te natrętne myśli dopadają mnie wszędzie: w szkole, na rowerze, na ulicy, w autobusie. Muszę wtedy się tak strasznie powstrzymywać, żeby nie rozpłakać się. Ciągle się porównuje do innych, zastanawiam się, czy inni też tak mieli. Boję się zagadywać do chłopaków, bo zaczynam wyobrażać go sobie jako ojca naszych dzieci, jak je tłucze. To jest straszne.

 

Potrzebuje opinii osób, których nie znam, i które nie znają mnie, więc pomóżcie mi!

szukam_pomocy napisał(a):

Witam, to będzie długi post na bardzo trudny dla mnie temat (dlatego piszę z innego konta), więc proszę o zachowanie kultury. Mam 16 , rocznikowo 17 lat. Przez około 12 lat ojciec nie szczędził na mnie swojego pasa, którym jako ciekawostkę dodam sam dostawał. Ostatni raz dostałam w swoje 15 urodziny, bo mu pysknęłam. Dostałam wtedy pasem po plecach, akurat ściągał spodnie.  Wiele razy mnie straszył, że za pyskówki będę dostawać w twarz, ale nigdy tego nie zrobił. Chciałabym przytoczyć tutaj kilka sytuacji i poradzić się Was.   Miałam może z 10 lat i miałam dzień wolny, wstawałam zwykle około 8 i do 16 byłam sama. Krótko przed 16 zachciało mi się strasznie pić, a brzydziłam się wody z kranu, więc wstawiłam wodę w czajniku i wsadziłam do lodówki, żeby szybko wystygła. W ŻYCIU MI NIKT NIE POWIEDZIAŁ, ŻE TAK NIE WOLNO, BO SIĘ LODÓWKA ROZWALI, MIAŁAM 10 LAT, Z KUCHNI KORZYSTAŁAM TYLKO WTEDY, JAK CHCIAŁAM ZROBIĆ SOBIE KANAPKĘ Z SZYNKĄ. Wróciła matka, ojciec poszedł jeszcze do sklepu, zagląda do lodówki i mówi, że co ja zrobiłam, że powie ojcu. Przyszedł, matka opowiedziała mu, a ten od razu, ściągnął pas ze spodni i ani mee ani bee mruknął tylko ile pasów dostane ( zawsze mi przed egzekucją mówił ile dostanę). Powiedział, że dostanę 10 na dupę. No ale jak ja miałam wytrzymać 10 pasów bez przerwy i bez zakrywania pupy rękami??? A on robił tak, że jak zakrywałam rękami, to lubił mówić ?weź ręce?. Ja oczywiście rzadko brałam, i dostawałam bonusy w postaci dwóch- trzech kolejnych pasów. Więc za ten czajnik nie dostałam 10, tylko 12.   Zdarzało się, że jak zakrywałam dupę rękami, to dostawałam przez przypadek po palcach i przez godzinę nie mogłam nimi ruszać, były całe czerwone z odciskiem, czasem nawet na następny dzień.   Albo pamiętam taką sytuację, że miałam dwie kanapeczki do zjedzenia (z 6 lat miałam), i ojciec, który mi wtedy akurat szedł na śmietnik, powiedział, że jak nie zjem tych kanapek zanim on wróci, to mi się dostanie. To ja w panice zaczęłam jeść jedną połóweczkę, już nie mogłam dalej, a tu słyszę dzwonek do drzwi, ojciec wraca, a ja jeszcze drugą połóweczkę mam, to całą wepchnęłam do buzi. Co z tego, że miałam odruchy wymiotne, i nie raz nie dwa dusiłam się, gdy mnie karmił, krztusiłam się, miałąm odruchy wymiotne, wypluwałam, bo nie nadążałam z gryzieniem. A jak wyplułam coś, albo wyrzygałam, to jeszcze dostawałam.  Jako dziecko byłam niejadkiem i potrafiłam 3 godziny spędzić nad 4 połóweczkami kanapki.   Najgorsze wieczory były z matematyką. Siadałam najczęściej przy kuchennym stole, ojciec obok mnie, czytam zadanie którego nie rozumiem, zaczyna się spokojnie, ojciec mówi zrelaksowany, pyta się mnie co mamy dane, szukane, odpowiadam, wypisuje, teraz działanie i obliczenia. I tu się zaczyna cała zabawa. Czasem nie wiedziałam od której strony zacząć. Ojciec się denerwował już szedł po pasa i od 5 klasy nawet się nie certolił ? kładź się? już nie dostawałam na dupę. Za dużo czasu by zajmowało wstawanie i kładzenie się, wracanie z obolałym dupskiem. Nieee? Dostawałam tak jak siedziałam, ?przez grzbiet?, czyli po plecach. I już oszczędzaliśmy czas, który poświęcaliśmy na matematykę. Gdy już byliśmy blisko skończenia zadania, to ojciec z pasem na de mną, ja cała czerwona i napuchnięta od płaczu (zaznaczam, że płakać też mi nie wolno było, bo miałam być cały czas skupiona na zadaniu, a jak zaczęłam pociągać, to znowu dostawałam, ?na uspokojenie?) często bałam się powiedzieć co powinnam zrobić, bo za błędną odpowiedź też dostawałam, więc najlepiej było jak milczałam. A jak mówiłam, że nie rozumiem, to też dostawałam, aby ?zmobilizować mnie do skupienia? i ?wypędzić ze mnie lenia?, więc nie mogłam mówić, że czegoś nie zrozumiałam, albo nie wiem jak się za to zabrać. Gdy po godzinie takiej zabawy, ojciec już nie wytrzymywał, siadał i rozpisał mi całe zadanie z wynikiem, pokazał mi co z czego, jak i na koniec się pytał ?i co? Było aż takie trudne?? Ja oczywiście odpowiadałam, że nie, ale tak naprawdę nadal nie rozumiałam tych zadań, i zadania domowe oddawałam na szóstki, piątki, a prace klasowe pisałam na 3-4.   Czasem sobie myślę, że wszystko wyolbrzymiam. Przecież nigdy nie chodziłam głodna, zawsze ciepło ubrana, ładnie. Mama mi wszystko kupowała, na zdjęciach jestem ślicznym dzieckiem.  Są rodziny, w których alkohol się przelewa, pijactwo, a my byliśmy przecież dobrą, szanowaną rodziną, normalną, do tej pory przecież jesteśmy. Nikt nam niczego nie może zarzucić.   Przecież to JA sprowokowałam ojca, to przeze mnie się zdenerwował, gdy nie rozumiałam zadania z matematyki. Mogłam się bardziej skupić na treści. Mogłąm się przecież bardziej do tego przyłożyć, a ja jak zwykle zrobiłam wszystko ?na odpierdol?, jak to mi zawsze powtarzali.    Po awanturze z mojego powodu, przychodziła matka do mnie i zawsze mówiła : ? No i co??? Po co tak tatę zdenerwowałaś? Nie lepiej było tak od razu zrobić? Przecież ty zdolna jesteś, no choć już nie płacz, przytul się?.   Nie wiem, co o tym sądzić, płaczę po nocach, nie mogę spać, zwijam się często z bólu, nie rozmawiam z rodzicami o swoich uczuciach, bo się wstydzę, bo nie mogę na nich patrzeć. Mój ojciec mnie obrzydza i nie jest dla mnie żadnym autorytetem. Nie potrafię czuć przed nim respektu, jedynie strach.   Nie wiem, czy to dziecięca wyobraźnia, ale jak miałam z 10 lat, to kładłam się do łóżka, brałam skakankę i owijałam ją sobie wokół szyi i się zastanawiałam, czy gdybym umarła, to czy ojciec płakałby na moim pogrzebie, ale mi było żal mojej mamy, którą bardzo wtedy kochałam.   Powiedzcie mi co ja mam zrobić, bo już nie mogę tak, potrzebuję wsparcia, bo te natrętne myśli dopadają mnie wszędzie: w szkole, na rowerze, na ulicy, w autobusie. Muszę wtedy się tak strasznie powstrzymywać, żeby nie rozpłakać się. Ciągle się porównuje do innych, zastanawiam się, czy inni też tak mieli. Boję się zagadywać do chłopaków, bo zaczynam wyobrażać go sobie jako ojca naszych dzieci, jak je tłucze. To jest straszne.   Potrzebuje opinii osób, których nie znam, i które nie znają mnie, więc pomóżcie mi!

Chesz opinnii?
Jezeli chocaz polowa z tego co pisesz jest prwda, to masz porbanych rodzicow.
Ojca sadyste i gnoja i wcale nie lepsza matke.

Szczerze wspolczuje
rafalmruk :  połowa??? To jest zaledwie ułamek mojego dzieciństwa, nie troluje, tylko szukam pomocy, a Twój post nie wniósł niczego, co dałoby mi do myślenia. To, że są psyhiczni odkryłam już dawno. Teraz chcę się od nich uwolnić, bo choć już mnie nie biją, to ich myślenie jest toksyczne. 

szukam_pomocy napisał(a):

KaSsis napisał(a):

Ja jestem w szoku, to jest jakaś masakra w głowie mi sie to nie mieści.Ja nigdy w życiu nie dostałam, ani z pasa, ani z reki, tylko wjazd na ambicje i to masakryczny. Ale moja mama jest teraz dla mnie najwiekszym autorytetem i mam do niej ogromny szacunek.
Tylko szkoda, że niektórzy myślą, że należy się szacunek rodzicom, tylko za to, że dali komuś życie 


To nie sztuka zrobić dziecko, dziecko trzeba wychować i tym właśnie zyskuje się szacunek.
W ogóle ja się tobie nie dziwie, że masz do rodziców taki stosunek, a twoja mama też jest winna, bo milczała... może się bała ojca, ale bez przesady!
Pasek wagi
Patologiczni ludzie z Twoich rodziców! Ja za takie coś, wyprowadziłabym sie z domu czym prędzej, kombinowałabym jak koń pod górkę żeby uciekac od nich. Nie odezwałabym sie do nich do końca życia chyba, tak kochający rodzice nie postępują! Nie jest rodzicem ten, który Ci zapewni byt materialny, ale emocjonalny, wesprze, pomoże , pochwali, skrytykuje z głową i da poczucie bezpieczeństwa! Nie będę więcej pisać, a to co naprawdę sądzę o Twoich "rodzicach" zachowam dla siebie, Tobie radze iść do psychiatry, niech otworzy Ci oczy jakie zło uczynili, masz przyciaciół? popros o pomoc, to nie było normalne. dlatego Ty powinnaś wziąc sie za normalne życie, z uczuciem i miłością, wyzbywac sie tego co robili oni, postarać sie żyć normalnie, ale tak, jak napisałam-musi Ci ktos pomóc.

Grazja napisał(a):

Jak byłam mała tez obrywałam od taty z tym,że pręcikiem.Bil jak trzeba było ,wtedy były inne metody wychowawcze ,ale mój ojciecrobił to z bólem i najwyżej 3 razy.Nigdy nie było to z wyrachowaniem czy sadyzmem i nawet nie mam żalu.Naprawdę bardzo ci współczuje,tak nie powinno być. Kiedyś gdy moje dzieci były małe w tym pasierbice ,to próbowałam wprowadzić metodę mego ojca.Było to bolesne doświadczenie,a małe dziecko wytłumaczyło mi,że dzieci się kocha ,a nie bije.Kiedy uderzyłamswoją pasierbicę,a ona płakała, krwawiło mi serce, chciałam jej wytłumaczyć dlaczego dzieci się bije.Mała dziewczynka 6 letnia drżącym ,płaczliwym głosikiem powiedziała - dzieci się kocha ,a nie bije.Nigdy więcej w życiu nie uderzyłamdziecka. Naprawdę trzeba mieć coś nie poklei w głowie aby bić dzieci.

to przez chwile miałas nie pokolei w głowie??? jakim prawem biłas  cudze dziecko? matka pasierbicy by Ci tego nie darowała! Nie da sie niektórych ludzi do zwierząt porównac, bo obraziłabym zwierzaki!! Zwykła suka opiekuje sie szczeniakami, liże pilnuje, zabiera w pysk, kiedy sa niesforne, a człowiek? człowiek utopi, skatuje ,uderzy, poniży...

nawet sobie nie umiem wyobrazic co przeszlas. Ojciec sadysta, a matka nie lepsza,to nie sa rodzice, to patologia. Napewno to nie byla nigdy twoja wina, jak mozna bic dziecko, bo kanapki nie zjadlo, czy zadania nie rozmie?

Mieszkasz w Niemczech, wiec zawsze mozesz sie udac do Jugendamtu, wygooluj sobie, gdzie w twojej miejscowosci jest najblizej, w wiekszych miastach sa tez na osiedlach. Tam ci pomoga. W Nieczech jest bardzo surowe prawo, jezeli chodzi o dzieci, jest calkowity zakaz podnoszenia reki na dziecko. Zreszta ucza tego w szkole, ze jakby rodzic podniosl reke, to dziecko ma prawo zglosic to na policje, zadzwonic czy pojsc i nie zostanie potraktowane z gory, tylko powaznie. Nie sadze tez by cie odeslai do Polski, bo oni bede cie chronic przed rodzicami. To co robili czy robia twoi rodzice jest karalne

Pasek wagi

Grazja napisał(a):

Jak byłam mała tez obrywałam od taty z tym,że pręcikiem.Bil jak trzeba było ,wtedy były inne metody wychowawcze ,ale mój ojciecrobił to z bólem i najwyżej 3 razy.Nigdy nie było to z wyrachowaniem czy sadyzmem i nawet nie mam żalu.Naprawdę bardzo ci współczuje,tak nie powinno być. Kiedyś gdy moje dzieci były małe w tym pasierbice ,to próbowałam wprowadzić metodę mego ojca.Było to bolesne doświadczenie,a małe dziecko wytłumaczyło mi,że dzieci się kocha ,a nie bije.Kiedy uderzyłamswoją pasierbicę,a ona płakała, krwawiło mi serce, chciałam jej wytłumaczyć dlaczego dzieci się bije.Mała dziewczynka 6 letnia drżącym ,płaczliwym głosikiem powiedziała - dzieci się kocha ,a nie bije.Nigdy więcej w życiu nie uderzyłamdziecka. Naprawdę trzeba mieć coś nie poklei w głowie aby bić dzieci.




No masz nawalone w głowie po sam sufit, jak mogłaś uderzyć małą niewinną istotę? najlepiej bić jak się nie daje rady wychować?
nawet psa bym ci nie dała pod opiekę....
Tluscinka, Pani Grazja starała sie mnie przekonac, że nie mam pojęcia o sytuacji, w jakiejn uderzyła pasierbicę i wmówić, że dziewczynka była jej wdzięczna, bo dzięki Pani Grazji nie wylądowała pod latarnią!!! oczy wyłupiłam jak czytałam wiadomość!! Za wyciągnięcie prywatnych wiadomości bardzo przepraszam, ale nie toleruje czegoś takiego,  tłumaczenie się,aby zagłuszyć sumienie, takie coś prosze pisać tu, w temacie Pani Grazjo.

LO25z napisał(a):

Tluscinka, Pani Grazja starała sie mnie przekonac, że nie mam pojęcia o sytuacji, w jakiejn uderzyła pasierbicę i wmówić, że dziewczynka była jej wdzięczna, bo dzięki Pani Grazji nie wylądowała pod latarnią!!! oczy wyłupiłam jak czytałam wiadomość!! Za wyciągnięcie prywatnych wiadomości bardzo przepraszam, ale nie toleruje czegoś takiego,  tłumaczenie się,aby zagłuszyć sumienie, takie coś prosze pisać tu, w temacie Pani Grazjo.



masakra normalnie, współczuje tej biednej dziewczynie

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.