- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
10 maja 2013, 15:57
Witam, to będzie długi post na bardzo trudny dla mnie temat (dlatego piszę z innego konta), więc proszę o zachowanie kultury.
Mam 16 , rocznikowo 17 lat. Przez około 12 lat ojciec nie szczędził na mnie swojego pasa, którym jako ciekawostkę dodam sam dostawał. Ostatni raz dostałam w swoje 15 urodziny, bo mu pysknęłam. Dostałam wtedy pasem po plecach, akurat ściągał spodnie. Wiele razy mnie straszył, że za pyskówki będę dostawać w twarz, ale nigdy tego nie zrobił.
Chciałabym przytoczyć tutaj kilka sytuacji i poradzić się Was.
Miałam może z 10 lat i miałam dzień wolny, wstawałam zwykle około 8 i do 16 byłam sama. Krótko przed 16 zachciało mi się strasznie pić, a brzydziłam się wody z kranu, więc wstawiłam wodę w czajniku i wsadziłam do lodówki, żeby szybko wystygła. W ŻYCIU MI NIKT NIE POWIEDZIAŁ, ŻE TAK NIE WOLNO, BO SIĘ LODÓWKA ROZWALI, MIAŁAM 10 LAT, Z KUCHNI KORZYSTAŁAM TYLKO WTEDY, JAK CHCIAŁAM ZROBIĆ SOBIE KANAPKĘ Z SZYNKĄ. Wróciła matka, ojciec poszedł jeszcze do sklepu, zagląda do lodówki i mówi, że co ja zrobiłam, że powie ojcu. Przyszedł, matka opowiedziała mu, a ten od razu, ściągnął pas ze spodni i ani mee ani bee mruknął tylko ile pasów dostane ( zawsze mi przed egzekucją mówił ile dostanę). Powiedział, że dostanę 10 na dupę. No ale jak ja miałam wytrzymać 10 pasów bez przerwy i bez zakrywania pupy rękami??? A on robił tak, że jak zakrywałam rękami, to lubił mówić „weź ręce”. Ja oczywiście rzadko brałam, i dostawałam bonusy w postaci dwóch- trzech kolejnych pasów. Więc za ten czajnik nie dostałam 10, tylko 12.
Zdarzało się, że jak zakrywałam dupę rękami, to dostawałam przez przypadek po palcach i przez godzinę nie mogłam nimi ruszać, były całe czerwone z odciskiem, czasem nawet na następny dzień.
Albo pamiętam taką sytuację, że miałam dwie kanapeczki do zjedzenia (z 6 lat miałam), i ojciec, który mi wtedy akurat szedł na śmietnik, powiedział, że jak nie zjem tych kanapek zanim on wróci, to mi się dostanie. To ja w panice zaczęłam jeść jedną połóweczkę, już nie mogłam dalej, a tu słyszę dzwonek do drzwi, ojciec wraca, a ja jeszcze drugą połóweczkę mam, to całą wepchnęłam do buzi. Co z tego, że miałam odruchy wymiotne, i nie raz nie dwa dusiłam się, gdy mnie karmił, krztusiłam się, miałąm odruchy wymiotne, wypluwałam, bo nie nadążałam z gryzieniem. A jak wyplułam coś, albo wyrzygałam, to jeszcze dostawałam. Jako dziecko byłam niejadkiem i potrafiłam 3 godziny spędzić nad 4 połóweczkami kanapki.
Najgorsze wieczory były z matematyką. Siadałam najczęściej przy kuchennym stole, ojciec obok mnie, czytam zadanie którego nie rozumiem, zaczyna się spokojnie, ojciec mówi zrelaksowany, pyta się mnie co mamy dane, szukane, odpowiadam, wypisuje, teraz działanie i obliczenia. I tu się zaczyna cała zabawa. Czasem nie wiedziałam od której strony zacząć. Ojciec się denerwował już szedł po pasa i od 5 klasy nawet się nie certolił „ kładź się” już nie dostawałam na dupę. Za dużo czasu by zajmowało wstawanie i kładzenie się, wracanie z obolałym dupskiem. Nieee… Dostawałam tak jak siedziałam, „przez grzbiet”, czyli po plecach. I już oszczędzaliśmy czas, który poświęcaliśmy na matematykę. Gdy już byliśmy blisko skończenia zadania, to ojciec z pasem na de mną, ja cała czerwona i napuchnięta od płaczu (zaznaczam, że płakać też mi nie wolno było, bo miałam być cały czas skupiona na zadaniu, a jak zaczęłam pociągać, to znowu dostawałam, „na uspokojenie”) często bałam się powiedzieć co powinnam zrobić, bo za błędną odpowiedź też dostawałam, więc najlepiej było jak milczałam. A jak mówiłam, że nie rozumiem, to też dostawałam, aby „zmobilizować mnie do skupienia” i „wypędzić ze mnie lenia”, więc nie mogłam mówić, że czegoś nie zrozumiałam, albo nie wiem jak się za to zabrać. Gdy po godzinie takiej zabawy, ojciec już nie wytrzymywał, siadał i rozpisał mi całe zadanie z wynikiem, pokazał mi co z czego, jak i na koniec się pytał „i co? Było aż takie trudne?” Ja oczywiście odpowiadałam, że nie, ale tak naprawdę nadal nie rozumiałam tych zadań, i zadania domowe oddawałam na szóstki, piątki, a prace klasowe pisałam na 3-4.
Czasem sobie myślę, że wszystko wyolbrzymiam. Przecież nigdy nie chodziłam głodna, zawsze ciepło ubrana, ładnie. Mama mi wszystko kupowała, na zdjęciach jestem ślicznym dzieckiem.
Są rodziny, w których alkohol się przelewa, pijactwo, a my byliśmy przecież dobrą, szanowaną rodziną, normalną, do tej pory przecież jesteśmy. Nikt nam niczego nie może zarzucić.
Przecież to JA sprowokowałam ojca, to przeze mnie się zdenerwował, gdy nie rozumiałam zadania z matematyki. Mogłam się bardziej skupić na treści. Mogłąm się przecież bardziej do tego przyłożyć, a ja jak zwykle zrobiłam wszystko „na odpierdol”, jak to mi zawsze powtarzali.
Po awanturze z mojego powodu, przychodziła matka do mnie i zawsze mówiła : „ No i co??? Po co tak tatę zdenerwowałaś? Nie lepiej było tak od razu zrobić? Przecież ty zdolna jesteś, no choć już nie płacz, przytul się”.
Nie wiem, co o tym sądzić, płaczę po nocach, nie mogę spać, zwijam się często z bólu, nie rozmawiam z rodzicami o swoich uczuciach, bo się wstydzę, bo nie mogę na nich patrzeć. Mój ojciec mnie obrzydza i nie jest dla mnie żadnym autorytetem. Nie potrafię czuć przed nim respektu, jedynie strach.
Nie wiem, czy to dziecięca wyobraźnia, ale jak miałam z 10 lat, to kładłam się do łóżka, brałam skakankę i owijałam ją sobie wokół szyi i się zastanawiałam, czy gdybym umarła, to czy ojciec płakałby na moim pogrzebie, ale mi było żal mojej mamy, którą bardzo wtedy kochałam.
Powiedzcie mi co ja mam zrobić, bo już nie mogę tak, potrzebuję wsparcia, bo te natrętne myśli dopadają mnie wszędzie: w szkole, na rowerze, na ulicy, w autobusie. Muszę wtedy się tak strasznie powstrzymywać, żeby nie rozpłakać się. Ciągle się porównuje do innych, zastanawiam się, czy inni też tak mieli. Boję się zagadywać do chłopaków, bo zaczynam wyobrażać go sobie jako ojca naszych dzieci, jak je tłucze. To jest straszne.
Potrzebuje opinii osób, których nie znam, i które nie znają mnie, więc pomóżcie mi!
10 maja 2013, 16:47
Jak na razie twoja przyszłość jest w szarych barwach. Przyjdzie matura potem studia, za każdym razem kiedy coś mu nie podpasuje będzie cię bił? Chcesz całe życie być pod nadzorem "silniejszej ręki", a gdzie radość z życia imprezy, jak nie zdasz matury to co zatłucze cię na śmierć 20, 30 pasów. Kochana zmyj się z stamtąd póki możesz, nie sama bo ktoś ci jeszcze zrobi krzywdę, pójdź do swojej szkolnej pani psycholog, wychowawczyni, kogoś dorosłego komu ufasz i powiedz co się dzieje i czego oczekujesz, zrób coś więcej niż tylko płakanie w poduszkę bo to cię zupełnie zniszczy od środka.nawet nie mam pieniędzy na psyhologa, a w mojej szkole nie ma, jestem w takiej sytuacji, że jak mojego ojca by zamknęli, musiałabym wrócić do Polski, a mi zależy, aby tu zostać, gdzie jestem, chodzi mi o język i przyszłość.Coś w tym jest.Autorko, koniecznie udaj się do psychologa.Sory że to napiszę, ale Twoja matka jest chora!!! Bo Twój ojciec to już swoją drogą, terrorysta, tyran, powinni go zamknąć i współwięźniowie by się nim zajęli. Nie do pojęcia dla mnie jest by matka pozwalała bić swoje dziecko! Oboje powinni odpowiedzieć przed sądem i nie miałabym skrupułów!!! Wolałabym iść do domu dziecka niż w takim terrorze się wychowywać.
On mnie już nie bije pasem, nie bije wogóle. Ale wspomnienia nie dają mi normalnie funkcjonwać. On uważa się za wspaniałego ojca, dzięki któremu mogę mieszkać za granicą, który mnie nauczył tylu rzeczy. Uważa, że powinnam być wdzięczna, ale nie potrafię.
10 maja 2013, 16:48
10 maja 2013, 16:49
10 maja 2013, 16:50
10 maja 2013, 16:55
Skoro Cię już nie bije i chcesz z nimi mieszkać to mieszkaj i nigdzie tego nie zgłaszaj. Jak dorośniesz i nauczysz się języka pójdz na terpaie. A tymczasem rozmawiaj z rodzicami, powiedz jak Cię skrzywdzili, że wiesz, że to nie jest normalne i teraz płaczesz nocmi bo takie ślady zostawili w Twojej psychice. Naucz się mówić, to trudne, ale pomaga.
Mogę rozmawiać o tym, ale na pewno nie z nimi. Niech sobie żyją w tej błogiej świadomości, że mnie wychowali na ludzi, ja z nimi nie będę rozmawiać, bo są obrzydliwi. Nie chcę utrzymywać z nimi kontaktów. I myślę, że twoja sugestia to najlepsze wyjście. Duszę się płacząc w nocy, bo nie chcę żeby usłyszeli, myślałam też, czy nie zwierzyć się przyjaciółce.
10 maja 2013, 16:56
Skoro Cię już nie bije i chcesz z nimi mieszkać to mieszkaj i nigdzie tego nie zgłaszaj. Jak dorośniesz i nauczysz się języka pójdz na terpaie. A tymczasem rozmawiaj z rodzicami, powiedz jak Cię skrzywdzili, że wiesz, że to nie jest normalne i teraz płaczesz nocmi bo takie ślady zostawili w Twojej psychice. Naucz się mówić, to trudne, ale pomaga.
10 maja 2013, 16:56
10 maja 2013, 16:57
A jak jeszcze raz Cię szturchnie to jasno mu powiedz, ŻE MA CIĘ NIE BIĆ.
Gdy ostatni raz mu powiedziałam, ze to nie jest sposób na wychowywanie, to dostałam po plecach pasem, a potem dodał że: "gówniara nie będzie mi mówić, jak ma się wychowywać dzieci". Wieć już nie wspominałam, bo się bałam.
10 maja 2013, 16:58
10 maja 2013, 17:00
Gdy ostatni raz mu powiedziałam, ze to nie jest sposób na wychowywanie, to dostałam po plecach pasem, a potem dodał że: "gówniara nie będzie mi mówić, jak ma się wychowywać dzieci". Wieć już nie wspominałam, bo się bałam.A jak jeszcze raz Cię szturchnie to jasno mu powiedz, ŻE MA CIĘ NIE BIĆ.
Edytowany przez NoweZycie 10 maja 2013, 17:00