Temat: Facet-buntownik.

Z moim chłopakiem jestem już prawie rok, jest ode mnie 6 lat starszy, jednak czasem zadziwia mnie jego zdziecinniałe podejście do pewnych spraw. Najbardziej denerwującą mnie kwestią jest jego roszczeniowa postawa wobec całego świata. Nie ma co ukrywać, żyjemy w nieciekawym kraju, ciężko tu cokolwiek planować, zwłaszcza, gdy się studiuje i nie ma pewności, czy później będzie po tym praca. 
Ja jestem osobą przeważnie spokojną, czasem wręcz zbyt pokorną i skromną. Biorę życie takie jakim jest. To, co mogę zmienić, zmieniam, zdarza mi się narzekać, ale szybko godzę się z danym stanem rzeczy, bo nie lubię sobie zatruwać serca i umysłu. 
Natomiast mój facet nieustannie narzeka na to, jak tu się źle żyje, że on wyjedzie, że nie widzi innej możliwości po tym jak skończy studia. Do tego dochodzi konflikt z matką, z którą swoją drogą wciąż mieszka. Nie ma dnia, by nie narzekał na swój dom, na rodzinę, jacy to wszyscy źli i w ogóle. Ja się wtedy pytam "to czemu się nie wyprowadzisz, skoro Ci tak tam źle?", on na to odpowiada, że go na to nie stać, bo musi płacić za studia, ostatnio ma jakieś tyły ciągnące się po tym, jak przez dwa miesiące nie miał pracy, samochód musi naprawić etc. A u mamusi wygodnie, bo mieszkanko za free. Z drugiej strony cały dzień siedzi w pokoju, żeby się tylko z matką nie minąć, bo zaraz awantura.
Próbuję mu przetłumaczyć, że przecież wiele osób studiujących zaocznie i pracujących w tygodniu bez problemu może sobie coś wynająć i żyć na własny rachunek,a najlepszym przykładem jest jego siostra. Wtedy przeważnie atakuje mnie, że co ja mogę wiedzieć o życiu, dostaję przecież alimenty. On twierdzi, że to matki obowiązek utrzymywać go, a skoro na studia mu nie dała, to teraz niech się męczy. 
Ja naprawdę nie potrafię tego zrozumieć. Tłumaczę mu, że przecież można żyć inaczej, a on na to "owszem, za granicą". On żyjąc na co dzień w tym konflikcie z matką i pielęgnując w sobie stale nienawiść do tego kraju, staje się coraz bardziej zgorzkniały, nieszczęśliwy, opryskliwy i próżny. Nie ukrywam, że przekłada się to na nasze relacje... Wczoraj mieliśmy okropną kłótnię o to. Nie potrafię do niego dotrzeć, a on jest uparty jak osioł. 
Nie mam nic do wyjazdu za granicę, po prostu nie rozumiem jego postawy "bo to mi się należy!". Nie wiem, co mam robić. Zależy mi na nim, ale widzę, że mamy zupełnie różne podejście do życia, do rodziny, do pieniędzy. On nawet nie próbuje zrozumieć mojego punktu widzenia... 
Pasek wagi
Oj, bez przesady, w Polsce nie jest tak źle! Większość moich znajomych (wiek ok. 30 lat) ma własne mieszkania, samochody, prace, dzieci - więc jak się chce to się da. Skoro studiuje bo lubi, skoro jest inteligentny i mądry i pracowity to znajdzie dobrze platna prace. Wiadomo, może nie od razu po studiach, ale 2-3 lata  pracy i efekty będą.
Tylko po co taka roszczeniowa postawa? Po co narzekać, że kraj taki beznadziejny - nie przesadzajmy, ludzie nie żyją w nędzy, wiadomo, że niektórym jest ciężko (jak w każdym kraju), ale wielu jest takich, którzy uczciwie dorobili się porzdnego poziomu życia.
Alarmująca jest jednak jego postawa w stosunku do matki, powinien być wdzięczny za to, że go utrzymuje pomimo jego wieku i nie wykopała go jeszcze z domu do roboty a nie narzekać, że nie opłaciła mu studiów!

Indecis napisał(a):

 To nie jest tak, że on uważa, że większe zarobki należą mu się za nic, on po prostu nie widzi sensu w tyraniu za tyle, ile oferuje nam nasze państwo...

za granica tez nie beda czekac na niego z otwartymi rekoma i Bog wie jaka pensja. Na dobre stanowiska najpierw przyjmuja swoich obywateli, potem ewentualnie pozostalych. I to nie tak na hura, najpierw trzeba w wielu krajach nostryfikowac dyplom, czesto zdac dodatkowe egzaminy, a to kosztuje i trwa. A jakie on ma doswiadczenie zawodowe? Pewnie zadne, skoro nie oplaca sie pracowac. Takie gole CV za granica tez nie jest mile widziane. Wiec szczerze watpie, ze za granica od razu bedzie Eldorado. Bedzie musial udowodnic co jest wart za niewysoka pensje i dopiero nabywajac doswiadczenie zawodowe bedzie mogl liczyc na cos wiecej

Pasek wagi

silvie1971 napisał(a):

Efekt tego byl taki, ze bez mrugniecia okiem przeszedl na moje utrzymanie, bo doszedl do wniosku, ze to moja wina, ze jest jak jest i ze ja chcialam wspolnie mieszkac.

Hahahaha, no logiczne przecież, jakby nie było :D Hahahaha. Dobrze że się opamiętałaś silvie, gratuluję :)
Swoją drogą też spotykałam się kiedyś z podobnym typem - on był dobry tylko świat był zły. No i za granicą też było dobrze, nigdy jednak nie na tyle, aby chciało mu się zadek ruszyć i wyjechać albo chociaż nauczyć się języka. Łatwiej było siedzieć i narzekać na cały świat. O rety, jak dobrze, że to przeszłość...

silvie1971 napisał(a):

A jakie on ma doswiadczenie zawodowe? Pewnie zadne, skoro nie oplaca sie pracowac. Takie gole CV za granica tez nie jest mile widziane. Wiec szczerze watpie, ze za granica od razu bedzie Eldorado. Bedzie musial udowodnic co jest wart za niewysoka pensje i dopiero nabywajac doswiadczenie zawodowe bedzie mogl liczyc na cos wiecej
Akurat fach ma w ręku, dlatego też pewnie uważa się niedoceniony tutaj... 
Pasek wagi
ja nie twierdze, ze fachu nie ma, ale nie on jeden go ma( chyba, ze sutduije naprawde malo spotykany kierunkek, waska sepcjalizacje, o ktory zabijaj sie pracodawcy), a naprawde zagranica, tak jak i w Polsce, w pierwszej kolejnosci przejmuje sie swoich do pracy swoich, a obcokrajowcy musza udowodnic to i owo. Skoro ma taki dobrych fach w reku, to naprawde dziwne, ze w Polsce nie potrafi tego wykorzystac. Dlaczego nawet na mniejsza pensje. nie chce zdobyc doswiadczenia zawodowego? I nie mowie tu wylacznie o studiach, ale o pracy w jego zawodzie
Pasek wagi

silvie1971 napisał(a):

ja nie twierdze, ze fachu nie ma, ale nie on jeden go ma( chyba, ze sutduije naprawde malo spotykany kierunkek, waska sepcjalizacje, o ktory zabijaj sie pracodawcy), a naprawde zagranica, tak jak i w Polsce, w pierwszej kolejnosci przejmuje sie swoich do pracy swoich, a obcokrajowcy musza udowodnic to i owo. Skoro ma taki dobrych fach w reku, to naprawde dziwne, ze w Polsce nie potrafi tego wykorzystac. Dlaczego nawet na mniejsza pensje. nie chce zdobyc doswiadczenia zawodowego? I nie mowie tu wylacznie o studiach, ale o pracy w jego zawodzie


Studia to jedno, jeszcze ich nie skończył, więc nie tym "fachu" mówię. Poza studiami zajmuje się czym innym, przez lata zdobywał w tym kierunku doświadczenie i wciąż w tym zawodzie pracuje. Jednak pensja nie jest do tego adekwatna, dlatego tak mu źle, bo myśli, że za granicą robiąc to samo zarobił by znacznie więcej. I ma rację, ale przecież nie od razu! Tak jak mówisz wcale z tą pracą na emigracji nie jest prosto, ja to wiem, bo sama wyjeżdżam sezonowo i wiele osób z mojego otoczenia układa sobie tam życie. Po prostu do niego nie dociera to, że musiał by zacząć od pracy znacznie poniżej jego kwalifikacji i że ta praca wcale nie będzie przynosiła większych zysków, niż praca w Polsce, bo i utrzymanie za granicą jest droższe. Mam wrażenie, że on myśli, że tam jest raj - robisz co umiesz i lubisz, dostajesz kokosy i o nic nie musisz się martwić... Ehh wkurzam się na samą myśl o tym jego zaślepieniu. :/
Pasek wagi
wiesz, moja kuzynka miala podobnie- super fach w reku, waska spejalizacja i ... marna kasa . wyjechala za granice dokladnie do anglii i pomimo swojej ekstra specjalizacji musiala zdawac dodatkowe egzaminy i kotynuowac nauke ,i  mimo ze byla znacznie lepiej kwalifikowana niz jej menadzerowie musiala zaczac od najnizszej pensji i pozycji...tylko i wylacznie z tego powodu , ze oni tam maja inny system tych calych szkol itd... i wymagali praktyki w osrodku angielskim... wiec pierwszy rok byl barodzo ciezki dla niej, ale to zawsze tak jest, nikt nikomu nic nie da ot tak, bo mi sie nalezy... to, ze twoj chlopak wyjedzie nie oznacza, ze od razu bedzie mial milion na reke, wrecz przeciwnie, za granica trzeba udowadniac swoja wartosc podwojnie niestety, czasem robic dwa etaty, czy twoj facet dalby rade (w razie niepowodzenia) dorabiac na zmywaku, jak inni... ?

kachagrubacha.wroclaw napisał(a):

to, ze twoj chlopak wyjedzie nie oznacza, ze od razu bedzie mial milion na reke, wrecz przeciwnie, za granica trzeba udowadniac swoja wartosc podwojnie niestety, czasem robic dwa etaty, czy twoj facet dalby rade (w razie niepowodzenia) dorabiac na zmywaku, jak inni... ?

Twierdzi, że tak, bo lepszy zmywak w Anglii niż obecna praca w Polsce... Nie może zrozumieć, że za granicą też ludzie mają problemy, też ciągną od wypłaty do wypłaty i liczą każdy cent. Myślę, że dopóki tego nie doświadczy, nie zrozumie... :( 
Pasek wagi
. zmywak nie jest zly jezeli chlopak ma gdzie mieszkac. rzeczywistosc jest taka, ze zmywak = minimum za godzine to 6 £, na 40 godzin na miesiac dostanie nie wiecej niz 1000£, jezeli londyn to mieszkanie ok 400 £ + rachunki ok. no nie wiem powiedzmy ze 20 £ na miesiac , jakis telefon-kolejne 20 £ jezeli wynajmuje sam to tez council tax 100£, jedzenie nastepne 200£, czyli 1000 -740 = 260 £ zostaje, odjac komunikacje miejska i niespodziweane wydatki ( londyn - rozne bilety na rozne strefy)powiedzmy 60 £  = 200£ , jezeli ma swoje auto , to bedzie na minusie. Jezeli m sie gdzie zatrzymac, albo zdobedzie prace z wyzywieniem i pokojem super, jezeli nie- kokosow nie ma. ale ja proponuje -niech sprobuje, niedlugo wakacje, niech pojedzie na te dwa miesiace i zobaczy, moze sie odkwasi i dorosnie... moze zobaczy ze na wszystko trzeba w zyciu zapracowac a nie tylko - bo mi sie nalezy...
Autorko - jesli Ty wyjezdzasz za granice sezonowo, wez chlopaka ze soba.
Niech zobaczy, ze to Eldorado nie jest tak wspaniale, jak wszyscy mowia i mysla -  byc moze zmieni to troche jego punkt widzenia.

Sama mieszkam za granica i dobrze wiem, ze zycie moze byc super, ale poczatki latwe nie sa.


© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.