Poznałam ostatnio chłopaka w pubie, z którym się dzisiaj spotkałam. Wszystko fajnie, pięknie, ale...
No właśnie. Chodzi o to, że czuję się przy nim jakaś gorsza. Wynikać to może z moich kompleksów i braku wiary w samą siebie, ale on naprawdę jest bardzo atrakcyjny, co potwierdziły nawet moje koleżanki. Kiedy próbuję myśleć o nas, na myśl przychodzi mi Piękny i Bestia. Brzmi to jak dziecinada, ale boję się, że wszystko zepsuję. Już wcześniej doszło do takiej sytuacji, że z chłopakiem, którego znałam z gimnazjum zerwałam kontakt, ponieważ bałam się, że gdy pozna mnie bliżej, cały czar pryśnie, a ja zostanę ze złamanym sercem. Dlatego w ogóle nie zaczynałam żadnego romansu.
Teraz chciałabym spróbować się otworzyć na drugą osobę, ale nawet nad dzisiejszym spotkaniem bardzo się wahałam. Jestem z reguły wstydliwą osobą, tylko stwarzam otoczkę wokół siebie osoby otwartej lub olewającej wszystko, a tak naprawdę w głębi siebie jestem tchórzem, który boi się wszystkiego.
On uważa, że nie mam powodów do kompleksów, ale to już jest we mnie zakodowane i nie można się tego wyzbyć, ot tak, bo ktoś powie.
Dlatego proszę o radę osoby, który były w podobnej sytuacji, bądź wiedzą jak sobie z tym poradzić, bo już mam dość samotności, a na dłuższą metę ciężko będzie unikać spojrzeń w lustro, kiedy jesteśmy razem.