Temat: Czy ma to sens?

Będzie to raczej długi wpis ale mam nadzieję, że ktoś dotrwa do końca i mi pomoże. 
Mianowicie chodzi o chłopaka. Poznaliśmy się prze internet ja miałam jakieś 16 lat, a On 20. Na początku było wszystko pięknie, ale pewnego dnia wszystko się popsuło z mojej winy( nie będę tu opisywać o co chodziło bo to nie takie ważne), dobra wybaczył mi i dalej byliśmy razem ale coraz częściej dochodziło między Nami do kłótni. Po długiej rozmowie doszliśmy do wniosku, że to nie ma sensu i że musimy to zmienić. Przez jakiś czas wszystko było wspaniale. On się starał, mówił mi mile rzeczy, przytulał, całował. Jednak teraz znowu coś się między Nami popsuło. Wiem, że to w pewnym sensie moja wina bo zaczęłam się czepiać dosłownie o wszystko, stałam się mega drażliwa, potrafiłam wybuchnąć płaczem z byle powodu, czasami w złości mówiłam i robiłam rzeczy, których bardzo żałuje. Kłótnie byly dosłownie co drugi dzień o nic tak na prawdę. On mi wybaczał ale ostatnio chyba już nie miał siły żeby zrobić to po raz kolejny i się rozstaliśmy (ja tego chciałam bo po prostu nie bylam w stanie dalej go tak ranić) Miałam trochę czasu na przemyślenie tego i doszlam do wniosku, że On się też zmienił już Mu nie zależało na mnie tak jak kiedyś i nie całował, nie przytulał, koledzy stali się ważniejsi, ciągły brak czasu dla mnie.. Uważam, że to przez to stalam się taka nie do zniesienia.. Ale ja na prawdę bardzo go kocham i wiem że On mnie też i nam obojgu bardzo zależy na sobie ale po prostu chyba nie potrafimy być razem.... Jak myslicie jest sens walczyć o ten związek? Może dać sobie tydzień dwa na odpoczynek, na przemyślenie tego wszystkiego i spróbować to jakos naprawić? Czy lepiej zostać samej z tym wszystkim? (dodam że On był jedyną osobą której moglam zufać, bo nie mam żadnych przyjaciół z ktorymi moglabym porozmawiać wyjść i nawet zaponiec o Nim) Co byście zrobiły na moim miejscu?

może dodam jeszcze że jesteśmy a raczej byliśmy razem 3 lata i 7 miesięcy to wcale nie tak krótko..
no ja byłam w takim związku przez lata... odpuściłam...żałuję tylko że tak późno zrozumiałam że to nie ma przyszłości,
takie coś wyniszcza. A skoro te obietnice zmiany to tylko puste gadanie to chyba nie ma sensu.
Ale z drugiej strony... każdy się czasem o coś kłóci..
Masz juz koło 20 lat, to już myślę że jesteś rozwinięta emocjonalnie :)
powiem Ci coś co usłyszałam od bardzo mądrej osoby. Ludzie często myślą, że zmiana partnera zmieni wszystko. Początki są zawsze cudowne, ale życie z partnerem to kompromisy, walka z własnym "wrednym" charakterem i uczenie się siebie.

Skoro jesteś drażliwa i o wszystko się czepiasz, jak napisałaś, nie licz, że przy innym facecie będzie inaczej. Albo sobie znajdziesz pantofla, przy którym jeszcze bardziej będziesz drażliwa, bo pantofel nie umie nigdy sprostać potrzebom kobiety, albo faceta, który Cię porzuci.
Ewentualnie drugi raz wplątasz się w taki sam związek.

Nie chcę Ci mówić, żebyś z nim została na siłę, jak i nie mówię,że powinnaś koniecznie być do końca życia sama. Mam na myśli to, że skoro widzisz wady w swoim charakterze to postaraj się je naprawić, skoro on ich nie akceptuje. Też porozmawiaj z nim i wytłumacz co koniecznie chciałabyś żeby postarał się w sobie zmienić.

Ja żyję w troszkę podobnym związku, wieczne spięcia, też jestem bardzo drażliwa ale staram się to zrekompensować czym innym, a i mój jest nerwusem, ale my się poprostu takimi akceptujemy, tzw "dotarcie się" u nas polega nie na tym, że się dla siebie zmieniliśmy (choć osoby z boku twierdzą inaczej), ale na tym, że akceptujemy swoje wady i cieszymy się zaletami.

Koniecznie zadbaj, żeby mieć jakieś swoje własne towarzystwo, choćby jedną koleżankę, choćby dwie. Człowiek potrzebuje odskoczni, bo by się udusił. Ja mam pełno koleżanek i gdy chcę od niego sobie dychnąć idę się z nimi spotkać. Człowiek nie może być zamknięty w złotej klatce związku.

I nie oczekuj od faceta że będzie Cię tulił i całować jak na nim wyładowujesz swoje frustracje.
Powodzenia

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.