Temat: nagle zerwanie kontaktu

mialyscie kiedys tak ze poznalyscie fajnego, dowcipnego, inteligentnego i poukladanego faceta, (czyli po prostu taki super ekstra facet z ktorym mozna sie zwiazac ) spotykalyscie sie z nim powiedzmy miesiac, dwa, wszystko fanie sie ukladalo i on nagle przestal sie odzywac? i czy odezwal sie po jakims czasie tlumaczac swoje zachowanie?

tak sie zastanawiam bo mi sie to zdarzylo tylko kiedy mialam 13 lat, a moj chlopak rok mlodszy, po 2 tygodniach znajomosci przestal sie odzywac ;p ale to nic dziwnego ;] natomiast ostatnio mialam druga taka sytuacje w zyciu z facetem starszym pare lat,, wydawaloby sie ze dojrzalym i z klasa. i nagle go wcielo ;p

ja nawet jak spotykalam sie tydzien z facetem i stwierdzilam ze to nie to, to spotkalam sie z nim zeby mu o tym powiedziec. bo chyba tego kultura wymaga?

mialyscie taka sytuacje z facetem, albo same zrywalyscie kontakt?
nigdy tak nie miałam, ale też nigdy tak nie zrobiła ;) lepiej powiedzieć co i jak a nie urywac kontakt - nagle.
Nigdy tak nie miałam, jednak moja przyjaciółka niestety. Chłopak przestał się odzywać po czym za kilka miesięcy zaprosił Ją jako osobę towarzyszącą na ślub. Poszła. Potem znowu urwał kontakt -.-
Tak, miałam taką sytuację 10 lat temu. Wrócił do byłej, zrobił jej dzidziusia a następnie ponownie zostawił.
Miałam sytuację, że się nie odzywal totalna olewka, a następnie zerwał przez sms'a. Potem chciał wrócić, ale mu chodziło wylącznie o jedno. ;/ 
Raz tak zrobilam - mialam 19 lat i latwiej mi bylo po prostu urwac kontakt, niz tlumaczyc dlaczego.
Strasznie niedojrzale podejscie, dzis bym sie tak nie zachowala.
Ja tak miałam dwa razy ;/ Uważam, że tacy faceci to tchórze. Skoro się boją powiedzieć wprost, że nie chcą się spotykać z dziewczyną, to nie są nic warci. Wprowadzili w moje życie tylko stres i zamęt, teraz cieszę się, że nie jestem z żadnym z nich.
ja miałam podobną sytuację...chłopak poznał juz moich rodziców, ja byłam w trakcie załatwiania przenosin do filii  firmy w której pracowałam ale w mieście, w którym on mieszkał  (dzieliło nas 300km)...miał przyjechać na długi majowy weekend i nie przyjechał....z tą tylko różnicą, że po dwóch tygodniach zwodzenia mnie telefonicznie że "przyjedzie jutro czy za dwa dni" przyznał się, że woli wolne życie z kumplami, jako singiel...facet wtedy miał 30 na karku a było to ładnych parę lat temu...
miałam takie coś... 4 miesiące rozwijającej się relacji i nagle bach...Wracałam z katowic z nagrania i zgodnie z umową zadzwoniłam z pociągu by odebrał mnie z dworca. Nie odebrał tel. Jakoś bez zastanawiania po prostu wróciłam do domu, wysłałam smsa że wszystko ok. Standard: może w pracy [realizator]. Na drugi dzień zadzwoniłam - nie odebrał. Pomyślałam kilka soczystych słów i zajęłam się swoim życiem. Czasem wieczorem mnie brała ochota by zadzwonić- głównie by oddać klucz. Ale ja uparta jestem więc nie dzwoniłam...  Po 3 tygodniach wrzuciłam mu ten klucz od mieszkania do skrzynki i zapomniałam o temacie.

Pół roku później przyjechał do mnie do pracy do radia w trakcie audycji na żywo i stanął za szybą
Poszliśmy na kawę. Liczył, że do siebie wrócimy. A tłumaczył się tak: jak wsiadłam w pociąg to tak strasznie zaczął się martwić, że ja kursuję pociągami tam i z powrotem po Polsce. I że tak bardzo się martwił bo tak bardzo mu zależało. A pierwszy raz mu tak zależało, by się martwił...I uznał że to zły objaw. Ale po tych paru miesiącach dalej się martwił, że w którejś audycji słyszał że miałam chrypę i realizator to maskował (a on zrobił by to lepiej), że zastanawiał się jak wracam do domu... i kilka razy stał pod radiem by mnie odstawić do domu, ale ja zawsze wybiegałam prosto do taksówki...
O ile na początku rozmowy byłam w stanie go zrozumieć, to po tym ostatnim wyznaniu stwierdziłam że jest wariatem, wstałam i wyszłam.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.