25 stycznia 2013, 04:07
Hejka!!!!
Część z was zna mnie z optymistycznej strony. Ale dziś mniej optymistycznie będzie!
Poznałam kiedyś chłopaka. Był opiekuńczy, tajemniczy, miły. Zakochałam się! Było to w liceum. Dawne dzieje!!! Związek trwał krótko - 3 miesiące. Nie spodziewałam się ataku z tej strony, nasze zerwanie, a raczej "śmierć przez uduszenie " naszego związku rzuciła piętno na całe moje życie! Byłam z nim szczęśliwa, zaangażowana, jak mi się wydawało on też. Poświęcałam każdą sposobność żeby z nim być. Potrafiliśmy pokonać po 20 km do siebie rowerami żeby być razem. Po miesiącu zaczęliśmy głośno przyznawać się przed sobą że bardzo sie kochamy. Zaczął być chłodny, po 2 miesiącach wręcz otępiały i nasz związek jak dla mnie zaczął umierać. Łapałam się każdej sposobności żeby z nim być. Wtedy przyszedł atak!!! Dowiedziałam się od jego najlepszego kumpla że byłam zabawką. Zakładem między nim a moim ukochanym. Mój facet wybrał dziewczynę temu przyjacielowi, a on mnie i mieli się całować na oczach 2 w przeciągu miesiąca. Przeżyłam to strasznie!!!
Mój świat się zawalił ale już nie z powodu faceta, a wiary w siebie!!!!
Od tamtej pory nie potrafię uwierzyć w siebie!!!! Mój mąż ciągle powtarza mi że jestem piękna i że ma szczęście że mnie poznał, że jestem dla niego całym światem i kocha mnie ponad wszystko. Problem w tym że ja uważam że skoro ktoś kiedyś się tak mną zabawił to że nie jestem nic warta-pusta.
Nie umiem sobie wyobrazić tego że jestem kimś wartościowym i że mogę dla jakiegokolwiek mężczyzny być tym kim dla mnie jest mój mąż. Wyszłam za mojego męża, bo bardzo go kocham i nie umiałabym znieść myśli że jest z kimś innym. Jestem cholercznie zazdrosna bo nie wierzę w siebie!!! nie daje mi żadnych powodów do zazdrości ale doszło do tego że to ja prowadzę mu konto na NK i FB bo muszę mieć pod kontrolą kto zaprasza go do znajomych. Wiem żeto chorę, ale mój brak wiary w siebie powoduje że nie potrafię myśleć inaczej.
Proszę o pomoc jak nauczyć się akceptować i wierzyć w siebie!!!!!
Dziękuje!!!!
25 stycznia 2013, 06:41
przeczytaj sama co napisałaś....
3 miesięczny "związek".... rzuca piętno na całe życie...
ba! nie 3 miesięczny. Bo psuć się zaczęło po 2...
Masz męża a rozmyślasz o jakimś gównie które przykleiło się do podeszwy x lat temu.
Dorośnij
a co do zazdrości... skoro z powodu byle śmiecia chcesz ryzykować utratę kogoś wartościowego, to najwyraźniej masz mega problem z ustawieniem w życiu priorytetów...
Dorośnij
Edytowany przez agataq 25 stycznia 2013, 06:43
- Dołączył: 2011-09-08
- Miasto: Gdańsk
- Liczba postów: 27068
25 stycznia 2013, 07:13
agataq napisał(a):
przeczytaj sama co napisałaś....3 miesięczny "związek".... rzuca piętno na całe życie...ba! nie 3 miesięczny. Bo psuć się zaczęło po 2... Masz męża a rozmyślasz o jakimś gównie które przykleiło się do podeszwy x lat temu.Dorośnija co do zazdrości... skoro z powodu byle śmiecia chcesz ryzykować utratę kogoś wartościowego, to najwyraźniej masz mega problem z ustawieniem w życiu priorytetów... Dorośnij
kurcze, ostre słowa, ale zgadzam się
25 stycznia 2013, 08:16
bo jak inaczej...
ludzie szukają sobie na siłę problemów tam, gdzie ich nie ma... Kobieta ma męża, kogoś kto przy niej jest, kto kocha ją taką, jaką jest, szanuje i dba o jej samopoczucie - a dodatkowo - co wynika wprost z posta - znosi fochy i akty zazdrości wynikające z tego, że dziewczyna jako małolata spotkała na swojej drodze jakiegoś buraka.
I owa dojrzała kobieta mająca u boku kochającego męża, zamiast cieszyć się swoim życiem wraca do jakiegoś kilkumiesięcznego (przesada!) związku a wiedząc już, czym jest prawdziwa miłość - nazywa tak dalej szczeniackie zauroczenie.
Bo jak inaczej skomentować deklaracje wielkiej miłości po miesiącu...
Mając prawdziwą miłość u boku wzdycha i rozpacza za czymś, co nią nie było.
Nie da się nie ostro - tu trzeba wylać kubeł zimnej głowy na orzeźwienie...
Nie potrafię głaskać po głowie takich ludzi a i o współczucie tu trudno, bo współczucie wynika ze zrozumienia. A ja nie rozumiem jak można psuć coś co się ma zasłaniając się czymś, czego nigdy się nie miało.
Jedyne czego mogę autorce współczuć, to tego, że nie ma w swoim otoczeniu kogoś, kto by nią zdrowo potelepał
- Dołączył: 2012-08-28
- Miasto: Kraków
- Liczba postów: 500
25 stycznia 2013, 08:57
Doskonale wiem, co czujesz. Też mam traumę z liceum po toksycznej znajomości, która co jakiś czas odbija się na moim obecnym - normalnym związku.
- Dołączył: 2008-12-28
- Miasto: Kraków
- Liczba postów: 62
25 stycznia 2013, 09:36
Może psycholog by Ci mógł pomóc skora sama sobie nie radzisz...
- Dołączył: 2012-09-23
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 5922
25 stycznia 2013, 09:53
Wydaje mi się ,ze nie o wiarę w siebie chodzi lecz o fakt, ze nie możesz pogodzić się z upokorzeniem. To normalne w takiej sytuacji. Po prostu postaraj się o tym zapomnieć . Ktoś taki jak on-mało prawdopodobne, ze jest szczęśliwy. A Ty jesteś.Ciesz się tym i zapomnij o tamtym incydencie.
25 stycznia 2013, 10:04
W pełni sie zgadzam z agataq. Ten temat to jakaś paranoja..
- Dołączył: 2010-11-17
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 16221
25 stycznia 2013, 10:11
Renesamee napisał(a):
Problem w tym że ja uważam że skoro ktoś kiedyś się tak mną zabawił to że nie jestem nic warta-pusta.
problem w tym, ze to działa i owszem, ale w drugą stronę, bo nie Ty jesteś nic nie warta i pusta, tylko ci co się tak "zabawiali".