Hej dziewczyny,
założyłam nowe konto, żeby czuć się bardziej anonimowa.
Mam wielki problem, albo raczej cała moja rodzina ma problem.
Kilka lat temu mój tata wyjechał "za chlebem" za granicę. Na początku wszystko było OK, był zadowolony, wysyłał mamie pieniądze, w miarę możliwości bywał w Polsce. Jednak z czasem, po jakichś 2 latach coś się zmieniło; rzadko się z nami kontaktował, zaczął wysyłać mniej pieniędzy, często było tak, że mimo naszych prób skontaktowania się z nim nie dawał znaku życia, potem odzywał się nagle, jak gdyby nigdy nic. W końcu przyjechał do Polski na Święta i dowiedzieliśmy się jaki ma problem. Mianowicie wyszedł z domu na piwo z kolegą, nie było go pół dnia, całą noc i pół dnia następnego. Odchodziliśmy od zmysłów. Jak się okazało w tym czasie siedział na automatach i przegrał wszystkie pieniądze, które ze sobą przywiózł (kilka tysięcy złotych). Załamaliśmy się, on sam też był załamany. Żałował tego, co zrobił.
Potem wyjechał do pracy. Kontakt z nim był taki jak wcześniej, to znaczy bardzo sporadyczny. Z czasem znowu przyjechał do Polski, znowu wydarzyło się to samo, tzn. przewalił grubą kasę na maszynach. Wtedy już mieliśmy 100% pewność, że jest hazardzistą.
Chcieliśmy wysłać go na leczenie, ale siłą tego nie zrobimy (bo jak?), on przecież nawet nie mieszka w Polsce.
I tak to się już ciągnie ze 2-3 lata. Ciągle ten sam scenariusz.
Jednak teraz przegiął. Znów przyjechał do domu na Święta. Przez pierwsze dni było świetnie, mama się tak cieszyła, że między nimi dobrze się układa, że tata się zmienił. Do czasu... Wyszedł z domu. Nie było go 3 dni (!). W tym czasie mama zawiadomiła policję, miała na komisariat dostarczyć jego zdjęcie właśnie w 3 dzień jego nieobecności, no ale zjawił się.... Przegrał wszystko.
Krzyki, prośby, groźby mojej mamy tylko wzbudzają w nim agresję. Zawsze był spokojnym człowiekiem, dobrym ojcem, troskliwym, czułym mężem. Teraz on wyzywa moją mamę, komentuję (negatywnie) jej wygląd, krzyczy, że jest fałszywa, beznadziejna... Straszy, że przestanie wysyłać jej pieniądze. Oczywiście nie padło z jego strony ani jedno "przepraszam". Zachowuje się jak szalony, jak inny człowiek, jak skończony idiota. Kocham go, ale brzydzę się tym, co robi. Chciałabym jakoś pomóc, ale nie wiem jak...
Dodam, że najprościej byłoby wziąć rozwód, wyrzucić go z domu, taka terapia szokowa. Jednak to nie takie proste. Moja rodzina jest w totalnych długach, mają nakaz eksmisji, żyją bez gazu... Staczają się na samo dno, przez te kretyńskie zachowanie mojego ojca. Moja mama nie pracuje, bo ciężko choruje (nowotwór + fatalne złamanie, przez które ma w nodze śruby+silna nerwica+chora tarczyca). Mieszka z nią moja babcia (emerytka) i 18-letnia siostra, która ma roczne dziecko, którym zajmuje się zresztą moja mama....
A byliśmy normalną, szczęśliwą rodziną... Ze zwykłymi małymi problemami... A teraz?
Nie wiem co mam robić. Też nie mieszkam w Polsce, także nie mam pomysłu co mogłabym zrobić na odległość, nie wiem co poradzić mojej mamie... Jestem załamana....
Najchętniej obcięłabym mojemu ojcu jaja, bo i tak dla mnie ich nie ma, skoro doprowadził moją rodzinę do ruiny.