Temat: Związek z "Piotrusiem Panem" czyli zero odpowiedzialności...

Witam wszystkich!

Głupio mi pisać o sprawach osobistych na forum, ale potrzebuję rady. Widzę, że na forum pojawia się wiele osobistych wątków i osoby zakładające je otrzymują rady... Ja także mam problem i proszę i racjonalne wskazówki :)

Zacznę od tego, że jestem w ponad dwuletnim związku z moim narzeczonym. Za niecałe dwa lata wyznaczoną mamy datę ślubu. Kochamy się i nie jesteśmy idealni, czasami się kłócimy (powiedzmy raz w miesiącu), ale potem się godzimy, przepraszamy, wyjaśniamy przyczyny kłótni itp. 

W czym więc problem skoro pozornie wszystko jest w porządku? (ja mam 22 lata, on 24)

Mój mężczyzna jest jak Piotruś Pan ze słynnej książki Jamesa Matthew Barrie. Jest coś takiego jak Syndrom Piotrusia Pana i mam wrażenie, że mój narzeczony tak właśnie się zachowuje...

Zacznę od tego, że mój mężczyzna obecnie oblał drugi semestr na ambitnych studiach. Ok, zdarza się, ale rok wcześniej zrezygnował z innego kierunku (w połowie pierwszego roku), jest po technikum inf., ale nie ma egzaminu zawodowego (nie zdał go) więc nie jest technikiem informatykiem. Zaspał na egzamin komisyjny w technikum i jest o rok do tyłu. W tej chwili ma tylko maturę i nic poza tym, 25 lat na karku i pierwszy rok studiów, które od przyszłego semestru będzie kontynuował po rocznej przerwie. Więc myśląc racjonalnie nie ma nic... Zero ambicji, miał iść do pracy po oblaniu semestru, ale nie poszedł (jedynie dwa dni pracy dorywczej). Nie jest stworzony do pracy fizycznej, bo jest jakby to powiedziec "delikatny", nie widzę go kompletnie w tej roli... Nadzieją jest praca za biurkiem, ale przy jego podejściu do studiów to raczej niemożliwe...

Całe dnie spędza przed komputerem żeby czytać nowinki techniczne i grać. Nie robi nic, praktycznie nie sprząta, jak przypomnę mu żeby podlał kwiaty to wtedy to robi. Ma kota, psa i żółwia więc o zwierzęta dba. Mieszka sam, jego mama jest za granicą i go utrzymuje. Wychowywała go sama i nie miał wzorca w ojcu. Więc po prostu nie wie jak być odpowiedzialnym mężczyzną. Mam wrażenie, że jest chłopcem, który żyje w świecie fantazji, gier i fantastycznych książek/ filmów...

Jego postępowanie nie daje mi poczucia bezpieczeństwa, nie czuję, by mógł mi zapewnić bezpieczną przyszłość, zaopiekować się rodziną, dziećmi... (żeby nie było, że chcę żeby mnie urzymywał- studiuję na ambitnym i  trundym kierunku, pracę powinnam miec i to dobrze płatną.) Chodzi mi o to, że ja np. męczę się na studiach żeby kiedyś godnie żyć, a on? On robi trzeci taz pierwszy rok studiów -.-... przecież to niepoważne i nieodpowiedzialne! 

Problemem jest to, że on kompletnie jest oderwany od rzeczywistości. Jak stoję nad nim (czasami nocuję u niego kilka dni) i mówię mu zrób to, zrób tamto to robi to, ale żeby sam z siebie to chyba musiałby być cud.. Przykłąd z ostatnich dni- zaznaczyłam mu w kalendarzu kiedy jest wywóz pojemnika ze śmieciami, przynajmniej trzy razy mu przypominałam, w dniu wywozu dzwoniłam do niego, ale miał rozładowany telefon. I oczywiście zapomniał o tych śmieciach. Niby nie problem, ale drugi raz z rzędu nie dał ich do wywozu i po domu wala się naprawdę już dużo rzeczy do wywalenia... Jak można tak nie myśleć i być tak nieodpowiedzialnym? Przecież on płaci za ten comiesięczny wywóz... Ręce mi opadają, on jest kompletnie niedbały. To tylko jeden z przykłądów oczywiście.... On ciągle traci pieniądze od mamy i potem musi pożyczać, ja nienawidzę długów (tzn. potem wszystko oddaje, nie są to jakieś duże kwoty, ale mógłby tego uniknąć). Gdyby mama nie wysyłała mu pieniędzy zostałby na dzień dzisiejszy z niczym, bez szkoły, bez pracy, bez ambicji...

Ciągle ja muszę mu matkować, zachowywać się jakbym pilnowała pięciolatka, który jest nieodpowiedzialny i któremu trzeba przypominać o niezapłaconych rachunkach, sprzątaniu, podlewaniu roślin itp.

Mam dosyć tej roli! Chcę żeby zaczął myśleć, być facetem, a nie kluchą! Teraz czuję się jakbym to ja była mózgiem w tym związku, a on ręką, która nie myśli i robi coś jak ja powiem. Proszę Was o rady, co robić?

Przestać mu przypominać o ważnych rzeczach? (mam wrażenie, że on zginie..)

Nadal mu o wszystkim przypominać ? Boję się, że tak będzie już zawsze...

Co robić, by wziął swoje życie we własne ręce? Bo jak tu założyć w ogóle rodzine, nie wspominając o dzieciach w przyszłości? Jak tak dalej pójdzie to ślub trzeba będzie przełożyć...


Dodam jeszcze, że wobec mnie jest cudowny, traktuje mnie jak księżniczkę. Nie mam mu praktycznie nic do zarzucenia, jedyne co mi przeszkadza to to, co opisałam powyżej. Niech ten facet zacznie być facetem, dojrzeje i dorośnie, bo jest chłopcem! 


Dodam, że rozmawiałam o tym z nim  wiele razy! Zawsze rozmawiamy o problemach. On obiecywał zmianę, może i nawet była chwilowa poprawa, ale potem wszystko wracało do dawnego układu...

Dziękuję wszystkim, którzy przeczytali do końca! :) Pozdrawiam!

sweeetdecember napisał(a):

Zazadaj zeby znalazl jakakoleiwk dorywcza prace. Moga byc ulotki czy cos.Powiedz, ze to nienormalne (i wymien wszystkie argumenty)I zapytaj sie go czy nie bedzie mu glupio jak  Ty za 2lata bedziesz pracowac, miec swoja kase a on ciagle nic, albo od mamusi?Przede wszsytkim to przestac mu przypominac o czymkolwiek, prosic zeby cokolowiek zrobil czy posprzatal. A za kazdym razem jak bedzie chcial zebyscie poszli do niego pytaj sie "A posprzatne?" "Smieci sie nie walaja?" Jak powie, ze nie to odmawiaj pojscia do niego. Tlumacz, ze jest tam brudno i zle sie tam czujesz Ewentualnie mozesz z nim zerwac mwoiac o tym wszystkim co Cie boli i tlumaczac, ze bardzo go kochasz, ale juz dluzezj nie mozesz, bo potrzebujesz odpowiedzialnego faceta. I ze jesli postanowi cos zmienic w swoim zyciu  to chetnie go przyjmiesz, ale w chwili obecnej nie godzisz sie na taki zwiazek.To jest mocne i trzeba miec jaja. Ale na facetow zwykle dziala jak zimny prysznic.  Oczywscie jesli mu na Tobie zalezy.


Dziękuję za konkretne rady.

Właściwie to teraz jeszcze bardziej jestem przekonana, że nie wiadomo czy to ma sens. Boli, nie powiem... Całe przedpołudnie przeryczałam, bo od trzech dni się do siebie nieodzywamy po tym jak wygarnęlam mu te śmieci... Teraz jak zaczniemy rozmawiać to postawię ultimatum, albo dziecinność, albo dojrzałe życie ze mną. Jeśli wybierze to pierwsze to będzie mi ogromnie ciężko się otrząsnąć, ale muszę to zrobić, bo nie może być tak jak jest.

Nonnai napisał(a):

Nawet myślałam o wspólnej terapii... ale nie wiem czy to przynosi jakieś skutki i pomogłoby mu w zmianie :( Myślę, że zgodziłby się pójść. 


dobry pomysł z tą terapią, dacie radę, jeśli on chce się zmienić i się kochacie, to może właśnie profesjonalna pomoc to jest to, czego Wam trzeba

Nonnai napisał(a):

Nawet myślałam o wspólnej terapii... ale nie wiem czy to przynosi jakieś skutki i pomogłoby mu w zmianie :( Myślę, że zgodziłby się pójść. 
może to dobry pomysł...tylko on sam musi chcieć na taką terapię pójść. 
porozmawiaj z nim szczerze o tym, że nie widzisz Was dalej, po ślubie.
i nie, oczywiście , że nie przesadzasz , w takim wypadku też bym się obawiała...
Pasek wagi

Zupełnie sobie takiego zwiazku nie wyobrażam. Przeciez tu nie ma żadnego partnerstwa.

Wychowujecie- ty i jego matka-życiowego kleszcza,który tylko bierze i dostaje.

Jedno,co ci moge poradzić to bardzo dobrze zadbaj o antykoncepcję ,bo

nie daj Boze..a będziesz sfrustrowaną,spracowaną  kobietą wychowująca dwoje dzieci....

 

Hebe34 napisał(a):

Zupełnie sobie takiego zwiazku nie wyobrażam. Przeciez tu nie ma żadnego partnerstwa. Wychowujecie- ty i jego matka-życiowego kleszcza,który tylko bierze i dostaje.Jedno,co ci moge poradzić to bardzo dobrze zadbaj o antykoncepcję ,bo nie daj Boze..a będziesz sfrustrowaną,spracowaną  kobietą wychowująca dwoje dzieci....  


Biorę tabletki, zresztą i tak prawdopodobnie będę mieć problemy z zajściem w ciążę... (pcos)

Co do terapii to porozmawiam z nim o tym. Chcę walczyć póki się da... :(

Hmm ciężka sprawa. Chłopak ewidentnie wygodnicki i nienauczony życia, wcześniej za niego wszystkie sprawy załatwiała mama, teraz jeszcze doszłaś Ty do panteonu oddanych mu kobiet, które wyręczą w wielu sprawach. Czy ogarnie się kiedykolwiek? Ciężko powiedzieć, ja wiem, że nie chciałabym być z kimś takim.
Pasek wagi
Podziwiać, że to wytrzymujesz...ja chyba bym nie dała rady. Jesteś pewna, ze chcesz uczyć 25 latka jak być odpowiedzialnym? Jak on sam z siebie nie chcę, to co się szarpiesz, szkoda zdrowia, tę energię można na siebie skierować i konstruktywnie wykorzystać.
tragedia.... :-( mamusia utrzymuje 25latka. Koszmar...
i jak to było za delikatny???? szok. Ja jako kobieta nosiłam cegły na swój dom....a on co by wtedy robił? delikatny i biedny
Wiem Dziewczyny. Dlatego jeżeli on się nie zmieni to odejdę.
Czytając Twój post czułam się jakbym to ja go napisała.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.