- Dołączył: 2006-03-22
- Miasto: Kraków
- Liczba postów: 200
24 lipca 2010, 15:09
No i z nim zerwałam. Trudno stało się. Raz myślę,że dobrze, a potem zachodze w głowe co ja narobiłam? Przecież nie było tak najgorzej...Inni przeżywają większe problemy, a ja zerwałam bo było "dobrze" lecz "bez rewelacji" i dopadły mnie odczucia,że go po prostu nie kocham. Nie mogę byc z nim, tylko dlatego,żeby nie być sama. Ostatnio drażniły mnie bardzo błahe rzeczy w nim. Zachowanie, słowa, a nawet to jak wygląda!!! Olaboga!
Najgorsze jest to,że to była moja decyzja. To ja się na nią odważyłam. Szukam potwierdzenia w tym swoim czynie u niego. Ale on nic mi nie zrobił, nie kłóciliśmy sie nawet!! Myślę,ze chciałabym zrzucic na niego winę,że to przez niego musiałąm zadecydowac tak a nie inaczej.Byłoby mi lżej,że zerwalam bo...(i tu jego błąd) ale nic takiego nie zaszło. Zabrakło mi wewnętrzynych emocji, które nami rządzą gdy jestesmy zakochani, wypaliłam sie na maxa.
Lubię go jako przyjaciela, ufam mu... ale nie ma fajerwerków.
Wcześniej się pomyliłam. On swoim zachwaniem wmówił mi, przyćmił mój umysł. Myślałm rozumem, a nie sercem. Był miły, dobrze sie nam rozmawiało.
Powiedział mi dziś,że to nie ważne, czy jesteśmy razem czy nie. On i tak zawsze będzie mnie kochał i zajmuję w jego sercu specjalne miejsce.
Okazywał to jak umiał... A ,że we mnie to nie trafiło to czuje sie z tym tak beznadziejnie....
Sorry, chciałam sie tylko wygadać..Żadne rady nie pomogą. W takich sprawach cieżko coś poradzic .Opiszcie Wasze doswiadczenia z rozstaniami. Strasznie mnie to boli, bo żal mi po prostu jego...
24 lipca 2010, 15:52
Ja jestem po drugiej stronie.... bylo nam dobrze, ale bez szału, kochaliśmy się i kłóciliśmy i godziliśmy.. wszystko tak w granicach rozsądku
...... było nam dobrze, ale bez szału....
brakowało mi, i pewnie jemu też tej namietności z pierwszych miesięcy bycia razem, zauroczenia zaciekawienia, fascynacji..
ostatnio powiedział mi ze mnie nie kocha już, pytałam, prosiłam żeby wytłumaczył dlaczego.. żeby powiedział " nie kocham Cie bo.. (i tu mój błąd, wada)"
nie umiał wyjaśnić, nie umiał podać powodów poza stwierdzeniem, że uważa że jednak do siebie nie pasujemy...
przeżyłam szok, rozpacz, załamanie... nie dlatego że nie jesteśmy razem, bo to nie mój pierwszy związek, i wszystko szybciej czy później znajduje swój koniec.. ale szokuje mnie i nie daje spac jedno pytanie.. DLACZEGO.. kilka powodów, konkretnych sutuacji tak wiele by zmieniło, może sama bym doszła do wniosku że ma racje..
a tak.. nie wiem, boli strasznie bo nie wiem czy to ja popełniłam błąd, czy mogłam coś zmienic, czy gdybym wiedziała....
- Dołączył: 2006-03-22
- Miasto: Kraków
- Liczba postów: 200
24 lipca 2010, 18:21
Ostrzegasz mnie przed błędem? Mam z nim porozmawiac i wytłumaczyc mu dokładnie co robił źle i dlaczego go nie kocham? Masz racje że jeśli juz sie rozstajemy to należy wszystko wyjaśnic, tylko to będzie strasznie trudne i bolesne. Nie chciałabym osobiście słuchac jakie mam wady i co komu przeszkadza we mnie..i co jest przyczyną,ze nie można mnie pokochac. Chociaż "można" , " nie można" to pojęcia względne..dla niektórych moze to w ogóle byc nie istotne...
Chociaż może...taka wiedza byłaby bardzo przydatna .
Porozmawiam z nim oczywiście. jak tylko emocje opadną i pierwszy szok, jak juz sobie coś poukłada w głowie na nowo. Mam zamiar z nim byc w przyjaźni, choc powiem CI szczerze,ze jak jestesmy w dobrych kontaktach to potem kończy się to ponownym zejściem ;] I tak w kółko, bo to nie ansze pierwsze rozstanie. Tym razem chce juz na dobre to skończyć. Koniec i... przyjaźń. Nie chce czuc tego co teraz ponownie..bo ile razy można sie tak ranic??
Ściskam Cie mocno.
24 lipca 2010, 19:03
Wiem co masz na myśli z rozstaniami i powrotami.. i wiem też że w pierwszej fazie po rozstaniu przyjaźń i kontakt nie wchodzą w grę.
Po rozstaniu postanowiliśmy że będziemy mieć kontakt i pogadamy czasem na gadu... ja przez to miałam jednak cały czas nadzieję i myślałam że może jednak się uda... powiedziałam mu o tym co myślę i czuję .. niestety on nie bierze powrotu pod uwagę. Dlatego zdecydowałam się na całkowity brak kontaktu... choć to takie trudne to myślę jednak że wyjdzie w rezultacie na lepsze.. nie potrafie pisać z nim i rozmawiać bez budzenia w sobie uczuć i nadziei.
Nie wiem czy Twój ex.. chciałby wiedzieć dlaczego, każdy jest inny... ja bym chciała, chociaż może i nie ma wyjaśnienia, może po prostu to nie było to (z jego strony), może go ten związek zwyczajnie męczył... może sie znudziłam. Wszystko jest możliwe, i w wielu przypadkach może nie być konkretnych wyjaśnień... jestem tego świadoma, ale i tak.... nie mogę przestać zadawać sobie pytania "dlaczego".
cieszę się też, że on jest konsekwentny tym razem, że już nie ma kilku dniu bólu i ponownego zejścia i ponownego powrotu... bo jeśli ma się nie udać.. znowu i znowu.. to chyba lepiej raz, a porządnie pocierpiec... i zacząć wszystko od nowa.. gdzie indziej, z kimś innym... kiedyś .. jak przestanie boleć i jak minie tęsknota.
To co piszę to nie jest, droga szelo, ostrzeżenie przed błędem (bo jeśli go nie kochasz to błędem by było okłamywać go i sama być nieszczęsliwa), to po prostu takie moje "wygadanie się" z tego co czuję.. lepiej mi tak jakoś.. a że temat dopasował, i przy okazji masz pogląd na to, jak takie sytuacje wyglądają po drugiej stronie
- Dołączył: 2006-03-22
- Miasto: Kraków
- Liczba postów: 200
24 lipca 2010, 19:26
On nie naciskał na mnie abym mu dosadnie powiedziała "dlaczego tak a nie inaczej". Powiedzialam mu,że mam dość i to nie przez to,ze dużo pracuje..i ma mało czasu dla nas..albo,że jest taki czy siaki, tylko calą winę wzięlam na siebie. Powiedzialam,ze mam straszny kryzys uczuć. Że chyba myle miłosć z zaufaniem, przywiązaniem. Mam dość. Byłam delikatna. Nie wiem jak to odebrał i jak zrozumiał..po prostu sobie poszedł... Mówiłam,żeby nie szedł..wyjaśnic chciałam dosadnie..ale dla niego to było juz wystarczające. "Nie chce ze mną byc, nic tu po mnie" A ja tak chcialam mu dokłądnie powiedzieć..dlaczego tak robię. Potem mi powedział,że poszedł bo nie umie okazywac slabości. I,że przeprasza.
Z tego co piszesz, wnioskuję że muszę byc konsekwentna. Dzis czuję,ze dam radę..ale za pare tygodni naprawdę mogę zatęskniic.. Bo on naprawdę nic zlego mi nie zrobił. Brakuje mi w naszym związku tylko emocji. Mówię tylko bo wszystko inne jest ok. Ale emocje są najważniejsze... Nie chce kiedys dojść do wniosku,że jestem z nim z rozsądku, a prawdziwe uczucie mnie ominęło z kimś innym.
Faktycznie jesteśmy w podobnej sytuacji. Ja czuje się jak Twój eks chłopak...który może poczuł danego dnia,że to jednak nie to..a wszystko inne było w porządku.Może nie powiedzial Ci DLACZEGO...bo nie było powodu..po prostu nie poczuł nic dalej...tak jak ja.
Kiedy miałaś tę sytuację? U mnie to zdarzyło sie wczoraj...
- Dołączył: 2009-11-17
- Miasto: Katowice
- Liczba postów: 144
24 lipca 2010, 19:27
Trzymam za Ciebie kciuki i uważam że postąpiłaś zdecydowanie dobrze. Bo w zgodzie ze sobą. Może niektórym 'wygodne' związki pasują. Ale dla mnie takie bycie razem to takie trochę zadowalanie się z 'braku laku'. Smutne, ale niektórzy dalej nie mają odwagi skonfrontować wizji Miłości z rzeczywistością i biorą to co akurat pod ręką. I nie mam tu na myśli sielankowej wizji rycerza na białym koniu, ale prawdziwej miłości kiedy się jest pewnym że się kocha.
Teraz postaraj się przez kilka dni nie przejmować, nie miej wyrzutów, z tego co napisałaś zachowałaś się kulturalnie a nie było to zrywanie przez smsa. Korzystaj z wakacji, spotkaj się z przyjaciółmi, przemyśl nie jego wady/ zalety, tylko podsumuj co dobrego wyniosłaś z tego związku, czego się nauczyłaś.
I nie brnij w to dalej. Powodzenia i prawdziwej, silnej (i odwzajemnionej!) Miłości ;)
26 lipca 2010, 17:22
wiesz pożyj sama a zobaczysz co bd jak cię tak kocha bardzo to bd na ciebie czekał - i jak uznasz że to jednak ten bd mogła zawsze do niego wrócić :))
- Dołączył: 2006-03-22
- Miasto: Kraków
- Liczba postów: 200
26 lipca 2010, 18:10
Tak, racja...odczekać, czas pokaże..Tylko nie chce go tak zwodzić (zrywaliśmy juz 3 razy) Może sie strasznie wkurzyyc i juz nie wytrzyma i zrobi na złość, wbrew sobie , jakąś głupotę... Dzis koleżanka powiedziała mi, zę sie nim bawię. Strasznie mnie to zabolało... bo bardzo pilnuje tego aby sie tak nie poczuł. Czy to,że doszłam do wniosku, że lepszy z niego będzie przyjaciel niz chłopak to od razu stwierdza,że sie bawie??? A ona tez nie lepsza...ze swoim zrywa co najmniej raz w tygodniu :D
- Dołączył: 2008-01-22
- Miasto: Koniec Świata
- Liczba postów: 20173
26 lipca 2010, 18:27
tak to jest z rozstaniami. Każde tak przeżywalam. nawet, jeśli to ja zerwalam. Nawet, jeśli mialam powod. I nawet, jeśli bylam juz zakochana w innym.