Temat: Toksyczni rodzice-jak sobie z tym radzicie?...

Pytanie do tych, którym rodzice(cała rodzina?) "podcinają skrzydła" lub też w łagodniejszej odmianie zjawiska jedynie usiłują "podciąć skrzydła"-krytykują postawy, decyzje, poglądy wszystko.. Narzekają, biadolą, że nie tak cię wychowali..I nie mówię tu o buncie nastolatka, dojrzewaniu, niemoralnych zachowaniach, alkoholizmie, niemoralnym prowadzeniu się.. Chodzi mi o sytuację gdy dorosły człowiek przy każdej okazji do rozmowy słyszy nagminne teksty w stylu "i tak ci się nie uda", "i co, pewnie nie zdałeś tego egzaminu", "nie powinieneś tak postępować"-w zwykłym grzecznym, ułożonym życiu. I na dodatek słowa te nie mają żadnej racjonalnej podstawy-kierowane są do osoby, która radzi sobie w życiu, osiąga sukcesy, ma plany marzenia, poukładane w głowie..

Jak sobie z tym radzicie? Rozumiem, można ignorować i robić swoje ale czasem psychika już siada człowiekowi kiedy najbliższa ci osoba, którą znasz od urodzenia wgniata cię w ziemię swoimi słowami, krytyką, brakiem wsparcia, dobrego słowa..
Ja tak mam. Jestem ambitna, studiuję na świetnej uczelni, mam cudownego narzeczonego z którym planujemy ślub, osiągam świetne wyniki w nauce, mam pracę. A od mamy niejednokrotnie słyszę, że nic nie robię, nic nie potrafię zrobić, jak coś zrobię to jest do bani, że jak ja sobie kiedyś poradzę, że jestem taka czy siaka. :/ Gdy idę na ważny egzamin nigdy nie słyszę z jej ust "powodzenia". NIGDY.
To mama mojego narzeczonego zawsze życzy powodzenia, trzyma kciuki, pyta jak poszło, gratuluje, chwali... Eh.
pjona! mam tak samo
moi teście nigdy nie chwalą "żebyśmy się nie zepsuli" za to męża krytykują bardzo chętnie, zawsze niepotrzebnie coś kupił, robimy remont to zawsze nie taką farbę kupił czy nie w ten sposób położył tynk. Był czas, że bardzo mnie to denerwowało ale z czasem zrozumiałam, że to ich sposób bycia i nie mają wcale nic złego na myśli. Wydaje im się, że w ten sposób motywują do jeszcze większych starań.
Szczerze to ja mam już te gadanie w dupie.. nie raz słyszałam że sobie nie poradzę.. nawet jeśli nikt tego głośno nie mówił to i tak czułam że nikt we mnie nie wierzy... :/ Ostatnio pokazałam rodzicom że umiem sama przygotować się i zdać maturę oraz awansować ze zmywaka na kucharza i w miarę komunikatywnie nauczyć się języka niemieckiego i mam chwilowy spokój.. chociaż i tak wiem że każdy czeka na moje potknięcie żeby udowodnić że to jednak oni mieli rację a to ja jestem kiepska.. :D Tyle że ja jestem dziwnym typem człowieka i coś takiego właśnie strasznie mnie napędza.. :)
wychodzę i trzaskam drzwiami :D
poprostu nie słucham tego , bo i po co

mam to w d... strasznie męczyło mnie to wcześniej jak z nimi jeszcze mieszkałam a teraz to na to leję ;) widzimy się bardzo rzadko 1 na jakieś 3 miesiące. jeśli wtedy z czymś wyskoczą to można powiedzieć że obracam wszystko na ich niekorzyść :)

vitalijczyka napisał(a):

pjona! mam tak samo

to pjona! :D

Ja też zawsze słyszałam, że mi się nie uda, że nie opłaca się wysilać, że i tak pewnei zrezygnuję, bo to nie dla mnie blablabla. Trzeba pokazać że się mylą! :)

Ja tak mam.. Na szczęście mieszkam z moim facetem (na którego też wrzucają), ale on jest dla mnie  mega oparciem.
Sama nie daje sobie z tym rady, krzyczę i płaczę w poduszkę. :( ehh
mój ojciec też na każdym kroku pokazuje mi jaka jestem głupia, że nic nie potrafię itp
odcinam się powoli, oddaliłam się od niego (niestety kontaktu nie mogę zerwać bo jest mama, w której mam ogromne wsparcie i nie chcę jej stracić). a tak to w ogóle bym się do niego nie odzywała.
Jak tylko mam się z nim zobaczyć to cały dzień chodzę podirytowana, co znowu powie, co znowu zrobi :(
Pasek wagi

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.