Temat: Moj chlopak jest uzalezniony..

Jestesmy ze soba rok z czego mieszkamy razem 9 miesiecy. Pracyjemy i zyjemy w Londynie. Mam 20 lat a moj chlopak 32.
Od jakiegos miesiaca zaczelam sie martwic jego uzaleznieniami...
Wczesniej jakos nie zwracalam na to uwagi, ale od pewnego czasu widze ile traci na to pieniedzy...
Konkretnie chodzi o uzaleznienie od marihuany, ktora pali ok 15 lat kilka razy dziennie!!!
Wydaje na to okolo £300 miesiecznie lub wiecej. Do tego dochodza papierosy (okolo 10 dziennie) i piwo (zazwyczaj 2 wieczorem po pracy).
Mowi ciagle ze chce isc na odwyk ale jest drogi. Okolo £1500 i trwa miesiac..
Namawialam go zeby poszedl ale ciagle mowi ze to za dlugo, ze ja bede sama ciagle bo to zamkniety osrodek.
Zapewniam go ze dam sobie sama rade przez miesiac i ze moja mama moze przyjechac i pomieszkac ze mna przez ten czas kiedy go nie bedzie...

Wzielismy w pl kredyt na 20tys zlotych. Mielismy go miec na pol, ale jakos wyszlo ze on mial na koncie £2000 a ja £750 bo chcial sobie robic dobra historie w banku.. Po 2 miesiacach dowiedzialam sie ze niewiele mu zostalo z tych pieniedzy.. Nie kupiliamy nic konkretnego. Zrobil tylko jakis kurs za £400.. Takze oddalam mu reszte pieniedzy i teraz placi go sam.(kredyt byl tylko na niego)
Przyznal sie ze duzo wydal na marihuane..

Dziewczyny ja nie wiem co z tym zrobic... Teraz jest ok, bo mamy osobne konta i w kazdej chwili mozemy sie rozstac, ale co pozniej???
Jesli on sie nie zmieni to nie wiem co dalej.. Przestaje mi sie to wszystko podobac.. Tym bardziej ze on ciagle marudzi. Lodowka pelna a on mowi ze nie ma nic do jedzenia i sie wkurza...
Chodzi do pracy to sie wkurza ze jest zmeczony...
Ma wolne to marudzi ze mu sie nudzi i ze co to za zycie.. 
Moja rodzina go nie zna bo pozbalismy sie w uk a on jest. Drugiego konca polski... Ostatnio w lipcu odwiedzalam rodzine sama bo nie dostal wolnego, ale jesli wspominam ze chcialabym jechac do PL to od razu odmawia.. Gdyby juz doszlo do tego ze pojedziemy to on chce mieszkac w hotelu bo nie zna moich rodzicow i czulby sie tam zle (moi rodzice sa po rozwodzie ale dalej mieszkaja w jednym domu). 
Ja bardzo tesknie za rodzina.. Szczegolnie teraz gdy widze ogromne minusy jakimi sa jego nalogi.. Papierosy i piwo to ok, ale marihuana od 15 lat i to w takich ilosciach...

Poza tym ma problemy z potencja... Kiedy sie kochamy to przez chwile wszystko jest ok, ale po paru minutach on nie ma erekcji.
Jest tak za kazdym razem wiec nawet nie mam ochoty sie kochac bo to meczace.. Niby chodzi do lekarzy, ale jeden odsyla go do drugiego i tak w kolko...

Ostatnio chodza mi po glowie mysli zeby zostac w lobdynie jeszcze jakies pol roku, zaoszczedzic kase i jesli on sie nie zmieni to wrocic do PL.. Zostawilam cala rodzine, szkole i przyjaciol zeby do niego przyjechac, ale to chyba nie jest tego warte...


Na odwyk w UK idziesz za darmo co on gada ze sie za to placi ??? Idziesz do GP mowisz ze jestes uzalezniony i on cie dalej kieruje. Z reszta... jego kasa nie twoja ... ja w zyciu bym sobie nie robila z nim wspolnego konta  bo w zyciu kasy nie bedziesz miala. Dalabym szanse ostatnia... pod warunkiem ze poszedlby na odwyk...
A no i koles ma 32 lata a zachowuje sie jak gowniarz.....  chyba czas najwyzszy sie ogarnac
ja bym nie chciala byc z takim facetem, ale to jest Twoje zycie.
Niej jest  tego warte...i nie niszcz sobie zycia...naprawde...ta pełna lodówka i on nie ma co jesc....to wieczne zmeczenie...to typ luzaka i jeszcze te narkotyki...moze nie jest łatwo rezygnowac ale lepiej wczesniej niz pozniej...do Twojej rodziny nie pojedzie...to tez dziwne...zawsze bedziesz to przezywac..takie moje zdanie...

marta1501 napisał(a):

ja bym nie chciala byc z takim facetem, ale to jest Twoje zycie.


Uważam, że jesteś za młoda, żeby się wiązać z 32letnim nieudacznikiem. On się nie zmieni! Sama byłam z kimś kto wydawał krocie na marichuanę. Nie jestem z nim juz 4 lata, a on nadal to robi.
Pasek wagi
Mądrzyć się nie chce ale ratuj się póki możesz,póki nie macie wspólnego domu, dzieci itd., bo skoro wydaje tyle na przyjemności a na leczenie go nie stać to raczej wcale nie chce się leczyć. Skoro Ty piszesz, że wydaje 300 to możesz być pewna, że więcej. Skąd wiem? Z doświadczenia. Mój niby przyznał się, że wydaje 300 na "przyjemności", a jak zaczęłam sprawdzać dokładniej to jest to w granicach 700-800zł.
Moim zdaniem, gdyby naprawdę mu zależało- na Tobie i na rzuceniu marihuany to zdecydował by się na to. Jesli tego nie robi- to może najzwyczajniej w świecie tak mu dobrze? Nie jestem przeciwko paleniu marihuany, jeśli nie przeszkadza w życiu- tak samo jak z piciem piwa. Ale w momencie, kiedy odczuwacie ubytki pieniędzy przez to, to jest to już niebezpieczne.
Ja osobiście chyba postawiłabym ultimatum- daje Ci tyle i tyle czasu, jeśli nic z tym nie zrobisz, wracam do Polski. Oczywiście pomogłabym mu gdyby się zdecydował, wiadomo że samemu ciężko.
W przeciwnym razie- odeszłabym. Masz 20 lat dziewczyno....
Oj ja bym się nie pakowała w taki związek, masz dopiero 20 lat, a na horyzoncie perspektywy naprawdę ciężkiego związku... Teraz jest w miarę luz, bo nie ma dzieci i kredytu na mieszkanie... Nawet nie możecie odreagować problemów w łóżku...
hm..cieżka sprawa..współczuję Ci bardzo...myślę, ze lepiej dla Ciebie, jeśli dasz szansę komuś innemu
Pasek wagi

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.