Temat: Zerwanie...

(Założyłam to nowe konto po to, by zadać tu pytanie - jest to zbyt intymne, by było wiadome, kto je zadaje...)

Więc tak... Mam 21 lat. Od 3 lat mam chłopaka, on ma 25 lat.
Chłopak miał przede mną dziewczynę, która go zostawiła po 3 latach związku. Wtedy popadł w depresję, chciał odebrać sobie życie, leczył się psychiatrycznie (nie, nie pomyliłam się, chodzi o psychiatrę, nie psychologa). Nie powiedział mi o tym na początku związku. Zwyczajnie kilka miesięcy temu znalazłam w pożyczonej od niego książce rachunek od psychiatry sprzed kilku lat. Dopiero wtedy się do tego wszystkiego przyznał.
Ale powiedział też, że teraz to nie ma znaczenia. Że kocha mnie o wiele bardziej, niż tamtą byłą dziewczynę i że jestem sto razy lepsza. Ze zależy mu na mnie o wiele bardziej. Wiem, wiem, faceci często mówią takie rzeczy. Ale on wydawał się boleśnie szczery.

Ale to wszystko między nami zaczęło usychać. Nie była to wina jego. Zwyczajnie przestał mnie pociągać, a zaczął drażnić. Ten stan trwa już kilka miesięcy, a ja mam dość. Chcę zerwać, ale bardzo się tego boję się, że historia się powtórzy. I że tym razem on naprawdę może odebrać sobie życie. A naprawdę zależy mi na jego życiu, bo to dobry mężczyzna i świetny człowiek. Ale zwyczajnie nie jestem w stanie wykrzesać z siebie uczuć innych, niż czysto koleżeńskie.

Co mam zrobić? Zerwać, czy postarać się przywrócić coś, co kiedyś się we mnie tliło? A jeśli zerwać, to jak? Nie wybaczę sobie, jeśli z mojej winy on coś sobie zrobi...
nic już z tego nie będzie, bo się zastanawiasz nad tym...

powiedz mu prosto w oczy, ze sie wypaliło uczucie, ze nic już między wami nie ma i że to nie jest jego wina

jesli sie leczył to na pewno lekarz pokazął mu jak radzićsobei z takimi sytuacjami w przyszłości....

jeśli Cię drażni, i zgóry wiesz że nie chcesz z nim być, to z nim zerwij. 

ale delikatnie.

mam troszeczke doświadczenia, bo mój były też mnie straszył, że odbierze sobie życie jak go zostawię.

powoli, powoli, pokazuj mu, że nie zależy Ci na nim. nie, nie z dnia na dzień, z tygodnia na tydzień.

poświęć temu jeszcze minimum 2 miesiące, delikatnie go od siebie odpychaj, przyzwyczajaj do tego, że w końcu będzie sam.

możesz go również poznać z jakąś swoją koleżanką, ale nie wiem czy takie coś działa...

pozdrawiam i trzymam kciuki :)

Są wzloty  i upadki, jeśli CI na nim zależy walcz! Byś z czystym sumieniem mogła kiedyś powiedzieć, że zrobiłaś wszystko co w Twojej mocy by było dobrze.

okruchh napisał(a):

nic już z tego nie będzie, bo się zastanawiasz nad tym...powiedz mu prosto w oczy, ze sie wypaliło uczucie, ze nic już między wami nie ma i że to nie jest jego winajesli sie leczył to na pewno lekarz pokazął mu jak radzićsobei z takimi sytuacjami w przyszłości....


Zupełnie się nie zgadzam. My kobietki z natury już tak mamy, że się wiecznie zastanawiamy, główkujemy, martwimy itp. Przemysl czy faktycznie już go nie kochasz i czy dobrym rozwiązaniem będzie zakończyć związek.
Miałam taką sytuację, gdy dostawałam smsa lub telefon od tej osoby po prostu miałam ochotę nawet jej nie odczytywać, zerwałam bo wiedziałam ,że to nie ma sensu, gdybym to ciągnęła zraniłabym go jeszcze bardziej. Zostaw go daj szanse sobie i jemu na ułożenie życia z kim innym. 

veni.vidi.vici napisał(a):

Miałam taką sytuację, gdy dostawałam smsa lub telefon od tej osoby po prostu miałam ochotę nawet jej nie odczytywać, zerwałam bo wiedziałam ,że to nie ma sensu, gdybym to ciągnęła zraniłabym go jeszcze bardziej. Zostaw go daj szanse sobie i jemu na ułożenie życia z kim innym. 


Tyle że wiem, że ten chłopak nie rzuca słów na wiatr, już udowodnił, że jest zdolny do samobójstwa. Pewnie by nie dzwonił, nie smsował. Tylko zrobił to, co kiedyś.
Ja nie widziałabym sensu w byciu z kimś tylko ze strachu, że odejście może spowodować że ta osoba zrobi sobie krzywdę. 
W takim razie pozostaje Ci szczera rozmowa z nim o swoich uczuciach, zastanów się czy chcesz się męczyć dalej? Bo z tego co opisujesz wnioskuję, że tak własnie jest. Myślę, że powinien Cie zrozumieć, przecież mozesz utrzymywać z nim kontakt nadal w razie czego. Jeśli Ci na nim jeszcze zależy to próbuj ratować związek ale jeśli nie to daj temu spokój, serio...

Moj byly chlopak byl fantastycznym czlowiekiem. Po prostu cudownym, traktowal mnie jak ksiezniczke. Chcial spedzic ze mna reszte zycia...

Ktoregos dnia stwierdzilam niestety, ze uczucie z mojej strony sie wypalilo... Tak jakby zaglaskal mnie na smierc.

Tu zaczela sie trzymiesieczna gehenna... On zdal sobie sprawe, ze juz go nie kocham, ze nie jest jak wczesniej, a ja motalam sie bo nie wiedzialam co robic... Tez grozil mi ze sie zabije, bo jak twierdzil dal z siebie wszystko i jak zwykle dostal od zycia po dupie, wiec nie ma sensu dalej zyc...

W koncu sie zdecydowalam, no bo przeciez nie moge byc z kims z litosci albo z obawy, ze cos sobie zrobi??? Na poczatku potraktowal mnie dobrze (po tym jak sie wyprowadzilam z naszego domu) ale po trzech tygodniach mu odbilo i zaczal sie koszmar. Wydzwanial, wyzywal i nie oplacajac rachunkow zostawil mnie z dlugami ktore place do dzis...

Jedno jest pewne bylo to sluszna decyzja, teraz czuje ze zyje a on i tak pozostanie czescia mojego zycia, pozostanie w sercu. I mimo wszystko wybaczam mu wszystkie przykrosci jakie mi sprawil.

Ty w kazdym razie nie zastanawiaj sie. Jesli jestes pewna ze go juz nie kochasz to naprawde takie przedluzanie nie ma sensu. Im wczesniej tym lepiej, bo wlasnie taka niepewnosc jest najbardziej meczaca...

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.