Temat: Wspólne mieszkanie i wielki problem.

Dziewczyny mam kołowrotek w głowie i chciałabym abyście oceniły całą sytuację z boku. Otóż ze swoim facetem jestem ponad 3 lata. Od jakiegoś roku rozmawialiśmy o wspólnym mieszkaniu. Ustaliliśmy, że nie warto wynajmować i że lepiej będzie wziąć kredyt i mieszkać już na swoim. Kilka dni temu dostałam propozycje od rodziny, że dołożą nam 50% pieniędzy na mieszkanie. Chyba nie muszę opisywać jak bardzo się ucieszyłam, taka okazja trafia się raz w życiu. Oczywiście spotkałam się ze swoim lubym i wszystko mu opowiedziałam spodziewając się wybuchu szczęścia i spędzeniu dnia na rozmawianiu jak sobie zrobimy nasze wspólne gniazdko. A co usłyszałam zamiast tego? Że wydawać tyle pieniędzy na konsumpcję to przesada, że wspólne mieszkanie jest drogie, że moja rodzina przez to, że da nam te pieniądze będzie się wtrącać w nasze życie, że on będzie niewolnikiem i że narazie nawet nie myśli o wspólnym mieszkaniu. Dodam, że luby ma wręcz idealny kontakt z moją rodziną, bardzo często wszyscy razem się spotykamy i jest na prawdę genialnie. Stać nas na swoje mieszkanie, tym bardziej, że ja mam dobrą pracę a on bardzo dobrze prosperującą firmę. Ja mieszkam dalej z rodziną a on wynajmuje z kumplami mieszkanie (więc z jego strony niewiele zmieniłoby się jeśli chodzi o koszty życia). Nie wiem co o tym wszystkim myśleć, mam wrażenie, że on ucieka od odpowiedzialności i chyba odwidziało mu się życie ze mną... 

Edit: Pieniądze mieliby nam dać moi dziadkowie a nie rodzice. Kredyt miałby być na mnie, ustaliliśmy, że gdyby powinęła nam się noga w byciu razem to oddam mu część pieniędzy, które płaciłby na kredyt. Ja mam 23 lata on 25.
Z jednej strony dobrze mu odpowiedzialas, ale z drugiej , mogl sie przestraszyc jeszcze bardziej. Jakbys powiedziala mu wszytko co napisalas w tym poscie:

mrovvka napisał(a):

A nie możesz wziąć tych pieniędzy i sama kredytu?

Oczywiście, że mogę ale nie chcę. Nie jestem typem samotnika, nie potrafiłabym mieszkać sama. W rodzinnym domu mieszka mi się dobrze, no ale wiadomo, że im robię się starsza tym trudniej idzie się na warunki stawiane przez domowników. Najbardziej boję się tego, że jeśli już sama kupię sobie to mieszkanie i będę w nim mieszkać w pojedynkę to mój luby tak czy siak będzie spędzał u mnie noce i dnie (bo czemu miałby tak nie robić, skoro aktualnie tak wygląda nasz związek...). A wtedy co ja mam płacić rachunki, kredyt i dawać kasę na jedzenie? Jak już jesteśmy przy kalkulacjach to bardzo słabo to by wyglądało. Nie będę go zmuszać do wspólnego mieszkania, ale z drugiej strony uważam się za dojrzałą osobę jak na swój wiek i chciałabym aby mój związek też dojrzewał a nie się uwsteczniał czy stał w miejscu. Zastanawiam się czy jest sens takiego życia, bo jak zamieszkamy ze sobą za 5 lat to może się okazać, że totalnie nie potrafimy się dogadać i wtedy to dopiero będzie zmartwienie i rozczarowanie... I zmarnowane najlepsze lata młodości. Nie kręci mnie narazie żaden ślub, dzieci chcę mieć po 30stce i mój K. dobrze o tym wie. Wspólne mieszkanie to nic wiążącego (moim zdaniem oczywiście). Nie będzie się układało to spakuje manatki i pójdzie w świat. Eh, już sama nie wiem co mam myśleć.

To pewnie brzmaloby to dla niego bardziej przekonujaco, bo on sie faktycznie moze bac tego kroku.
Musisz go uswiadomic, ze wspolne mieszkanie nie rowna sie slub + gromadka dzieci. I z tym uwstecznianiem sie/dojrzewaniem zwiazku - bardzo dobry tekst, serio powiedz mu to.
Zapytaj sie go tez wprost czy sie boi i moze zparoponuj (nawet jesli nie chcesz) na poczatek mieszkanie w wynajetym, zeby sie "dotrzec" Chodzi tu tylko o sprawdzenie jego reakcji i zdiagnozowanie problemu. Jesli stwierdzi, ze w wynajetym ok - przeraza go po prostu wizja kredytu i brak praktycznego odwrotu. Jesli zas dalej bedzie twierdzil, ze wspolne mieszkanie to droga fanaberia to znaczy, ze chlopak ewidentnie nie chce stawiac tego kroku.

Jak zawsze szczera rozmowa powinna wszystko wyjasnic.

Pytałam go czy może wynajmiemy sobie coś razem. To dla niego też konsumpcja i w dodatku bezsensowna bo to minimum tysiąc złotych, które w żaden sposób się nie zwraca. Nie wiem o co chodzi temu facetowi, aż mam ochotę kopnąć go w tyłek...

heartbeats napisał(a):

Pytałam go czy może wynajmiemy sobie coś razem. To dla niego też konsumpcja i w dodatku bezsensowna bo to minimum tysiąc złotych, które w żaden sposób się nie zwraca. Nie wiem o co chodzi temu facetowi, aż mam ochotę kopnąć go w tyłek...

Ja chyba wiem, o co mu chodzi. Kopnij go w tyłek. P.S. bardzo dobrze mu powiedziałaś, że potrzebujesz mężczyzny, a nie chłoptasia. I jeszcze ten samochód na weekend... HIPOKRYTA. 
Pasek wagi

heartbeats napisał(a):

Pytałam go czy może wynajmiemy sobie coś razem. To dla niego też konsumpcja i w dodatku bezsensowna bo to minimum tysiąc złotych, które w żaden sposób się nie zwraca. Nie wiem o co chodzi temu facetowi, aż mam ochotę kopnąć go w tyłek...


Ja bym od razu nie kopala w tylek, tylko zawalczyla, ale na Twoich warunkach. Czyli mieszkanie razem (ewentualnie pozwolila mu wybrac czy chce wynajmowac czy kupowac). Powiedzialabym, ze inaczej ten zwiazek robi sie dla mnie coraz bardziej bezsensowny i niestabilny i ze przeciez kiedys i tak bedziecie musieli razem zamieszkac jako rodzina i ze to najlepszy test dla zwiazku i Ty jestes gotowa go przejsc.
Btw. Ja z moim pierwszym facetem rozstalam sie po 4latach bycia razem- wystarczyl nam tylko miesiac wspolnego mieszkania..
Z obecnym partnerem zamieszkalam po 4miesiach, bo naprawde uwazam, ze nie ma sensu tracic czasu, bo zwiazek, albo przejdzie ta probe albo nie. Im szybciej tym lepiej =)
bezzsensowa konsumpcja? hehe nie no pewnie lepiej objadać rodziców:) masakra ten Twój facet...ja bym na jego meijscu skakała ze szczęścia że nie musicie się zadłużać tak jak inni na takie kwoty, tylko macie możliwość od razu wpłacić 50% ceny...chyba nie chce po prostu jeszcze zamieszkać z Tobą już tak na "poważnie"
a ja bym naciskała na mężczyznę żeby razem zamieszkać tylko i wyłącznie w sytuacji gdy nie widziałabym innej przyszłości, czyli stanęłabym (z wielu czynników, wieku, długości związku itd.) na takim etapie że albo mieszkamy razem albo rozstanie, jeżeli nie jest to rzecz na której Ci zależy najbardziej na świecie to odpuść bo ja myślę że on się jeszcze nie czuje gotowy na wspolne mieszkanie
3 lata zwiazku to nie jest tak strasznie duzo, ani 23 i 25 lat
ja bym jeszcze z rok odpuscila
Pasek wagi

LeiaOrgana7 napisał(a):

heartbeats napisał(a):

Pytałam go czy może wynajmiemy sobie coś razem. To dla niego też konsumpcja i w dodatku bezsensowna bo to minimum tysiąc złotych, które w żaden sposób się nie zwraca. Nie wiem o co chodzi temu facetowi, aż mam ochotę kopnąć go w tyłek...
Ja chyba wiem, o co mu chodzi. Kopnij go w tyłek. P.S. bardzo dobrze mu powiedziałaś, że potrzebujesz mężczyzny, a nie chłoptasia. I jeszcze ten samochód na weekend... HIPOKRYTA. 


Właśnie, widać, że wcale nie jest jakimś dusigroszem. Może jak był zakochany to marzył o wspólnym mieszkaniu, a teraz jak emocje opadły i zwyczajnie Cię kocha, to woli żyć jak dotychczas.

Powiem Ci na swoim przykladzie, że marzyłam o zamieszkaniu ze swoim, prawie kupiłam mieszkanie. Wszystko się przeciągało tak, że w końcu emocje opadły i teraz wiem, że to nie byłaby dla mnie wcale korzystna sytuacja.. Mieszkałam z nim kilka dni i wiem, że jest inaczej kiedy się z kimś spotykasz a kiedy on ciągle tam jest.. Może on lubi czuć wolność? Może np nie chce, żebyś jego pieniądze były waszymi wspólnymi? Może boi się, że codzienność zdominuje jego zycie? Może ty chcesz stabilizacji, a on czuje, że ja ma, w koncu jest samodzielny, więcej mu nie trzeba., dobrze mu tak jak jest, mozliwe ze boi sie zmian. Tak czy siak, wątpię by to miało taką przyszłość o jakiej marzysz.. No chyba, ze poczuje pragnienie stworzenia prawdziwej rodziny.

zuza1234 napisał(a):

heartbeats napisał(a):

że moja rodzina przez to, że da nam te pieniądze będzie się wtrącać w nasze życie, że on będzie niewolnikiem i że narazie nawet nie myśli o wspólnym mieszkaniu. Dodam, że luby ma wręcz idealny kontakt z moją rodziną, bardzo często wszyscy razem się spotykamy i jest na prawdę genialnie.
Mądry facet Takie układy prędzej czy później staja się kością niezgody ....

Zgadzam się to może być później problem. Skoro macie taką sytuację to lepiej samemu sobie wziąć kredyt na całość. No i dwa dziwna sytuacja. Ja mam średnią pracę facet studiuje dziennie mieszkamy razem. Dodam, że jestem w Twoim wieku a mój facet rocznik-owo ma 22 lata jest 8 miesięcy młodszy. Twój może jeszcze nie dojrzał do Tego. Na Twoim miejscu jeśli jesteś pewna rodziny kupiła bym mieszkanie a kredyt na siebie i mieszkała bym bez niego jak nie chce.

Malgosia855 napisał(a):

mam wielka nadzieje ze się myle ale moim zdaniem jemu pasuje takie zycie jak teraz ,przestraszył się obowiazków i odpowiedzialności .Mieszkając z kolegami ma wiekszy luz.Ale zycze powodzenia

- Mnie również się tak wydaje :/.
Ja zanim zamieszkałam z moim narzeczonym to też planowałam ciut wcześniej wspólne życie/mieszkanie.. i wiem, że miał spore obawy przed tym, bo byliśmy młodsi (21 i 23 lata ) czy sobie poradzimy itd., na szczęście nie musieliśmy kupować mieszkania i się zadłużać niepotrzebnie.. ale dla niego wspólne życie ze mną było ważniejsze i rozwiało te obawy i wygodne życie.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.