12 czerwca 2012, 01:46
Od razu zastrzegam że nie wiem czy piszę w dobrym miejscu;) JEżeli nie, mam nadzieję ze moderatorzy to skontrolują :) Otóż historia dziwna... nie sądziłam, że będe kiedyś takie rzeczy pisać na forum, ale ręce mi zaczynają opadac, a nie mam w sumie kogo się w tej dziwacznej sprawie poradzić...
Będąc w 2 lo miałam szczęście/nieszczęście poznać pewnego osobnika przez internet, nie pamietam jakie już dokładnie były poznania okolicznosci, ale skończyło się to na długotrwałym pisaniu, a w końcu spotkaniu... No i tu zaczęły się problemy... otóż człowiek ów był świecie przekonany że miłość jego do mnie jest odwzajemniona i stworzymy szczęśliwy związek pełen dzieci, miłości i radości... Te z Was, które troche mnie znają wiedzą jakie mam do tego podejscie... te które mnie nie znają, niech wiedza, że raczje nie jestem typem szukającym miłosci życia wśród gwaru gromadki pociech i ogniu domowego ogniska. A już na pewno nie byłam takim typem w 2lo... no ale... chłop dostał kosza... obraził się, jednak po jakimś czasie pogodził się z rolą "przyjaciela". I tak w tej roli trwa do tej pory, czyli już jakies 5 lat... Zaznaczam że człowiek jest lekko dziwny: zakompleksiony, męczący, próbujący zmuszać mnie do dziwacznych dyskusji typu " jak można kupować w barze latte i je pić nie znając filozofii zaparzania", albo " zamiast śniadania polecam 2 kawy, bo czas na spokojny posiłek jest dopiero po 22" W tym czasie wziął ślub, dorobił sie dzieci, a my spokojnie raz na ruski rok rozmawiamy na gg. Z tym, że ostatnio chyba lekko zbzikował... Tj namawianie mnie na kolejne spotkanie trwa już uhuhuh ale do tej pory jakos udało mi się mu tłumaczyć, że chcąc nie chcąc nie rzuce wszystkiego w Gdańsku i nie przylecę odwiedzić jego i jego rodziny. Dzisiaj jednak osiągnął szczyt... Z racji, że wybiera się na stałe do UK wpadł na pomysł, że mnie odwiedzi... Biorąc pod uwagę, że jestem u rodziców, w sumie nie daleko od niego stwierdziłam, że w sumie jeden dzień mnie nie zbawi, a z nim czasami naprawdę fajnie sie rozmawia < żeby nie było że gość ma same wady a ja się z nim 5 lat ciagam :P>, wiec nie ma sprawy, z tym ż powiedziałam mu dokładnie w jakich dniach mam czas, kiedy mozemy się spotkać, zaproponowałam zeby z proponowanych terminów wybrał jeden, rozmiecie prawda? Przecież skoro to on tak bardzo chce się spotkac, to chyba normalne jest, że to on się dostosuje, a nie że ja rzuce wszystko w cholere i polecę na spotkanie z suma sumarum obcym dla mnie facetem. No i co w tym momencie robi M? A no zapowiada mi że skoro, ja jestem taka zajęta i mam czas tylko w te dni < a dni żeby była jasność było kilka, żeby spokojnie mógł sobie wybrać> to on mi ZROBI NIESPODZIANKĘ. CZYT. ZWALI MI SIE NA GŁOWĘ ZE SWOJĄ RODZINKĄ W INNY DZIEŃ WYMAGAJĄC GOŚCINY NO BO PRZECIEŻ PRZYJACIEL. Jak krowie na rowie, tłumaczyłam gościowi, że niestety... ale ja albo pracuje w inne dni, albo mam praktyki, albo pomagam babci przy gościach, że naprawde nie wyprodukuje dla niego wolnej godizny czy dwóch... Jednak niestety... Jak głową w mur... Obiecuje jednak, że jeżeli zwali mi się na głowę w inny dzień najzwyczajniej na swiecie, albo go nie wpuszcze, albo wyproszę... Przecież kultura nakazuje szanować swój czas... I teraz prośba o poradę: Ja przesadzam z chronieniem własnej przestrzeni i terytorium, czy też mam rację że gość zdecydowanie przegina? I podpowiedzcie mi jak mu wytłumaczyć bardziej łopatologicznie, że naprawdę nie rzucę wszystkiego i nie polecę się z nim "gościć"... Bo mi niestety już ręce opadają... a niestety mam tego pecha, że gośc wie gdzie mieszkam... zna sie z moim dziadkiem no i ten go wtajemniczył... wiem, że to nie zaden psychol itp:P znam go już tyle czasu, wiem że po prostu mu zalezy na naszej znajomości, bo jak sam mi mówi "po za żoną jestem jego jedynym przyjacielem", jednak no ludzie... ehhh
Mam nadzieję, że nie zamęczyłam Was tym wywodem :)
- Dołączył: 2012-05-10
- Miasto:
- Liczba postów: 1066
12 czerwca 2012, 01:56
przeczytałam wszystko. Koleś ewidętnie Cie lubi, i nie chce zrywać kontaktu. aczkolwiek ja na twoim miejscu nie spotykałabym się z kolesiem który ma rodzine, to nie w moim guście... jesteście ''przyjaciółmi'' jak to nazwałaś, ale jak on może nim być skoro tylko raz go w życiu widziałaś? musisz się zdecydować w tę albo we w tę ... nie myśle że to jest dobry pomysł, żeby się z nim spotykać i wtrącać w związek, bo nie wiadomo czy koleś na coś nie liczy... a potem znów Ci spokoju nie da, a ty jesteś tak albo głupia albo naiwna że może dajesz mu nadzieje, dobrze wiesz że się jemu podobasz, i mimo tego że nie chcesz się z nim niczego więcej, nadal chcesz się z nim spotkać.... pomysl logicznie, czego on może od Ciebie chcieć myślisz że mu nie zależy ? ale to jest tylko moja opinia, której i tak pewnie do siebie nie weźmiesz ale uważam że powinnaś odpuścić i dać mu do zrozumienia że to koniec ''przyjaźni'' i dać mu żyć swoim życiem
12 czerwca 2012, 02:02
KtoPytaNieBladzi napisał(a):
nieemownic napisał(a):
przeczytałam wszystko. Koleś ewidętnie Cie lubi, i nie chce zrywać kontaktu. aczkolwiek ja na twoim miejscu nie spotykałabym się z kolesiem który ma rodzine, to nie w moim guście... jesteście ''przyjaciółmi'' jak to nazwałaś, ale jak on może nim być skoro tylko raz go w życiu widziałaś? musisz się zdecydować w tę albo we w tę ... nie myśle że to jest dobry pomysł, żeby się z nim spotykać i wtrącać w związek, bo nie wiadomo czy koleś na coś nie liczy... a potem znów Ci spokoju nie da, a ty jesteś tak albo głupia albo naiwna że może dajesz mu nadzieje, dobrze wiesz że się jemu podobasz, i mimo tego że nie chcesz się z nim niczego więcej, nadal chcesz się z nim spotkać.... pomysl logicznie, czego on może od Ciebie chcieć myślisz że mu nie zależy ? ale to jest tylko moja opinia, której i tak pewnie do siebie nie weźmiesz ale uważam że powinnaś odpuścić i dać mu do zrozumienia że to koniec ''przyjaźni'' i dać mu żyć swoim życiem
ale to tylko przyjaciel. to jak ma się żonę czy męża to nie można już z nikim się przyjaźnić?
dokładnie, to tylko "przyjaciel" ... "kolega", on na nic nie liczy, przez tyle lat się przyzwyczaił :) Poza tym, chce mi przedstawić swoją rodzinę, bo przecież ciągne im opowada, że dzięki mnie otworzył się na świat i ludzi:) Wiec nie polega to na tym, że ja mu daje na cokolwiek nadzieję :) Z tym że uważam że trochę narusza moją przestrzeń osobistą... OD moich najlepszych przyjacół wymagam szanowania mojego czasu, tak samo jak ja szanuję ich czas i przestrzeń, a to jednak dla mnie taki dość "daleki" przyjaciel...
12 czerwca 2012, 02:03
KtoPytaNieBladzi napisał(a):
wydaje mi się, że jej nawet by nie przyszło namyśl, że on może mieć inne zamiary. poza tym przecież on ma życie ułożone i wątpię, żeby ryzykował utrata rodziny dla kobiety, którą widział raz w życiu i z którą dobrze mu się rozmawia na gg ;)
właśnie własnie;) Tu na 100% nie chodzi o żadne podteksty;) I nie mówimy o odkochaniu się "z dnia na dzień" a po 5 latach :P To już jednak troche czasu :D
12 czerwca 2012, 02:12
tak też pewnie zrobie, dziwie się jednak że z uporem maniaka nie rozumie co się do niego mówi... a w sumie szanse że pocałuje klamkę są dość spore, czego jednak wolałabym uniknąć, bo naprawdę na swój spsób go lubie i chciałabym i z nim i z tą jego rodziną spędzić normalnie czas, z tym że gośc robi jakiś cyrk;/
Pomijając fakt, że aktualnie jest Euro, i on doskonale wiedząc , że piłka to moja wielka pasja i że ogladam wszystkie mecze, wpadł na pomysł, że wpadnie w trakcie jakiegoś arcyważnego, bardzo mnie interesującego spotkania i sprawdzi czy ważniejszy jest on czy mecz... Wiem, że to moze już podchodzic pod śmieszność, ale w tym momencie juz mi ręce opadły do samej ziemi...
- Dołączył: 2010-11-17
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 16221
12 czerwca 2012, 08:38
a może on tak po prostu żartuje? nie wierzę, ze jakiś normalny człowiek zwali się obcej osobie na głowę z całą rodziną, bo tak mu pasuje.
- Dołączył: 2007-08-28
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 12398
12 czerwca 2012, 12:08
Szczerze mowiac jak bym się nim w ogole nie przejmowala i po prostu robila swoje...dla mnie takie rozmowy internetowe chocby trwaly nawet 10 lat trudno zakwalifikowac pod przyjazn. Przyjazn to to co napisala morena i przede wszystkim kontakt na zywo. Dla mnie ow osobnik jest nieco dziwny wnioskujac z tego co o nim napisalas...ma zone a Ty jestes jego jedyna ,przyjaciolka", a gdzie reszta ludzi, znajomi z pracy. Ja gadalam z chlopakiem przez gg jakies 7 lat, raz lepiej nam sie rozmawialo, raz gorzej, nigdy sie nie spotkalimsy z racji odleglosci a w sumie nawet i mnie do tego nie ciagnelo. W pewnym momencie zaczal mnie draznic, obrazal sie za byle co. Od tego czasu mam bardzo zdystansowane podjescie to tego typu relacji przez neta...tylko rozmowy. Ja bym na Twoim miejscu go nie wpuscila gdyby przyszedl w zlym momencie.