13 maja 2012, 23:57
Hejka dziewczyny, potrzebuje Waszej opinie, bo juz nie wiem, czy warto sobie szarpac nerwy. Otoz dzis bylam na komuni bratanicy mojego chlopaka, powiem szczerze, ze bardzo sie na nia cieszylam, bo lubie takie okazje, no ale coz... Komunia byla na 10 rano, w innym miescie, wiec musielismy dojechac, wiec chlopak zaproponowal, ze mozemy pojechac samochodem, bo jego brat po nas przyjedzie (wtedy ja musialabym jechac na drugi koniec miasta, zeby mnie zabrali i to ok. 7 rano, wiec musialabym wstac po 5, zeby sie wyszykowac itd), albo moglismy jechac pociagiem, gdzie bylo o wiele szybciej dla mnie i wygodniej, bo nie musialabym sie tluc przez cale miasto do nich. Wiec wybralam, ze wole jechac pociagiem, umowilismy sie, ze widzimy sie po 8 rano na dworcu, bo o 8.20 mielismy miec pociag. Wstalam rano, wyszykowalam sie, poszlam na autobus, pojechalam na dworzec. Bylo pare minut przed 8, zadzwonilam do chlopaka, zeby spytac gdzie jest, a on mi powiedzial, ze sie dopiero obudzil, bo zaspal ;/ i zebym szybko lapala autobus i przyjezdzala do niego, to nas jego brat samochodem zabierze, powiedzialam, ze chyba sobie kpi i ze wracam w takim razie do domu, bo nie bede sie tluc z tobolami (prezenty dla malej i takie tam biletoty), ale suma sumarum pojechalam do niego i pojechalismy tym samochodem. Jak do niego jechalam, to smial do mnie dzwonic i sie pytac gdzie jestem, bo oni na mnie czekaja, po pierwszej rozmowie po prostu sie rozlaczylam i nie odbieralam telefonow. Spotkalismy sie, pojechalismy, pol dnia sie do niego nie odzywalam, ale doszlam do wniosku, ze nie bede robic szopki przy rodzinie i sobie daruje, ale jak juz wrocilismy to zaczelam o tym gadke, bylam nawet spokojna, ale jak uslyszalam tekst 'przeciez i tak sie nic nie stalo i wyszlo w sumie na lepsze, bo pojechalismy samochodem' to szlag mnie trafil, dla niego prawda, lepiej, bo wyszedl z domu i walnal tylek w aucie, a to ja sie tluklam po calym miescie z siatami. :/ Zrobilam mu awanture, ze jak to sie nic nie stalo, ze dla mnie to niepowazne, ze ja odczuwam to jako brak szacunku do mnie, ze ja nie bede na kazde jego zawolanie, ale to nic nie dalo, on dalej uwazal, ze nic sie nie stalo, niby przeprosil, ale na odczepnego. Nie czepialabym sie, gdyby to byl pierwszy raz, ale to juz z 4-5 raz kiedy sie umawiamy, a on nawala, a potem to JA musze sie martwic :/ powiedzcie mi, czy ja przesadzam? Do niego nic nie dociera, bo w koncu to nie jego wina, on nic nie zrobil i wszystko jest ok. :/
- Dołączył: 2012-02-26
- Miasto: Kielce
- Liczba postów: 1127
14 maja 2012, 21:27
Jak to nie będą nadrabiać? Przepraszam, Ty mieszkasz w jakimś Nowym Yorku czy gdzie, że odległości sa takie wielkie? A zresztą co za różnica gdzie, ja bym się wkurwiła za "nie będziemy nadrabiać"! No... Po mamę i po niego to można a po Ciebie to już nie?!
Nie wkurzyło mnie to, że zaspał i że pojechaliście z bratem... ALE TEN JEGO TEKST!
Jak to jak Twoja mama śmie mu proponować pracę jako sprzątacz? AKURAT TAKIEGO SZUKALI A ON SZUKAŁ PRACY TO MU ZAPROPONOWAŁAŚ!! Powinien się cieszyć i Ci podziękować, że mu POMAGASZ W SZUKANIU PRACY, TAK NAPRAWDĘ!! Co on jest, cholera, jakiś prof dr hab, czy jak?!
Wkurwia mnie ten Twój facet
14 maja 2012, 22:42
Gdy umawiam się z dorosłym człowiekiem, to liczę, że będzie na czas.
Albo zrobił to specjalnie, bo leniwy lub Cię nie szanuje, albo jakaś ciamajda. Oczywiście, że masz prawo się irytować. Ja na Twoim miejscu wogóle bym na tą komunię nie pojechała. Rozumiem, zaspać (ale od czego są budziki?), jednak w ten sposób się do Ciebie odzywać?? Tym bardziej, że to on spaprał sprawę, mogli chociaż po Ciebie podjechać.
Jeszcze piszesz, że to nie pierwszy raz... Nie podoba mi się to. Wybacz, ale to chłopaczek nie facet... :(
Pozdrawiam!
14 maja 2012, 23:18
brunette6 napisał(a):
Jakby mi zrobił tak kolejny raz to bym się załadowała w ten pociąg i wypięła się na niego ale skoro wolałaś z tymi tobołami się tłuc a później odgrywać cierpiętnicę to jak sobie chcesz. Nie rozumiem jak można z takich bzdetów robić problemy...
Tak i miała sama jechać na komunie do jego rodziny?
15 maja 2012, 08:37
Loca90 napisał(a):
Jak czytam niektóre wypowiedzi to współczuję waszym facetom.
Mój facet nie narzeka, a wręcz przeciwnie jest mu ze mną bardzo dobrze. Ale to tylko dlatego, że na początku dałam mu pewne rzeczy do zrozumienia. Mógł ich nie zaakceptować, ale to by oznaczało koniec z nami. Zresztą sam teraz twierdzi, że na dobre mu wyszły te zmiany.
Choć przykład, który tu autorka tematu podała był u niego nie do pomyślenia nawet jak jeszcze razem nie byliśmy.
On po mnie ponad 100km potrafił przyjechać i to sam z siebie.
Mnie żal to może być jedynie Ciebie.
Jeżeli pozwalasz facetowi na brak szacunku dla siebie tzn, że sama się nie szanujesz.I to ostatnie zdanie też kieruję do autorki tematu. Musisz o tym pamiętać.
Jeżeli sama siebie nie szanujesz nie licz na to, że ktoś inny będzie to robił. Akurat tego
musisz wymagać od Twojego mężczyzny.
Edytowany przez tatti 15 maja 2012, 08:46