- Dołączył: 2011-04-03
- Miasto: Warszewo
- Liczba postów: 10
20 grudnia 2011, 19:40
Dziewczyny mam duży problem
Od roku spotykam się z chłpopakiem.
Było nam ze sobą dobzre do momentu kiedy on nie zaczął pracować w innym mieście.
Na poczatku przyjezdzał w weekendy ale cały czas dzwonił był ze soba kpontakt...ale stopniowo i to zanikało.
Teraz jest w odległosci około 20 km ode mnie ale nie spieszy mu sie do m,nie bardzo.
On uuwaza ze gdy zadzowni do mnie raz na dzien to załatwia całą sprawę i że miedzy nami jest wszytko dobrze....a nie jest....mówiłam mu to setki razy...że mi tpo nie pasuje i że jak nic z tym nie zrobi to to będzie bezsensu ciągnąć...poprtawa była owszem, ale na tydzien, bo póxniej wszytsko wracało do normy...
nie wiem czy ja wariuję i nie dostrzegam że ona ma prace ( swoje jedyne zrodlo utrzymania) a ja jestem wzgledem niego zbyt zaborcza....ale z drugiej strony....czy ja tak duzo wymagam...jest teraz niedaleko i nie jest dla niego oczywistoscia zeby sie ze mna zobaczyc....
Cholera jest mi tak zle....i to taki okropny okres...święta, sylwester ktory planowaliosmy razem, za chwile roczniaca....a to sie wszytsko sypie..
jestem w totalnej rozsypce....nie wiem jak juz mam to rozegrać
pomóżcie
20 grudnia 2011, 21:43
powiem tak ...miałam podobnie...mieszkamy ok 6km od siebie..ale ja się uczę i pracuje i on tak samo..Początkowo na weekendy starał się bywać...z czasem coraz mniej...aż w końcu napisał mi ze nie będzie w weekend bo chce się wyspać...Następnie zerwał
oczywiscie ze nie podobało mi się to ze on właśnie nie chciał ze mną spędzać więcej czasu ...czasem mówiłam na ten temat...tz ze chciałabym by tu był itp ale nie żadne pretensje...dziś wiem ze od tamtej pory to tylko ja chciałam,,,,tylko ja sie przejmowałam on juz nie
- Dołączył: 2007-04-27
- Miasto: Moje
- Liczba postów: 3983
20 grudnia 2011, 22:05
może w takim razie rzeczywiscie coś się zmieniło że nie chce się tak często widywać chyba że jest zmęczony...chociaz jak sobie przypomnę to mój mąż potrafił po pracy jechał 400 km np. w nocy, albo pociągiem, autobusem itp. żebyśmy się chociaż widzieli dzień lub dwa...20 km to nie jest żadna odległość
- Dołączył: 2010-03-02
- Miasto: Gliwice
- Liczba postów: 9455
20 grudnia 2011, 22:41
mysle, ze ludzie ktorzy sie kochaja maja chec by sie widywac;) Ja mieszkam w 1 miescie On w 2 a pracuje w 3 i pracuje duzo jednak nigdy nie wiecej jak 8 dni nie mija zebysmy sie nie widzieli (to w przypadku delegacji po calej polsce) a tak to normlane ,ze widzimy sie wtedy kiedy mamy czas :) porozmawiaj i sie Go po prostu spytaj a i dodam ,ze ja czasem z Nim wymienie 1 , 2 smsy w ciagu dnia jakos nie specjalnie przepadam za taka forma , wole Go miec na zywo i wtedy sie Nim cieszyc zamiast Mu truc zeby dzwonil i rozmawial kiedy robi cos innego.. ale kazdy jest inny musicie sobei to wyjasnic..
- Dołączył: 2011-11-22
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 2574
21 grudnia 2011, 07:36
Mój potrafił przyjechać autostopem na 1,5 dnia ze Szwecji do Warszawy, żeby się ze mną zobaczyć...
Telefon raz na dzień to norma, ile ma wisieć na słuchawce? Ale jeśli dzieli Was tylko 20 km, to nie powinno być problemem wspólne spędzenie Sylwestra albo przyjazd co kilka dni. Ale co miesiąc? Ludzie! To tak jakby jedno mieszkało w Warszawie na Kabatach, a drugie na Młocinach, i co miesiąc się widywać... I Sylwester oddzielnie? No bez przesady.
A swoją drogą, czy Ty nie możesz do niego pojechać?
Oj, wkurzają mnie takie sytuacje, wkurzają...
- Dołączył: 2006-03-18
- Miasto: Włoszczowa
- Liczba postów: 10057
21 grudnia 2011, 12:22
No przykre bo mój po roku czasu nie zmuszany do niczego przyjeżdża nawet codziennie,a pracuje i ma wiele zajęć, czasem nawet śpi po 4 godziny w nocy bo siedzi u mnie albo ja u niego. Oczywiście nie wymagam od niego tego, bo to czasem ja nie mam siły na spotkania i śmieje się że robimy sobie od siebie wolne. Mam nadzieje że u Twojego mena to tylko zmęczenie i może jakaś handra zimowa z braku słońca
21 grudnia 2011, 12:33
Matko jak bym czytała o sobie, ale u mnie jest na odwrót;((( Tylko, że ja spotykam się z moim w weekendy... A w tygodniu rzadko z nim piszę, bo się ciągle uczę.. On zawsze powtarza, że go zlewam, że mi nie zależy. A zależy mi cholernie... Ale po prostu dużo czasu spędzam przed książkami i przez to wiele rzeczy jest Jego kosztem. Jeśli się kochacie, będziecie ze sobą. Ja mojego tak kocham, on mnie, nie wyobrażamy sobie życia bez siebie i wiem, że się uda. Zastanów się czy Ty też tak bardzo go kochasz, że przetrwasz.
- Dołączył: 2006-03-09
- Miasto: ----------
- Liczba postów: 3292
21 grudnia 2011, 22:26
Dokładnie wiem co przeżywasz bo u mnie jest dokładnie to samo! Ja pracuje w tygodniu i studiuje w weekend a mój tż pracuje w tygodniu do wieczora i generalnie on w tygodniu nie ma czasu dla mnie a w weekend ja dla niego. A jak już ma dzień wolny co baardzo rzadko sie zdarza to woli sobie odespać albo posiedzieć z rodziną albo pojechac gdzieś z bratem... a do mnie wpadnie na 3 godz. wieczorem.. Też mnie nerwa bierze bo skoro w tygodniu długo pracuje a wieczorem nie chce mu się do mnie wpaść ani nie chce zebym ja przyjechała to w wolny weekend by mi poświęcił wiecej czasu... A z telefonem to samo też... raz dziennie zadzwoni i zadowolony że wystarczy, jak ja zadzwonie kilka razy to cos pogadamy ale to takie gadanie to szkoda nawet... co u ciebie, co robisz dobranoc.. Ale nie powiem, bo mój ma cięzką prace i nie ma czasu rozmawiać z pracy.... dlatego jeszcze to rozumiem i jestem z nim te 5 lat, chociaż wiadomo że na początku było inaczej :) Glowa do góry ! Pogadaj z nim i soróbujcie znaleśc jakiś kompromis albo powiedz mu żeby sie zastanowił poważnie czy mu dalej na tobie zależy czy nie...