hmm... tak, jak w temacie. I chociaż strasznie dramatycznie to brzmi, to tak się czuję. Chce mi się po prostu na wszystko rzygać;/ Na szkołę, na pracę, której nie lubię, na nudę. Mieszkam w małej miejscowości, gdzie praktycznie nic się nie dzieje i człowiek nie ma gdzie wyjść, oprócz sobót, i to nie każdej.
Mój chłopak pracuje tylko w weekendy, więc 4 dni w tygodniu jest w domu i niby to fajne było na początku, ale teraz trochę mnie to nudzi, bo prawie cały czas spędzamy razem. Czasami mam go dość, tak jak i wszystkiego innego ;/
Piszę na Vitalii, bo nie mieszkam w Polsce, a tutaj aktualnie nie mam zbyt wielu tak bliskich znajomych, którym mogłabym się naprawdę wyżalić.
Szczerze mówiąc, jakkolwiek to zabrzmi, chciałabym do mamy pojechać, a nie mogę, bo praca i szkoła ;/
Tak bardzo chciałam się wyprowadzić z rodzinnej wioski, zdecydowałam zostać w Szwecji i myślałam, że wszystko będzie super proste, a nie jest.
I choć tak bardzo nie cierpię, jak ktoś narzeka na brak pieniędzy, muszę przyznać, że pieniądze to też mój problem. Niestety nie mogę podjąć pracy na stały etat, bo mam szkołę, a ta praca, którą mam dostarcza mi funduszy tylko na bieżące wydatki (czynsz, jedzenie itp.), na rozrywkę praktycznie nie zostaje. Co chcę przez to powiedzieć, to to, że ciężko jest bez pomocy rodziców. Ciężko jest być dorosłym, no!