Temat: ona46....sprawa malzenstwa i rozwodu CD..dluga historia

http://vitalia.pl/index.php/mid/25/fid/201/odchudzanie/diety/forum/44/topicid/120967/sortf/0/rev/0/range/0/page/0/   to jest link do mojego wczesniejszego listu..wiele z was go przeczytalo...doradzilo mi co powinnam zrobic..wiekszosc uznala ze najwyzszy czas na rozwod...niektore potepily mnie i moje zachowanie...dziekuje wszystkim za komentarze..pozytywne i negatywne:)

rozmawialam z mezem przedwczoraj....rozmowa przebiegala spokojnie,bez klotni i awantur....(o dziwo)zapytalam sie go dlaczego taki jest,dlaczego tak sie zachowuje...czemu wciaz jest zimny i oschly dla mnie....wrecz obojetny...oczywiscie ja mialam swoje zastrzezenia do niego..a on swoje do mnie....powiedzialam mu prawde..ze nie wiem co czuje do niego...z jednej strony go nienawidze i chce uwolnic sie z tego zwiazku bo nie jestem szczesliwa..a z drugiej sie boje czy za kilka miesiacy nie bede zalowac ze nie sprobowalismy po raz kolejny...ze czuje ze w glebi duszy nie jest mi zupelnie obojetny...ze jeszcze jakas mala namiastke uczucia do niego mam...bylam szczera..nie klamalam...mowilam otwarcie...poprostu to co czuje...reakcja mojego meza mnie zdzwila...ja nie bylam pewna swoich uczuc..za to on byl twardy..stwierdzil ze jest ze mna w chorym zwiazku,ze ze mna do niczego w zyciu nie dojdzie,ze przez te 2 lata nie zrobilam nic zeby pomoc naszemu maleznstwo(chociaz on za wiele tez nie zrobil)stwierdzil ze najlepszym rozwiazeniem bedzie rozwod....WYSZLO TO Z JEGO UST...nie moich....no ale wiele razy mowilismy o rozwodzie,o rozstaniu..myslalam ze to kolejne puste slowa....ze nastepnego dnia przeprowadzimy kolejna rozmowa..mam nadzieje ze znowu spokojna i bez awantur...no ale meza postawa mnie zdziwila...on nadal chcial rozwodu...powiedzial ze ma tego wszystkiego dosyc...ze meczy sie tak samo jak ja....STWIERDZIL ZE JA NIE MAM ODWAGI WZIASC ROZWODU...A ON TA ODWAGE TERAZ W SOBIE MA....jak zaragowalam?zdziwilam sie...ale przyznalam mu racje, powiedzialam ze szanuje jego decyzje i zgadzam sie z nia...nigdy nam sie nie ukladalo,traktowalismy sie jak pies z kotem wiec nie bylo sensu tego przeciagac..no ale wyszlo to od niego a nie odemnie....i to mnie zaskoczylo.... co bylo dalej....temat rozwodu...widzialam ze maz byl juz troche poinformowany od czego trzeba zaczac..gdzie sie udac itp...stwierdzil ze najlepszym rozwiazaniem bedzie rozwod bez orzekania o winie....i tutaj mam problem bo nie wiem czy dla mnie on tez bedzie dobry?moze mam szanse dostac rozwod z orzeczeniem o jego winie...(wkoncu nie chcial wspolzyc ze mna...nie szanowal mnie,obrazal..znecal sie psychicznie...upokarzal..nie okazywal uczuc)no ale mojej winy troche tez jest....co bedzie lepsze dla mnie.....mam szanse wygrac jaki rozwod...czy moze lepiej zgodzic sie na ten bez oczekania o winie...nie znam sie na tym wogole:((i chcialam zapytac o cos jeszcze..moze ktos sie z was orientuje...maz powiedzial ze da mi na dziecko 500 zl
(zarabia ok 2800 na miesiac)ze maly bedzie ze mna mieszkal..ze on bedzie go zabieral w sobote i niedziele na caly dzien..ale na noc dziecko bedzie ze mna(dlatego ze ma dopiero 1,5 roku)  a czy przysluguje mi takie cos jak alimenty dla mnie(nie pracuje,nie mam zadnych srodkow do zycia...mieszkam z mama ktora ma renty 600 zl)dodam ze mam orzeczenie o niepelnosprawnosci wzgledem duzej wady wzroku...
co bedzie najlepsze w tej sytuacji??jak myslicie??lepiej zebym ja zlozyla pozew o rozwod czy poczekac az on to zrobi?


dodam jeszcze ze maz mial dzisiaj zabrac swoje rzeczy odemnie z domu,ale napisal ze dzisiaj nie ma ochoty na przeprowadzki,ze przyjedzie po swoje rzeczy jutro i czeswiowe te najwazniejsze zabierze....widze po nim ze on jest bardziej pewnien tego niz ja...bo ja w pewnym momencie zaczelam miec watpilowsci a on nic...jest twardy i pewny siebie....aha powiedzial mi jeszcze ze jego rodzice sa z niego dumni ze wkoncu podjal taka decyzje...taka odwazna i meska:)....
9magda6 - może i śmieszne, ale sąd przy decydowaniu o wysokości alimentów zawsze bierze pod uwagę fakt, że część nakładów finansowych pokrywa płacący alimenty a pozostałą część osoba sprawująca bezpośrednią opiekę... tak stanowią przepisy, że to powinno być rozłożone na oboje rodziców...
> Śmieszą mnie w niektórych wypowiedziach teksty
> typu że alimenty to także opieka nad dzieckiem, że
> rodzice powinni po równo dawać wkłąd pieniężny i
> wychowawczy... TO JEST ŚMIESZNE i to juz piszę
> dlaczego... do płacenia alimentów jako tako można
> zmusić natomiast do opieki nad dzieckiem już nie..


Ale tak właśnie jest, czas poświęcony na wychowanie dziecka to też są "alimenty" - najczęściej właśnie matki argumentują wysokość alimentów tym, że przecież "opiekują się dzieckiem 24h". No ok. Jeśli ojciec bierze na siebie część czasu, a także nawet jeśli dziecko nie jest z nim fizycznie ale zajmuje się szkołą, zorganizowaniem wakacji, załatwieniem czegoś choćby w urzędzie. To tak samo opiekuje się dzieckiem. Możemy się kłócić u kogo spędza noce.


> i tu jest pies pogrzebany.dlatego włąśnie po
> rozstaniu matki zostają same i rządają wyższych
> alimentów bo przeważnie tatusiowie maja gdzies
> swoje dziecko.. przyjada raz na kikka miesiecy na
> godzine i to jest ich wkład wychowawczy no proszę
> litości.

Więc wrzućmy wszystkich "chłopów" do jednego worka i utopmy w oceanie??? ;)

Często rzadszy kontakt ojca z dziećmi jest spowodowany przez te biedne opuszczone matki, które w ograniczaniu kontaktów znajdują swoją zemstę. Wiem, bo znam z autopsji. Nie twierdzę jednak, że w tym co piszesz nie ma trochę prawdy.


i dlatego ja jestem za tym by strona
> która nie wnosi nic  w wychowanei dziecka
> pokrywała w całości  koszty utrzymania dziecka.  
> może zostane za to zjechana trudno ale tak powinno
> być.

Czasem liczy się też odległość w jakiej mieszają od siebie rodzice. Kto ma decydować czy to ojciec ma się przeprowadzić bliżej dziecka czy matka bliżej ojca? I na podstawie jakich argumentów.


Znam sytuację, w której ojciec dziecka jest zmuszony wynajmować mieszkanie, do którego przyjeżdża jego była żona z dzieckiem (bo wyniosła się daleko) specjalnie dla niej, aby mógł widywać własnego syna. On pracuje ona nie.

Biegulec mam na myśli sytuacje gdy zaróno dziecko jak i matka chce by ojciec mial kontakt z dzieckiem a jednak na wlasne zyczenie go nie ma. Nie bierze na wakacje, nie odwiedza, zupełnie nic.


Nie biore pod uwage wypisane sytuacje przez ciebie bo przeciez skoro matka robi problemy to z jakiej racji mialaby sie domagac wyzszych alimentow. Znam takie przypadki gdy to ojciec zupelnie sie odwrocil od dzieci. Zero kontaktu. To jest przykre. Lub po prostu przyjedzie raz na pół roku czy rok na godzine i to w sumie nie mają co robić o czym rozmawiać bo jakby nie było są sobie obcy.



Niestety wszystko jest pokićkane... nigdy nie wiadomo która strona mówi prawdę... Czy naprawdę ojciec przyjeżdzał i całował klamkę? a może przyjechał tylko raz i to z wyzwiskami i groźbami które słuchało dziecko? Nie wiele znam przykładów  rozstań które nie odbijają się  na dzieciach.. Zawsze są awantury, kłotnie.

Jeden przypadek znam naprawde drastyczny.. Dziecko matce zbrali siłą.. Było o tym głośno w tv.. Chłopiec do dziś jest z ojcem i teraz pytanie czy matka była taka wspaniała jak mówi i jak mówią jej znajomi i sąsiedzi? Czy może była taka jak mówią znajomi jej byłego męża i sam były mąż? ;/ mowa o tym

http://www.youtube.com/watch?v=K99Bjta2p-c 

pewnie nie musiało tak być...

Przeczytalam caly poprzedni watek i ten.
  Wyraze swoje zdanie.
Szkola to nie wszystko jak juz ktos napisal zyjemy w takich czasach ze zeby zyc godnie i na jakims poziomie to niestety oboje malzonkow musi pracowac. A autorka wyjatkowo jest oporna na pójście do pracy. Ja tez nie bylam zbyt dobra kucharka ale malzenstwo zobowiazuje. Dla meza nauczylam sie gotowac jego ulubione potrawy.
  Co do alimentow to tak najlepiej: bo ja studiuje i nie chce pracowac to niech maz na mnie placi i na dziecko bo czemu to ja mam zadbac o utrzymanie dziecka. A maz niech wogole pracuje 24h/dobę bo zrobil dzieciaka to niech placi.
Sam do poczecia dziecka sie nie przyczynil.

9magda6 moglabys przyblizyc ta cala sytuacje bo to jest takie wyrwane z kontekstu. Ale jak takie cos ogladam to wlos mi sie jezy na glowie.
Małgosiu chodiz o filmik? rozwiedli sie i ona mieszkala daleko od tego meza bodajze uciekla w rodzinne strony biorac malego. niby meza nie dopuszczala do dziecka.. onA natomiast mowi ze on sie zjawil raz, z grozbami . sad przyzal dziecku OJCU ot taki skrót i w taki sposób jej to dziecko zabrali
wczoraj był podobny artykuł na onecie - tyle, że rodzice byli po rozwodzie, matka wywiozła dziecko z Meksyku do Polski i nasz sąd nakazał wydać dziecko ojcu uznając, że matka naruszyła ona międzynarodowe przepisy i uprowadziła dziecko  
http://warszawa.gazeta.pl/warszawa/1,34862,10182270,Ojciec_zabral_syna_do_Meksyku__Matke_wspiera_5_tys_.html

czasami takie wyroki szokują, ale wydane są zgodnie z obowiązującymi przepisami...
aluta45 - co ty gadasz -.- dostanie alimenty rowniez jak bedzie bez orzeczenia o wine .  Biegulec ;Tak ale wszyscy wiemy ze sad inaczej patrzy na matke , a inaczej na ojca. I moge zapewnic ze opieke dostanie matka. Mozna sciagnac 70 % ale w zaleznosci jak ona przedstawi sprawe , musi miec mocne argumenty itd , pewnie nie dostanie 70 % ale mysle ze 500 zl przy jego zarobkach to za malo.

malgoskakarmel1982  - ona wspominala o znalezieniu pracy , Ale poki co ja nie rozumiem co jest zlego w alimentach . Powinien placic na dziecko. Przeciez wiadomo ze z tych alimentow nie wyzyje , i tak bedzie musiala znalezc prace. Nie chodzi przeciez o to zeby placil za wszystko.

9magda6 i Jojajeju ; ale to sie nijak ma do sytuacji ona46.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.