27 maja 2011, 15:03
Podobno nie wchodzi się 2 razy do tej samej rzeki?
Byłam ze swoim byłym 2,5 roku. Na początku wiadomo, wszystko pięknie, ja zakochana, on zakochany i świata poza sobą nie widzieliśmy.
Po 8 miesiącach on zerwał, ale jedynie na jeden dzień. Mimo wszystko to utkwiło mi w pamięci na długi czas i gdy tylko było między nami coś nie tak, to ja błagałam go (czasami na kolanach!!), by było między nami okej i żeby się starać o tą miłość. Przez 1,5 roku mieliśmy wzloty i upadki, jednak tych pierwszych było zdecydowanie mniej. Często słyszałam od niego, nie mnie nie kocha, ale nie potrafił powiedzieć co dokładnie do mnie czuje. Ja uważałam, że to ten jedyny i nie wyobrażałam sobie życia bez niego. Nie mylcie tego z totalnym zatraceniem, ponieważ każde z nas miało też własne życie i zajęcia, wychodziliśmy ze swoimi znajomymi, ja osobno i on osobno.
Po ponad 2 latach i ja zaczęłam mieć wątpliwości co do naszego związku. On w ogóle się nie starał, olewał mnie na każdym kroku. Ja z braku zajęcia zaczęłam pić, nie wpadłam w nałóg, ale bardzo często piłam z koleżanką, która ma podobny problem.
Opanowałam się po jakimś czasie i zerwałam z nim. Prawie wszystko mnie w nim wkurzało - jego rodzina i taka wiejska mentalność, brak perspektyw na dalsze życie, olewanie wykształcenia i kariery zawodowej (dla mnie to jest b. ważne), nie myślenie o przeszłości i szastanie pieniędzmi na prawo i lewo. Do tego oczywiście dochodziło to olewanie mnie.
Złożyło się jednak tak, że on mi załatwił pracę, gdy jeszcze byliśmy razem. Nadal ze sobą pracujemy. Tuż po zerwaniu on stał się strasznie nachalny, ale w ten zły sposób. Zachowywał się jak taki typowy wieśniak, mnie takie zachowanie denerwuje, ale on zawsze lubił gdy się wkurzam... Miałam go serdecznie dosyć i planowałam nawet zmianę pracy, właśnie przez niego!!
Po około 3 miesiącach od zerwania, przestał mnie już tak bardzo irytować. Spotkaliśmy się w przeciągu ostatniego miesiąca kilka razy na piwo. Miło nam się rozmawiało. Ja chyba coś poczułam. Jeszcze nie umiem dokładnie tego określić. Raz nawet pojechaliśmy do lasu i kochaliśmy się. Teraz jest w szpitalu, bo miał przeprowadzony mały zabieg (nic groźnego). Smutno mi bez niego w pracy i cały czas o nim myślę. Nie wiem czy mam do niego wrócić i dać mu szansę. On nie nalega, a nawet sam wątpi, że to się uda, ale ma przemyśleć sprawę podczas pobytu w szpitalu.
Co o tym sądzicie, czy spróbować i zaryzykować, czy potem żałować, że się nie spróbowało?
Edytowany przez Famous 27 maja 2011, 15:07
- Dołączył: 2010-09-27
- Miasto: Brussel
- Liczba postów: 13213
27 maja 2011, 15:09
oj mi sie wydaje ,ze nie ma co sobie glowy zawracac, wczesniej widzialas jego zachowanie i to powinno Ci starczyc.......... takie jest moje zdanie ..
- Dołączył: 2008-03-10
- Miasto: Londyn
- Liczba postów: 13044
27 maja 2011, 15:09
Na Twoim miejscu bym sie w to nie pakowala. Jak sama zauwazylas, nie bylas z nim az taka szczesliwa. Sadze, ze jest duze prawdopodobienstwo, ze jezeli sie zejdziecie to po paru miesiacach bedzie powtorka z rozrywki, czyli znowu zacznie Cie olewac...
27 maja 2011, 15:09
Z tego co piszesz to MOIM ZDANIEM ten związek nie ma przyszłości i nie warto. Zainteresuj się innymi facetami a z nim daj sobie spokój. Było minęło i trzeba prbowac czegoś innego a nie jeszcze raz tego samego co wcale nie było tak kolorowe .
27 maja 2011, 15:10
po co z nim spalas? bezsensu zobaczysz wykorzytsa cie tylko dla puk puk. Znajdz sobie kogos innego. Pozniej bedziesz znow jajczec ze znow nie wyszlo
- Dołączył: 2011-03-19
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 372
27 maja 2011, 15:12
Czy to nie przypadkiem to ciebie tak molestował były?
27 maja 2011, 15:13
Fifiura - to nie ten typ faceta. On tak na prawdę jest bardzo nieśmiały i nawet do innych lasek nie startował w ciągu tych 3 miesięcy. Jest też zakompleksiony, bo ostatnio przytył kilka kilo i mówi mi, że i tak go żadna nie zechce. Poza tym, mówił mi ostatnio, że on mnie tak olewał, bo ja byłam strasznie nachalna...
Wiecie ja się boję, że to jest ta prawdziwa miłość i nie chciałabym stracić szansy.
27 maja 2011, 15:14
.Ronja. - zgadza się, ale nie nazwałabym to molestowaniem, to za ostre słowo. No był nachalny po zerwaniu i wyrażał to w nieodpowiedni sposób.