Temat: sytuacja rodzinna

Hej czy to ja przesadzam i powinnam być bardziej wyrozumiała czy to idzie w zła stronę? Mam narzeczonego, mieszkamy razem, ja 30, on 36 lat. Rok temu zmarł jego tata, mama została sama w dość dużym domu. Mieszkamy od niej 20 km. Od roku wydaje mi się że nie mamy swojego życia i ciągle jesteśmy u jego mamy. 3x w tygodniu minimum, a jeszcze jak wypada miesięcznica śmierci lub pogrzebu, jakieś wyjazdy jego mamy do lekarzy to dodatkowo. Ma rodzeństwo ale mieszkają 3h drogi od nas więc zjawiają się raczej sporadycznie. Jego mama jest starsza osoba, sama przy sobie zrobi, ale w domu, przy piecu, na działce trzeba jej pomóc. Teraz od wtorku do niedzieli byliśmy tam codziennie(wiadomo, święta) Dziś dowiedziałam się że w Sylwestra też jedziemy, bo żeby mama nie była sama(ostatnio minął rok od śmierci jej męża). Myślałam że posiedzimy trochę w naszym domu ale niestety nie. Mam 30 lat, nie wychodzę praktycznie do znajomych, na żadne imprezy, a większość czasu spędzam z 75 letnia kobieta. Wiem że trzeba jej pomoc, ale dobija mnie to pomału. Dodatkowo nie ma pomiędzy nami praktycznie żadnej bliskości jaka powinna być w narzeczeństwie. Traktujemy się chyba bardziej jak kumple których łączy kredyt. Spędzamy że sobą dużo czasu, nigdy nie bylo między nami większych spięć, ale ja się zaczynam trochę dusić. Żyjemy jak stare dobre małżeństwo. Eh chciałam się wygadać, ale proszę też o ocenę jak to widzicie. Myślicie że serio słabo żeby jego mama została sama w Sylwestra?
 Do tego 2x dziennie dzwoni do mamy i zdają sobie relacje z całego dnia, pyta ją jak się czuje itp Niby nie jest zły chłop ale mi przestaje to wszystko się podobać. Wszystko spadło na nas i jego mama jest teraz jakby cały czas w naszym życiu, on przejął rolę jej opiekuna. Ja mu oczywiście pomagam ale pomału mnie to przerasta

Możecie jechać do mamy w sylwestra na kolację i po godzinie wrócić do domu. Warto by było gdyby porozmawiał z rodzeństwem, może by ją wzięli na kilka dni, trochę zmieniła by otoczenie. Jeśli minął już rok, a ten kontakt się jeszcze nasila to do mnie jest to trochę dziwne. Pytanie czy te kontakty są naturalne czy może syn jest nadopiekuńczy, albo mama "wymusza" te telefony i spotkania. 

Trochę słabo, że on w ogóle nie pyta Cię o zdanie tylko oświadcza, że sylwestra spędzacie z mamą... Zaraz po tym jak spędziliście z nią święta ...

jesli ci to nie odpowiada to musisz przemyśleć związek z nim, bo pewnie w razie czego opieka nad mamą spadnie na niego. Tak na przyszłość. Możesz tam nie jechać tylko zostać w domu, możesz z nim pogadać żeby on pogadał z rodzeństwem, itd.itp. Tylko skoro piszesz,że mało bliskości bardziej jesteście przyjaciółmi, to tak wygląda jakbyś trochę szukała pretekstu żeby jednak się wymiksować z tego związku. Bo jeśli chodzi o ożywienie związku to ciężko to robić na dłuższą skalę kiedy nie ma za bardzo chęci z obu stron. 

Wattieza napisał(a):

jesli ci to nie odpowiada to musisz przemyśleć związek z nim, bo pewnie w razie czego opieka nad mamą spadnie na niego. Tak na przyszłość. Możesz tam nie jechać tylko zostać w domu, możesz z nim pogadać żeby on pogadał z rodzeństwem, itd.itp. Tylko skoro piszesz,że mało bliskości bardziej jesteście przyjaciółmi, to tak wygląda jakbyś trochę szukała pretekstu żeby jednak się wymiksować z tego związku. Bo jeśli chodzi o ożywienie związku to ciężko to robić na dłuższą skalę kiedy nie ma za bardzo chęci z obu stron. 

Nie no ogółem wymiksować to się nie chcę, jesteśmy ze sobą 7 lat, mamy wspólny dom i w miarę poukładane życie, ale trochę spadłam na dalszy plan, on jest ciągle u mamy, bo mama została sama. 

nie musisz z nim ciagle u niej siedziec

wizyty moga byc krotsze, bo np. pozniej macie inne plany


i dobrze zaczac temat na spokojnie, jak CALE RODZENSTO widzi opiekie nad mama? co jezeli nie bedzie na tyle sprawna?>nie oszukujmy sie, ale z kazdym rokiem bedzie slabsza czy mniej sprawna.

zeby nie bylo, ze sami zdecyduja, ze Twoj narzeczony wezmie opieke na siebie (a oni podziela sie domem)


u mnie w rodzinie byl taki kwas, 3 osoby, a jakos to spadlo na najmlodszego i najblizej mieszkajacego, ale SYNOWA zrobila dym i  calej rodzinie podpadla. Co ciekawe,  reszta rodzenstwa ani przed ani po nie przyjela pod swoj dach tesciow, a oczekiwali tego od niej.
 

nuta napisał(a):

nie musisz z nim ciagle u niej siedziec

wizyty moga byc krotsze, bo np. pozniej macie inne plany

i dobrze zaczac temat na spokojnie, jak CALE RODZENSTO widzi opiekie nad mama? co jezeli nie bedzie na tyle sprawna?>nie oszukujmy sie, ale z kazdym rokiem bedzie slabsza czy mniej sprawna.

zeby nie bylo, ze sami zdecyduja, ze Twoj narzeczony wezmie opieke na siebie (a oni podziela sie domem)

u mnie w rodzinie byl taki kwas, 3 osoby, a jakos to spadlo na najmlodszego i najblizej mieszkajacego, ale SYNOWA zrobila dym i  calej rodzinie podpadla. Co ciekawe,  reszta rodzenstwa ani przed ani po nie przyjela pod swoj dach tesciow, a oczekiwali tego od niej. 

i jak  w końcu została rozwiązana sprawa z rodzicami? Ja myślę, że jeśli teściowej się pogorszy, a ma 75 lat, to trafi do nas. Widzę to, my jesteśmy u niej 3x w tygodniu, a rodzeństwo narzeczonego 3x  w roku: na Wielkanoc, wszystkich świętych i Wigilię, a są nauczycielami i mają znacznie więcej wolnego niż my(np teraz mają wolne do 7, a my cały ten tydzień oprócz 1 jesteśmy w pracy) . Oczywiście przyjeżdżają pogościć się, a nie coś porobić, bo wszelkie sprawy na miejscu załatwiamy my...
Jeśli chodzi o majątek to oczywiście nie ma żadnego tematu żeby coś na narzeczonego przepisać, wszystko będzie dzielone po równo. Oczywiście nie zależy mi na tym jakoś bardzo, ale może byłoby nam łatwiej jeśli wiedzielibyśmy że dostaniemy za to kiedyś jakąś "rekompensatę"....

mam podobna sytuacje z moja 85 letnia mama, z tym ze ja nie mam rodzenstwa ktore mogloby jakos pomoc. I tez podobnie jak twoj narzeczony bylam dzieckiem urodzonym kolo 40-tki, wiec ta roznica wieku odbija sie w tym momencie bardzo (bo gdyby moja mama miala teraz np 70 lat nie odwalalaby takiej maniany jaka mamy obecnie). 

Z tego co opisujesz to tu dochodzi kwestia niedawnej smierci jej meza. Rok to bardzo malo zeby sie pozbierac emocjonalnie po spedzeniu razem pewnie z 40 lat. Ona teraz potrzebuje wsparcia, towarzystwa, swiadomosci tego ze swiat sie nie skonczyl. Mimo ze to trudne dla ciebie, docen ze facet ma w sobie tyle empatii. Nie wiem jaka jest Twoja tesciowa, ale moze daloby sie z  nia czas spedzac fajniej - zagrac w karty, isc na spacer, moze do teatru. Warto jej polecic kluby seniora, domy kultury czy uniwersystet trzeciego wieku - bedzie miala zajecie, pozna ludzi w swoim wieku. Nagle moze sie okazac ze ona woli isc na spacer z Krysia czy Zdzisiem niz spedzac czas z wami. 

Druga kwestia - ona ma duzy dom. Nie daloby sie go jakos podzielic zebyscie mieli swoj swiat a jednoczesnie oko na starsza pania?

Pasek wagi

Użytkownik4535693 napisał(a):

nuta napisał(a):

nie musisz z nim ciagle u niej siedziec

wizyty moga byc krotsze, bo np. pozniej macie inne plany

i dobrze zaczac temat na spokojnie, jak CALE RODZENSTO widzi opiekie nad mama? co jezeli nie bedzie na tyle sprawna?>nie oszukujmy sie, ale z kazdym rokiem bedzie slabsza czy mniej sprawna.

zeby nie bylo, ze sami zdecyduja, ze Twoj narzeczony wezmie opieke na siebie (a oni podziela sie domem)

u mnie w rodzinie byl taki kwas, 3 osoby, a jakos to spadlo na najmlodszego i najblizej mieszkajacego, ale SYNOWA zrobila dym i  calej rodzinie podpadla. Co ciekawe,  reszta rodzenstwa ani przed ani po nie przyjela pod swoj dach tesciow, a oczekiwali tego od niej. 

i jak  w końcu została rozwiązana sprawa z rodzicami? Ja myślę, że jeśli teściowej się pogorszy, a ma 75 lat, to trafi do nas. Widzę to, my jesteśmy u niej 3x w tygodniu, a rodzeństwo narzeczonego 3x  w roku: na Wielkanoc, wszystkich świętych i Wigilię, a są nauczycielami i mają znacznie więcej wolnego niż my(np teraz mają wolne do 7, a my cały ten tydzień oprócz 1 jesteśmy w pracy) . Oczywiście przyjeżdżają pogościć się, a nie coś porobić, bo wszelkie sprawy na miejscu załatwiamy my...Jeśli chodzi o majątek to oczywiście nie ma żadnego tematu żeby coś na narzeczonego przepisać, wszystko będzie dzielone po równo. Oczywiście nie zależy mi na tym jakoś bardzo, ale może byłoby nam łatwiej jeśli wiedzielibyśmy że dostaniemy za to kiedyś jakąś "rekompensatę"....

troche mam wrazenie dajecie sie robic w przyslowiowego konia. Jesli on ma dobre relacje z mama, powinien z nia sprawe majatkowa omowic, a potem z rodzenstwem. Jesli na Was ma spasc cala opieka to byloby to nieuczciwe troche dzielic potem po rowno. A skoro rodzenstwo to nauczyciele, to jak to nauczyciele zaraz podniesie sie kwik jak to oni malo zarabiaja i im sie ten dom 'nalezy'. Cos na pewno im sie nalezy, ale na pewno nie tyle co powinno dostac dziecko na ktore spadnie cala opieka nad seniorem - a nie wiecie jak to bedzie wygladalo za 5 czy 10 lat. Mozecie sprobowac przekonac tesciowa na umowe dozywocia - ze dom jest jej do smierci, ale w zamian za opieke syn go przejmuje. Co wazne, w dozywociu (w przeciwienstwie do darowizy) nie trzeba placic rodzenstwu zachowku.  Poradzcie sie notariusza jaka opcja bedzie najlepsza w waszym przypadku zeby tez potem uniknac ciagania sie latami po sadach. A sprawy spadkowe potrafia sie wlec latami - po co wam to.

Pasek wagi

Galadriela30 napisał(a):

mam podobna sytuacje z moja 85 letnia mama, z tym ze ja nie mam rodzenstwa ktore mogloby jakos pomoc. I tez podobnie jak twoj narzeczony bylam dzieckiem urodzonym kolo 40-tki, wiec ta roznica wieku odbija sie w tym momencie bardzo (bo gdyby moja mama miala teraz np 70 lat nie odwalalaby takiej maniany jaka mamy obecnie). 

Z tego co opisujesz to tu dochodzi kwestia niedawnej smierci jej meza. Rok to bardzo malo zeby sie pozbierac emocjonalnie po spedzeniu razem pewnie z 40 lat. Ona teraz potrzebuje wsparcia, towarzystwa, swiadomosci tego ze swiat sie nie skonczyl. Mimo ze to trudne dla ciebie, docen ze facet ma w sobie tyle empatii. Nie wiem jaka jest Twoja tesciowa, ale moze daloby sie z  nia czas spedzac fajniej - zagrac w karty, isc na spacer, moze do teatru. Warto jej polecic kluby seniora, domy kultury czy uniwersystet trzeciego wieku - bedzie miala zajecie, pozna ludzi w swoim wieku. Nagle moze sie okazac ze ona woli isc na spacer z Krysia czy Zdzisiem niz spedzac czas z wami. 

Druga kwestia - ona ma duzy dom. Nie daloby sie go jakos podzielic zebyscie mieli swoj swiat a jednoczesnie oko na starsza pania?

My mamy swój dom, wybudowany dwa lata temu, włożyliśmy w niego mnóstwo pracy i serca, więc nie widzę opcji żeby się do niej przeprowadzić. Szczerze, ja bym wolała żeby tego rodzeństwa nie było , bo sprawa byłaby jasna, a tak ciągle jest ten żal, że wszystko spadło na nas a oni średnio się interesują. Na nas spadło wszystko - ogarnąć węgiel, wrzucić go, skosić trawę, przywieźć zakupy, zawieźć do lekarza, podciąć drzewka, wypielić warzywa (teraz mówimy stanowcze nie warzywom, nam się nie chce w to bawić..) i wszystkie inne rzeczy które trzeba robić przy domu.
Ona mieszka na wsi, jest tu jeden klub seniora ale nie bardzo chce do niego chodzić, pomimo naszych zachęt.

Jeśli chcesz z nim być, to tak właśnie będą wygladały wszystkie wasze święta i wolne. Rzecz w tym, że to jego matka a ty nie musisz tam być 3 razy w tygodniu jeśli już masz dość. Wspierasz go emocjonalnie w domu, do teściowej jeździsz raz na tydzień a w pozostałe razy organizujesz sobie coś sama. Byłoby fajnie dogadać sie z rodzeństwem ale niekoniecznie coś z tego wyniknie takiego, żebyście poczuli się usatysfakcjonowani. Z rodzeństwem niestety tak bywa. Opieka nad starym człowiekiem to bardzo duże wyzwanie i po latach przyzwyczajenia, że mają mamusię na wigilię i na wielkanoc, teraz mogą nie chcieć brać udziału w jej życiu. Niestety. 

Pomysł z zabieraniem mamy w różne miejsca jest bardzo fajny, tylko na początku mozecie napotkać silny opór.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.