Temat: Wspólna psychoterapia lub choć konsultacja...

Cześć, mam problem który już mnie przerasta. Mam prawie 35 lat, mój partner 46 lat, nie mamy dzieci, jesteśmy ze sobą trochę ponad 5,5 roku. Szybko ze sobą zamieszkaliśmy.

Proponuję partnerowi wspólną psychoterapię albo choć konsultację. Parter odmawia - "nie bo nie", "sami sobie z tym poradzimy", "ja nie potrzebuję". Mówię mu wtedy, że MY wspólnie potrzebujemy, bo już tego nie ogarniamy. Nie daję już rady jeśli chodzi o kłótnie, w dodatku pojawia się u mnie coś jakby instynkt macierzyński.. ale dopóki układa się źle, to nie zdecyduję się, a czas się kończy :(. Późna ciąża to ryzyko.


Opis sytuacji:

Problemem jest to, że dużo się kłócimy.. Mam swoje wady, oczywiście, ale nie radzę sobie ze złością partnera. Potrafi np. wkurzyć się i sprowokować awanturę bo wstałam dopiero jak tramwaj się zatrzymał i podeszłam do drzwi, a wg niego (jest motorniczym) powinnam już przy drzwiach stać jak tramwaj się zatrzymuje, bo jak motorniczy musi czekać zanim wyjdę, to zmieniają się cykle świateł i będzie miał opóźnienie. Dodam, że tego dnia byłam zmęczona, bez energii i po prostu wolałam wstać jak już tramwaj się zatrzyma. Czy to naprawdę był powód do awantury? Wysiedliśmy, szliśmy do domu,  partner przekonywał mnie, że zrobiłam źle, ja spokojnie mówiłam że siedzieliśmy przy drzwiach i na pewno nie wpłynęło to na opóźnienia tramwaju, on zaczął się denerwować, ja tłumaczyłam spokojnie, w końcu powiedziałam - zobacz, tyle już idziemy i ciągle o tym mówimy, prosiłam o skończenie tematu, on dalej... nie wytrzymałam i po prostu odbiegłam w stronę domu. Prośby nie pomagały, wyjaśnienia też nie, to uciekłam, no nie wytrzymałam.. Zaczął za mną krzyczeć szydząc w stylu "tak tak biegnij, biegnij, szybciej!". Weszłam do domu, on chwile po mnie i znów wrócił do tematu.... To jedna sytuacja z wielu podobnych. Ogólnie mam wrażenie, że parter nie patrzy na mnie z empatią i zrozumieniem.

Wiem, że potrafię negocjować, wyjaśniać spory, pewnie nieidealnie ale od 10 lat pracuje w tej samej firmie, pracuje z klientami, którzy są rożni, czasem zadowoleni, a czasem zdenerwowani, a wręcz werbalnie agresywni. Potrafię zachować spokój, dążyć do rozwiązania sytuacji.

Od czerwca ubiegłego roku z powodu lęków, niewiary w siebie, niepewności, poczucia że na coś niezasługujące itp. chodzę prywatnie na psychoterapie w nurcie psychodynamicznym. Spotkania raz w tygodniu. Zmieniam się, staję się bardziej świadoma swoich reakcji i uczuć, ale to prace tylko na sobie a nie nad relacją moją i partnera. Od ponad roku biorę Bioxetin 20mg a związku z problemami z płytkim, czujnym snem, który nie daje odpoczynku 150mg Trittico. Niestety od jakiegoś czasu problemy ze snem zaostrzyły się i Trittico traci działanie. Nic się w moim życiu nie zmieniało na gorsze itp. i powoli zaczynam się zastanawiać czy te kłopoty ze snem przypadkiem nie są spowodowane napiętą sytuacji w związku. Nie chce bron boże nikogo oskarżać, to mój kłopot z którym sobie nie radzę i co do którego nie znalazłam póki co przyczyn.


Boli mnie, że parter widzi, że się źle układa, ale podkreśla że on (wspólnej) psychoterapii nie potrzebuje, pomijając fakt, że MY potrzebujemy i ja o nią proszę. Przecież wie, że chodzę na indywidualną, to nie jest żaden wstyd!  Podkreślałam, że poszlibyśmy do kogoś innego, kto będzie neutralny, przecież sam może kogoś wybrać, kto wzbudziłby jego zaufanie. Chcę choć spróbować o nas powalczyć, szkoda mi tego czasu razem, nie chcę żeby był stracony. Chcę walczyć, po prostu. Spróbować.. i mieć świadomość, że naprawdę się staraliśmy. Myślę, że to ostatnia deska ratunku.


Pytanie do Was, czy któraś z Was chodziła na psychoterapię z partnerem? Co byście zrobiły, gdybyście chciały pójść z partnerem a on kategorycznie odmawia, choć układałoby się miedzy Wami źle? Choć prosiłybyście partnera i mówiły, że tego potrzebujecie, potrzebujecie już nawet nie jako MY (nie chce wmawiać partnerowi, że on potrzebuje, jak mówi że nie potrzebuje..) ale jako Wy? Że Wy czujecie, że potrzebujecie wspolnej psychoterapii lub choć konsultacji?


Wybaczcie, że się rozpisałam, pierwszy raz o tym pisze i będę uzupełniać wątek informacjami.

Hej, dziękuję za Wasze wszystkie wpisy, czytam je na bieżąco i będę odpisywać na wszystko, pewnie już wieczorkiem. Dziękuję!


abcbcd napisał(a):

nuta napisał(a):

abcbcd napisał(a):

nie popieram zachowania Twojego faceta, ale gdybys weszła w związek którejkolwiek komentującej która radzi żeby go zostawić okazaloby się ze każda ma faceta  z którym trzeba coś przepracować i potencjalnie można go zostawić, no sorrrrry ale widziałam na własne oczy jak te radzące same siedziały po uszy w kupie nie raz, o związek trzeba dbać razem z partnerem, a nie razem z forum na vitaliii, to są Twoje buty i to Ty musisz zastanowić się czy w nich chodzić czy je wyrzucić

abcbcd, ile można truć komuś głowę, za (jego zdaniem), za późno wstał do drzwi w tramwaju?  Dodatkowo, on uważa, że problemu nie ma i jest dobrze. Oczywiście, jemu jest dobrze, ale w ogóle nie liczy się ze zdaniem swojej 'partnerki". Odnośnie porad na Vitalii. Kto dłużej tu siedzi, kojarzy historie Eukaliptuska (różne niki). Każdy krytykował ten wieloletni  związek. Zaszła w ciążę i facet zostawil ja z niemowlakiem. Co było do przewidzenia.

46latek jest już dojrzałym facetem z ukształtowanym światopoglądem. Marne szanse na rewolucyjne zamiany na lepsze. Zwłaszcza, że on nic nie chcę zmieniać.

Oczywiscie, to jest życie i wybór Autorki. Jej życie, jej wybór, ale skoro pyta na forum, to każdy może skomentować. 

poniekąd masz rację, a poniekąd ja też mam rację, nikomu nie bronie komentować przecież, I również tylko wyraziłam swoje zdanie, tylko tyle, araksol napisala autorce uciekaj zaraz po mnie - a uciekła od Krzyśka i Sebastiana ?

Każdy Jest na swój sposób zaburzony, nie ma ludzi krystalicznych.

Od lat wyznaje postawę ze problemy należy rozwiązywać a nie od nich uciekać. 

Ale przecież autorka chce pracować nad tym związkiem. Problem leży w tym, że jej partner tego nie chce, a nikogo się na siłę do zmian nie zmusi. W takim razie powinna go siłą zaciągać na terapię, która nic nie da, nic nie robić czy się uwolnić?

Naprawdę przemyśl ten związek. Jeszcze dzieci niczemu winne chcesz żeby miały taką atmosferę w domu? To jest patologia tyle się kłócić! 

Druga linijka twojego opisu sytuacji i widać, że to jakiś psychol. Kopnij go w dupę 

Pasek wagi

Cyrica napisał(a):

A próbowałaś kiedyś zamiast "negocjować" kazać mu sie odpier**?

Mówię serio, są ludzie, dla których wdawanie się z nimi w dyskusje to woda na młyn wymądrzania się i udowadniania swoich racji. Jak smerf Maruda dostawał kopa w dupe poza wioskę, to konczyło monolog. 

😁🤣🤣🤣, sie zaplulam ze smiechu, moze sprobuj tej metody, ja chyba nie znioslabym gdyby takie akcje byly czesciej, po co w tym tkwisz???

uwolnic sie z tego a terapia nie bedzie ci potrzebna, chyba ze techniki relaksacyjne. Wspolczuje ci tej atmosfery.

nuta napisał(a):

abcbcd napisał(a):

nuta napisał(a):

abcbcd napisał(a):

nie popieram zachowania Twojego faceta, ale gdybys weszła w związek którejkolwiek komentującej która radzi żeby go zostawić okazaloby się ze każda ma faceta  z którym trzeba coś przepracować i potencjalnie można go zostawić, no sorrrrry ale widziałam na własne oczy jak te radzące same siedziały po uszy w kupie nie raz, o związek trzeba dbać razem z partnerem, a nie razem z forum na vitaliii, to są Twoje buty i to Ty musisz zastanowić się czy w nich chodzić czy je wyrzucić

abcbcd, ile można truć komuś głowę, za (jego zdaniem), za późno wstał do drzwi w tramwaju?  Dodatkowo, on uważa, że problemu nie ma i jest dobrze. Oczywiście, jemu jest dobrze, ale w ogóle nie liczy się ze zdaniem swojej 'partnerki". Odnośnie porad na Vitalii. Kto dłużej tu siedzi, kojarzy historie Eukaliptuska (różne niki). Każdy krytykował ten wieloletni  związek. Zaszła w ciążę i facet zostawil ja z niemowlakiem. Co było do przewidzenia.

46latek jest już dojrzałym facetem z ukształtowanym światopoglądem. Marne szanse na rewolucyjne zamiany na lepsze. Zwłaszcza, że on nic nie chcę zmieniać.

Oczywiscie, to jest życie i wybór Autorki. Jej życie, jej wybór, ale skoro pyta na forum, to każdy może skomentować. 

poniekąd masz rację, a poniekąd ja też mam rację, nikomu nie bronie komentować przecież, I również tylko wyraziłam swoje zdanie, tylko tyle, araksol napisala autorce uciekaj zaraz po mnie - a uciekła od Krzyśka i Sebastiana ?

Każdy Jest na swój sposób zaburzony, nie ma ludzi krystalicznych.

Trudno porównywać sytuacje Autorki z Araksol. 

Mam 34/35 lat i widzę to inaczej. 46lat to dużo, więc jak on nie docenia, że ma 11lat młodsza, ugodowa partnerkę, to dla mnie jest starym dziadem. A jego zachowanie to tylko potwierdza.

Mając 35 lat jeszcze sobie życie ułoży z kimś innym. Nie zmienilabym na siłę 46latka. Zresztą on się nie da zmieni.

W mojej grupie tańca jest taka parka, on przed 50tka, ona 30+ (nie wiem dokładnie ile, tak na oko). Facet nosi ją na rękach, jest zapatrzony, jego mowa ciała dużo mówi. I takiej różnicy wieku nie śmiem komentować, bo są szczęśliwi.

swiete slowa😉, tez mam partnera ponad 10 lat starszego i wpatrzonego we mnie jak w obraz od 15stu lat. Nie wyobrazam sobie zeby tak zrzedzil a ja bym miala potulnie znosic. Juz sobie moge  wyobrazic ciag dalszy gdyby doszlo dziecko. 

Ja sie rozwiodlam i znalazlam kogos przy kim terapia nie jest mi potrzebna... 

Pasek wagi

ja zostałam źle zrozumiana, nie chodzi mi o to żeby zyc z patologiczna osoba, tak tylko chciałam podsumować żeby się osoby nie nakręcały, raczej chodziło mi o to że nie ma ideałów, a może źle opisałam swoje zdanie wcześniej 

abcbcd napisał(a):

ja zostałam źle zrozumiana, nie chodzi mi o to żeby zyc z patologiczna osoba, tak tylko chciałam podsumować żeby się osoby nie nakręcały, raczej chodziło mi o to że nie ma ideałów, a może źle opisałam swoje zdanie wcześniej 

między nieideałem a typem niezdatnym do życia w związku, jest bardzo duża różnica. Tutaj, według opisu Autorki, mamy przykład typu drugiego. Nie da się pracować nad związkiem w pojedynkę, bo związek dotyczy dwóch osób. Nie da się też nikogo zmusić do terapii (chyba że w zamkniętym ośrodku, sądownie, ale to nie jest ten przypadek). W terapię trzeba wierzyć i zmiany trzeba chcieć, żeby ona się wydarzyła. Jak jedna strona chce, a druga nie, to nie będzie żadnej zmiany. 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.