Temat: Mieszkanie z chłopakiem a wydatki

Niedługo planujemy z chłopakiem razem zamieszkać - wynająć mieszkanie. Ja studiuję i jestem na utrzymaniu rodziców, coś tam próbuje dorobić sobie, ale to grosze, bo studiuje dziennie. Mój chłopak pracuje, całkiem dobrze zarabia. Ale to nie ma znaczenia, bo nie chciałabym, żeby mnie utrzymywał. Chciałabym poradzić się was, jak rozstrzygnąć sprawę zakupów do domu? O tyle, o ile rachunki to sprawa oczywista - na pół, tak nie do końca wiem, jak rozwiązać kwestię zakupów tygodniowych. Ja gotuję na co dzień, robię boxy na uczelnię i chciałabym, żeby on do pracy też je miał (chciałabym żeby choć trochę się zdrowiej odżywiał a nie jeździł do KFC na przerwie🤨). No tylko problem jest w tym, że ja np. zjem na obiad 150g kurczaka, on 450g. Czyli jedna porcja dzienna jego to 3 moje 🙄 myślałam żeby wydzielić sobie miesięcznie pewną kwotę i z tych pieniędzy płacić za tygodniowe zakupy, ale może wy mi coś podpowiecie?

Ja Ci podpowiem tak: Jak zdecydowałam się zamieszkać ze swoim narzeczonym, który dobrze zarabiał to pierwsze co zrobiłam przepisałam się ze studiów dziennych na zaoczne i poszłam do pracy. Dwa budżet był wspólny jak w małżeństwie. Nikt nic nie wydzielał. Nie było liczone kto i ile zjadł  itd. bo to jest chore. Albo jesteście razem, albo osobno .

Noma_ napisał(a):

Ja Ci podpowiem tak: Jak zdecydowałam się zamieszkać ze swoim narzeczonym, który dobrze zarabiał to pierwsze co zrobiłam przepisałam się ze studiów dziennych na zaoczne i poszłam do pracy. Dwa budżet był wspólny jak w małżeństwie. Nikt nic nie wydzielał. Nie było liczone kto i ile zjadł  itd. bo to jest chore. Albo jesteście razem, albo osobno .

Ja nie mam takiej możliwości, żeby przepisać się na zaoczne - studiuję na UM i zostały mi ostatnie 3 semestry.. po studiach pójdę do pracy, ale wiadomo, początki są trudne :/ 

Haha :D

Musze powiedziec partnerowi, ze na poczatku zwiazku zle robilismy placac za zakupy pol na pol, bo on zjada wiecej niz ja.
Zaczynam liczyc, ile musi zwrocic mi pieniedzy ;) 

:|

A tak na serio, musicie zrobic tak, by wam to pasowalo. My mamy teraz wspolne konto + kazdy ma wlasne. Za zakupy placimy ze wspolnego konta. Ciezko byloby mi sie rozliczyc, kto z nas je drozej... ja lubie "drogie" slodycze, on za to zjada kilka razy w tygodniu ryby (ktorych ja nie jem), a one tez kosztuja sporo. I tak dalej mozna by sie doszukiwac... ;)

mlodapanna2020 napisał(a):

Haha :DMusze powiedziec partnerowi, ze na poczatku zwiazku zle robilismy placac za zakupy pol na pol, bo on zjada wiecej niz ja.Zaczynam liczyc, ile musi zwrocic mi pieniedzy ;) A tak na serio, musicie zrobic tak, by wam to pasowalo. My mamy teraz wspolne konto + kazdy ma wlasne. Za zakupy placimy ze wspolnego konta. Ciezko byloby mi sie rozliczyc, kto z nas je drozej... ja lubie "drogie" slodycze, on za to zjada kilka razy w tygodniu ryby (ktorych ja nie jem), a one tez kosztuja sporo. I tak dalej mozna by sie doszukiwac... ;)

Nie chciałam żebyście mnie źle zrozumiały - nie chcę wyliczać kto i ile je i za ile. Po prostu chodzi mi o to, że dostając określoną sumę pieniędzy od rodziców na miesiąc, za które opłacam mieszkanie, rachunki, samochód i kupuję swoje tygodniowe zakupy - nie zostaje mi praktycznie nic 🤦 

cutcrease napisał(a):

mlodapanna2020 napisał(a):

Haha :DMusze powiedziec partnerowi, ze na poczatku zwiazku zle robilismy placac za zakupy pol na pol, bo on zjada wiecej niz ja.Zaczynam liczyc, ile musi zwrocic mi pieniedzy ;) A tak na serio, musicie zrobic tak, by wam to pasowalo. My mamy teraz wspolne konto + kazdy ma wlasne. Za zakupy placimy ze wspolnego konta. Ciezko byloby mi sie rozliczyc, kto z nas je drozej... ja lubie "drogie" slodycze, on za to zjada kilka razy w tygodniu ryby (ktorych ja nie jem), a one tez kosztuja sporo. I tak dalej mozna by sie doszukiwac... ;)
Nie chciałam żebyście mnie źle zrozumiały - nie chcę wyliczać kto i ile je i za ile. Po prostu chodzi mi o to, że dostając określoną sumę pieniędzy od rodziców na miesiąc, za które opłacam mieszkanie, rachunki, samochód i kupuję swoje tygodniowe zakupy - nie zostaje mi praktycznie nic ? 

No to moze %? Jesli on zarabia 3500zl, a ty dostajesz od rodzicow 1500zl, to wezcie od tego, nie wiem, 20%, na jedzenie? To tylko przykladowe liczby, wiesz o co chodzi. Wy musicie sie dogadac, kazda dziewczyna tutaj doradzi co innego, ale uklad musi pasowac wam.

Najlepiej chyba wszystko do jednego wora i dać sobie jakieś kieszonkowe po 100-500 zł na głowę a reszta wspólna i z tego idzie na rachunki, jedzenie, oszczędności. 

Co zaproponował Twój facet? I jak zapatruje się na utrzymywanie Was przez 1,5 roku? Ciężko teraz z dorabianiem. 

cutcrease napisał(a):

mlodapanna2020 napisał(a):

Haha :DMusze powiedziec partnerowi, ze na poczatku zwiazku zle robilismy placac za zakupy pol na pol, bo on zjada wiecej niz ja.Zaczynam liczyc, ile musi zwrocic mi pieniedzy ;) A tak na serio, musicie zrobic tak, by wam to pasowalo. My mamy teraz wspolne konto + kazdy ma wlasne. Za zakupy placimy ze wspolnego konta. Ciezko byloby mi sie rozliczyc, kto z nas je drozej... ja lubie "drogie" slodycze, on za to zjada kilka razy w tygodniu ryby (ktorych ja nie jem), a one tez kosztuja sporo. I tak dalej mozna by sie doszukiwac... ;)
Nie chciałam żebyście mnie źle zrozumiały - nie chcę wyliczać kto i ile je i za ile. Po prostu chodzi mi o to, że dostając określoną sumę pieniędzy od rodziców na miesiąc, za które opłacam mieszkanie, rachunki, samochód i kupuję swoje tygodniowe zakupy - nie zostaje mi praktycznie nic ? 

Ja Cię doskonale rozumiem, bo mój facet waży 135 kg i ma prawie 2 m i on potrafi zjeść naprawdę ogromne ilości jedzenia, ale je wszystko, nie wymaga mięsa, więc można go zapychać makaronem 😁😁 

Askadasunaa napisał(a):

Najlepiej chyba wszystko do jednego wora i dać sobie jakieś kieszonkowe po 100-500 zł na głowę a reszta wspólna i z tego idzie na rachunki, jedzenie, oszczędności. Co zaproponował Twój facet? 

Jeszcze nie rozmawialiśmy konkretnie o tym. Ale on do ten pory mieszka z rodzicami, nie robi zakupów, nie opłaca rachunków więc nie zdaje sobie sprawy, ile co tak naprawdę kosztuje. Ja wyjechałam na studia do większego miasta, więc już tak żyję 4 lata

cutcrease napisał(a):

Askadasunaa napisał(a):

Najlepiej chyba wszystko do jednego wora i dać sobie jakieś kieszonkowe po 100-500 zł na głowę a reszta wspólna i z tego idzie na rachunki, jedzenie, oszczędności. Co zaproponował Twój facet? 
Jeszcze nie rozmawialiśmy konkretnie o tym. Ale on do ten pory mieszka z rodzicami, nie robi zakupów, nie opłaca rachunków więc nie zdaje sobie sprawy, ile co tak naprawdę kosztuje. Ja wyjechałam na studia do większego miasta, więc już tak żyję 4 lata

Może być tak, że przez te 3 semestry będzie Was w większości utrzymywał, bo ciężko teraz dorobić i miło byłoby gdyby był otwarty na taką opcję, bo potem zaczną się spiny na temat kasy. 

I przede wszystkim powinniście razem wydawać, kupować i budżetować, żeby on obył się z tematem, bo jak nie ma żadnego pojecia o wydatkach na jedzenie, dom itp. to będzie mu bardzo ciężko się ogarnąć z wydatkami. 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.