- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
1 marca 2020, 07:43
Witajcie,
Jeszcze 10 lat temu byłam inną osobą. Byłam szczęśliwa, zakochana, z perspektywami na przyszłość. Byłam zabójczo zakochana. Ale od początku...
Mój ojciec był alkoholikiem, niesamowicie agresywnym i to tutaj każdy psycholog i terapeuta doszukuje się podłoża moich wszystkich problemów w życiu. Odkąd pamiętam, całe lata pił do upadłego, lał nas, wyzywal się. 10 lat temu przestał, a przyczyniło się do tego to, że poznałam największą miłość mojego życia.
Sebastian był prawnikiem i w taki też sposób się poznaliśmy. Długo wspierał mnie od strony porad prawnych, współpracował z moją szkołą. W pewnym momencie ta znajomość przerodziła się w przyjaźń, a potem już poleciało... Byłam bardzo młoda, on był starszy o 19 lat. Dzięki temu czułam się w pełni bezpieczna, ufałam mu, wiedziałam, że będzie dobrze. Po jednym z wielu wyskoków mojego ojca Sebastian nie wytrzymal, zgłosił sprawę dalej i ojciec się skruszył. Po prostu od tak, z dnia na dzień, przestał pić. A moje życie miało się wtedy dopiero zacząć, po latach tortur psychicznych i cierpienia...
Planowaliśmy z Sebastianem razem zamieszkac po mojej maturze. Już nie musiałam się tak strasznie bać opuszczać domu, bo tata nie pił. Wcześniej nie wychodziłam, żeby go kontrolować, żeby nie pozwolić mu skrzywdzić brata czy mamę. Ale to się skończyło, mogłam myśleć o sobie. Miałam wyjechać po maturze na studia do niego. Chcieliśmy założyć rodzinę. Być po prostu razem...
To był trudny związek. Z uwagi na sytuację w domu nie mogłam swobodnie o tym rozmawiać, ojciec nie pozwoliłby mi się z nim spotykać. Mamę kocham nad życie, ale jej też nie potrafiłam powiedzieć prawdy, że jestem zakochana na zabój i szczęśliwa. Wszystko miało się zmienić podczas świąt Wielkanocnych, chcieliśmy powiadomić moją rodzinę o naszych planach, że nasz związek jest poważny, że chcemy być razem. Wcześniej wiedzieli o tym moi przyjaciele, którzy go poznali i wspierali mnie w tej znajomości. Uważali, że będę najszczęśliwsza kobietą na świecie, jak już w końcu powiemy o nas otwarcie i przestaniemy się ukrywać.
Wszystko układało się idealnie, do świąt zostało kilka dni, kiedy jak grom z jasnego nieba spadła na mnie najgorsza wiadomość w moim życiu - Sebastian miał wypadek i nie żyje. Nie potrafię opisać myśli, emocji, uczuć. Nawet nie chce. To był najtrudniejszy czas jaki musiałam przeżyć. Byłam jak cień. W czasie złożyło to się z moją chorobą, przesiedziałam w ogromnej depresji w domu kilka tygodni. Nie chcialam nawet podchodzić do matury, ale zmusili mnie przyjaciele. Mówili "Sebastian chcial, żebyś studiowała, musisz spróbować, zrób to dla niego". Nie widziałam jednak sensu, przyszłości. Wraz z jego odejściem coś umarło we mnie.
Po mojej maturze okazało się, że jestem w ciąży, ale nie udało mi się jej donosić, porobiłam. Wtedy już byłam wrakiem. Nie pamiętam jak długo stawałam na nogi, jak długo wychodziłam z depresji, było to wszystko bardzo trudne i bardzo męczące...
Mija 10 lat od jego śmierci. Nie ułożyłam sobie życia, co krok popełniam błędy. Nie jestem stabilna emocjonalnie mimo wielu prób psychoterapii. Tesknie za nim. Brakuje mi go. Kilka razy spotykałam się z kimś, chyba pod wpływem chwili, że fajnie by bylo kogoś mieć. No ale po spotkaniu się kończyło, od razu zapał mijał, nic nie czułam, zero fajerwerków. W ciągu tych 10 lat raz poczułam coś głębszego, ale to nie miało prawa bytu, więc się nie rozwinęło.
Kilka lat temu, a pracy poznałam kogoś naprawdę cudownego. Na początku był moim przełożonym, później zostaliśmy przyjaciółmi, następnie on oświadczył, że mnie kocha. Facet jest naprawdę idealny. Spotykamy się, spędzamy razem czas, wiem, że byłoby nam razem dobrze. Ale ja go nie kocham... Ciągle myślę o Sebastianie, jak jestem z nim, to wyobrazam sobie jak on by zareagował w danej sytuacji, śnie o nim, po prostu tęsknię. Cały czas go kocham. Czy to możliwe? Że po tylu latach nie przestałam go kochać? Odpuścić próby ułożenia sobie życia, czy starać się wejść w jakąś relacje? Nawet z tym przeświadczeniem, że Sebastian jest jedyną prawdziwą miłością w moim życiu? Jak zacząć żyć...?
1 marca 2020, 09:51
To też nie jest tak, że moja znajomość z Sebastianem był jak z bajki. Mieliśmy trudne momenty. On, aby być ze mną, zakończył związek z inną kobietą, a po jakimś czasie okazało się, że będą mieli dziecko. Ona urodziła, choć Sebastian nie poznał córki. Wiem, że nie żyliśmy jak normalna para, ale w głębi duszy czuje, że to byla ta jedna jedyna miłość, która drugi raz się nie zdarzy... Jakby coś we mnie się skończyło, umarło i miało nie wrócić...
moze wlasnie dokladniejsze przypomnienie tych szczegolow pozwoli ci sie uwolnic od tego "przemalowanego" obrazu jaki ci w pamieci zostal. Ten czlowiek zafascynowal sie mloda dziewczyna - moglas byc teoretycznie jego corka. Zakonczyl zwiazek w ktorym mialo narodzic sie dziecko - ktore z jakiejs obojetnosci czy przypadku tez nie powstalo. Zniszczona zostala jakas milosc, bo zakladam ze tam tez byla. Nie wiadomo czy ten czlowiek naprawde by sie z toba zwiazal , to byly plany ale nic konkretnego, rownie dobrze moglo sie inaczej skonczyc i tez nie koniecznie dla ciebie szczesliwie. Bylas bardzo mloda , po jak piszesz tragicznych przejsciach - chlonelas kazde dobre slowo jak gabka, pragnelas spokoju, szczescia i milosci, ktorej tobie jako dziecku brakowalo.
Przemysl to wszystko i przede wszystkim - to jest zamkniety nieodwracalnie rozdzial, skoro ciagle do tego wracasz to znaczy moim zdaniem tylko ze nie trafilas na to co by cie tak zajelo ze przestalabys myslec o przeszlosci. A przeszlosc krok po kroku staraj sie odczarowac zSebastan zniszczyl zycie jednej kobiecie i dziecku, nie wiadomo czy za jakis czas nie podzielilabys jej losu.
1 marca 2020, 09:54
ja przeżywałam to samo po stracie mojej matki - nadal tęsknie za nią , ale staram się żyć własnym życiem, wiesz moja mama od 17 lat nie żyje , a ja byłam tylko 4 razy na cmentarzu, nie potrafię przekroczyć tej cmentarnej bramy... wiem ze strata faceta to coś innego, ale żeby żyć musisz się postarać ,trudne ale wykonalne .
1 marca 2020, 10:32
Sa mittingi DDA. Idz tam. Sa tez online na discordzie jak chcesz dam ci namiar. Napisz na priv
1 marca 2020, 10:44
Koleś jeszcze nie potrafił poinformować o tym Twoich rodziców.
To nie tak, to ja nie chciałam ich informować. Najpierw nie, bo ojciec pił i wiedziałam, że byłoby bardzo ciężko, nazywałby mnie dziwką, zamykał w domu. Jak poszłam na urodziny do kolegi, to potem bałam się wrócić do domu, bo się darł, że jestem puszczalska. A potem, bo się bałam, że nas nie zaakceptują, że powiedzą, że zbyt duża różnica wieku, że nie pozwolą mi wyjechać...
1 marca 2020, 10:48
tez doszlam do wniosku ze to tylko trolling.
Edytowany przez Berchen 1 marca 2020, 10:48
1 marca 2020, 14:00
Znalazłaś sobie w podstarzałym facecie opiekuna i zastępstwo miłości ojca. I to w zajętym, nieodpowiedzialnym typie. Tak nie wyglądają zdrowe związki, zdrowe uczucie.
Masz 30-chę na karku, chyba już czas poważnie wziąć odpowiedzialność za swoje życie, przejść z pełną świadomością terapię i nauczyć się odróżniać toksyczne relacje od związków opartych na szczerych uczuciach.
I 10 kojejnych terapeutów za ciebie tego nie załatwi, oni tylko wskazują drogę, pracę trzeba wykonać samemu.
1 marca 2020, 15:15
tez doszlam do wniosku ze to tylko trolling.
Téz tak mysle.
Jaka dráma, normalnie watek na telenowele:)
1 marca 2020, 17:53
Téz tak mysle.Jaka dráma, normalnie watek na telenowele:)tez doszlam do wniosku ze to tylko trolling.
z drugiej strony mozliwa, zycie to czesto telenowela, hahaha. Znam dokladnie taka historie jak autorki z tym ze dziewczyna urodzila blizniaki a facet byl chory i w krotkim czasie zmarl. Ona popadla w alkoholizm a ich dzieci wychowywala jej matka - koszmar, po prostu koszmar. Przed kilkoma laty slyszalam ze przechodzi odwyk, moze uratowala swoje zycie.