- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
4 stycznia 2020, 11:16
Czy od Was też rodzice wymagają rozwiązywania swoich problemów na każdym kroku? Mam 31 lat, wyprowadziłam się z domu jak miałam 23 lata (jak tylko dostałam 1 umowe o pracę). Mam Męża, prace i ogólnie swoje życie. Mieszkam niecałą godzine drogi od domu rodzinnego. W domu rodzinnym pojawiam się rzadko (raz na kwartał?), ale Matka (lub Ojciec), Matka zdecydowanie częściej wydzwania do mnie przynajmniej co 2 dni i prawie za każdym razem czegoś chce. A to jej coś przetłumacz (prowadzi własną firemke i zatrudnia osoby znające angielski), a to żeby jej coś przewieźć, a to jej coś załatw. Kiedyś źle zaprakowała (ma w dupie znaki i wiedziała że źle parkuje ale sądziła że jej sie upiecze) i jej auto odholowali to oczywiście żebym przyjechała i zapłaciła 600 zł bo ona nie ma kasy a każdy dzień na policyjnym parkingu to dużo pieniędzy. Nie nigdy nie oddała. Jak w pracy czegoś nie wie albo ma wątpliwość to zawsze telefon do mnie. Spłacam karte kredytową - ona nie miała zdolności a jeszcze jak mieszkałam u nich namówiła żebym wzieła na siebie, bo nie będzie co do garnka włożyć i nam prąd odetną. Oczywiście obiecała spłacać i nigdy tego nie zrobiła. Nie zarabia jakoś źle, nie ma kredytu na mieszkanie ale wszystko co zarobi to natychmiast przepuszcza na jakieś bzdury. Kiedyś zarabiała sporo ale odkąd pamiętam nigdy nie oszczędzała. Jednocześnie potrafi mnie wyśmiać że nie chodze co miesiąc do fryzjera, czy nie przepuszczam kasy na ciuchy. Kupiłam z Mężem i urządziłam jakiś czas temu mieszkanie ( częściowo na kredyt) - nie dołożyła ani złotówki , ale wszystkim wokół opowiada o tym jakby to była jej zasługa. Nie raz jej wytykałam, że jej zachowanie jej słabe ale wtedy płacze aż ją zatyka, krzyczy, obraża się, odgraża się że dostanie zawału , po jakimś czasie jej przechodzi i tak w kółko. Dziś znowu dzwoniła, że Ojciec (a dokładniej mój Ojczym) jest okropny, że nie może z nim wytrzymać i że ma wstrętny charakter. Mówiłam jej już o tym ponad 10 lat temu, jak wyjechała na pół roku za granice a mnie z nim zostawiła i musiłam znosić jego zachowanie. Jak wróciła to jej powiedziałam co wyprawiał, ale wtedy na mnie nawrzeszczała że kłamie i chce go jej obrzydzić. Dziś jej to przypomniałam - "no tak na Ciebie to można liczyć" (z ironią). To nie pierwsza taka sytuacja, za 2 tygodnie się pogodzą i powie do każdego jakie z nich udane małżeństwo. Jestem zmęczona, jest mi wstyd przed Mężem i jego rodziną (za każdym razem jak są jego i moi rodzice to się najem wstydu za ich zachowanie). Mąż też nie rozumie dlaczego musze na nich lożyć cały czas skoro tak to się przechwalają ciągle czymś nowym. Sorry za długi post ale mi się ulało - jakieś rady?
4 stycznia 2020, 13:21
A nie bierzecie pod uwagę, że matka w taki może trochę spaczony sposób ale po prostu próbuje zyskać odrobine uwagi, potwierdzenia jakiś uczuć córki, która choć mieszka tylko godzinę drogi od niej, odwiedza ją ledwo kilka razy w roku albo właśnie po takich telefonach z wymogami? Nawet jeśli jest to wizyta z pretensjami to jednak jakaś wizyta dziecka... Mimo nie najłatwiejszego charakteru matka zapewne cię kocha i może ciężko znosi tą twoją izolację? i.
Nie, nie biorę tego pod uwagę. Sama mam dorastające dziecko i nie wyobrażam sobie przeprowadzać na niej tak paskudnych manipulacji gdy już pójdzie na swoje. Myślę, że na dobry i serdeczny kontakt w przyszłości pracuję teraz, okazując dziecku miłość i wsparcie. Żadna naprawdę kochająca matka nie posunie się do taktyk stosowanych przez matkę autorki.
4 stycznia 2020, 13:22
Toksyczna matka, od której powinnaś się odciąć. Widać jak cię to niszczy. Takie osoby całe życie jadą na szantażu emocjonanym i wzbudzaniu poczucia winy w innych.
4 stycznia 2020, 13:52
"Życie to sztuka wyboru". Ja za takie uzależnienie zapłaciłam nieludzką cenę. Urodziłam z nerwów przedwcześnie, dziecko umarło. Autorko listu -zlijtuj się sama nad sobą i swoimi dziećmi jeśli nie chcesz zrujnować tego co masz. Wystarczy się odciąć, ja to zrobiłam tylko za późno. Życzę odwagi.
4 stycznia 2020, 19:30
Też całe życie jestem matką mojej matki.... Tragedia...
4 stycznia 2020, 23:31
Witaj w klubie! :-( Mimo że jestem nieco starsza od Ciebie, a moja matka ma ponad 80 lat, to mam ciągłą jazdę z Nią. Jak byłam młodsza i mieszkałam z rodzicami, to dawała popalić - histeryczna, apodyktyczna, a na dodatek takie sobie małżeństwo (niedobrani, powinni kiedyś tam się rozstać, byłoby dla wszystkich lepiej). Jak się wyprowadziłam, założyłam swoją rodzinę, to nadal usiłowała się szarogęsić. Jak się urodził Młody, to oboje (i matka, i ojciec) się wypieli. Pomoc przy Młodym była minimalna (np. 3 tygodnie po jego urodzeniu wyjechała sobie na prawie miesiąc na wakacje; jak miał 5 lat dziadkowie zabrali go na 5 dni nad morze). Teraz się dziwi, że Młody (22 lata) nie chce z nią przesiadywać. Owszem, zrobi dla Niej zakupy, czy coś załatwi, ale tylko dlatego, że ja go o to poproszę. Trzy lata temu prawie że przeniosła się na tamten świat. Teraz zdrowotnie jest dobrze, nawet lepiej niż przed tamtym incydentem, natomiast daje do wiwatu - pretensje, że dzwonię do niej o 13.00, a nie o 10.00, że odwiedzam ją od czasu do czasu (mieszkamy niedaleko, ale pracuję w zasadzie w nienormowanym trybie i nie zawsze mogę), potrafi nie odebrać komórki lub stacjonarnego - już parę razy gnaliśmy z obawą, że coś jej się stało, narzeka, że sama siedzi całe dnie (prawda jest taka, że ciągle odwiedzają ją lub dzwonią jej psiapsiółki), ciągła krytyka, że nie tak prowadzę dom, że nie dbam o męża (cholera, w tym roku 30 rocznica ślubu, więc chyba nie jest źle), że nie tak się czeszę, że nie tak ubieram. Słowa "dziękuję" za 8 miesięcy nieustannej opieki, kiedy była najpierw w szpitalu, a później w domu opiekuńczo-rehabilitacyjnym - dzień w dzień dojazd 30 km w jedną stronę (mąż , syn i ja byliśmy u niej każdego dnia, czasami razem, czasami na zmiany, dostarczaliśmy domowe jedzenie, karmiliśmy, organizowaliśmy rehabilitację, itp.) nie usłyszeliśmy. W sumie to na to nie liczę i chyba się nie doczekam.
4 stycznia 2020, 23:51
Ja również mam podobnie-toksyczna matka, całe życie nieszczęśliwa i zakompleksiona, wyladowujaca swoje frustracje na mnie. Wprawdzie nie musiałam jej nigdy finansowo wspierać, ale co bym nie zrobiła to źle. Kiedy 2 miesiące temu urodziłam usłyszałam "no wreszcie" (mam 31 lat). Nigdy jej nie interesuje co u mnie.
5 stycznia 2020, 00:14
Witaj w klubie! :-( Mimo że jestem nieco starsza od Ciebie, a moja matka ma ponad 80 lat, to mam ciągłą jazdę z Nią. Jak byłam młodsza i mieszkałam z rodzicami, to dawała popalić - histeryczna, apodyktyczna, a na dodatek takie sobie małżeństwo (niedobrani, powinni kiedyś tam się rozstać, byłoby dla wszystkich lepiej). Jak się wyprowadziłam, założyłam swoją rodzinę, to nadal usiłowała się szarogęsić. Jak się urodził Młody, to oboje (i matka, i ojciec) się wypieli. Pomoc przy Młodym była minimalna (np. 3 tygodnie po jego urodzeniu wyjechała sobie na prawie miesiąc na wakacje; jak miał 5 lat dziadkowie zabrali go na 5 dni nad morze). Teraz się dziwi, że Młody (22 lata) nie chce z nią przesiadywać. Owszem, zrobi dla Niej zakupy, czy coś załatwi, ale tylko dlatego, że ja go o to poproszę. Trzy lata temu prawie że przeniosła się na tamten świat. Teraz zdrowotnie jest dobrze, nawet lepiej niż przed tamtym incydentem, natomiast daje do wiwatu - pretensje, że dzwonię do niej o 13.00, a nie o 10.00, że odwiedzam ją od czasu do czasu (mieszkamy niedaleko, ale pracuję w zasadzie w nienormowanym trybie i nie zawsze mogę), potrafi nie odebrać komórki lub stacjonarnego - już parę razy gnaliśmy z obawą, że coś jej się stało, narzeka, że sama siedzi całe dnie (prawda jest taka, że ciągle odwiedzają ją lub dzwonią jej psiapsiółki), ciągła krytyka, że nie tak prowadzę dom, że nie dbam o męża (cholera, w tym roku 30 rocznica ślubu, więc chyba nie jest źle), że nie tak się czeszę, że nie tak ubieram. Słowa "dziękuję" za 8 miesięcy nieustannej opieki, kiedy była najpierw w szpitalu, a później w domu opiekuńczo-rehabilitacyjnym - dzień w dzień dojazd 30 km w jedną stronę (mąż , syn i ja byliśmy u niej każdego dnia, czasami razem, czasami na zmiany, dostarczaliśmy domowe jedzenie, karmiliśmy, organizowaliśmy rehabilitację, itp.) nie usłyszeliśmy. W sumie to na to nie liczę i chyba się nie doczekam.
Ja mieszkam bardzo daleko od domu, bo w Argentynie, a uslyszalam po uroszeniu córeczki, że powinnam wsiąść w samolot i przelecieć z nią. Kiedy ja już w czasie ciąży proponowałam, że opłacie rodzicom bilety żeby na narodziny pierwszej wnuczki pprzylecieli trochę u nas pobyli to nie, bo...tyle godzin w samolocie to nieee....
Zresztą, w sumie trwa to już wiele lat. Nie widziałam matki od ok 6 lat i może to zabrzmi strasznie ale nie tęsknię. Mam tylko nadzieję, że ja będę lepsza matka dla mojej córki i nie będę jej robić takich strasznych przykrości jakie robiła mi moja matka, ciągłej krytyki...czytania pamiętników...wysmiewania moich zainteresowań....porównywania do każdej mojej koleżanki czy kuzynki...A teraz się dziwi, że ja nie mam nawet na Skype ochoty z nią rozmawiać dłużej niż kilka minut.
5 stycznia 2020, 10:50
Nie. Być może czasami nie nadajemy na tych samych falach. Wiele od nich dostałam. Pomocy finansowej i nie tylko. Ja jestem bardzo emocjonalna. Moja mama nie wiec jako dziecko czułam się niedoceniana i niedokochana. Ona jest megapraktyczna. Pomocy nigdy mi od nich nie brakowało. Juz o nią nie proszę a oni dalej mi pagają. To bardzo miłe.
5 stycznia 2020, 10:55
Nie, nie biorę tego pod uwagę. Sama mam dorastające dziecko i nie wyobrażam sobie przeprowadzać na niej tak paskudnych manipulacji gdy już pójdzie na swoje. Myślę, że na dobry i serdeczny kontakt w przyszłości pracuję teraz, okazując dziecku miłość i wsparcie. Żadna naprawdę kochająca matka nie posunie się do taktyk stosowanych przez matkę autorki.A nie bierzecie pod uwagę, że matka w taki może trochę spaczony sposób ale po prostu próbuje zyskać odrobine uwagi, potwierdzenia jakiś uczuć córki, która choć mieszka tylko godzinę drogi od niej, odwiedza ją ledwo kilka razy w roku albo właśnie po takich telefonach z wymogami? Nawet jeśli jest to wizyta z pretensjami to jednak jakaś wizyta dziecka... Mimo nie najłatwiejszego charakteru matka zapewne cię kocha i może ciężko znosi tą twoją izolację? i.
Bo tak powinno byc.
Śmieszy mnie np plakanie starych babć w domach opieki, ze dzieci nie odwiedzają kiedy za mlodu daleko takiej bylo do dobrej matki. "Bicie jest przeciez ok, inaczej nie wychowasz". Co siejesz to zbierasz.