Temat: Start w dorosłe życie

Hej :)

Tak ostatnio rozmawiałam z przyjaciółkami odnośnie nierównego startu w dorosłe życie wśród naszych znajomych. Jedni maja bardzo dużą pomoc od rodziców, inni muszą dochodzić do wszystkiego sami. Jak było u Was?

U mnie bardzo dużo pomagali rodzice narzeczonego, na studiach opłacali mu mieszkanie do którego potem ja się wprowadziłam i nie musiałam nic płacić za rachunki. Rok temu kupili i wyremontowali nam mieszkanie. Jestem im bardzo wdzięczna i wiem że dzięki temu żyje mi się dużo łatwiej gdyż nie muszę się martwić kredytem. 

Wilena napisał(a):

Ptaky napisał(a):

Wilena napisał(a):

Ptaky napisał(a):

A w jaki sposób doceniacie i jesteście wdzięczne za swój lepszy start podany na tacy? 
A w jaki sposób docenia się i jest się wdzięcznym za wsparcie emocjonalne? Przecież w naszych czasach raczej nikt pani matce do nóg nie pada, ani ojca dobrodzieja w dłoń nie całuje. 
A o konkrety mogę prosić?
Nie możesz, to powinno być oczywiste, jeszcze zanim zadałaś pytanie (to byś sobie oszczędziła tych prześmiewczych komentarzy). Nie bez przyczyny zadałam to retoryczne pytanie o emocjonalne wsparcie. Bo wdzięczność, niezależnie za co się jest wdzięcznym, nie jest jakimś odizolowanym od reszty odczuciem, tak żeby można było napisać "robię to z miłości, tamto z przywiązania, siamto z wdzięczności". 

Dużo problemów sprawia ludziom jak widac opisanie w jaki sposób okazują wdzięczność  i docenienie za lepszy start rodzicom. Natomiast bez pardonu lubią rzucać TYMI wlasnie słowami w kontekście jego zapewnienia. 

Jak pytam o konkrety dostaje teksty o oltarzykach i padnieciu do stóp. 

Myślicie że jak ktoś nie miał zapewnionego lepszego startu to oltarzyka nie postawi?

w sumie to sie ciesze, ze rodzice sie rozwiedli, bo mialam alimenty. 

wstydzilabym sie prosic ojca o kase na np. wesele. 

chociaz moja ciocia z nim rozmawia kiedy mi kupi mieszkanie, ale przeciez "niepotrzebne, lepiej na wynajmie". tak mowi facet, ktory mieszka w 2 domach.

za to zaproponowalam mu maly biznes, gdzie ja bym czesc kasy wlozyla lub nawet wziela maly kredyt i jeszcze to poprowadzila za granica. ma kase, ale trzyma. coz... zyc wiecznie nie bedzie i oby jego inwestycje nie przynosily strat. 

do matki zalu nie mam - za kilka lat, pewnie z bratem bedziemy ja  utrzymywac. a do ojca mam. nie chodzi aby "kupil", ale chociaz pomogl, gdzie mozna z tego kase wyciagnac albo bede to splacac. 

nie mam mieszkania ani auta. mam wypasiona kolarzowke "szyta na miare" w cenie uzywanego auta i to jedyna wartosciowa rzecz jaka mam. 

mam oszczednosci, ale nie moge sie zdecydowac biznes czy mieszkanie.

zanim cos kupie to pomysle 3 razy, a pozniej dlugo szanuje dana rzecz. razi mnie marnotrastwo. z jednej strony cenie swoja niezaleznosc, z drugiej strony troche zazdroszcze dzieciakom z bogatego domu.

Nie dostałam i nie dostanę nic. 
Jeszcze pewnie sama będę pomagać .

Tata mi załatwił kolegę który mi przewiózł rzeczy jak się przeprowadzałam. Cała ich pomoc. Nie dostałam nic. Na szczęście ówczesny chłopak (teraz mąż) dał mi na kaucje na wynajęcie pokoju i pierwszy czynsz. Pomagał mi także wcześniej kiedy rodzice się  nie interesowali czy mam się w co ubrać i co zjeść.
Przy kupnie mieszkania natomiast obecny teść też nam przewiózł rzeczy. Pomaga nam np naprawić kran, odmalować pokój czy zrobić elektrykę. To duża pomoc, jednak finansowo nikt nam nie pomagał/nie pomaga. Kredyt na mieszkanie sami braliśmy (mieliśmy na wkład własny, agencję i notariusze odłożone) Radzę sobie sama odkąd skończyłam szkołę. Niestety zmusiła mnie sytuacja.

Zazdroszczę tym którym rodzice pomagają, albo mają po nich mieszkanie. Ja na wszystko musiałam sama zapracować.. na prawo jazdy, edukację, auto , kredytu też nikt za nas nie spłaci, nie dołoży...Z drugiej strony się ciesze bo widzę, że w kręgu znajomych którzy dostali dużo, nie wszyscy potrafią ogarnąć życiowo. Nie jest to oczywiście reguła, mówię z czym ja się spotkałam.

A ja nie zazdroszczę nikomu ze coś dostali i mieli lepsze życie.

Ja zazdroszczę ludziom normalnych rodzin, miłości od rodziców i poczucia bezpieczeństwa. Jeśli stawiasz 1 kroki w dorosłości  ze świadomością ze jest ktoś kto cię kocha, wierzy w Ciebie a jak przyjdzie co do czego pomoże jest po prostu łatwiej. Omijasz to poczucie strachu, bezradności, obmyslania planu b,c i d kiedy nie powiedzie się a.

Pasek wagi

Despacitoo napisał(a):

sacria napisał(a):

LinuxS napisał(a):

ggeisha napisał(a):

Ja dostałam od rodziców wszystko. Mieszkanie, kasę na życie, samochód. Ba, kupili nawet po mieszkaniu dla każdego z moich dzieci, za które to mieszkania płacą. Ustawili mnie w życiu zupełnie. I nawet sobie nie wyobrażacie, jak jestem im za to cholernie wdzięczna, jak bardzo to doceniam i nigdy nie uważałam, że tak jest normalnie i że mi się należy. Może dlatego, że tego nigdy nie oczekiwałam, mam takie mega wielkie poczucie wdzięczności i sama nie wyobrażam sobie, żeby moje dzieci wywalić z gniazda i oczekiwać od nich jeszcze, że będą się dokładać do czynszu, czy coś w tym stylu. Dostałam ogromnie wiele i chcę to dalej przekazać. Z drugiej strony, czuję się winna wydając kasę na pierdoły, bo to, że tak dużo od rodziców dostałam, to wynik ich ciężkiej pracy i oszczędzania przez całe życie. Odmawiania sobie przyjemności. Mam nawet opory w wyrzucaniu zepsutego jedzenia. No, ale to nie temat tego wątku. EDIT. Jeszcze tak mi się nasunęło. Bo przez to, jak wiele otrzymałam spotykam się z ludzką zazdrością i zawiścią. Straciłam jakiś czas temu koleżankę, może nawet przyjaciółkę, bo ona nie dostała nic i strasznie mi wymawiała to, że ja mam wszystko za free. Nie jest to fajne, bo dlaczego mam czuć się winna za to, że moi rodzice mają takie a nie inne podejście do życia i dzieci? I czy moją winą jest, że jej rodzice traktowali swoje dzieci jak piąte koła u wozu? Zawsze starałam się ją wspierać i doceniać to, że doszła do tego co ma ciężką własną pracą. Ale nie podoba mi się, jak ktoś kto nie dostał prezentu od losu traktuje tych, którzy dostali z lekceważeniem i wyższością. No, chyba, że ten, który dostał chodzi nadęty jak paw i szczyci się tym, na co nie zapracował. To można chcieć dać mu prztyczka w nos.
Az tyle nie dostalam, ale na start mieszkanie i utrzymanie na studiach (przy czym od 16 r.z. dorabialam w wakacje). Jestem im za to niesamowicie wdzieczna i doceniam, ze mialam w tym sensie latwiej. Pomoc rodzicow w zaden sposob nie uposledzila mojej zdolnosci radzenia sobie w zyciu, pracuje, mam szacunek do pieniadza i jestem w stanie poradzic sobie w kazdej sytuacji. Nie mam zamiaru przepraszac, ze nie wyszlam z patologii i nie zostalam pozostawiona sama sobie w wieku 16 lat. Nie rozumiem pogardy i negatywnegej wymowy niektorych postow w tym temacie. Jasne, mozna i trzeba byc z siebie dumnym, ze wyszlo sie na ludzi i poradzilo w zyciu, majac ciezki start. Ale juz ?nie musze nikomu niczego zawdzieczac? itd. Powaznie? Ja sie ciesze, ze moi rodzice mogli i chcieli mi pomoc. Teraz ja staram sie, zeby im niczego nie brakowalo, mimo ze dobrze sobie radza finansowo. Kazda ze stron zadowolona w tym ukladzie i kazdy sie cieszy, ze moze czy mogl pomoc czy otrzymac pomoc. Wspolczuje tym, ktorzy tego nie maja i nie znaja, ale wypowiadanie sie z taka dumo-pogarda jest smieszne. 
podobnie jak Wy- dużo dostałam, ale nie wpłynęło to na brak zaradności, wręcz przeciwnie. Jak ktoś jest zazdrosny to jego problem, nie rozumiem tej zawisci- nigdy nikomu niczego nie zazdrosciłam. I też nie zamierzam przepraszać za to że miałam zaradnych rodzicow, z głową na karku, opiekuńczych, dla których bardzo  wazna była moja edukacja (dla taty nie było chyba nic ważniejszego)  - sama będę chciała jak najwięcej zapewnić swoim przyszłym dzieciom. Kredyt na mieszkanie to nie powód do dumy (jak i wstydu)-  to nabijanie bankom olbrzymich pieniędzy kosztem obciazania siebie średnio na 30 lat.  Przymus wielu ludzi w dzisiejszych czasach.
też tego nie rozumiem. przecież to, że ktoś dostał mieszkanie na start nie oznacza, że niczego w życiu sam nie osiągnie, bo mu się więcej "dostało". sama mieszkania nie dostałam, muszę liczyć głównie na siebie, ale na pewno mega bym się cieszyła jakby moi rodzice mieli na tyle dużo by starczyło im by na spokojnie kupić jeszcze i mi mieszkanie. jak sama będę miała więcej niż potrzebuję kiedyś (a na to liczę:D) to nie będę kisiła tego pod poduszką patrząc jak moje dzieci naginają w jakimś auchan po nocach (ja musiałam) tylko oczywiste jest, że swoim dzieciom też pomogę na tyle na ile będę w stanie. nie wiem co w tym jest złego. według mnie jak ktoś nie ma zaradności i ambicji to z mieszkaniem od rodziców czy bez nie będzie tego miał, bo jest takim człowiekiem i tyle.

Bo to jest takie typowe myślenie tych co nic nie dostali, że ci co dostali to nic w życiu nie robią. My dostaliśmy mieszkanie za co jesteśmy mega wdzięczni, żyje nam się łatwiej to prawda. Ale z drugiej strony, mamy po 26 lat ja mam bardzo dobrze płatna prace, narzeczony otworzył własną firmę oboje ciężko pracujemy i dzięki temu stać nas teraz na kupno 2 mieszkania bez kredytów co własnie planujemy zrobić za rok. Jak będę w stanie to na pewno pomogę moim dzieciom aby też miały lżej. 

.Puckolinka. napisał(a):

A ja nie zazdroszczę nikomu ze coś dostali i mieli lepsze życie.Ja zazdroszczę ludziom normalnych rodzin, miłości od rodziców i poczucia bezpieczeństwa. Jeśli stawiasz 1 kroki w dorosłości  ze świadomością ze jest ktoś kto cię kocha, wierzy w Ciebie a jak przyjdzie co do czego pomoże jest po prostu łatwiej. Omijasz to poczucie strachu, bezradności, obmyslania planu b,c i d kiedy nie powiedzie się a.

Niestety u nas to idzie w parze. Nie dostaliśmy tego ani tego.

kkasikk napisał(a):

.Puckolinka. napisał(a):

A ja nie zazdroszczę nikomu ze coś dostali i mieli lepsze życie.Ja zazdroszczę ludziom normalnych rodzin, miłości od rodziców i poczucia bezpieczeństwa. Jeśli stawiasz 1 kroki w dorosłości  ze świadomością ze jest ktoś kto cię kocha, wierzy w Ciebie a jak przyjdzie co do czego pomoże jest po prostu łatwiej. Omijasz to poczucie strachu, bezradności, obmyslania planu b,c i d kiedy nie powiedzie się a.
Niestety u nas to idzie w parze. Nie dostaliśmy tego ani tego.

Ja też nie dostałam ani tego ani tego.

Miałam to szczęście w życiu ze los postawił na mojej drodze wiele cudownych osób które w jakiś sposób mi pomogły w danym czasie. I po mimo że było to tylko kilka osób i kilka sytuacji ja dzisiaj zawsze staram sie pomoc komu tylko jestem w stanie. 

I moim dzieciom daje to czego ja nie miałam. Ogrom bezwarunkowej miłości.  Wsparcie to duchowe i materialne. i cały worek wiary w ich możliwości. 

Pasek wagi

Przy takich dyskusjach kto ma lepiej, że komuś czegoś zazdrości, bo tamten dostał za darmo na tacy, albo przewiązane złotą wstążką, przypomina mi się wypowiedź jednej z moich przyjaciółek. Miała typowo zimny chów, matkę która nie bardzo się nią przejmowała, ojca robiącego długi. Wyszła (uciekła) z domu jako 18 latka. Nie miała wsparcia od rodziców ani emocjonalnego, ani finansowego. Natomiast nasza wspólna przyjaciółka, pochodziła z bogatej, kochającej się i wspierającej rodziny. Pracowała za niewielką kasę w swoim zawodzie, a rodzice kupili jej dom, samochód, podróże. Kiedyś ta "biedna" w rozmowie ze mną, skarżyła się jak musi sama zmagać się ze wszystkim, a propos finansów, wynajmowanego mieszkania itp. A że tej "bogatej" rodzice wszystko dali, wspierali, kochali, dostaje na tacy i dlatego nie ma pojęcia jak to jest. Dodam, że "bogata" wcale się nie wywyższała, wspierała emocjonalnie zmagania codzienne "biednej" i miała pokorę do tego co sama dostała od rodziców. Niestety... w ogólnym rozrachunku życia,  nie było jej czego zazdrościć. Po fakcie "biedna" chyba woli swój los i by się nie zamieniła... "Bogata" przyjaciółka zmarła w wieku 35lat , na raka piersi, po kilku latach walki z chorobą. Zostawiła nowy dom, osierociła 4-letnie dziecko i kochającego męża... Staram się niczego nikomu nie zazdrościć. Mnie moi rodzice wspierali w edukacji. Gdy pracowałam i z nimi mieszkałam nie chcieli brać kasy ode mnie. Dostałam mieszkanie (które potem przepisałam na rodzeństwo). Pracowali na zwykłych etatach. To głównie Mama jak to kobieta, ciułała grosz do grosza, kosztem wyższego poziomu materialnego rodziny. Nie głodowaliśmy, ale np.inni na wakacjach kupowali jedzenie i picie w budach, na plaży, my chodziliśmy z kanapkami i wodą w butelce. Inni sunęli po falach na bananie, my patrzylismy z brzegu. Coś za coś - jeśli się nie ma kopalni złota. Zamiast roztrwaniać na zachcianki swoje, czy nasze, oszczędzała, a my braliśmy w tym udział. Dzięki czemu mogła kupić mieszkanie za gotówkę, by bank na niej nie zarabiał. Każdy ma prawo zrobić ze swoimi pieniędzmi co chce. Jeden chce wydać na mieszkanie dla dziecka, inny na siebie. Jeszcze inny rodzic chciałby z całego serca niebo przychylić, ale nie może, nie ma jak. Każdy ma swoją drogę taką, czy inną, a pieniądze szczęscia nie dają, więc nie ma czego zazdrościć. Mimo tego że pozwalają na łatwiejszy start. Ale to tylko start. Dalej jesteśmy kowalami własnego losu.

kkasikk napisał(a):

Tata mi załatwił kolegę który mi przewiózł rzeczy jak się przeprowadzałam. Cała ich pomoc. Nie dostałam nic. Na szczęście ówczesny chłopak (teraz mąż) dał mi na kaucje na wynajęcie pokoju i pierwszy czynsz. Pomagał mi także wcześniej kiedy rodzice się  nie interesowali czy mam się w co ubrać i co zjeść. Przy kupnie mieszkania natomiast obecny teść też nam przewiózł rzeczy. Pomaga nam np naprawić kran, odmalować pokój czy zrobić elektrykę. To duża pomoc, jednak finansowo nikt nam nie pomagał/nie pomaga. Kredyt na mieszkanie sami braliśmy (mieliśmy na wkład własny, agencję i notariusze odłożone) Radzę sobie sama odkąd skończyłam szkołę. Niestety zmusiła mnie sytuacja.Zazdroszczę tym którym rodzice pomagają, albo mają po nich mieszkanie. Ja na wszystko musiałam sama zapracować.. na prawo jazdy, edukację, auto , kredytu też nikt za nas nie spłaci, nie dołoży...Z drugiej strony się ciesze bo widzę, że w kręgu znajomych którzy dostali dużo, nie wszyscy potrafią ogarnąć życiowo. Nie jest to oczywiście reguła, mówię z czym ja się spotkałam.

całe szczęście na vitalii wszystkie ogarnięte, tylko dziwnie w moim i twoim otoczeniu nie. ale tak to bywa w tych internetach...

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.