- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
4 lipca 2019, 18:05
Opiszę początkowo jak to u mnie wyglada.
Jestem z moim chłopakiem od 3 lat. Mieszkamy ze sobą niecałe dwa lata na wynajmie.
Zaznaczę, że nie wyobrażam sobie życia bez niego bo jest kochanym człowiekiem jak mu znowu nie wejdzie na głowę temat pieniędzy.
Dlatego właśnie ostatnio mam go po dziurki w nosie.
Problem tkwi w różnicy zarobków.
Mój facet zarabia średnio miesięcznie połowę więcej niż ja (czasami z nadgodzinami czy premia doganiam jego podstawe- wypłaty nie są male). On czasami też dorabia sobie, ja nie mam takiej mozliwosci.
Konta są oddzielne ale budżet wspólny.
Nawet nadgodziny które każdy z nas robi sa jako wspólne. Tylko czasami oprócz jego dodatkowej pracy. (Jestem w stanie rozumieć, że robi więcej więc te pieniądze mu się należą za dodatkową prace.)
I w większości kłótnie zaczynają się właśnie od tematu pieniędzy.
Mając wspólny budżet często robię rozpiske na dany miesiąc tego na co będą przeznaczone pieniądze. Tylko moje kochanie często nie ma czasu nawet na to spojrzeć i w sumie nie wie jakie są wydatki i ile możemy sobie pozwolić żeby wydać. A jak zaczyna za bardzo trwonić pieniądze ja zaczynam panikowac ze nie starczy i rezygnuje ze wszystkiego co miało być tak zwane "dla mnie ". On się tym nie przejmuje bo on wszystko co chciał ma. Często jest tak, że większość z wypłat idzie na JEGO auto. I gdy się zbuntuje, ze to jest nie fer zaczynaja się wypominanie:
-to są moje pieniądze i moje auto
-nie podoba Ci się Jeździj sobie autobusem
-Ty przynosisz mniej do domu
-nie zapie*dalasz tak jak ja
Nawet raz jak już było naprawdę źle i miałam się wyprowadzić usłyszałam ze nie ma czego ze sobą brać bo on zarabia więcej i nic w sumie nie jest moje.
Oszczędności nic nie mamy (a zanim go poznałam trochę ich miałam ) i jeszcze do tego splacamy auto. No i mojego laptopa bo wzięliśmy go razem ale na mnie (to chyba jedyna rzecz która mi się nalezy).
Zawsze jak był większy zastrzyk gotówki obojętnie z jakiej strony szło na coś w sumie co było jego albo na niego . Czasami kończyło się to u mnie skrytym płaczem bo nie miałam nawet jak o siebie zadbac. Kiedyś mnie to cieszyło, że poprawiam mu humor nowymi ciuchami czy zakupem czegoś do domu czy do auta. Ale męczy mnie to, że wiecznie nie ma kasy na mnie oddaje mu wszystko to co moge a i tak jest źle. Jedyna moja odskocznia żeby poczuć, że coś jest dla mnie są zakupy kosmetyków jak mi zbraknie. A i tak ustalamy i informuje go ile będzie wydane. Potem i tak przy kłótni uslysze, że to i tak są wydawane na to "za duże " kwoty. Dziewczyny co to jest kupić sobie podkład czy perfum?
Już nawet rozmowy nie pomagaja. Przedstawiam mu jak to wygląda z mojej strony i jak ja się z tym czuje przez jakiś czas jest ok potem I tak jest to samo.
Mam wrażenie że przez to się ode mnie oddala... Muszę prosić o uwagę i jej nie dostaje.
Często juz sobie odpuszczam.
Macie jakiś pomysł czego mogę jeszcze spróbować żeby zmienił swoje podejście i się interesował tym co mam do powiedzenia i jak go uświadomić, że to nie jest tylko moja wina, że robi się tak źle między nami ?
Bo mnie nachodzą myśli, że to już nie ma sensu 😩😩😩
Za błędy przepraszam
Edytowany przez 4 lipca 2019, 18:13
5 lipca 2019, 12:12
Zle to wyglada, juz teraz a jak bylibyscie rodzina z dzieckiem? Mysle, ze mogloby byc tak samo.
U nas sa duze dysproporcje maz zarabia 4x tyle co ja. Nigdy nie dal mi tego odczuc, ze jemu sie wiecej nalezy, to jego itd. Jestesmy druzyna. Raz jedno lepiej, raz drugie.
5 lipca 2019, 17:21
Napisalas ze nie chcesz sie z nim rozstawac wiec masz jedno wyjscie w zasadzie. Skladac sie na oplaty pol na pol, zakupy do domu pol na pol z rachunkiem w reku I nie oczekiwac nic z jego pieniedzy poza pokryciem kosztow na jego osobe. Nigdy nie bedziesz miala w takim czlowieku wsparcia finansowego,radze juz zbierac pieniadze dla siebie. Nie dokladac do jego auta, jego zarcia I jego dupy, bo moze byc tak ze kiedys on bedzie mial super zrobione auto ktore jest jego a Ty nie bedziesz miala nic. Przy dzieciach ciezko bedzie Ci cos wynegocjowac, zawsze wszystko bedzie na Twojej glowie,bedziesz za to placic a I tak to bedzie jego. Zmien swoja postawe w zwiazku na taka jak ma on, wtedy nikt nie ucierpi.
5 lipca 2019, 23:22
Po 2 latach konkubinatu nabywa się prawa jak w małżeństwie.Fatalny typ faceta. Ale nie zgodzę się z wpisami że nie ma znaczenia czy związek zalegalizowany czy życie na kocią łapę. W takiej sytuacji ma znaczenie! W tej chwili koleś wywala ją z chałupy i do widzenia-może się cmoknąć. Mimo że od x lat łoży na utrzymanie domu, na jakieś w nim inwestycje- generalnie coś tam wspólnie się dorobili-ale...to jest tylko faceta jego zdaniem i jeśli mieszkanie na "kwicie" jest także jego i samochód też(ciekawe na kogo kredyt...) to jej de facto nie należy się kompletnie nic przy rozstaniu. A w razie rozwodu legalnych małżonków i owszem-należy jej się połowa choćby nic nie robiła zawodowo tylko pracowała w domu. (oczywiście zakładając brak jakiejś intercyzy). Nie zainwestowała bym złamanego grosza w nic co nie jest moje i nie mam do tego żadnych praw...pomijając że takiego "kochanego" faceta to bym przez okno wywaliła razem z jego chamskimi wypominaniami kto ile zarabia...
Podaj podstawę prawną...i kraj w którym ma zastosowanie :D
5 lipca 2019, 23:28
Kochanie nie będzie sobie zawracać głowy planami wydatków bo jeszcze musiałby się do tych planów zastosować. Zmień plany - zaplanuj od nowa podział domowych obowiązków i wysokość wspólnego budżetu na opłaty i wyżywienie. A potem oddaj się przyjemności planowania swojej osobistej kasy, która Ci zostanie z wypłaty.
23 lipca 2019, 10:52
ja zanim wzięłam ślub z moim mężem i mieszkaliśmy razem to mieliśmy konta osobne z których każde z nas płaciło po połowie za wynajem, za jedzenie, chemię itp. Na ciuchy, kosmetyki, przejazdy, wycieczki, wyjścia do baru ze znajomymi, dodatkowe kursy każdy płacił oddzielnie, jak chłopak chciał sobie kupić konsolę do gier czy projektor a ja kolejną parę butów to wydawał ze swoich. Moim zdaniem to jest rozsądne - na początku miesiąca ustalcie wspólny budżet (opłaty, wyjścia, wycieczki jak są w planach), resztę każdy może wydawać jak chce i nie ma awantur - chłopak się nie wścieka że robi nadgodziny i nie może sobie auta odpicować, ty że nie stać Cię na ciuch.
24 lipca 2019, 13:18
za szybko wyskoczyliście ze wspolnym budżetem ze wszystkich waszych zarobków. polecam to co sie u nas sprawdziło - kazde ma własne konto osobiste na ktore przychodzi wypłata i mamy tez jedno konto wspolne (co wazne, kazde jest wspolwlascicielem tego konta, nie ma tak ze te wspolne konto jest tak naprawde jednego z nas i razem z niego korzystamy). na konto wspolne po rowno co miesiac przelewamy ta sama kwote, ma starczyć na rachunki, jedzenie i na paliwo do jego samochodu - ale tylko w tym zakresie co razem jeździmy, a za to co luby sobie jezdzi to sam placi. co wazne, swoich wyjsc ze znajomymi czy wlasnych przyjemnosci typu kosmetyki, ciuchy to kazde samo oplaca ze swojego konta, wspolnych nie ruszamy. jego jest auto to on oplaca ubezpieczenie, naprawy itd. ja i tak glownie jezdze autobusem, ale np. po zakupy to nie ma opcji bym sie tarabaniła autobusem, to wspolny wyjazd samochodem na nasze wspolne potrzeby. moje jest mieszkanie to wszelkie kwestie typu szafy, sztucce, garnki itd to ja kupilam, ALE rzeczy ktore sie zużywają w wyniku wspolnego korzystania czyli chemia, malowanie scian, jakies bzdury typu zapachy do kontaktu to kupujemy za wspolne. za wspolne nigdy nie kupujemy bez konsultacji z druga osoba nic ponad standardowe srodki do czyszczenia i jedzenie. jesli zabraknie nam kasy na koncie albo mamy inne wspolne wydatki typu wyjscia na miasto itd to oboje robimy przelewy w tych samych kwotach na konto wspolne. mi zalezalo bym sie wiecej dokładała do wspolnego budzetu, bo zarabiam 2x wiecej (nie, nie zarabiam tak super, to moj luby po prostu bardzo malo zarabia, a ja srednio) i nie widzialam powodu dla ktorego nie mielibyśmy z tego razem korzystac, ale luby bardzo protestował i unosił sie duma. Jakbym sie go posłuchała to bysmy jedli tylko parówki i kajzerki, wiec regularnie potajemnie robie zakupy do domu ze swoich wlasnych pieniedzy, czasem dla niepoznaki ze wspolnych, zapraszam go na randki na ktorych ja place (mamy wyjscia wspolne albo sponsorowane najczesciej przeze mnie). Wszystko to musieliśmy dlugo przegadać i wykłócić, bo on np. czuł sie poszkodowany ze swoje auto uzywa tez na nasze wspolne wyjazdy do rodziny ktoregos z nas, byl obruszony ze placi polowe czynszu w ktorym jest fundusz remontowy ,,a to przeciez nie jego mieszkanie”, ale nie popatrzył, ze kazda rzecz w mieszkaniu ja sama kupilam, ten fundusz to musiałby placic nawet jakby wynajmował (zaproponowalam w takim razie by placil mi taka kwote jaka by placil komus gdyby wynajmował pokoj jednoosobowy na przedmieściach - nie chcial, bo wiedzial dobrze ze placilby 2x tyle co teraz polowe za nasze rachunki lacznie z tym funduszem), musialam odmalować a on tak samo jak ja ubrudził sciany, co sie zepsuje w domu to ja sama naprawiałam ze swoich pieniedzy - a nie tylko ja to uzywalam te urzadzenia, one nie sa do stania i wygladania a uzuwania - i wlasnie przez uzywanie sie psuja. Mozecie sie tężni umowic ze np. jedno kupuje mikser, drugie żelazko - i w razie czego to wiadomo co czyje jest. poza tym podział obowiazkow w domu jest równy, ja nie daje sie wykorzystywac i nie pozwalam lubemu siebie wykorzystywac (akurat zadbac o siebie to on umie, a jak pare dni głodny pochodzi k z brudnymi gaciami na dupie to nagle sie ugodowy robi i zaczyna pracowac w domu po rowno, a nie wymaga sluzacej). To ze niem zarabiasz nie znaczy ze nic nie jest twoje - niby dlaczego alurat twoja czesc miala isc na zuzycie (tez na niego!) a jego tylko na materialne rzeczy, ktore sie nie zużyły? A moze na odwrot, moze akurat wszystko na przejedzenie poszlo z jego wyplaty, a z twojej na materialne? Polowa jest twoja i tyle, a zeby sie nie dac wrobić to poki nie jestescie malzenstwem i nie macie wspolnoty to niech kazde ma swoje rzeczy i wspolny budżet wylacznie na przejedzenie, chemie i rachunki.