Temat: Friendzone? Czy to moja wina?

Cześć! Mam problem, który mnie już męczy dłuższy czas, więc zdecydowałam się napisać z nowego konta żeby nikt mnie nie mógł poznać, mama nadzieję, że zrozumiecie.

Przechodząc już do sedna... jakieś 2 lata temu poznałam chłopaka w klubie, który miał łączyć ludzi o podobnym zainteresowaniu - aktywności fizycznej. Od początku dobrze się dogadywaliśmy, po jakimś czasie się zaprzyjaźniliśmy. Zawsze na spotkaniach klubowych mój kolega (nazwijmy go X.) chętnie się do mnie dosiadał, rozmawiał ze mną, potrafił zauważyć moje zmiany humoru, zawsze potrafił mnie rozbawić. Nigdy nie patrzyłam na niego w kategoriach "materiału na chłopaka", ponieważ zawsze miałam problem ze związkami - gdy zaczynało mi na kimś zależeć szybko robiłam się zamknięta, nieśmiała, itd.

Zachowanie X. w stosunku do mnie zawsze uważałam za przyjacielskie, nic więcej. Dopiero po jakimś roku znajomości wynikały pewne sytuacje, które nie były do końca jednoznaczne. Np. koledzy zauważali, że spałam na jego ramieniu w drodze powrotnej z jakiegoś wyjazdu, żartowali potem w kierunku X. i mnie, że słodko razem wyglądamy jak nam zrobili zdjęcie, itp.

Z tego co wiedziałam, X. w czasie naszej znajomości, nie miał dziewczyny. Dopiero po pewnym czasie dowiedziałam się od mojej przyjaciółki, że poprzedni związek mocno przeżył i wyszło na to, że jest bardzo nieśmiały w relacjach damsko-męskich. Ja przez ten czas nadal traktowałam go jako przyjaciela, zarywali do mnie różni dziwni goście, o czym często mu opowiadałam. Zdarzyło się też, że zarywał do mnie jego dobry przyjaciel... a ja po pewnym czasie delikatnie go odtrąciłam, ponieważ niestety on nakręcił się po kilku wiadomościach na fb do mnie, a ja po paru spotkaniach z nim w większym towarzystwie uznałam, że nie pasuje mi jego charakter.

Po jakimś 1,5 roku znajomości z X., nagle, gdy wracaliśmy z wspólnej imprezy lekko wstawieni, X. chwycił mnie za rękę, uznając,że "tak będzie mi lepiej iść' i odprowadzil mnie aż tak do dworca, zostawiając w przodzie naszą dwójkę znajomych. Po tej sytuacji uznałam, że to nic nie znaczy i nie poruszałam z nim tego tematu. Taka sytuacja odprowadzania, tym razem pod rękę, zdarzyła się jeszcze dwa razy, i to już gdy oboje byliśmy trzeźwi. Zawsze kolega tłumaczył się, że "tak będzie łatwiej". 

Bałam się cokolwiek na ten temat powiedzieć... i nagle okazało się, że zaczął spotykać się z o 10 lat starszą dziewczyną. (która to pierwsza mu zaproponowała związek, wiem to od jego przyjaciela) Rózniło ich wszystko od tego, że ona już pracowała,miała własne mieszkanie, a on "wieczny student", wciąż żyjący w akademiku. Byliśmy w większej grupie nawet na wypadzie i był także X. ze swoją dziewczyną. Mimo tego, że był z nią, w moim stosunku był przyjacielski, a gdy wcześniej wyjeżdżali z dziewczyną, przytulił mnie na pożegnanie  i powiedział "Wiem, że będziesz za mną tęsknić."

Niedługo potem zerwali... a X.zaczął chodzić po jakimś czasie z kolejną dziewczyną i jest z nią do teraz. (kolejna, która sama wspomniała o tym jego koledze, że X. jej się podoba) Już gdy zaczęły zdarzać się te sytuacje "z łapaniem za ręce" zaczęłam do niego czuć coś innego niż przyjaźń... a gdy okazało się, że kogoś ma...pękało mi serce.

Powiedzcie mi tylko... czy to moja wina? Czy to ja wpakowałam go w "friendzone", opowiadając mu o moim życiu uczuciowym wcześniej,a potem nie robiąc żadnego kroku? Czy powinnam sobie odpuścić go i pomyśleć  o kimś całkiem nowym?

Przepraszam za epopeję i dziękuję za wszelkie odpowiedzi!

Moim zdaniem 50/50, w sensie dwie opcje, nie da się tak jednoznacznie powiedzieć, która jest prawdziwa. Albo Ty go wpakowałaś we friendzone, on się poczuł odtrącony (jako facet) i znalazł sobie inną dziewczynę. Albo nie chodzi o żadne wpakowywanie go we friendzone, bo po prostu nigdy nie był Tobą zainteresowany w inny niż przyjacielski sposób. Tylko myślę, że to akurat nie ma żadnego znaczenia, która opcja jest prawdziwa - on już ma dziewczynę, jest zajęty, więc tak, odpuść sobie. 

Facet dawał sygnały, Ty nie chciałaś, znalazł inną bo co miał robić. Jeśli znów będzie wolny to atakuj.

Pasek wagi

No troszkę flirtował ;-) nie dużo, ale jednak. Nie zrobiłaś żadnego kroku, więc jakaś inna bardziej rozgarnięta zwinęła Ci faceta sprzed nosa. W sumie to tak się ociągasz, że nawet dwa razy to się zdarzyło:P Powinnaś mu dać jakiś "sygnał", że Ci się podoba jak jeszcze był czas na to..

zgadzam sie ze strachem,ze dawal sygnaly,natomiast z tym atakowaniem...kurcze,jesliby mu zalezalo to wprost by powiedzial (ty rowniez moglas)ale moze to kwestia  Waszej niedojrzaosci..ile macie lat?

najpierw opowiadałaś mu o innych facetach, a teraz jak pies ogrodnika, nie możesz się pogodzić z tym, że wyrwała go inna. Trudno. Albo szukaj kogoś innego, albo czekaj aż znów będzie wolny.

W żadnym wypadku nie chcę być jak pies ogrodnika - jeśli on jest teraz szczęśliwy, to i ja będę. Chodzi mi o to, że zauważam drugi raz tę samą sytuację, że to dziewczyny muszą zacząć w jego kierunku bezpośrednio działać, a jeśli to robią, to bez problemu są od razu "przyjęte", jeśli rozumiecie o co mi chodzi.

Nie jesteśmy już beztroskimi nastolatkami, oboje mamy 23 lata...

"a ja po paru spotkaniach z nim w większym towarzystwie uznałam, że nie pasuje mi jego charakter" .wiec czego oczekujesz ? Ze bedzie wiecznie czekal az sie do niego przekonasz ?

Doma19 - nie, po prostu nigdy nie byłam pewna  czy NA PEWNO mu się podobam czy tylko sobie coś dopowiedzialam. To zdanie, które przytoczyłaś nie było o X., ale o jego kumplu. 

Myślę, że mógł coś do ciebie czuć. Przyjaciele nie chodzą raczej trzymając się za rękę. Ale widząc chłód z twojej strony nic dalej nie robił. Skoro teraz jesteś pewna, że ci na nim zależy, to zawalcz. To co, że ma dziewczynę.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.