Temat: Czy mam szansę na normalny związek?

Z góry przepraszam za długi wpis, ale chciałabym się wygadać. Założyłam nowe konto, bo aż głupio gadać o tak osobistych sprawach.

Wychowałam się w patologicznej rodzinie. Co może nietypowe, moi rodzice to wykształceni ludzie i zawsze dobrze zarabiali, nie mieli nałogów, ale mimo to moje dzieciństwo było piekłem. Mama była kochana, ale ojciec był psychopatą. Wielokrotnie groził, że nas pozabija, stosował przemoc fizyczną i psychiczną. I wiecie, moja mama nie należała do tych bezradnych kobiet, które boją się, że nie poradzą sobie po rozwodzie, ale bała się (moim zdaniem słusznie) o swoje i moje życie. Poza tym nikt (w szczególności rodzina) nie wierzył, że ojciec jest takim potworem, jedynie sąsiedzi mogliby o tym zaświadczyć. 

W każdym razie, gdy miałam 15 lat ojciec zachorował na raka i niedługo potem zmarł. Właściwie to był moment przełomowy w moim życiu, wszystko zmieniło się na lepsze, zaczęłam trochę bardziej żyć, a nie tylko się chować. Bardzo chciałam udowodnić, że nie potrzebuję mężczyzn w moim życiu, że poradzę sobie sama, poczuć się niezależna. Miałam w tym okresie jakieś drobne miłostki, krótkie związki, ale to nie było nic poważnego, ot tak chciałam spróbować życia. Podjęłam się bardzo trudnych studiów na kierunku ścisłym,  zdobywałam dodatkowe umiejętności tylko po to, żeby nie być nigdy od nikogo zależną. Na 3 roku studiów poznałam faceta, doktoranta z mojej uczelni. To był jedyny mój naprawdę poważny związek, trwał dwa lata. Jednak, co tu dużo mówić, facet okazał się psycholem, w podobnym zakresie co mój ojciec. W sumie nie chce mi się tego opowiadać, bo to za duża trauma dla mnie, w każdym razie chciałam się kilka razy zabić przez niego, miałam poważną próbę samobójczą i naprawdę cudem mnie odratowali. Spędziłam sporo czasu na terapii, jakoś się pozbierałam, dokończyłam studia. Teram mam fajną pracę - rozwijającą i dobrze płatną, jestem z niej bardzo zadowolona.

Mam 26 lat, odzyskałam spokój i  właściwie nie czuję się w tym momencie jakoś nieszczęśliwa, raczej jestem całkiem zadowolona z tego gdzie się znalazłam.  Ale nie ukrywam, bardzo chciałabym mieć normalną rodzinę. Myślę, że mam w sobie dużo miłości, chciałabym móc dbać o kogoś i chciałabym znaleźć kogoś, kto będzie dbał o mnie. Ale z drugiej strony bardzo się boję. Boję się, że ja, jako osoba z patologicznej rodziny przyciągam tylko patologiczne jednostki. Że nigdy nie  znajdę normalnego faceta. Czy znacie historie, że dziewczyna wychowywana w patologii zaznała szczęścia i potrafiła zbudować normalny związek z normalnym mężczyzną? Bo właściwie nie chce mi się w to wierzyć...

Myślę, że jestem ładna. Może nie jakaś bardzo piękna i przydałoby się zgubić kilka kilogramów po zimie i nabrać formy, ale generalnie podobam się sobie. Jestem też mocno wybredna, ale same rozumiecie, wolę być sama niż z jakimś beznadziejnym facetem. Ale właściwie nie mogę nikogo znaleźć. Chyba podobam się facetom, ale jednak odpycham ich, właściwie nie znalazłam nikogo interesującego. Chyba zaczynam już tracić nadzieję, że znajdę kogoś fajnego. I boję się… Boję się nowych związków, zobowiązań. Boję się, że nowy facet mnie skrzywdzi… Myślicie, że mam szanse? 

Oczywiście, że masz szansę :) tylko musisz domknąć swoja przeszłość i zdać sobie sprawę z tego, w jaki sposób ona wpływa na Twoje zachowanie :) polecałabym wizytę u psychologa- on pomoże dotrzeć do pewnych mechanizmów i zacząć  z czysta karta :)  

Moim zdaniem to jak najbardziej sie da ale raczej tylko po kolejnej terapii.  Co mi sie od razu rzucilo w oczy to masz nadal spatrzone podejscie - np twierdzisz ze ojciec byl psycholem a mama idealem - gdzie z boku widac ze Twoja mama byla zawodowa cierpietnica I wybrala aby latami tkwic w tym malzenstwie. Tak samo ty postawilas sie w tej chorej roli w swoim jedynym powaznym zwiazku I dalej obwiniasz tego faceta za Twoje powazne problemy psychiczne. Chociaz tak jak I w przypadku Twojej mamy, to byl Twoj wolny wybor ze przez tyle czasu bylas z tym facetem. Aby Ci moglo wyjsc z narmalnym facetem to musialabys sie zostawic przeszlosc za soba, nie stawac w role ofiary I nie stawiac faceta w roli oprawcy z automatu. 

Radzilabym ci psychoanalize. Jestes madra kobieta i to mi pierwsze na mysl przychodzi. Jednak jakakolwiek psychoterapia czy psycholog zrobi tez duzo dobrego. Zwykle nasi mezczyzni kogos przypominaja - najczesciej ideal matki - lub osoby,ktora ma autorytet matki nad nami. jak popracujesz nad tym, aby zmienic swoje nastawienie, ten idealny mezczyzna nie bedzie przypominal ojca. Radze jak najszybciej prosic o pomoc zawodowcow raczej niz czekac, az sie samo kiedys, cos zmieni.

Powodzenia

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.