- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
23 listopada 2015, 01:13
Witajcie!
Już na wstępie wiem, że się rozpiszę, także jeśli kogoś interesuje samo sendo to zapraszam do ostatniego akapitu.
Piszę tutaj, ponieważ chciałam się z kimś podzielić moim problemem i jeśli to możliwe, otrzymać jakieś rady. Zdecydowałam się spytać się Was, ponieważ niestety moi znajomi mnie nie rozumieją.
Otóż, boję się ludzi. Mam kilka przyjaciół i znajomych z którymi się czuję bardzo dobrze, jednak gdy ich nie ma w okolicy i jestem sama np. moja koleżanka nie przyjdzie na ćwiczenia na uczelnie, zwykle wpadam w panikę. Pomijając już prezentacje i różne przemowy, czuję po prostu strach przed ludźmi nawet w codziennych sytuacjach.
Próbuję z tym walczyć, chodzę na różne zajęcia, gdzie poznaję nowych ludzi, wyjeżdżałam sama parę razy za granicę, brałam udział w różnych "integracyjnych" zajęciach z ludźmi, których zupełnie nie znałam i czułam na prawdę, że jest lepiej. Jeśli poznaję teraz kogoś nowego jestem w miarę pozytywnie nastawiona, staram się nie stresować, zauważyłam też, że np. po angielsku nie odczuwam aż tak tego strachu, gdy na wyjeździe poznawałam kogoś nowego, oczywiście nie byłam nagle duszą towarzystwa, nią prawdopodobnie nigdy nie będę, ale nie czułam takiego strachu, wypowiadałam się kiedy chciałam i na prawdę to mi pomogło, jednak poza tym, że ogólnie jest coraz lepiej, staram się pokonywać te bariery, to niestety zdarzają się takie dni, że to wszystko powraca.
Np. we wtorek na uczelni mieliśmy zajęcia w małych grupkach, to był na prawdę dobry dzień, odzywałam się i razem się wszyscy śmialiśmy, jednak w środę nie wiedząc czemu nagle dopadła mnie blokada. Moja koleżanka nie mogła przyjść na zajęcia, ale trudno znamy tych ludzi już 3 lata, nikt mnie o nic nie pytał, wszyscy słuchaliśmy wykładowcy, a ja siedziałam z tyłu sali i się bałam! Nie wiem czego, na tych zajęciach akurat zgłaszać się nie trzeba, nikt o nic nie pyta, a ja się tylko zastanawiałam jak mogę dojść do tramwaju, tak żebym wracała sama a nie przypadkiem z kimś z mojej grupy.
Próbuję zobrazować tą sytuację, lecz myślę, że zrozumieją ją tylko Ci, którzy cierpią lub cierpieli na to samo, także chciałam przejść do sedna sprawy, bo po to w tytule ten chłopak.
Otóż, ostatnio miałam całkiem dobre dni, byłam na imprezie na której nie znałam nikogo, ponieważ obiecałam pomóc przy jej organizacji (była organizowana przez moją uczelnię dla erasmusów których nie znałam) i bawiłam się dobrze. Poznałam trochę osób, oczywiście alkohol na pewno był dobrym pomocnikiem, ale mimo wszystko na początku również się nie bałam, także było dobrze, dopóki nie doszło do spotkania z moimi znajomymi, którzy chcą mnie wyswatać.
Wspominałam już, że moi znajomi mnie nie rozumieją. Ja lubię oglądać sama filmy, chodzę czasem sama do kina (chociaż kiedyś się bałam "co ludzie pomyślą"), ogólnie na swoje towarzystwo nie narzekam, ale jak wiadomo chyba każdy by wolał jednak te filmy oglądać z kimś, poprzytulać się itp. Również i mnie to dotyczy, często mi przykro, ze nikt ze znajomych nie ma dla mnie czasu, bo spędzają go ze swoimi chłopakami, a ja nie mam z kim iść do kina czy na koncert, ale problem w tym, że ja się boję ludzi. Najlepszą dla mnie opcją byłoby to gdybym miała już dobrego kolegę, przy którym się czuję dobrze, najlepiej gdyby mi się spodobał ze wzajemnością i byłoby cudnie, no ale niestety tak nie jest. Tak jak mówiłam, czuję, że mi się poprawia, jednak jeśli ktoś na mnie bardzo naciska i czuję presję, to od razu wpadam w panikę i się wycofuję.
Także, miałam spotkanie ze znajomymi, piwo i bilard, wszystkie przyjaciółki z chłopakami (3 pary) oraz ja i kolega chłopaka jednej przyjaciółki. Byłoby fajnie gdyby nie fakt, że wiedziałam, ze chcą mnie wyswatać, już jak dostałam info, że będzie i jak ich zobaczyłam jak gadali to wiedziałam co się kroi, no i miałam rację. Ja oczywiście, już od początku się zestresowałam, znając niecne plany moich "przyjaciółek" i nie odzywałam się prawie wcale! Później niby przypadkiem zostawili nas samych na dosłownie 15 min i wtedy jakoś pogadaliśmy ("sam na sam" już się aż tak nie boję), było miło ale bez jakiś szczególnych zwrotów akcji, standardowe pytania i odpowiedzi (głównie ja pytałam). Niestety na koniec gdy wracalismy razem samochodem (oni z przodu, my z tyłu) i próbowaliśmy jakby rozmawiać to oni ściszali głos i gadali między sobą, we mnie od razu to wzbudza lęk, w ogóle często moi znajomi szeptali między sobą podczas nawet gry wcześniej, co jeszcze bardziej mnie stresuje i zamykam się w sobie.
Teraz koleżanka pisze że och super super że się spodobałam itp (tu kolejny mój "atut", bo nie wierzę, że mogę się komukolwiek spodobać... na mój charakter nie narzekam, ale jednak nadwagę lekką mam no i fakt, ze sie prawie nie odzywałam, więc jakim cudem mogłam mu sie spodobać. chyba ze juz jest tak zdesperowany że juz z góry postanowił, ze skoro wolna to biorę) no i ona teraz już tylko czeka aż będzie ślub i dzieci. Ja mam do neigo stosunek obojętny. Nie wiem czemu, ale zawsze wolę poznać najpierw charakter, zainteresowania itp, a wiem tyle gdzie pracuje, co studije i jak wygląda. Ogólnie nazwałabym go "dobrą partią", ale sam fakt, że może mnie zaprosić na randkę, a później pogadać ze swoim kumplem, który pogada ze swoją dziewczyną i ona z moimi koleżankami już mnie bardzo stresuje. Gdy wracaliśmy samochodem trzęsłam się strasznie ze strachu, a następny dzień prawie cały przepłakałam.
Najlepiej czuję się leżąc w łóżku, wtulona w poduszkę i udając, że historie z mojej głowy są prawdziwe. Ale potem wstaję i wiem, że nie są, wracam do szarej rzeczywistości, gdzie najmniejsza rozmowa sprawia, że się boję, a jak o dziwo porozmawiam normalnie z jakimś kolegą z roku (dosłownie nawet 3 zdania) to potem cały dzień jestem zadowolona jakiego to postępu nie zrobiłam.
Czy macie jakąś radę? Jak się zmuszać do wyjść do ludzi? Do odbierania telefonów? nie chcę iść do psychologa, bo oczywiście się boję! Nie umiem mówić i sam fakt, że będę musiała roztrząsać jakieś moje prywatne sprawy przy kimś obcym wprawia mnie w lęk, także to również odpada. Radziłam sobie dobrze z własną "terapią" pokonywaniem własnych słabości, ale jak widzicie jak zdarzy się taki gorszy dzień mam potem depresję pare dni (od tego wydarzenia minął już tydzień). Myślę, że małymi kroczkami jakoś w końcu może znajdę kogoś odpowiedniego, ale ja już mam 24 lata i powinnam normalnie funkcjonować w społeczeństwie. Poza tym co robić z tym chłopakiem i koleżankami, któe mnie nie rozumieją? JUż jedna prawie sie na mnie obraziła, bo nie rozumiała czemu nie chce umówić się z jej kolegą.
Z góy przepraszam za długę lekturę, ale mam nadzieję, ze sprawa jest zrozumiała. wspomóżcie mnie vitalijki
23 listopada 2015, 04:37
Przede wszystkim zastanów się, czy zawsze tak było, że byłaś mało kontraktowa i najlepiej czułaś się w swoim towarzystwie? Czy jak byłaś mała to miałaś kontakt z rówieśnikami i rodzicami? Masz rodzeństwo? Czy nie zdarzyło się w twojej przeszłości może coś traumatycznego?
Nie chcę Cię martwić, ale jak dla mnie nie obejdzie się bez terapii, a najlepiej również wizyty u psychiatry, żeby przepisął Ci leki, które pozwolą Ci wyciszyć lęki.
23 listopada 2015, 07:37
Przede wszystkim zastanów się, czy zawsze tak było, że byłaś mało kontraktowa i najlepiej czułaś się w swoim towarzystwie? Czy jak byłaś mała to miałaś kontakt z rówieśnikami i rodzicami? Masz rodzeństwo? Czy nie zdarzyło się w twojej przeszłości może coś traumatycznego?Nie chcę Cię martwić, ale jak dla mnie nie obejdzie się bez terapii, a najlepiej również wizyty u psychiatry, żeby przepisął Ci leki, które pozwolą Ci wyciszyć lęki.
Myślę że napewno nie musisz się faszerowac lekami. Jesteś po prostu bardzo niesmiala. Z tym ciężko walczyć, oczywiście możesz isc do psychologa pogadac, a nóż może Ci pomoże.
Trzymam kciuki
Edytowany przez Doma19 23 listopada 2015, 07:38
23 listopada 2015, 09:04
Byłoby dobrze, gdyby choć jedna osoba z Twojego najbliższego otoczenia Ci jednak uwierzyła i zrozumiała w czym jest problem. Miałabyś czyjeś wsparcie, tolerancję, kogoś komu mogłabyś zaufać. Zastanów się czy któraś z Twoich koleżanek nie jest kandydatką na taką przyjaciółkę. Zaproś ją do siebie i przy winie powiedz co Ci leży na sercu (niewielka ilość procentów pozwoli Ci się nieco otworzyć).
Ewentualnie możesz poszukać psychologa, który zgodzi się na "terapię" on-line. Skoro nie chcesz rozmawiać (co oczywiście jest zrozumiałe w powyższej sytuacji i masz do tego święte prawo), to może pisanie przyjdzie Ci łatwiej, a w odpowiedzi każda rada profesjonalisty będzie dla Ciebie pomocna.
A propo pisania. Myślałaś o założeniu pamiętnika, notatnika? Może zapisywanie myśli, lęków, ale też postępów, kroków, które odważyłaś się wykonać okaże się ulgą dla Ciebie.
23 listopada 2015, 09:06
*
Edytowany przez 5efb75367d05823fac09f20f9e63588b 25 maja 2016, 18:28
23 listopada 2015, 09:25
Sprawa jest prosta, za dużo myślisz. Jeżeli cały czas wmawiasz sobie, że nie potrafisz rozmawiać z ludźmi to tak się staję. Nie analizuj wszystkich sytuacji w swoim życiu, nie notuj postępów. Panuj nad swoim umysłem, jak tylko zaczniesz myśleć o swojej małomówności, to zmień to, zajmij się czymś. To jedyny sposób. Trochę spontaniczności
23 listopada 2015, 09:42
Idź do psychologa, on nie gryzie, a może pomóc. To nic strasznego, a normalne jest to, że nie czujesz się komfortowo rozmawiając z obcą Ci osobą o swoich problemach. Najtrudniej jest wykonać pierwszy krok, a później jakoś poleci. Poza tym ja, gdy brakuje mi pewności siebie itp. trzymam się "filozofii zachodu", czyli: "fake it till you make it"
23 listopada 2015, 09:57
hm myślę, że jeśli skupisz się na sobie, zzrobisz coś, by się czuć pewniej to w dużej mierze minie. Poza tym myślę, że większość z nas ma czasami takie momenty. Nie myśl najlepiej o tym, staraj się zająć myśli czymś innym... a co do tego kolegi i Twoich znajomych... nie musisz się umawiać z nim, bo oni tak chcą. Ty masz decydować o swoim losie i najlepiej od razu nie daj sobie wejść na głowę i utnij temat, zmien temat po wyrazeniu zdania.
23 listopada 2015, 10:42
teraz to wszystko wyglada jeszcze niewinnie, ale za jakis czas ta choroba zacznie sie pogłębiać.wiem co mówie, tez to mam po kilku latach meczarni doszła jeszcze nerwica czego nikomu nie zycze, straszne. najlepszym rozwiazaniem byłaby terapia poznawczo-behawioralna , i pamietaj ŻADNYCH leków one pomoga tylko doraznie nigdy na dłuzsza mete.
23 listopada 2015, 12:40
Myślę że napewno nie musisz się faszerowac lekami. Jesteś po prostu bardzo niesmiala. Z tym ciężko walczyć, oczywiście możesz isc do psychologa pogadac, a nóż może Ci pomoże. Trzymam kciukiPrzede wszystkim zastanów się, czy zawsze tak było, że byłaś mało kontraktowa i najlepiej czułaś się w swoim towarzystwie? Czy jak byłaś mała to miałaś kontakt z rówieśnikami i rodzicami? Masz rodzeństwo? Czy nie zdarzyło się w twojej przeszłości może coś traumatycznego?Nie chcę Cię martwić, ale jak dla mnie nie obejdzie się bez terapii, a najlepiej również wizyty u psychiatry, żeby przepisął Ci leki, które pozwolą Ci wyciszyć lęki.
Nie każę jej się faszerować lekami, po prostu bazuję na moich własnych doświadczeniach i mojej nabliższej rodziny :) poddałam to jedynie jako pomysł do rozważenia.