Temat: fajnie wrócić na forum, do świata wirtualnego, ale...

Dawno mnie tu nie było (nie tylko na tym forum, generalnie miałam przerwę od życia internetowego, nawet z fb w ogóle nie korzystam). I tak sobie myślę... z jednej strony fajnie, a z drugiej, na pewnym poziomie doskonale wiem, że jest to ucieczka od życia. Tak, mam przyjaciół, bardzo dobrych, na prawdę. Mam też wielu znajomych, którzy oceniają mnie jako osobę towarzysko otwartą, atrakcyjną itd... sama też się tak czuję, tylko... no właśnie, nie chce mi się (a za "nie chcę" prawdopodobnie stoi boję się). Już od takiego czasu nie byłam w żadnej intymnej relacji (oczywiście przelotnych szybkich znajomości tutaj nie wliczam, chodzi mi NA PRAWDĘ o relację). Wiem, że gdzieś tam w środku na prawdę mi na takowej zależy (mam już 26 lat:/), a z drugiej strony... za pewne mój lęk przeinacza wszystko w poczucie "a po co, nie chce mi się, e tam...". Zupełnie nie mam pojęcia jak to przełamać. Ba, ten stan trwa już tyle czasu, że zdążyłam zapomnieć jak takie relacje dwojga ludzi mogą wyglądać, o co w nich tak na prawdę chodzi, coraz czarniej widzę swoją przyszłość jako zgorzkniała stara panna z psem (przynajmniej nie z kotem,heh)... Nie wiem, czy bardziej chcę się wyżalić, czy faktycznie dostać jakiegoś kopa do zmiany, tak czy inaczej liczę z waszej strony na jakikolwiek feedback. Sorry, za takie nudne wynurzenia i dzięki jeśli ktoś dotrwał do ich końca:P

urzekla mnie twoja historia

Miło Cię znowu widzieć :)
A co złego jest w byciu starą panną? Naprawdę na siłę chcesz się wpasować w schemat 2+1 (2)? Nie czujesz się usatysfakcjonowana tym co masz?

jak tam twój men?

Dzięki za odpowiedzi:) sęk jest w tym, że właśnie nie ma żadnego "mena". Widzę jak otoczeniei znajomi wchodzą w coraz bardziej poważne związki, żenią się, zaczyna się temat dzieci, a ja od tak długiego czasu sama... z niewiadomych dla mnie przyczyn paraliżuje mnie strach przed relacją, chociaż bardzo bym jej pragnęła. Kiedy tylko pojawi się ktoś na horyzoncie, kto jest mną zainteresowany, to uciekam w popłochu. Ciągnie mnie oczywiście jedynie do samych emocjonalnie oziębłych i niedostępnych "drani". Tyle już lat jestem na terapii, a ciągle nie mogę zrozumieć tego mechanizmu, zwłaszcza, że mam bardzo kochającego ojca, z którym mam super relacje:/ czuję się jakbym zabrnęła w jakąś dziwną sytuację bez wyjścia, czuję narastającą frustrację i kompletnie nie wiem co robić:/ przepraszam, że wieje takim pesymizmem z tego topiku, ale na prawdę tak się czuję i uznałam, że przynajmniej tutaj będę mogła swoje żale wylać (normalnie w towarzystwie nigdy tego nie robię, tzn "trzymam fason:P)

Sylwia, Ciebie też fajnie znowu czytać :)

dariaa64 napisał(a):

urzekla mnie twoja historia

och, to cudownie! Liczę zatem na rozwinięcie tej jakże głębokiej myśli w niedalekiej przyszłości:)

a mi sie wydaje ze po prostu nie jestes gotowa na taka relacje i nie ty jedna znam duzo osob w twoim wieku i wielu ma najwyzej dziewczyne/chlopaka ale zadnych planow na przyszlosc od tak zyja chwila, teraz ludzie duzo pozniej zakladaja rodziny, korzystaj z zycia poki jestes singielka, zadnych zobowiazan itp to fajny czas :-)

Określenie "mam już 26 lat" jest zabawne. Człowiek w tym wieku czuje się nieraz stary mimo, że całe życie dopiero przed nim. Ty się nie oglądaj na znajomych, którzy już założyli rodziny. Pewnie przed czterdziestką założą rodzinę numer dwa, albo i trzy. Z tematami uczuciowymi nie ma się co śpieszyć, na właściwe uczucie nieraz czekamy długo. Lepiej czekać niż brnąć w bezsensowne związki, które nam nic nie dają a jedynie powodują chaos w naszych sprawach uczuciowych.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.