- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
16 stycznia 2011, 14:27
Witajcie Kochane!
Piszę do Was bo tak za bardzo nie mam z kim o tym pogadać, mam nadzieję, że będziecie chętne mi pomóc. Otóż zaraz kończe 25 lat i nadal jestem samotna, a ta samotność zaczyna mi coraz bardziej doskwietać. Jestem sama bo zaufałam nie temu facetowi, który okazał się przy bliższym poznaniu niczego wartą osobą, ale wciąż go kocham myślę o nim mimo, że tyle przez niego cierpiałąm i cierpie. Myslałąm, że pogodziłąm się z tym, ale czasem to wraca do mnie. Za bardzo chciałam związkupowaznego z nim on tylko seksu, za dobrą osobą się okazałąm on wybrał co innego. Jestem osobą, której rodzice rozwiedli się i uważam, że to również ma wpływ na to, jak bardzo pragnęłam i pragnę troski, bliskości tej drugiej płci. Ale z drugiej strony chyba nie wiem, jak taki normalny związek powinien wyglądać. Przez mojego ybłego jakby to nazwać jestem osobą samotna, z niskim poczuciem własnej wartości, zatraciłam się, zamykając się w sobie, po kolejnym odtrąceniu jakie spotkało mnie, po jego zapewnieniach. Ogolnie moje życie to pasmo porażek gruba, zaniedbana, z niskim poczuciem wartości, bez znajomych sama pozostawiona sobie, a nie umiem nawiązać normalnych zwykłych nornalnych relacji z ludzmi boje się ich, może również miało na to wszystko wpływ, koleżenstwo z pierwszych klas, dlatego, że były to tylko osoby interesowne nic więcej. A przez to jestem zestresowana, i odbierana jako negatywna osoba. Moim największym problemem teraz jest, to że nie chciaąłbym już być osobą samotną, bez związku i żadnych perspektyw na przyszłe życie, dzieci rodzinę... Nie wiem jak mogłabym poznać kogoś w jakiś sposob, w odatku jeszcze moja nieśmiałość, która bardzo mi przeszkadza, więc moje życie wygląda tak od 6 do 16 w pracy szybko w autobus i do domu, w domu obiad telewizja, komputer, cwiczenia i tak cały 5 dniowy tydzień roboczy, a w weekendy to samo z tym, że są to całe dnie gdzie dorzucam jeszcze sprzątanie. I tak wygląda moje życie, z którym nie umiem sobie poradzić, nie wychodze nigdzie bo samej mi glupie, przez moją nieśmiałość, tusze, mając wraŻenie, że każy na mnie patrzy i myśli co ta grubaska tutaj robi, niech siedzi w domu i dalej sie zajada a nie w miedzyludzi idzie...a gdzie tu myśleć aby być z kimś aby ktoś mnie zechciał pokochał... a lata niestety leca.
I juz sama nie wiem jak sobie z tym poradzic :(
16 stycznia 2011, 14:40
16 stycznia 2011, 14:46
16 stycznia 2011, 15:08
16 stycznia 2011, 15:10
16 stycznia 2011, 15:11
16 stycznia 2011, 22:31
18 stycznia 2011, 10:57
znam ten przejmujący ból samotności, kiedy nie masz się do kogo odezwać. Ale wiesz, można też się tak czuć będąc w związku, w który wchodzi się z lęku przed samotnością. Jeśli mogę Ci coś radzić, to staraj sie małymi kroczkami przełamać nieśmiałość. Widzę, że mieszkasz w Opolu - to przecież duże miasto, na pewno znajdziesz jakąś dzieczynę z podobnymi problemami na lokalnym czacie i ruszycie razem na podbój miasta. Nie zamykaj się w czterech ścianach, jesteś zbyt młoda by bezczynnie czekać
29 stycznia 2011, 23:33
30 stycznia 2011, 12:48