- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
22 września 2014, 13:26
Nie wiem, czy komuś będzie się to chciało czytać i ewentualnie skomentować, ale muszę się wygadać:)
Kilka słów wstępu - mam 28 lat, w styczniu zakończyłam kilkuletni związek - rozstaliśmy się, bo doszliśmy do wniosku, że jedyne co nas łączy to przyzwyczajenie, to była dobra decyzja.
Od tego czasu byłam na kilku spotkaniach z facetami - zarówno takimi poznanymi przez znajomych, jak i takimi poznanymi przez internet. I tu pojawia się problem. Każdy z nich był inny, całkiem nieźle się z niektórymi gadało, ale ... No właśnie, każdy miał w sobie coś, co mi nie odpowiadało. I mam wrażenie, że tylko na tym się skupiałam, nie mogłam się przemóc, co skutkowało tym, że kończyłam znajomość po 1-2 spotkaniach.
Pierwszy - był kolegą eksa, drugi był za niski i mieszkał z rodzicami, trzeci mieszkał z rodzicami i średnio się z nim gadało, kolejny miał dziecko, jeszcze kolejny chyba nie do końca pogodził się z poprzednim rozstaniem, ostatni - mieszka za granicą, ma minimalne problemy z mówieniem (czasami się zacina).
Ja wiem, że to są drobiazgi (przynajmniej w większości), ale skutecznie zniechęca mnie to do dalszych spotkań. Nie wiem, czy po prostu mam za wysokie wymagania - jestem już w takim wieku, że szukam partnera na stałe, do założenia rodziny, a nie po prostu do związku, więc chciałabym, żeby miał sensowną stałą pracę, żeby miał poukładane w głowie, żeby wizualnie mi odpowiadał itp.
Nie wiem, czy powinnam dać sobie więcej czasu i nie kończyć znajomości po tych 2 spotkaniach, czy po prostu odpuścić licząc, że jak trafi się ktoś odpowiedni, to już po jednym spotkaniu będę wiedziała, że to to. Ale z drugiej strony nawet mój związek z eksem, który trwał kilka lat zaczął się w ten sposób, że ja przez długi czas nie byłam zainteresowana, ale że studiowaliśmy razem, mieliśmy wspólnych znajomych przez co się spotykaliśmy, to w końcu coś z tego wyszło.
W ogóle mam też wrażenie, że ja już trochę za stara jestem na zaczynanie wszystkiego od początku. Przez kilka lat byłam w związku, myślałam, że to będzie ten, a teraz... Męczy mnie to flirtowanie, chodzenie na randki itp. :P
22 września 2014, 13:30
Nie wiem, czy komuś będzie się to chciało czytać i ewentualnie skomentować, ale muszę się wygadać:)Kilka słów wstępu - mam 28 lat, w styczniu zakończyłam kilkuletni związek - rozstaliśmy się, bo doszliśmy do wniosku, że jedyne co nas łączy to przyzwyczajenie, to była dobra decyzja.Od tego czasu byłam na kilku spotkaniach z facetami - zarówno takimi poznanymi przez znajomych, jak i takimi poznanymi przez internet. I tu pojawia się problem. Każdy z nich był inny, całkiem nieźle się z niektórymi gadało, ale ... No właśnie, każdy miał w sobie coś, co mi nie odpowiadało. I mam wrażenie, że tylko na tym się skupiałam, nie mogłam się przemóc, co skutkowało tym, że kończyłam znajomość po 1-2 spotkaniach. Pierwszy - był kolegą eksa, drugi był za niski i mieszkał z rodzicami, trzeci mieszkał z rodzicami i średnio się z nim gadało, kolejny miał dziecko, jeszcze kolejny chyba nie do końca pogodził się z poprzednim rozstaniem, ostatni - mieszka za granicą, ma minimalne problemy z mówieniem (czasami się zacina). Ja wiem, że to są drobiazgi (przynajmniej w większości), ale skutecznie zniechęca mnie to do dalszych spotkań. Nie wiem, czy po prostu mam za wysokie wymagania - jestem już w takim wieku, że szukam partnera na stałe, do założenia rodziny, a nie po prostu do związku, więc chciałabym, żeby miał sensowną stałą pracę, żeby miał poukładane w głowie, żeby wizualnie mi odpowiadał itp.Nie wiem, czy powinnam dać sobie więcej czasu i nie kończyć znajomości po tych 2 spotkaniach, czy po prostu odpuścić licząc, że jak trafi się ktoś odpowiedni, to już po jednym spotkaniu będę wiedziała, że to to. Ale z drugiej strony nawet mój związek z eksem, który trwał kilka lat zaczął się w ten sposób, że ja przez długi czas nie byłam zainteresowana, ale że studiowaliśmy razem, mieliśmy wspólnych znajomych przez co się spotykaliśmy, to w końcu coś z tego wyszło. W ogóle mam też wrażenie, że ja już trochę za stara jestem na zaczynanie wszystkiego od początku. Przez kilka lat byłam w związku, myślałam, że to będzie ten, a teraz... Męczy mnie to flirtowanie, chodzenie na randki itp. :P
ale to ze ktos mieszka z rodzicami to juz oznacza ze nie ma sensownej pracy i poukładanego w głowie
mam takiego znajomego który mieszka z mama w domu , w sumie stac go na wyprowadzke , ale tez matke zostawi sama duza chałupa , wez to teraz samej ogrzewaj zima
22 września 2014, 13:40
mam to samo :/ a to co ostatnio przysłała mi kolezanka.... "Dlaczego kobietom po 30 tak trudno znaleźć faceta? Kobieta, która ma 20 kilka lat, zaczyna się umawiać z facetem bo się zakochuje. I podświadomie gdzieś tam wie, że jeśli nie z tym to z następnym. A jeśli nie z następnym to na pewno będzie jakiś kolejny. W końcu ma morze czasu. Kobieta, która ma 30 kilka lat, zaczyna się umawiać z facetem z kalkulacji. I nieustannie go ocenia. Czy jest dobrze wykształcony, czy ma czyste paznokcie, czy jest zaradny, czy będzie w stanie utrzymać rodzinę, jak się ubiera, czy nie ma nadwagi, jak wygląda jego mieszkanie, czy mogłabym mieć z nim dziecko? Najtrudniej o faceta kobiecie, która jest ładna i niegłupia. A już totalnie przewalone ma jeśli już przekroczyła 30 i nieźle jej idzie zawodowo. Nie boją się jej tylko dresiarze (pokaż cycki dam ci ciastko). Dlaczego? Mężczyźni tak naprawdę nie lubią kobiet, które osiągnęły sukces. Zagrażają im. Trzeba się starać. Lepszy jest dla nich młody kociak, który będzie szeptał na uszko: jesteś taki wspaniały. I taki mądry. Jesteś prawnikiem? Niesamowite! 30 kilku latka dochodzi do momentu, kiedy do wyboru ma szatańską alternatywę: kot albo grubas we flaneli. Czekać na ten ideał – a czym dłużej czeka tym tych ideałów jest mniej i w większości z recyclingu. Kupuje więc kota. Kot rozumie. Kogut – pamiętacie Koguta? – mawiał, ‚kto wybrzydza, ten nie ru…’. 30 kilku letnie kobiety przerabiają to na: kto wybrzydza ten jest sam. Więc zaczynają obniżać poprzeczkę. Że grunt, że jest miły, że uczucie nie odgrywa tak wielkiego znaczenia, że w sumie ma pracę, i że jakoś się w sumie zmusi i wpełźnie pod jego bańdzioch aby zrobić mu laskę. Na urodziny raz do roku a poza tym seks i tak nie ma większego znaczenia. A ona chce mieć dziecko. Później widzimy słowiańską kosę o obłędnych nogach, sterczących cyckach w towarzystwie kolesia pod tytułem: ja pierdolę co ona w nim widzi??? Kobiety mamy w naszym kraju atrakcyjne. Ale facetów w większości przypadków jakichś nieforemnych. Najłatwiej to zobaczyć na przykładzie naszej emigracji. Laski, które wyjechały cieszą się wielkim popytem. Na naszych facetów cudzoziemki raczej nie lecą a jeśli już to rzadko. Kobiety wiedzą czego pragną dopiero, kiedy ktoś te pragnienia spełni."
22 września 2014, 13:49
rozumiem o co Ci chodzi. jak sobie ostatnio wyobraziłam, że rozstaje się z mężem i zaczynam od nowa te flirciki, randeczki, ile slodzisz, wolisz kawe czy herbate, poznawanie znajomych/rodziców - no masakra. mieszkanie z rodzicami nei dyskwalifikuje, bo moze sa starsi, potrzebuja pomocy?
22 września 2014, 13:49
ja bym jednak nie chciała być z kimś kto mieszka z rodzicami.. zwłaszcza gdy facet jest koło 30stki.. nie mogłabym wtedy nawet u niego przenocować, bo ciągle bym sie bała ze jego mama coś słyszy..
22 września 2014, 13:50
hahaha Michaskaaa padłam skad to jest ??
nie wiem skąd, dostatłam to od kolezanki :) szczera prawda, co nie? :)
22 września 2014, 13:51
Kiedy nie widać nikogo odpowiedniego na horyzoncie , to nie ma sensu podejmować decyzji na odpiernicz. Jak nie będę miała męża, to kupię sobie terrarium i kilka gekonów i akwarium z pielęgnicami sajica + teleskop i zrobię ze swojego domu bibliotekę połączoną ze zwierzyńcem. Będzie fajnie... aż robi mi się tych planów szkoda, gdy pomyślę, że jednak może czeka mnie kiedyś jakiś ślub.
22 września 2014, 13:52
nie wiem skąd, dostatłam to od kolezanki :) szczera prawda, co nie? :)hahaha Michaskaaa padłam skad to jest ??
Coś w tym jest:) Ja nie mówię, że mieszkanie z rodzicami całkowicie skreśla faceta, ale dla mnie to jest duży minus. Zwłaszcza, że Ci których poznałam, to albo mieszkają z rodzicami, bo po prostu sami nie są w stanie się utrzymać, albo po prostu z wygody, bo mama wypierze, ugotuje obiad itp.