- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
16 kwietnia 2014, 23:22
Cześć,
pierwszy raz jestem na Vitalii i będę chyba opisywać tutaj mój 'miłosny' wątek. Nie wiem komu mam się wygadać. Słyszałam tyle sprzecznych opinii, że już sama nie wiem.. Czytałam dużo poradników, te książki o zołzach i te drugie jeśli facetowi na tobie zależy czy coś w tym stylu. One chyba popsuły mi wszystko.. Jednak trzeba być sobą. A ja chyba wszystko spartaczyłam :P Mój wątek będzie dość długi, ale proszę o zrozumienie.
Chodzi o to, że kilka lat temu poznałam super chłopaka. Byliśmy razem w paczce. Od razu spodobaliśmy się sobie jako kumple. On jest młodszy ode mnie. Na początku znajomości miał z 18-19 lat. Więc można powiedzieć też,że nie dorósł. Ciągle się wygłupiał. Był takim komikiem grupowym, osobą, która zawsze rozśmieszy czasem chamsko czasem nie...Ja jestem dwa lata starsza. On zawsze mi powtarzał, że mi się wszystko udaje. Brał ode mnie rady. Liczył się z moim zdaniem...Zbliżyliśmy się w pewien sposób.On zaczął mi ufać, ja jemu też. Pomagałam otrząsnąć się mu po nieudanym, toksycznym związku z pierwszą miłością. Wtedy z jego ust padały dziwne, głębokie słowa w stosunku do mojej osoby.. I nie odbierałam już go tak jak każdy inny. Widziałam, że on przed niektórymi gra, bo jest nieśmiały, wstydliwy, boi się opinii innych, przyjaciół... Tak samo jak ja. Mówiłam mu to wtedy. I tak tworzyliśmy sobie parę przyjaciół, którzy mogą na sobie polegać. Złapałam się na tym, że on jest o mnie czasem zazdrosny i ja o niego też.. Wiedziałam wtedy, że nie można mówić o przyjaźni jeśli ktoś jest o siebie zazdrosny i w przyjaźń wchodzą takie uczucia. Ale nadal się kumplowaliśmy, nadal było fajnie. On podświadomie nie był gotowy na związek, bo po alkoholu opowiadał o swojej byłej.. Więc ja czekałam podświadomie na niego, ale też łapałam życie za nogi i żyłam dla siebie. Nie robiłam nic pod niego..
Wyjechałam do pracy za granicę na prawie rok - on nie chciał tego, bo bał się, że nasza znajomość się zmieni. Po moim powrocie było wszystko ok. Jednak ja jakoś psychicznie nie potrafiłam się przystosować do realiów. Za granicą dużo się stało. I złego i dobrego. Pewne sprawy mnie psychicznie przerosły. Byłam sama i nie znałam języka ( chociaż teraz po półtora roku mówię perfekcyjnie). Jestem osobą bardzo wrażliwą wbrew pozorom i za dużo biorę na siebie. I czasem wszystko analizuję za bardzo i wymyślam niepotrzebne sprawy, które mnie stresują i martwią. Czasem boje się, że ludzie mogą się ode mnie odsunąć przez to. I wolę popłakać albo przeczekać doła w domu, sama,żeby nikt nie wiedział. Nie lubię się narzucać... Może wynika to też z mojej bardzo niskiej samooceny i spoglądania na świat przez pryzmat tego co ludzie o mnie myślą?
Po moim powrocie znowu z nim było jak dawniej. Zapraszał mnie na przyjacielskie pogaduchy itp. Zdałam sobie sprawę, że jeszcze bardziej mi się podoba jak mężczyzna. On zaczął ze mną kręcić. Jednak ja jakoś psychicznie pozostawałam obojętna. On się starał, tylko, że ja bałam się czy to przypadkiem nie były końskie zaloty.. Robił czasem dziwne rzeczy w stosunku do mnie przy znajomych.. Więc ja bałam się ośmieszenia. Ale też potrafił być romantyczny, przychodził wtedy wcześniej na uczelnię specjalnie, żeby się ze mną zobaczyć. Prawił mi komplementy, mówił, że jesteśmy oboje ze sobą blisko... A ja jakoś nie potrafiłam się wtedy przed nim otworzyć. Miałam jakąś psychiczną blokadę.. Sama nie wiem dlaczego i teraz tego strasznie żałuję. W końcu okazało się, że on zaczął chodzić z jakąś inną młodszą dziewczyną dosłownie dzień po tym jak mnie odwiózł, a ja nie zaprosiłam go do domu... :/ Od razu po tym wydarzeniu stał się do mnie chłodny, arogancki i był irytujący w stosunku do mojej osoby. Czasem mnie obrażał, a także odwracał się ode mnie...
Później w międzyczasie, powiem w skrócie, nadal wykazywał mi sympatię posiadając dziewczynę. Znajomi się dziwili co mu chodzi po głowie. Nie mogli go rozgryźć. Robił prezenty...A także na urodziny napisał kartkę.
Jednak moja duma nie potrafiła przyjąć do wiadomości, że on ma dziewczynę, a się mną bawi. Postanowiłam nie okazywać uczuć, a także tego, że mi zależy jeszcze bardziej. Przecież on ma dziewczynę. Chwali się jej zdjęciami na facebook, pokazuje jacy to są szczęśliwi.. A jednak nadal mamy kontakt. Nie wiem dlaczego ja nie potrafię się od niego uwolnić. I on także do mnie pisze.. Zaprasza na piwa itp. Tzn teraz pewnie uważa mnie za normalną kumpelkę, jednak jest do mnie miły itp. Nadal normalnie rozmawiamy przez smsy. On do mnie dzwoni.. Ale ja już wiem, że on nie traktuje mnie tak jak kiedyś. Sama to wszystko zepsułam.
I z jednej strony nienawidzę siebie przez to i chciałabym walczyć, ale z drugiej strony JAK? Co ja mogę teraz zrobić... Nie będę się przed nim płaszczyć i błagać o wybaczenie albo o szansę.. Już raz w moje urodziny po jego jednoznacznych życzeniach - gdzie nazwał mnie w pewien sposób, tak że znowu zapaliła mi się czerwona lampka- napisałam mu, że go bardzo lubię i że takie teksty są dla mnie jednoznaczne. On napisał, że ma dziewczynę, a ja jestem przyjaciółką. I tydzień nie rozmawialiśmy... Więc mam za swoje. Nie wiem na co ja liczyłam..
Wiem, że tego nie da się już naprawić.. Nie wiem co zrobić. Do końca życia będę żałować.Bo do tej pory nie spotkałam takiej drugiej osoby. Zupełnie nie mogę myśleć o innych. Podobają mi się tacy faceci jak on. On jest właśnie moim typem już od dawien dawna. Kiedy znalazł się w mojej paczce wiedziałam od razu, że prędzej czy później będą z tego jakieś 'problemy'. I mam za swoje. Żałuję tego i ciekawa jestem czy on kiedykolwiek jeszcze będzie chciał ze mną mieć kontakt inny niż koleżeński... Może on już zrobił krok w przód i już dla niego to przeszłość - było minęło. Natomiast ja od pół roku to rozpamiętuję ciągle i nie mogę się wyluzować.. Nie chcę go tracić, ale z drugiej strony wiem, że nigdy razem nie będziemy. Jeśli widzę go na zdjęciach z tą dziewczyną... Jestem w stosunku do niego miła, taka jak zawsze. Przecież nie będę stroiła fochów.
Bliscy mówią mi, że nic nie było, że on się mną bawił, że jest to specyficzny typ człowieka... Boję się, że mają rację.. A ja nadal myślę o nim jako o tej osobie, która ze mną przeprowadzała takie rozmowy kilka lat temu. Myślę o nim tak jak on mi siebie przedstawił a nie taki jaki on był przy ludziach.
Możliwe, że on grał i gra nadal. Możliwe, że to była jego specjalna gierka, ale z drugiej strony nie chcę o nim tak myśleć.. Ludzie mówią, żebym olała i że to wielki manipulant, bo rozkochuje w sobie przyjaciółki i się nimi bawi. A ja znowu naiwnie wierzę, że to nieprawda... Nie wiem. Może jednak każdy inny ma rację. Może tak jest.
Nie wiem tylko nadal, czemu on ma ze mną kontakt.. Jak uważacie czy to ja zawiniłam? Bo chłopak się otworzył przede mną, ufał mi, chciał coś ode mnie a ja go odepchnęłam a teraz chce żeby między nami było normalnie - nie chce zgrzytów, kumple to kumple. Czy właśnie on jest manipulantem i bawił się mną przy wszystkich. I te rozmowy, gesty, prezenty itp nie były szczere...
Proszę o radę,
Mam nadzieję, że szybko założę swój dziennik i może nie będę zaśmiecała tego forum :P
Pozdrawiam.
Wer
17 kwietnia 2014, 00:18
Przeczytałam uważnie dwa razy to co napisałaś i wydaje mi się, że żyjesz marzeniami, które się raczej nie spełnią. To, że kiedyś byliście sobie bliscy i mogliście na sobie polegać nie musi znaczyć, ze kiedykolwiek z jego strony było uczucie. Przyjaźń pewnie tak. On już od jakiegoś czasu ma dziewczynę. Dokonał wyboru. To nie jest Twoja wina. Jeśli w grę wchodzą uczucia, to nie jesteśmy w stanie tego kontrolować. Musisz to zaakceptować i jeśli naprawdę Ci na nim zależy, to powinnaś chcieć jego szczęścia i nie ingerować w ten związek.
Ja wiem, że to trudne. Wiem, że to może boleć , ale tylko w ten sposób dasz sobie szansę na to, aby kiedyś kogoś poznać i też być szczęśliwą. Trzymam kciuki, żeby tak właśnie się stało.