Temat: Nowy związek a samoocena

Jak wasza samoocena wpływa na wasze relacje z innymi ludźmi?

Poznałam fajnego faceta 3 miesiące temu, powoli rozwijam znajomość ale zauważyłam że się zaczynam zakochiwać i tracę głowę. Zależy mi na tym żeby nie spieprzyć tego bo to jest facet jak z marzeń.... miły, szanuje kobiety, jest ciekawy, lekko tajemniczy , silny i męski... pokazał mi że można na niego liczyć. Tylko z dnia na dzień coraz bardziej się wstydzę.... mam motylki w brzuchu (zakochany) A jak patrzę na niego to robię się czerwona i coraz bardziej nieśmiała. 

Jak ktoś mi się nie podoba to podchodzę do takiej osoby na luzie i w ogóle a czym bardziej mi zależy tym jest gorzej. Nie chcę popełnić błędu i zmarnować kolejną szansę, może to akurat ten z którym będę szczęśliwa.... ale jak to zrobić żeby tego nie spieprzyć? Jestem nieśmiała jak ktoś mi się podoba i krążą mi po głowie takie myśli że taki facet nie będzie mnie chciał bo jestem brzydka. Jak sobie z tym poradzić?

pomyśl logicznie. Człowiek jest wzrokowcem. Idąc kupować jabłka wybierasz te najczerwieńsze i największe, takie które wydają się najlepsze. Skoro on zwrócił na Ciebie uwagę oznacza to, że Ty masz jakieś chore urojenia na swój temat a jego niesamowicie pociągasz. Wiem, że takie myśli często przewijają się przez damskie głowy ale faceci mimo, że widzą nasze mankamenty nie uważają tego za coś co jest bardzo brzydkie. Np ja zawsze miałam brzuch, duży i tłusty ale zawsze miałam stosunkowo zgrabną pupę. Mój chłopak nie zwracał uwagi na mój brzuch bo tak podobał mu się mój tyłek i twarz, ze nie zwracał na to uwagi. Więcej pewności siebie. ;)

Pasek wagi

Jedyne czego nie lubię w sobie to nadwagi, resztę akceptuję i uważam że jestem ładna, ale te kg psują cały mój wygląd.... i przez nie się wstydzę. 
Nie wiem czy jego patrzenie się na mnie i uśmiechanie się, czy jakaś pomoc jest jakimkolwiek objawem zainteresowania mną.... podchodzę do tego ostrożnie bo nie wiem czy w ogóle mu się podobam,.... mówił mi że jest nieśmiały więc tym bardziej będzie problem

Tak, dokładnie! Mam identycznie! Kiedyś nigdy nie mogłam poderwac faceta, za którym szalałam, bo im bardziej szalałam, tym bardziej robiłam się spięta, przestawałam byc sobą - tą intrygującą dziewczyną. Zawsze lecieli na mnie faceci, którzy byli dla mnie obojętni, bo to właśnie sprawiało, że zakochiwali się w prawdziwej mnie.

Wydaje mi się, że nie ma na to złotych zasad, ani sztuczek. Musisz po prostu wypracowac sobie zdolnosc do trzeźwego myślenia. U mnie działało to tak - wyobraź sobie, że rozmawiasz z tym chłopakiem, który wcale ci się nie podoba - zacznij zachowywac się tak, jakby "no raczej nie był w twoim typie". Zaczniesz czuc się lepiej. I im bardziej nakręcasz się nie mogę tego spieprzyc, nie mogę, no tym jest gorzej. Poza tym, wmów sobie, że wcale nie musisz go miec. Podstawowa zasada to taka, że musisz pokazac mu swoją postawę - jestem kimś. Chcesz, bierz. Nie chcesz, nie bierz.

Wybacz, jestem fanką Argov Shery, która wyznaje taką właśnie filozofię.

Jak na razie, nigdy jeszcze się nie zawiodłam.

:D

A co do samoakceptacji - pewnie pomyślisz, że jestem psychiczna, ale postaraj się mówic sobie codziennie przed lustrem, że jesteś piękna, że jesteś kimś. A zaczniesz w to wierzyc.

Pewnosc siebie = atrakcyjnosc

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.