15 grudnia 2013, 19:09
zacznę od tego, że poznałam go 3 lata temu na jakimś czacie, miałam wtedy 15 lat, on starszy 4 lata, bardzo dobrze nam sie ze sobą rozmawiało, "przegadaliśmy" całą noc, wspólne tematy, podobne zainteresowania, nie mogliśmy się rozstać, pamiętam ten dzień jak dzisiaj, były święta, w domu znowu te sztuczne uśmieszki, potrzebowałam z kimś pogadać i znalazł się on, z reguły jestem nieśmiałą osobą, nie mam wielu przyjaciół, ale idźmy dalej, pisaliśmy tak kilka dni, później trzeba było wrócić do normalności ja miałam swoje zajęcia on swoje, ja chciałam jak najlepiej sie uczyć, on miał maturę, nie chciałam mu przeszkadzać, skończyło się na tym, że pisaliśmy do siebie raz na jakiś czas - miesiąc, nieraz częściej, nieraz rzadziej, niby kontakt był, ale to już nie było to co na samym początku... On chciał się spotkać, ja mając 15 lat nie bardzo chciałam, obawiałam się takich znajomości przez internet, a po za tym dzieli nas odległość 90km, wiem, że to nie dużo ale mało też nie... przez te całe trzy lata widziałam jak sie chłopak zmienia, niby miałam z nim kontakt co prawda mało kiedy, ale za każdym razem widać było że jest coraz bardziej przygnębiony, coraz bardziej miał dosyć wszystkiego, z czasem nie miał ochoty nawet ze mną pisać, dochodziło do jakiejś głupie wymiany zdań itd., z jego opowiadań zauważyłam, że bardzo wiele razy zawiódł się na dziewczynach, pisał mi że chyba za kazdym razem zbyt mocno sie angazowal, widac, ze chlopak poukladany, tylko czasami albo mi sie wydaje albo tak jest za bardzo zagubiony, wmowil sobie ze zawsze juz bedzie sam, uwaza, ze nikogo nie potrzebuje, a nasze rozmowy staly sie takie puste, zadnych odczuc, zadnych pozytywnych sytuacji w jego zyciu, pisal tylko, ze juz ma dosyc takiego zycia - 9 godz w pracy, kolejne pare godz w domu przed komp i na tym sie konczylo, wszyscy jego znajomi znajdywali dziewczyny a on ciagle sam....dwa tyg temu napisalam do niego, w sumie tak od niechcenia, wszedl to napisalam, myslalam ze bedzie jak za kazdym razem narzekanie, albo co gorsza jakies glupie wymiany zdan, zdziwilam sie bardzo kiedy zaczal ze mna zartowac ( jak za pierwszym razem), przepisalismy kilka godz, otworzyl sie troche bardziej, czuje, ze mamy bardzo podobny poglad na rozne sprawy, co prawda sa takie, w ktorych sie nie zgadzamy ale to błahostki, zaczelismy sobie opowiadac o rodzinie, o roznych sytuacjach i wydaje mi sie ze bardzo podobnie bylismy wychowywani... przez dwa tyg pisalismy codziennie, nieraz kilka minut nieraz kilka godz, zdarzalo sie ze jednego dnia nie mielismy tematow, to nastepnego nadrabialismy i tak do dzisiaj, czasami wydaje mi sie ze robi mi jakies glupie nadzieje, ze zartuje sobie ze mnie, mowi, ze chce sie spotkac, za chwile ze takie zwiazki nie maja sensu... sama nie wiem co mysle, chce przyjechac na moja studniowke, nie jako osoba towarzyszaca ( i tak ide sama) ale chce przyjechac pod sale, pogadac, zobaczyc jak bedzie nam sie rozmawialo w realu, mowie mu ze jak chce to moge go na nią wziąć co to za problem on nie chce bo nie lubi takich imprez... skonczylo sie na niczym, o spotkaniu raz pisze raz nie... sama nie wiem co mam myslec, chcialabym opinii jakiejs z boku, z innej perspektywy, jak wy to widzicie, bo ja mysle ze takie zachowanie jest dziecinne, jakby chcial to by sie spotkal a nie raz chce raz nie, ja w tym momencie jakos nie mam juz obaw co do spotkania z nim ale tez nie wyobrazam sobie teraz takiego zwiazku ze widzimy sie tylko w weekendy i jeszcze nie kazde... a najgorsze jest to, ze przez cale te 3 lata ciagle siedzi mi w glowie, poznalam go jakis czas po tym jak mnie zranil pewien chlopak, on pokazal mi ze nie warto bylo tamtym chlopakiem wgl sobie glowy zawracac, pokazal mi to wszystko z innej strony moze dlatego tak bardzo sie do niego przywiazalam... prosze was o opinie czy zawracac sobie yum glowe czy po prostu odpuscic...
- Dołączył: 2009-06-24
- Miasto: Blebleble
- Liczba postów: 2466
15 grudnia 2013, 19:34
Czy ja wiem
? 90 km , to nie jest zbyt wielka odległość, ale teraz masz pewnie maturę na głowie
. Czy taka znajomośc nie wpłynie nagatywnie
? Jednak z drugiej strony patrząc, i tak gadacie czasami po kilka godzin, to możnaby również w realu.
Musisz jednak uważać, bo różne są znajomości z neta, a różnie to wypada w realu. Facet może mieć nie 22-23 lata a 35 i żonę oraz dwójkę dzieci. Może być zwykłym łajdakiem , co mami młodą dziewczynę
. Na spotkanie trzeba więc wybrać odpowiednie miejsce, takie
bezpieczne dla Ciebie
. Sama musisz podjąć decyzję, ale pamietaj, że w necie są różne osoby i nie zawsze mają dobre myśli, a jeszcze, jak są to osoby, które potrafią manipulować innymi, to trzeba szczególnie uważać. Niedługo podejmiesz naukę na studiach i wtedy można poznać bardzo fajnych " kolegów" w realu, a nie zadłużyć się w kimś z neta. Kimś, kto może w ogóle nie istnieje.
Pozdrawiam serdecznie.
- Dołączył: 2010-07-24
- Miasto: Rzeszów
- Liczba postów: 259
15 grudnia 2013, 19:35
Spotkaj się z nim. Rób wszystko, żeby doprowadzić do tego spotkania/ nakłonić go do niego. Tylko wtedy będziesz w 100% pewna, czy zawracać sobie nim głowę, czy nie.
15 grudnia 2013, 21:26
Może gadasz z kimś na tyle wyimaginowanym w twojej głowie, że nawet nie wiesz czy byś polubiła na żywo czy też nie.
- Dołączył: 2013-06-15
- Miasto: Wrocław
- Liczba postów: 1111
15 grudnia 2013, 21:50
swojego obecnego narzeczonego poznałam w necie , nie przez jakies czaty czy portale randkowe. Na poczatku pisalismy tak jak Wy, bywalo roznie. W kwietniu minie nam 5 rok ;)
- Dołączył: 2012-02-18
- Miasto: Katmandu
- Liczba postów: 1541
15 grudnia 2013, 23:42
Spotkaj się z nim jak najszybciej, bo przedłużanie takich znajomości i ciągnięcie ich w nieskończoność sprawia, że - bardziej niż konkretna osoba - podoba nam się wyobrażenie o niej. Jeśli on nie wychodzi z inicjatywą spotkania, to Ty zrób pierwszy krok. Tylko w ten sposób możesz się przekonać czy on i Twoje myśli na jego temat są w ogóle warte zachodu.