Temat: mam 19 lat i nigdy się mną nikt nie interesował

Dlaczego tak jest? czuję się jak jakiś odmieniec, naprawdę jest mi przykro z tego powodu... a nie jestem gruba ani zaniedbana. Jakieś pomysły? Nie chcę do końca życia być sama jak palec...

ElizaMagdaJ napisał(a):

a moze po prostu nie jestes urodziwa
no wiem że nie jestem, ale bez przesady :)

Moje powodzenie za granicą jest takie samo jak tutaj, więc to raczej nie jest kwestia nieśmiałości facetów :P

juliuszatko napisał(a):

ElizaMagdaJ napisał(a):

a moze po prostu nie jestes urodziwa
no wiem że nie jestem, ale bez przesady :)Moje powodzenie za granicą jest takie samo jak tutaj, więc to raczej nie jest kwestia nieśmiałości facetów :P

Juliuszatko, to co wg ciebie jest przyczyną? Bo przesz w kierunku udowodnienia nam, że jakaś niezwykła magia sprawia, że mężczyźni cię nie widzą. Czegoś takiego nie ma, cos musi być nie tak i albo niejestes tego świadoma, albo to wypierasz.

Jak ty na to patrzysz? 


jurysdykcja napisał(a):

juliuszatko napisał(a):

ElizaMagdaJ napisał(a):

a moze po prostu nie jestes urodziwa
no wiem że nie jestem, ale bez przesady :)Moje powodzenie za granicą jest takie samo jak tutaj, więc to raczej nie jest kwestia nieśmiałości facetów :P
Juliuszatko, to co wg ciebie jest przyczyną? Bo przesz w kierunku udowodnienia nam, że jakaś niezwykła magia sprawia, że mężczyźni cię nie widzą. Czegoś takiego nie ma, cos musi być nie tak i albo niejestes tego świadoma, albo to wypierasz.Jak ty na to patrzysz? 

W zasadzie to już powiedziałam - uważam że to wina wyglądu

juliuszatko napisał(a):

jurysdykcja napisał(a):

juliuszatko napisał(a):

ElizaMagdaJ napisał(a):

a moze po prostu nie jestes urodziwa
no wiem że nie jestem, ale bez przesady :)Moje powodzenie za granicą jest takie samo jak tutaj, więc to raczej nie jest kwestia nieśmiałości facetów :P
Juliuszatko, to co wg ciebie jest przyczyną? Bo przesz w kierunku udowodnienia nam, że jakaś niezwykła magia sprawia, że mężczyźni cię nie widzą. Czegoś takiego nie ma, cos musi być nie tak i albo niejestes tego świadoma, albo to wypierasz.Jak ty na to patrzysz? 
W zasadzie to już powiedziałam - uważam że to wina wyglądu

Myślę, że sobie to wmawiasz, bo tak ci wygodnie. Widzałam twoją figurę, masz piękne włosy, ubrana byłaś ok, nie wiem jak szpetną musiałabyś mieć twarz, żeby to zepsuć. Zrzucasz wszystko na wygląd, bo tak ci wygodnie (oczywiście nie znam cię, więc mogę tylko zgadywać). Lepiej sobie tłumaczyć niepowodzenia jakimś genetycznym defektem, z którym nic się nie da zrobić, niż zaakceptować fakt, że to z osobowością / zachowaniem, czyli esencją tego, kim jesteśmy, coś jest nie teges.

Może u ciebie tak nie jest, ale trochę tak to działało u mnie. Dobrych kilka lat zajęło mi zaakceptowanie, że zrzucanie winy na defekty urody, to po prostu uciekanie od problemu (oh, jestem brzydka, nikt mnie nie kocha, biedna ja - popłaczę sobie w poduszkę).

Moje powodzenie MOMENTALNIE się zmieniło (wyjechałam na staż za granicę - carte blanche), w momencie kiedy zaczęłam  pracować nad relacjami międzyludzkimi, otwartością, koleżeńskością. Z zera adoratorów skoczyłam do 3 jednocześnie :) A potem przyszła dieta, aparat na zęby itd i teraz nie mogę narzekać. Mam fajnego chłopka i cieszę się sobą.

Tyle, że pierwszy krok, to właśnie znalezienie przyczyny tego wszystkiego. 

Ja na 90% po zobaczeniu twoich zdjęć, mogę powiedzieć, że to nie twój wygląd jest problemem. 

jurysdykcja napisał(a):

juliuszatko napisał(a):

jurysdykcja napisał(a):

juliuszatko napisał(a):

ElizaMagdaJ napisał(a):

a moze po prostu nie jestes urodziwa
no wiem że nie jestem, ale bez przesady :)Moje powodzenie za granicą jest takie samo jak tutaj, więc to raczej nie jest kwestia nieśmiałości facetów :P
Juliuszatko, to co wg ciebie jest przyczyną? Bo przesz w kierunku udowodnienia nam, że jakaś niezwykła magia sprawia, że mężczyźni cię nie widzą. Czegoś takiego nie ma, cos musi być nie tak i albo niejestes tego świadoma, albo to wypierasz.Jak ty na to patrzysz? 
W zasadzie to już powiedziałam - uważam że to wina wyglądu
Myślę, że sobie to wmawiasz, bo tak ci wygodnie. Widzałam twoją figurę, masz piękne włosy, ubrana byłaś ok, nie wiem jak szpetną musiałabyś mieć twarz, żeby to zepsuć. Zrzucasz wszystko na wygląd, bo tak ci wygodnie (oczywiście nie znam cię, więc mogę tylko zgadywać). Lepiej sobie tłumaczyć niepowodzenia jakimś genetycznym defektem, z którym nic się nie da zrobić, niż zaakceptować fakt, że to z osobowością / zachowaniem, czyli esencją tego, kim jesteśmy, coś jest nie teges.Może u ciebie tak nie jest, ale trochę tak to działało u mnie. Dobrych kilka lat zajęło mi zaakceptowanie, że zrzucanie winy na defekty urody, to po prostu uciekanie od problemu (oh, jestem brzydka, nikt mnie nie kocha, biedna ja - popłaczę sobie w poduszkę).Moje powodzenie MOMENTALNIE się zmieniło (wyjechałam na staż za granicę - carte blanche), w momencie kiedy zaczęłam  pracować nad relacjami międzyludzkimi, otwartością, koleżeńskością. Z zera adoratorów skoczyłam do 3 jednocześnie :) A potem przyszła dieta, aparat na zęby itd i teraz nie mogę narzekać. Mam fajnego chłopka i cieszę się sobą.Tyle, że pierwszy krok, to właśnie znalezienie przyczyny tego wszystkiego. Ja na 90% po zobaczeniu twoich zdjęć, mogę powiedzieć, że to nie twój wygląd jest problemem. 

Dzięki za miłe słowa ;) 
A co do dalszej części wypowiedzi to chyba w większości masz rację. Staram się pracować nad charakterem (właśnie w tym roku poszłam na studia, to teoretycznie miałam pustą kartę) - starałam się być otwarta, a miła i koleżeńska jestem zawsze :P A rezultatów nie ma żadnych

juliuszatko napisał(a):

jurysdykcja napisał(a):

juliuszatko napisał(a):

jurysdykcja napisał(a):

juliuszatko napisał(a):

ElizaMagdaJ napisał(a):

a moze po prostu nie jestes urodziwa
no wiem że nie jestem, ale bez przesady :)Moje powodzenie za granicą jest takie samo jak tutaj, więc to raczej nie jest kwestia nieśmiałości facetów :P
Juliuszatko, to co wg ciebie jest przyczyną? Bo przesz w kierunku udowodnienia nam, że jakaś niezwykła magia sprawia, że mężczyźni cię nie widzą. Czegoś takiego nie ma, cos musi być nie tak i albo niejestes tego świadoma, albo to wypierasz.Jak ty na to patrzysz? 
W zasadzie to już powiedziałam - uważam że to wina wyglądu
Myślę, że sobie to wmawiasz, bo tak ci wygodnie. Widzałam twoją figurę, masz piękne włosy, ubrana byłaś ok, nie wiem jak szpetną musiałabyś mieć twarz, żeby to zepsuć. Zrzucasz wszystko na wygląd, bo tak ci wygodnie (oczywiście nie znam cię, więc mogę tylko zgadywać). Lepiej sobie tłumaczyć niepowodzenia jakimś genetycznym defektem, z którym nic się nie da zrobić, niż zaakceptować fakt, że to z osobowością / zachowaniem, czyli esencją tego, kim jesteśmy, coś jest nie teges.Może u ciebie tak nie jest, ale trochę tak to działało u mnie. Dobrych kilka lat zajęło mi zaakceptowanie, że zrzucanie winy na defekty urody, to po prostu uciekanie od problemu (oh, jestem brzydka, nikt mnie nie kocha, biedna ja - popłaczę sobie w poduszkę).Moje powodzenie MOMENTALNIE się zmieniło (wyjechałam na staż za granicę - carte blanche), w momencie kiedy zaczęłam  pracować nad relacjami międzyludzkimi, otwartością, koleżeńskością. Z zera adoratorów skoczyłam do 3 jednocześnie :) A potem przyszła dieta, aparat na zęby itd i teraz nie mogę narzekać. Mam fajnego chłopka i cieszę się sobą.Tyle, że pierwszy krok, to właśnie znalezienie przyczyny tego wszystkiego. Ja na 90% po zobaczeniu twoich zdjęć, mogę powiedzieć, że to nie twój wygląd jest problemem. 
Dzięki za miłe słowa ;) A co do dalszej części wypowiedzi to chyba w większości masz rację. Staram się pracować nad charakterem (właśnie w tym roku poszłam na studia, to teoretycznie miałam pustą kartę) - starałam się być otwarta, a miła i koleżeńska jestem zawsze :P A rezultatów nie ma żadnych

Nie znam cię, więc ci nie powiem jak odbierają cię ludzie. Mnie dojście do ładu ze sobą zajęło dobrych kilka lat. U ciebie pewnie sprawa wygląda trochę inaczej, kwestie jednostkowe. Ale wierzę, że ci się uda ogarnąć i nie będziesz sobie wmawiać, że jesteś nieatrakcyjna i nic się z tym nie da zrobić :) Bo takie podejście na pewno nie ułatwi ci kontaktów z mężczyznami i nie sprawi, że będziesz ze sobą szczęśliwa.

Damn, ale w tym wątku poleciałam "ciocią dobrą radą" ;)
No cóż, spróbuję, ale wiem że trudno mi będzie, bo jak można wierzyć w swoją atrakcyjność skoro się nie jest atrakcyjnym dla innych?
Hm...ja tutaj czegoś nie rozumiem :). Nie chcesz być sama ale nie chcesz zacząć do kogoś podbić bo trzeba okazać się choć trochę odważnym :). Przecież nikt nie znajdzie Ciebie sam. Wyjdź do ludzi w wolnym czasie, czasem możesz poimprezować 
Ja bym poradzila sama zainteresowac sie facetami, ale bez przesadyzmu. Przymilic sie bez natarczywosci. Podchodzic, pogadac. Jak jacys beda potem chcieli cie gdzies zaprosic to znaczy, ze wszystko z toba ok.
zagaduję ale jakoś nie chcą utrzymywać ze mną kontaktu :/

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.