1 września 2013, 16:28
Czesć. Mam potrzebę wygadania się, wszelkie rady i opinie mile widziane.
2 miesiące temu rozstałam się z chłopakiem, z którym byłam 3,5 roku ponad. Powód - hmm nie odpowiadało mi jak spędzaliśmy czas, mu nie odpowiadali moi znajomi i formy rozrywki, ze swoimi często wolał być sam. Próbowaliśmy długo coś zmieniać. Po każdej poważniejszej kłótni (bo w sumie tylko takie były co jakieś dłuższe okresy czasu - od roku mniej więcej) postanawialiśmy coś zmienić, starać się, ale nic się nie zmieniało. W końcu w czerwcu stwierdziłam, że chcę czegoś innego, że nie chcę czuć się jak stara osoba - jedyna rozrywka to oglądanie filmów, mimo prośb, płaczu, błagań o jakiekolwiek wyjścia. Już nie mówiąc, że przez to, że wychodziłam z innymi ludzmi, on z innymi oddaliliśmy się od siebie. Ja zaczęlam czuć, że widzę w nim bardziej przyjaciela. No i się rozstaliśmy. Wiedziałam, że jest dobrym człowiekiem, uczciwym, szczerym i kochającym, ale przecież nie ma co na siłę kogoś zmieniać, a mnie ta rutyna, brak chęci do życia, wegetacja zabijała.
Wiadomo, miewałam załamania, że chcę wrócić, ale byłam sporo czasu w rozjazdach, więc jakby mniej odczuwałam jego brak i tęsknotę, tym bardziej, że postanowiliśmy utrzymywac kontakt jako przyjaciele. Jakieś dwa tygodnie temu musiałam jechać do miasta, w którym mieszka na dwa dni i zaproponował, że mnie przenocuje. No i przenocował. I... całowaliśmy się i tak dalej. Teoretycznie hmm tak po prostu, nie miało to nic między nami zmienić.. i dla niego chyba nic nie zmieniło. Powiedzmy, że przecierpiał swoje i "wyleczył" się ze mnie już wcześniej. Ja też tak myślałam o sobie, ale potem przypomniałam sobie jaki był dobry, i jest i w ogóle. Głównie te dobre rzeczy. I zaczęłam o nim myśleć ;/ i się zastanawiać czy dobrze zrobiłam, czy nie żałuję i inne bzdury. I miewam tak straszne myśli, żeby jechać do niego i poprosić o jakąś szansę ;/ - zdając sobie sprawę z tego, że raz się nie zgodzi a dwa stracę przyjaciela. Poza tym, ja chciałam się rozstać, on cierpiał, i wiem, że gdybym wyskoczyla z czymś takim zacząłby myśleć i znów by go bolało. Nawet gdyby też chciał wrócić do siebie... to co jeżeli to co czuję jest spowodowane własnie wspomnieniem dobrych chwil, a o tych zlych jakoś nie pamiętam. Co gdybyśmy wrócili i jednak bym stwierdzila, że jednak te powody dla których zerwaliśmy jednak są nie do przeskoczenia;/
Albo, że moja chęć bycia przy nim jest przez to, że ostatnio spotykam albo słyszę o dupkach. Ostatnio spotkałam się z gościem, który niby jest miły i w ogóle, a był tak namolny, okazało sie, że jest 'teoretycznie' w związku i że nie tak latwo jest się rozstać...
Mój były był wlaściwie pierwszą osobą i w sumie jedyną, którą naprawdę kochałam i zakładałam, że będziemy zawsze razem. I hmm nie rozstaliśmy się w złości i kłótniach i zawsze będę go w jakiś sposób kochać i chcieć dla niego, żeby byl szczęśliwy. I wiem, że jakimś czymś co może być tylko chwilową zachcianką, strachem, desperacją bym go skrzywdziła ;/
Przepraszam, że tak długo. Musiałam się wygadać. Ostatnio chyba tracę wiarę w ludzi
- Dołączył: 2008-04-24
- Miasto: Gdynia
- Liczba postów: 1207
1 września 2013, 16:35
nie wracaj do tego, pomyśl, ze taki powrót nic by nie zmienił.. dalej zabijałaby Cię rutyna i te wszystkie niby błahostki.
Poza tym, on nie będzie Ci ufał.. nie ma sensu takie wracanie do siebie, całowaliście się to się całowaliście, trudno. Układaj sobie życie, jeszcze poznasz tego jedynego :)
- Dołączył: 2012-09-21
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 699
1 września 2013, 17:12
Byłaś z facetem,który Ci nie odpowiadał,nie umieliście dojść do konsensusu. Wiedząc,że dalej Cię kocha egoistycznie (tak,tak) zgodziłaś się/zaproponowałaś przyjaźń-jakby to miało zrekompensować nieudany związek,bez konieczności bolesnego dla Was rozstania,bardziej dla niego bolesnego. On cierpiał,mając ukochaną u boku za to na innych zasadach-wszystko po staremu tylko w wolnej formie. Sądzisz,że to go nie bolało bardziej niż po prostu czas dla siebie,wyciszenie emocji,uczuć,poradzenie sobie z tym?Wątpię,że tak po tylu latach od tak poradził sobie z tym,że go rzuciłaś,że nie akceptowałaś jego,męska duma chyba nieźle została urażona
Jakoś średnio mi się widzi przyjaźń po związku,z obserwacji widzę,że zwykle lądują w łóżku,któreś myśli o drugim,nie potrafi zapomnieć,przeżywa i wspomina,nie potrafi sobie kogoś znaleźć a jak znajdzie to u drugiej osoby pojawia się zazdrość...co innego jak uczucie się wypaliło z obydwu stron. Sama jestem na etapie poznawania chłopaka,którego rzuciła dziewczyna,a chciała się przyjaźnić,obecnie ma ją za wampira energetycznego i często swoją obecnością wprawia go w zły humor.
Nie powinnaś mu tak mącić w głowie gdy nie znalazłaś sobie do tej pory wymarzonego klina a życie w pojedynkę nie wydaje się tak łatwe,gdy nie ma się do kogo przytulić. Podjęłaś dorosłą decyzję,przemyślaną,dobre wyjście z długotrwałego procesu komplikowania się związku. Dla jego i swojego dobra radziła bym ograniczyć kontakt do minimum,takie myślenie blokuje Cię do poznawania nowych osób,nie gloryfikuj teraz jego,też się nacierpiałaś w związku przez niego,czułaś co czułaś,teraz pora iść do przodu.Chyba,że czujesz,że ta teoretyczna rozłąka uzmysłowiła Ci,że go jednak kochasz,to ryzykuj,zaproponuj powrót.
1 września 2013, 17:45
Hmm to nie do konca tak, ze sie spotykamy nor.alnie i zwiazek bez zwiazki. Po prostu utrzymujemy kontakt. To tez nie tak.., ze go zostawilam od tak sobie bo wczesniej wspolnie postanowilismy sie rozstac. I hmm wktoryms momencie oboje uważaliśmy ze sie wypalilo jak to okreslilas. W kazdym razie dziekuje za odpowiedzi :-)