25 marca 2013, 20:36
taki mi się nasunął temat...skierowany głównie do dziewczyn, co to są/były w szczęśliwych związkach, które miały jakieś trudne poczatki, zawirowania...Jak to z Wami było? myslałyście z poczatku, że nic z tego nie bedzie, facet wam nie pasował, albo wy jemu, ale w końcu coś zaskoczyło?albo inne kwestie, nie wiem, materialne, wykształcenie, wyglad , charakter? zastanawiam się, jakie sa szanse na stworzenie czegoś fajnego na bazie znajomości, która na poczatku wydaje się bez większych szans...Wypowiedzcie się :)
- Dołączył: 2012-01-26
- Miasto: Kraków
- Liczba postów: 8496
25 marca 2013, 20:39
Mój pierwszy rok związku to była makabra.
Ogromne kłótnie, wyzwiska; brak pełnego zaufania, 'badanie terenu'. Rzucanie się co chwila...
No istna makabra.
Ale pewnego razu po prostu zaczęliśmy ze sobą rozmawiać bardzo szczerze, było wiele łez i różnych słów...
Oczyściliśmy atmosferę i w czerwcu minie 5 lat razem.
25 marca 2013, 20:41
Pewnie można stworzyć taki związek. Mój facet na początku strasznie mnie irytował ale może własnie dlatego się w nim zakochałam.
- Dołączył: 2012-05-26
- Miasto: Wrocław
- Liczba postów: 821
25 marca 2013, 20:42
U mnie na początku było fantastycznie! :) Teraz jest bardzo dobrze choć wiadomo nie ma już takich fajerwerków jak na początku (no dobra, czasami są ;p). W sierpniu minie 6 lat jak jestem ze swoim :)
25 marca 2013, 20:45
ja jestem na takim etapie docierania sie....lecą "talerze" co drugi dzień ale ja jak i mój chłopak mamy charakterki;) duzo ze soba rozmawiamy albo w 4 oczy albo piszemy o tym co jest nie tak! to tak jak drzewo...młode chwiejne...moze sie złamac hehehe. ale jest ok ;) kocham go jak chlercia:D
- Dołączył: 2013-03-06
- Miasto: Częstochowa
- Liczba postów: 25973
25 marca 2013, 20:51
tak, mialam taki poczatek. partner byl trudny m.in przez wymagania (wyglad, figura, pracowitosc) no i ze nie chcial miec dziewczyny,
teraz swiata poza mna nie widzi, dba o mnie, ja tez wzielam do serca sobie jego rady
tak jakby mnie wychowal na nowo
25 marca 2013, 20:58
Zala21 napisał(a):
Mój pierwszy rok związku to była makabra.Ogromne kłótnie, wyzwiska; brak pełnego zaufania, 'badanie terenu'. Rzucanie się co chwila...No istna makabra.Ale pewnego razu po prostu zaczęliśmy ze sobą rozmawiać bardzo szczerze, było wiele łez i różnych słów...Oczyściliśmy atmosferę i w czerwcu minie 5 lat razem.
Skąd ja to znam u mnie było tak samo,a teraz jesteśmy 2,5 roku razem i za 1,5 roku bierzemy ślub i nie wyobrażam sobie życia bez niego :)
25 marca 2013, 21:02
Moje początki były trudne. Oboje bardzo się kochaliśmy, była to miłość od 1 wejrzenia. Jednak moja bratowa robiła wszystko byśmy się rozstali - nie akceptowała mojego męża, on wiedział wiele o jej rodzinie tylko że to nie typ plotkarza, a jego rodzina była dla niej ujmą, bo patologiczna. Wymyślała różne historie i różnymi sposobami próbowała namówić moją matkę by nie pozwoliła się nam widywać. Mam na początku zaczęła ulegać, ale ja powiedziałam że ja mojej bratowej i mojemu rodzeństwu nie wybieralam partnerów i nikt nie ma prawa mnie wybierać. Mam przystała za mną. Później ich plan polegał na tym by wysłać mnie na studia do Warszawy, by nasze kontakty się urwały. Postanowiliśmy że jak zajdę w ciążę to nas nie rozdzielą. I tak jestem matką od 8 lat i mam najwspanialszego na świecie męża (11 lat razem), którego kocham po nad wszystko, oraz dwójkę cudownych chłopców.
Edytowany przez Renesamee 25 marca 2013, 21:03
25 marca 2013, 21:15
Ojjj Renesamee ja przez dłuższy czas też miałam tak jak i ty... musieliśmy z moim mężem długo walczyć żebyśmy mogli być razem... tylko że w naszym przypadku dosłownie wszyscy byli przeciwko nam... i to bezpodstawnie... Ale wytrwaliśmy ;) i w lipcu tego roku minie 6 lat od kiedy sie spotykamy, a teraz jesteśmy półtora roku po ślubie :))
- Dołączył: 2013-02-17
- Miasto: Tarnów
- Liczba postów: 786
25 marca 2013, 21:16
U mnie był ciężki początek z tego względu że eks lubego narobiła afery że on ciągle z nią jest a ja się wpieprzyłam, przy czym ja nie miałam pojęcia że on kogokolwiek wcześniej miał i to z mojego osiedla, bo nie byliśmy jeszcze na etapie gadania o związkach, przesżłości itp. o tak spotykaliśmy się jako koledzy. Luby wytłumaczył że nie jest z nią 2 miesiące a ona ciągle sobie robi nadzieje że on do niej wróci itp. Później wyszło że to prawda co on mówi. Niemniej jednak zalazła nam za skórę porządnie ale jak by nie ona to nie wiadomo czy kiedykolwiek byśmy byli razem, bo nasza znajomość rozwijała się bardzo, bardzo wolno (a ja się szybko nudzę człowiekiem w takich sytuacjach i odpuściłam w ten sposób masę kolesi), a kiedy ona zaczęła kręcić afery trzeba było szybko działać i mój luby już po 28 dniach spotykania się "kumpelsko" zapytał czy z nim będę :D